888. Russell Rebecca - Zastępcza narzeczona, harlekinum, Harlequin Romans Duo

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

Rebecca Russell

 

Zastępcza narzeczona

 

  Prolog

 

– Nie może pan tam wejść, panie McKenna – oświadczyła surowo wysoka kobieta w rogowych okularach. – Oglądanie narzeczonej w sukni ślubnej przynosi pecha! – dodała stanowczo i postukała ołówkiem w okładkę wielkiego notesu.

Mac spojrzał ze skrywanym niesmakiem na tę dziwną postać. Kobieta, uczesana w nienaganny kok i obwieszona perłami, stała w lekkim rozkroku i broniła wejścia w głąb korytarza niczym najgroźniejszy cerber. Mac rozejrzał się po eleganckim wnętrzu ozdobionym zdjęciami ślubnymi wielkich gwiazd i pomyślał, że nadawałaby się raczej na przełożoną wiktoriańskiej pensji dla dziewcząt niż na konsultantkę w salonie mody ślubnej.

Na jednym ze zdjęć dostrzegł swojego ulubionego zawodnika, gwiazdę ligi baseballa i pomyślał, że przydałaby mu się teraz jego pomoc. Może wspólnie zdołaliby usunąć ją z drogi... Mimo wszystko przywołał na twarz swój najbardziej czarujący uśmiech i zrobił mały krok do przodu. Kobieta nawet nie drgnęła.

– Proponuję jednak, żeby poczekał pan na zewnątrz – odezwała się, mrożąc go spojrzeniem.

Miał dość tej zabawy. Co to za dziecinne przesądy! Cenił swój czas i nie zamierzał spędzić tu ani minuty dłużej na bezsensownych przepychankach. Może i był to najbardziej ekskluzywny salon mody ślubnej w tym stanie, ale Mac McKenna nie przywykł do tego, aby marnować czas w korytarzu.

Westchnął lekko i przejechał dłonią po krótko obciętych ciemnych włosach. Nie czuł się dobrze w tym otoczeniu, wszystko tu wydawało się takie niepraktyczne. Buty miały zbyt wysokie obcasy i wyglądały tak delikatnie, że pewnie nie przeżyłyby spaceru dłuższego niż sto metrów, a koronkowe rękawiczki sprawiały wrażenie utkanych z pajęczych nitek. Nie, zdecydowanie to nie był jego świat. Załatwi szybko swoje sprawy i wróci do kancelarii, gdzie na szczęście wszystko jest solidne i konkretne.

– Nie jestem przesądny – zapewniał z przekonaniem. – Poza tym moja narzeczona sama chciała, żebym ją zobaczył. Zależy jej na mojej opinii – wyjaśnił.

Dziwne, ale odkąd się oświadczył, Jenna, zwykle tak pewna siebie i niezależna, stała się nagle jakaś niespokojna i rozdrażniona.

– Dobrze, skoro sami państwo tego chcą... – chłodno odezwała się sprzedawczyni, nieudolnie ukrywając dezaprobatę. – Panna Taggert jest w pierwszym pokoju po lewej.

Uśmiechnął się uprzejmie i ruszył we wskazanym kierunku. Kiedy otworzył drzwi, jego oczom ukazał się imponujący widok. Na środku pokoju, na niewielkim podwyższeniu stała Jenna. Cała w zwojach koronek i kremowej satyny z niewyraźną miną przeglądała się w wielkim trzyczęściowym lustrze.

Nie rozumiał jej niezadowolenia. Wyglądała przecież wspaniale jak zawsze. Miała perfekcyjny makijaż, a staranna fryzura nie nosiła śladów dwugodzinnych przymiarek. A jednak Jenna, zamiast zwykłego olśniewającego uśmiechu, miała kwaśną minę.

– Jak myślisz? – zapytała bez zbędnych wstępów. – Czy ta sukienka jest dla mnie odpowiednia?

Nie obdarzyła go nawet przelotnym spojrzeniem, skupiona na ocenianiu kreacji we wszystkich lustrach.

– To twój wybór, Jenna – odparł z westchnieniem. – Uważam, że jest całkiem niezła.

– Niezła? – powtórzyła z niesmakiem. – Nie chcę niezłej! Wychodzę za jednego z najlepszych prawników w tym mieście, muszę zrobić wrażenie!

Z wysiłkiem ukrył zniecierpliwienie. Dlaczego właściwie go tu wezwała? Od początku postanowiła, że sama zajmie się organizacją przyjęcia weselnego, a on chętnie na to przystał. Skąd te nagłe wątpliwości? I do tego wyciągnęła go z kancelarii. Wiedziała, jak cenił swój czas. Klienci słono za niego płacili i nie powinien go marnować na dywagacje o różnicy między kremowym a waniliowym.

– Proszę zostawić nas na chwilę – zwrócił się do sprzedawczyni, która stała z boku z naręczem dodatków.

Dziewczyna kiwnęła głową i zniknęła bezszelestnie. Kiedy zostali sami, podszedł do Jenny i odezwał się tak spokojnie, jak potrafił:

– Masz świetny gust, moja droga. Ufam ci całkowicie. Na pewno wybierzesz najlepszą suknię, jaką tu mają. Po prostu zdecyduj się i wracaj do biura. Pamiętaj, że przygotowujemy się do ważnej sprawy. Błąd lekarski, który niemal kosztował życie córkę Carrollów – przypomniał, widząc jej rozkojarzone spojrzenie.

– Racja. – Jenna westchnęła lekko i zadzwoniła po konsultantkę. – Proszę przynieść pięć sukienek, które mierzyłam w ostatnim tygodniu – poleciła dziewczynie. Pochyliła się nad nim i pocałowała go lekko. – Ty już wracaj do biura. Ja też niedługo tam dotrę, to potrwa tylko chwilę.

Mac wycofał się z ulgą, nieco zirytowany tą bezsensowną wyprawą. Zachowanie Jenny w ostatnim czasie bardzo go zaskakiwało. Słyszał, że niektóre kobiety wpadają w stres przed ślubem, ale nie sądził, że Jennie również przydarzy się coś podobnego. Znał ją od czterech lat, od kiedy rozpoczęła pracę w jego kancelarii, i zawsze podziwiał w niej opanowanie, pewność siebie i zaangażowanie w sprawy zawodowe. Tymczasem przez kilka ostatnich tygodni odnosił wrażenie, że ma do czynienia z zupełnie obcą osobą...

Trzy miesiące temu, doceniając jej poświęcenie, zaproponował, żeby została jego wspólniczką. Szybko i spokojnie to zaakceptowała, jakby już od jakiegoś czasu spodziewała się tej propozycji. Po czym, w charakterystyczny dla siebie sposób zaproponowała:

– W zasadzie dlaczego nie posunąć naszego partnerstwa o krok dalej?

Uśmiechnął się wtedy lekko, ale po zastanowieniu musiał przyznać, że nie jest to zła propozycja.

Oboje byli młodzi, inteligentni, ambitni, nie bali się rywalizacji. Czemu nie? Taki mariaż byłby korzystny dla firmy, a poza tym chyba pasowali do siebie. Oboje postawili na karierę. Ciężko pracowali, kancelaria była ich drugim, jeżeli nie pierwszym domem. Bez reszty angażowali się w walkę ze szpitalami, nieuczciwymi firmami ubezpieczeniowymi i niekompetentnymi lekarzami. Wiedział, że każde z nich mogło zajść bardzo wysoko, ale razem byliby niepokonani.

Długo o tym myślał i nie znajdował luki w tej teorii. Zresztą ostatnio coraz częściej przychodziło mu do głowy, że już najwyższy czas, by się ustatkować. Miał trzydzieści osiem lat i samotność coraz bardziej dawała mu się we znaki. Ale jak dotąd był zbyt zajęty pracą, żeby szukać żony poza firmą.

Umówił się więc z Jenną kilka razy i podczas tych randek ze zdziwieniem odkryli, w jak wielu kwestiach mają podobne poglądy. W praktyce oznaczało to, że oboje chcą się poświęcić pracy i żadne z nich nie myśli o posiadaniu dzieci. Przemyślał więc wszystko, rozważył za i przeciw, a kiedy ustalił, że Jenna Taggert jest najlepszą kandydatką, jaką mógł spotkać, postąpił zgodnie z logiką i oświadczył jej się.

Nie przypuszczał jednak, że ta sytuacja aż tak ją rozstroi. Cóż, miał tylko nadzieję, że kiedy wreszcie będzie po wszystkim, Jenna odzyska swoją słynną równowagę ducha.

Chyba że... Nie, roześmiał się w duchu, nie wierzył przecież w przesądy. Nie ma mowy, żeby banalne oglądanie sukni ślubnej mogło przynieść pecha.

Uśmiechnął się jeszcze raz i zdecydowanie potrząsnął głową. Zapomnijmy o jakimkolwiek pechu. Nie ma takiej możliwości. Jenna była przecież idealną kobietą dla niego. Jeszcze tylko kilka tygodni... Ona i ta słono opłacana organizatorka przyjęć ślubnych zorganizują wszystko perfekcyjnie, nie wątpił w to.

Gdzie tu więc miejsce na pecha? Życiem Maca Mc Kenny kierowały logika i rozsądek i żadne głupie przesądy nie mogły z nimi wygrać.

 

Rozdział 1

 

Jessie Taggert ocierała pot z czoła po intensywnym treningu w klubie sportowym. Lubiła czuć, że każdy mięsień jest rozgrzany, a krew aż pulsuje w żyłach.

Wzięła szybki prysznic, przebrała się pospiesznie i myślami była już w swoim przytulnym małym domku. Marzyła o odprężającej kąpieli i gorącej herbacie.

Nagle usłyszała, jak z jej torby dobiega dziwny dźwięk. Nie znała tej melodii. Zaskoczona przeszukiwała kieszenie, aż znalazła wibrujący telefon. No, oczywiście, to jej siostra bliźniaczka Jenna znowu zrobiła jej dowcip i zmieniła sygnał w telefonie.

– Halo? – rzuciła Jessie zdyszana.

– Jess, jak dobrze, że cię złapałam! – usłyszała zdenerwowany głos siostry i dzwonki alarmowe w jej głowie rozdzwoniły się na dobre.

– Co się stało? – starała się mówić spokojnie.

– Musisz mi pomóc – oznajmiła Jenna tonem nie znoszącym sprzeciwu.

To zwykle nie wróżyło nic dobrego.

– Jenna, mam wakacje – przypomniała Jessie z westchnieniem. – Poproś kogoś innego.

– To niemożliwe – mówiła jej siostra zdecydowanie. – Posłuchaj, muszę wyjechać służbowo. Tylko do jutra, ale to znaczy, że nie mogę dziś iść na ostatnią przymiarkę mojej sukni ślubnej. Krawcowa miała zrobić małe poprawki i właśnie zadzwonili z salonu, że powinnam do nich przyjść i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Jess, musisz mnie uratować, jesteśmy przecież identyczne, mamy te same wymiary! Idź tam za mnie, błagam! – zaklinała. Po czym, słysząc milczenie po drugiej stronie, dodała z wyrzutem: – Wiesz, że ja bym to dla ciebie zrobiła.

Jessie westchnęła ciężko. Temu nie mogła zaprzeczyć. Obie z siostrą różniły się bardzo, ale zawsze były wobec siebie lojalne. Pomagały sobie w najtrudniejszych sytuacjach życiowych.

– Zgoda, Jenna. Zrobię to dla ciebie, choć wiesz, jak nie lubię oszukiwać – zgodziła się niechętnie.

– Och, nie przesadzaj, to żadne oszustwo – bagatelizowała jej siostra. – Tylko pamiętaj, Mac nie może o niczym wiedzieć! Nie wspominałam mu, że wyjeżdżam z miasta, nie chcę, żeby się denerwował.

– Jak to... Mówiłaś przecież, że to służbowy wyjazd – odezwała się zdezorientowana Jessie.

– Wyjaśnię ci to później – ucięła Jenna. – Więc jak, mogę na ciebie liczyć?

– Możesz, ale...

– To świetnie, dzięki! – przerwała jej i odłożyła słuchawkę.

Jessie jeszcze przez chwilę wpatrywała się oszołomiona w wyświetlacz telefonu. Przez tyle lat powinna się przecież do tego przyzwyczaić. Jej starsza o dwie minuty siostra nigdy nie miała skrupułów. I zawsze dostawała to, czego chciała.

A od kiedy cztery miesiące temu zaręczyła się z Makiem, swoim wspólnikiem, działała jeszcze bardziej zdecydowanie niż dotąd. I wyglądała na bardzo szczęśliwą. Podczas niedzielnego obiadu oznajmiła rodzinie, że wybrała najlepszego mężczyznę, jakiego miała szansę spotkać. Mieli wspólne plany zawodowe, byli równie ambitni i zdeterminowani, by odnieść sukces.

Podobno już szukali eleganckiego domu. Oczywiście z pokojem dla gosposi, bo Jenna nie zamierzała zajmować się tak banalnymi sprawami jak porządki, gotowanie i zakupy. Twierdziła również, tak samo jak narzeczony, że na dzieci po prostu szkoda jej czasu.

Hmm, cóż, jeśli tak, to rzeczywiście pasowali do siebie doskonale.

Jessie nie mogła wprawdzie wyobrazić sobie bardziej pustej egzystencji, ale ostatecznie to nie jej sprawa.

Wrzuciła torbę do samochodu i ruszyła w stronę salonu sukien ślubnych.

Jenna będzie jej sporo winna za tę przysługę.

 

Przekroczyła próg salonu i skrzywiła się lekko, czując, jak owionął ją zapach ciężkich perfum. Wnętrze ekskluzywnego butiku wypełniały elegancko ubrane kobiety przeglądające katalogi.

Rozejrzała się niepewnie, dostrzegła kreacje od Prądy i Gucciego i nagle poczuła się zupełnie nie na miejscu w ubraniu treningowym, z włosami spiętymi w koński ogon.

Na szczęście, zanim zdążyła uciec, podeszła do niej wysoka kobieta opleciona sznurami pereł.

– Panno Taggert – zaczęła ze zdumieniem. – Ledwie panią poznałam.

– Hmm, coś mi wypadło, stąd ten strój – wyjaśniła wymijająco.

– Rozumiem, zdarza się. – Kobieta uśmiechnęła się kącikiem ust. – Suknia jest już gotowa, zapraszam do przymierzalni. Dwukrotnie mierzyliśmy talię i sprawdzaliśmy inne wymiary, tak jak pani prosiła. Mam nadzieję, że wszystko pani zaakceptuje.

Weszły do obszernego pomieszczenia, w którym stała tylko niewielka kanapa, ogromne, trzyczęściowe lustro i okrągły podest na środku.

Jessie rozejrzała się ciekawie i nagle drgnęła zaskoczona. Ujrzała strojną, falbaniastą suknię, ozdobioną tyloma koronkami i kokardami, że obawiała się, czy zdoła to udźwignąć. Jej siostra wprawdzie nigdy nie była przesadną wyznawczynią eleganckiej prostoty, ale tym razem chyba przesadziła.

– Panno Taggert, czy coś nie tak? – spytała zaniepokojona konsultantka.

– Nie, skąd...

Zmusiła się do uśmiechu i szybko zrzuciła z siebie ubranie. Włożyła suknię i stanęła na podium.

Zerknęła w lustro. Wszystko było idealnie dopasowane. Za dziesięć minut będzie po wszystkim, a ona wreszcie się wykąpie i napije herbaty.

– Jenna, jesteś tutaj – usłyszała nagle zza drzwi. – Musimy porozmawiać!

To na pewno Mac, narzeczony Jenny. Widziała go tylko raz, ale dobrze pamiętała ten głęboki, aksamitny głos.

– Może później, Mac... – starała się mówić spokojnie.

– Jestem teraz bardzo zajęta.

– To pilne, Jenna – nalegał. – Wiesz, że inaczej nie zawracałbym ci głowy.

– Ale nie możesz teraz wejść! – Czuła, jak ogarniają coraz większa panika. – Zresztą nie powinieneś mnie widzieć w sukni przed ślubem! To przynosi pecha!

Drgnął zaskoczony.

– Żartujesz sobie? Przecież widziałem cię w niej w zeszłym miesiącu, sama mnie o to prosiłaś! – Nie poznawał jej, to pewnie to słynne zdenerwowanie. – Naprawdę musimy porozmawiać! I to zaraz!

Jessie jęknęła głucho. Nie dość, że zrobiła z siebie idiotkę, to jeszcze za chwilę umrze ze zdenerwowania. Dlaczego Jenna nie uprzedziła jej, że Mac może tu przyjść? No trudno, teraz już nie miała wyjścia, musiała grać do końca.

– Co się z tobą dzieje, Jenna? – dobiegało ją zza drzwi.

– Nie odpowiadasz na telefony, wczoraj nie zjawiłaś się na spotkaniu w sądzie. Musiałem tam wysłać Chrisa, żeby cię kryć.

Coś takiego! Jessie poczuła zaniepokojenie. Jenna opuściła ważne spotkanie? Nieprawdopodobne, nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby zaniedbała służbowe obowiązki. Najwyraźniej musiało się zdarzyć coś niezwykłego...

Koniecznie musi z nią porozmawiać. Na razie jednak nie wiedziała, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji...

Niemożliwe, żeby Mac dał się nabrać. Na pewno na pierwszy rzut oka rozpozna, że nie stoi przed nim jego narzeczona. Chociaż widzieli się przecież tylko raz... Jenna zorganizowała krótkie rodzinne spotkanie w jednej z najmodniejszych restauracji. Jessie wciąż pamiętała przystojnego, eleganckiego mężczyznę, który pojawił się w lokalu z jej siostrą uwieszoną na ramieniu. Już wtedy jego nienaganne maniery, starannie ułożone ciemne włosy i uśmiech człowieka sukcesu zrobiły na niej wrażenie. Pomyślała wówczas, że nic dziwnego, że tak atrakcyjny mężczyzna wybrał kogoś takiego, jak jej perfekcyjna w każdym calu siostra.

Obejmowali się czule przez całe spotkanie, ale jako para robili dziwne wrażenie. Nie umiała dokładnie powiedzieć, o co chodzi, ale czuła, że coś jest nie tak.

– Proszę, kończ to przymierzanie! – Głos Maca był coraz bardziej napięty. – Masz jakieś problemy z tą sukienką? – spytał po chwili.

– Nie, wszystko dobrze – zapewniła pospiesznie.

Omiotła pokój nerwowym spojrzeniem. Pod lustrem zauważyła zestaw do makijażu. To mogłoby rozwiązać problem...

Szybko związała włosy w elegancki węzeł na karku, a potem pospiesznie zrobiła sobie makijaż. Próbowała się uspokoić. To nic trudnego, przecież jako dzieci często zamieniały się z siostrą rolami. Poczuła, jak jej ciało przebiegł miły dreszczyk ekscytacji.

– Jeszcze tylko minuta! – Szybko skończyła makijaż.

Konsultantka przyglądała jej się uważnie i po chwili się odezwała:

– Proszę mnie źle nie zrozumieć, panno Taggert, ale dziś jakby nie była pani sobą. Kilka tygodni temu wydawała się pani zachwycona tą suknią, a dziś odniosłam wrażenie, że coś jest nie w porządku. Proszę powiedzieć szczerze, o co chodzi. Chciałabym, żeby była pani zadowolona. Kilka razy już zmieniała pani decyzję, może pani zrobić to ponownie – uspokajała.

Jenna zmieniała decyzje? Niemożliwe, konsultantka musiała chyba pomylić klientki.

Ostatnim ruchem drżącej ręki pociągnęła rzęsy czarnym tuszem i uśmiechnęła się z wysiłkiem. Uff, chyba zdążyła.

Sekundę później z nową fryzurą i makijażem, który upodabniał ją do siostry, podeszła do drzwi. Starała się opanować nerwowe napięcie. Za chwilę będzie musiała stawić czoło mężczyźnie, który pewnie natychmiast przejrzy jej podstęp. A nawet jeśli nie, zacznie jej zadawać pytania, na które nie będzie umiała odpowiedzieć.

Trudno, musi jakoś przetrwać to spotkanie. Jutro Jenna pojawi się w salonie, a wtedy wszystko wróci do normy.

Wyprostowała plecy i oparła dłoń na biodrze w charakterystycznym dla Jenny geście. Przypomniała sobie, jak zachowywała się zwykle jej siostra – z wdziękiem, pewnością siebie, naturalną swobodą.

To nie powinno być trudne, na pewno się uda, pomyślała z ironią. Wzięła więc głęboki oddech i odważnie popchnęła drzwi.

– Czas zacząć przedstawienie – wyszeptała do siebie.

Zdążyła w ostatnim momencie – Mac właśnie chwytał za klamkę. Spojrzała na niego oszołomiona. Zapomniała już, jakie wywarł na niej wrażenie – wysoki, przystojny, o śniadej karnacji i regularnych rysach. W tym otoczeniu wyglądał nieco dziwnie, ale nie wydawał się zbytnio zagubiony. Ciekawe, czy w ogóle gdziekolwiek czuł się niepewnie, zastanowiła się.

Uśmiechnęła się swoim najbardziej uroczym uśmiechem i ruchem dłoni dała do zrozumienia, by Mac nie podchodził bliżej.

– Zatrzymaj się, Mac – zawołała. – Ta suknia kosztowała fortunę, nie możemy jej uszkodzić.

Miała nadzieję, że zabrzmiało to wiarygodnie. Musi zrobić wszystko, żeby uniknąć jego bliskości. To dawało jakąś szansę, że jej nie rozpozna. Chociaż... był jeszcze jeden powód, dla którego wolała się trzymać z dala od Maca. Dziwne, ale w jego obecności ogarniało ją jakieś kłopotliwe napięcie...

Nie miała jednak czasu, żeby się teraz nad tym zastanawiać. Tym bardziej że Mac zachowywał się, jakby jej nie słyszał. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do niej tak blisko, że widziała złociste cętki w jego oczach. To; nie wiadomo dlaczego, skojarzyło jej się z gorącą czekoladą. Próbowała odetchnąć głęboko i odzyskać panowanie nad sobą, ale w tym samym momencie poczuła zapach jego wody kolońskiej, która przywodziła na myśl szybkie samochody i długie pocałunki o zmierzchu.

Zanim zdołała przeanalizować, co się z nią dzieje, usłyszała cichy, seksowny szept:

– Najwyżej zapłacę za naprawę.

Położył ręce na jej ramionach i czuła, jak przez jej ciało przetacza się fala ciepła. Bała się tego, co najwyraźniej zamierzał zrobić, udała więc, że potknęła się na wysokich obcasach. Nie musiała zresztą specjalnie oszukiwać, nogi drżały jej mocno, a Jenna oczywiście wybrała buty na niebotycznych obcasach.

– Jenna, co się z tobą dzieje? – spytał z troską, prowadząc ją na kanapę. – Jesteś chora?

– Nie, skąd – zaprzeczyła gwałtownie. – Chyba tylko trochę... zagubiona.

Popatrzył na nią zaskoczony, ale nic nie powiedział. Ujął jej dłonie w swoje silne ręce i trzymał tak przez chwilę, która wydawała jej się wiecznością. Ten niewinny kontakt sprawił, że na policzki natychmiast wypłynął jej krwisty rumieniec.

Nie podoba mi się to wszystko, pomyślała zaniepokojona własnym zachowaniem. Czy to normalne, żeby tak reagować na narzeczonego siostry?

Ale przecież ten facet jest tak przystojny i pociągający, że chyba każda kobieta poczułaby przy nim szybsze bicie serca, próbowała się usprawiedliwić. A jeśli tak, to ona ten test na kobiecość zdała na piątkę.

Co dziwne, Mac nie był nawet w jej typie. Nigdy nie lubiła pewnych siebie przystojniaków, zapatrzonych tylko we własną karierę i wynajmujących nienagannie urządzone apartamenty, w których plastikowa dziecięca zabawka wyglądałaby jak plama na najlepszym garniturze. Poza tym tacy faceci nie zwracali uwagi na nauczycielki bez przesadnych ambicji, których główną rozrywką była praca w ogródku.

Jednak, co najważniejsze, to był przecież narzeczony jej siostry. I nie powinna o tym zapominać.

– Ty nigdy nie jesteś zagubiona – odezwał się w końcu. – Zresztą to nie tłumaczy, dlaczego nie przyszłaś do sądu.

Co się dzieje? – zastanawiała się Jessie. To nie było podobne do jej siostry. Jenna nawet dzień przed ślubem nie zapomniałaby o sprawach zawodowych.

– Posłuchaj, Mac – zaczęła, niepewnie oblizując usta.. – Przepraszam, że nie pojawiłam się w sądzie. To się więcej nie powtórzy, obiecuję. Po prostu potrzebowałam trochę czasu dla siebie i dlatego wyłączyłam telefon. Zapomniałam o tym spotkaniu i nikt nie mógł mi przypomnieć. Muszę przyznać, że całe to zamieszanie wokół wesela doprowadza mnie do szaleństwa.

– Ale dlaczego? – zdziwił się. – Wynajęłaś przecież najlepszą firmę, na pewno wszystkiego dopilnują. Poza tym po niedzieli będziesz już miała wolne i odpoczniesz trochę przed ślubem.

Patrzyła na niego niepewna, jak zareagować. Czuła, że Mac powoli traci cierpliwość, nie chciała więc powiedzieć niczego, co mogłoby pogorszyć sytuację.

– Nie potrafię tego wyjaśnić, Mac – zaczęła wymijająco. – Po prostu przygotuj się na to, że do zamknięcia całej sprawy będę trochę nieswoja i mogę pracować na nieco niższych obrotach.

Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu.

– Cóż, zakończyłaś wszystkie swoje sprawy i od poniedziałku masz wolne – powiedział w końcu.

– Od poniedziałku? – powtórzyła zaskoczona i w jej głowie znowu odezwały się dzwoneczki alarmowe. – Dlaczego od poniedziałku? Myślałam, że już od dzisiaj...

– Jenna, z tobą naprawdę jest źle – stwierdził Mac, coraz – bardziej zaniepokojony. – Zapomniałaś, że dzisiaj mamy jeszcze bal charytatywny, a jutro obiad z twoją rodziną?

Obiad nie był problemem, Jenna do jutra wróci i sprawa się rozwiąże. Ale jak mogła nie uprzedzić jej o balu? Niewiarygodne, żeby takie wydarzenie wypadło jej z głowy! Bal charytatywny na rzecz dzieci z miejskiego szpitala był jednym z najważniejszych wydarzeń towarzyskich roku. Jej siostra uwielbiała błyszczeć na takich imprezach, niemożliwe, żeby o tym zapomniała!

Musi szybko zadzwonić do Jenny i ściągnąć ją tutaj przed wieczorem.

Uśmiechnęła się nerwowo, szukając jakiegoś sensownego wytłumaczenia.

– Po prostu zapomniałam, Mac. A obiad z rodzicami jeszcze nie był potwierdzony. Ale nie powinieneś się dziwić. Podobno ślub tak właśnie działa na kobiety – zaśmiała się z przymusem.

– Może żałujesz, że wzięłaś wszystko na siebie? – spytał z troską. – Chętnie na to przystałem, ale teraz mam wyrzuty sumienia.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony