922. Marsh Nicola - Nowy wizerunek, harlekinum, Harlequin Romans

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nicola Marsh

 

Nowy wizerunek

(Contract to Marry)

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Fleur Adams wpadła do kafejki, otrząsając krople deszczu z poskręcanych włosów, żonglując teczką, laptopem, parasolką i torebką. W duchu przeklinała kapryśną pogodę w Melbourne, niesprawną komunikację i mężczyzn. Dokładnie w tej kolejności.

– Hej, ślicznotko! To co zwykle? – Billy mrugnął do niej zza kontuaru, obrzucając ją taksującym, pełnym aprobaty spojrzeniem, jakim zwykle witał klientki.

Uśmiechnęła się z wdzięcznością, kiedy zapach parującej kawy i świeżo pieczonych ciasteczek zaatakował jej zmysły.

– Ratujesz mi życie! Och, daj mi dziś podwójną.

– Podwójna dawka kofeiny zanadto cię podnieci. Ale jeśli będziesz potrzebowała rozładować energię...

– To zapiszę się na gimnastykę!

Gdy po raz pierwszy trafiła do tej kafejki, Billy zdenerwował ją swoimi aluzjami seksualnymi, wkrótce jednak doszła do wniosku, że jest zupełnie nieszkodliwy. Poza tym serwował najlepszą kawę z mlekiem i czekoladowe babeczki w Melbourne. Choćby z tego powodu tolerowała jego niefrasobliwe zachowanie.

– Już dobrze, dobrze, pozwól choć facetowi próbować. – Wzruszył ramionami i odwrócił się do ekspresu. – Liv już jest – dorzucił.

– Dzięki. – Rozejrzała się po tłumie, który kłębił się tu w porze lunchu, i wypatrzyła przyjaciółkę siedzącą przy narożnym stoliku, z nosem jak zwykle utkwionym w jakimś romansie.

Uważając, by nie zderzyć się z nikim po drodze, Fleur dotarła do stolika, wślizgnęła się na puste miejsce i ustawiła swoje rzeczy przy ścianie.

– Pozwól, że zgadnę: przemoc i seks. Wysoki, przystojny brunet zrywa stanik z pięknej bohaterki i...

– Przestań! Ile razy mam ci powtarzać, że w romantycznych powieściach nie ma przemocy. To współczesne baśnie, opowieści o tym, jaki świat mógłby być piękny.

– I jest, tyle że za siedmioma górami, za siedmioma lasami...

– Nie znajdziesz czegoś, czego nie szukasz – odparła z godnością Liv, gapiąc się na Fleur zza okularów bez oprawek. Jej policzki zabarwił słaby rumieniec.

Fleur roześmiała się gromko.

– Wszystkie te romanse są takie same. Główny bohater to mężczyzna z szeroką, nagą klatką piersiową i dużym...

– W porządku, już wyraziłaś swój punkt widzenia – ucięła Liv i zamknęła książkę. – Dość tej krytyki literackiej. Jak poszła prezentacja?

Uśmiech Fleur przybladł na wspomnienie kolejnej zawodowej porażki.

– Lepiej nie pytaj – mruknęła, gdy kelnerka postawiła przed nią wielką filiżankę i babeczkę czekoladową.

– Tak dobrze, co?

– Beznadziejnie. – Fleur upiła łyk kawy, delektując się ożywczą kofeiną. Nie mogła sobie darować, że porzuciła spokojną, dobrze płatną pracę, by gonić marzenia. Marzenia, które wkrótce zamienią się w koszmar, jeśli szybko nie znajdzie zatrudnienia.

– Nie ma chętnych na rzutką księgową, która poprowadzi profesjonalne szkolenia, by przenieść firmę w dwudziesty pierwszy wiek?

Fleur pokiwała głową.

– Ani jednego chętnego. Wygląda na to, że takie terminy, jak „inteligencja emocjonalna” czy „zarządzanie poprzez kompromis” są zbyt nowoczesne dla przeciętnego dyrektora. Chociaż jeden z nich dał mi wizytówkę i nalegał, bym zadzwoniła... Ale wątpię, by był zainteresowany zmianami w swojej firmie, zważywszy na to, w jaki sposób patrzył na moje nogi.

– A to seksistowska świnia!

– Właściwie był całkiem do rzeczy... Oczy Liv rozszerzyły się.

– W takim razie zbłądziłaś, pozwalając uciec takiej okazji.

Fleur westchnęła.

– Jestem już zmęczona robieniem prezentacji, które nie spotykają się z odzewem. – Ze złością zaatakowała babeczkę, zastanawiając się, czy nie uszczknęła więcej, niż mogła przełknąć.

Skierowała swoją ofertę do niezliczonych firm, między innymi wykorzystując kontakty, które nawiązała, gdy pracowała jako księgowa. Po uzyskaniu licencjatu z psychologii, którą studiowała wieczorowo, by zerwać z konserwatywnym stereotypem księgowej i zyskać nowe spojrzenie na świat i ludzi, po jakimś czasie wpadła na wspaniały pomysł, że odmiana wizerunku firmy i poprawa satysfakcji zawodowej pracowników może prowadzić do podniesienia stopy zysku. Z początku kilka firm przyjęło ciepło jej modernizacyjne propozycje, jednak ciepło zmieniało się w lód, gdy dochodziło do ostatniego punktu negocjacji, a mianowicie uzgodnienia warunków umowy, w tym przedstawienia kosztów projektu.

Liv pochyliła się do przodu.

– Pokaż mi swoje promocyjne materiały. Może zdołam coś pomóc.

– Och, naprawdę potrzebuję pomocy. – Fleur otworzyła teczkę i wyciągnęła plik papierów. Kiedy się prostowała, jej głowa zderzyła się z czyimś łokciem.

Właściciel łokcia stracił równowagę, wpadł na Fleur i wytrącił jej z ręki papiery, a zarazem tuż nad jej uchem rozległ się okrzyk:

– O do licha! – Mężczyzna zaczął zbierać rozrzucone materiały. – Pozwoli pani, że to zrobię.

Fleur uniosła głowę. Właściwie szkoda, że nieznajomy nie uderzył jej mocniej. Wtedy mogłaby stracić przytomność i obudzić się po wielu godzinach, mając już za sobą ten okropny dzień.

– Proszę zostawić – sarknęła, patrząc do góry na tego niezdarę, który tylko pogorszył jej nastrój, jeśli to było jeszcze możliwe. – Hm... ciekawe.

O dziwo, niezdara wcale nie gapił się na nią, czego mogła się spodziewać, wiedziała wszak, że mężczyźni uważali ją za atrakcyjną, choć, szczerze mówiąc, ich zachwyty uważała za przesadne. Nie miała się za ostatnią, ale też daleko jej było do gwiazdy filmowej. Długie do ramion, brązowe kręcone włosy, piwne oczy, znośna figura, średni wzrost, ot, przeciętność, no, mały plusik więcej. A jednak nieodmiennie od lat przyciągała męskie spojrzenia.

Lecz ten łamaga okazał się kompletnie nieczuły na jej wdzięki, natomiast z wielkim zainteresowaniem przeglądał broszury reklamowe.

– Skończył pan? – Wyciągnęła rękę, wiedząc, że jej głos zdradza rozdrażnienie, ale o to nie dbała. Nie potrzebowała faceta, który w protekcjonalny sposób traktowałby jej pomysły, które znaczyły dla niej tak wiele.

Nieznajomy podniósł na nią badawczy wzrok.

– Wspomniana w tych broszurach Fleur Adams to pani?

I oto zupełnie nieoczekiwanie Fleur doświadczyła tego dziwnego, podniecającego uczucia, o którym Liv czytywała w swoich romansach. Otóż po raz pierwszy w życiu poczuła ów słodkomdlący ucisk w żołądku, który mógł być sygnałem, że spotkała na swej drodze wyjątkowego, olśniewającego mężczyznę. Spojrzała na nieznajomego, zastanawiając się nad tą dziwną reakcją. Wyglądał raczej zwyczajnie. Miał ciemne włosy, niebieskie oczy, silnie zarysowaną, starannie ogoloną szczękę i usta zaciśnięte w wąską, znamionującą niecierpliwość linię.

W sumie nic wielkiego, z wyjątkiem osobliwej aury, która biła od niego, przyciągała jej uwagę w sposób wręcz magnetyczny.

W sumie miał w sobie to coś, co czyniło z normalnego faceta nie tylko prawdziwego przystojniaka, ale kogoś wręcz wyjątkowego.

– Tak?...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony