893. McClone Melissa - Sekrety gwiazdy, harlekinum, Harlequin Romans Duo

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Melissa McClone

 

Sekrety gwiazdy

PROLOG

 

Z najnowszego wydania „Sekretów Tygodnia”:

 

Faith odchodzi?

Autorzy: Garret Maloy i Fred Silvers

 

Piękna i utalentowana aktorka filmowa Faith Starr twierdzi, że to koniec. Po pięciu zerwanych zaręczynach można by się spodziewać, że nominowana do Złotego Globu gwiazda wyrzuca właśnie za drzwi kolejnego narzeczonego razem z wczorajszymi śmieciami. Tymczasem „Sekrety Tygodnia” dowiedziały się, że olśniewająca Faith nie rzuca mężczyzny, lecz – przygotujcie się wierni fani – aktorstwo.

Dwa ostatnie filmy Faith zrobiły klapę. Niezależnie od tego, a także plotek związanych z jej najnowszym filmem Łzy Jowisza, epopeją kosmiczną, która kosztowała 150 milionów dolarów i której premierę przesuwano już dwukrotnie, gdyż nadal jest w postprodukcji, szefowie studia zabiegają o powrót Faith.

Gwiazda jednak nie odpowiada na telefony. Jej menadżer i rzecznik odmawiają komentarza.

Może Faith chce odpocząć od kamer po swoim ostatnim i najbardziej publicznym zerwaniu z drugą gwiazdą Łez Jowisza i obiektem kobiecych westchnień Rio Riversem. I po odwołaniu ślubu z Trentem Jeffreysem, założycielem Hearts, Hearths and Homes, organizacji mieszkaniowej non profit. Zrobiła to w walentynki, jedenaście godzin przed planowaną ceremonią, Cokolwiek kierowało panną Starr, przewidujemy, że wzięła sobie tylko krótki urlop. Producent Max Shapiro zgadza się z nami: „Faith jest zmęczona. Miała kilka złych ról, ale jest u szczytu kariery. Jak dostanie dobry scenariusz, stanie przed kamerami szybciej, niż myślicie”.

Miejmy nadzieję, ponieważ Ameryka czeka.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

To był piękny stary dom, który mógł stać jeszcze wiele dziesięcioleci. Najpiękniejszy w Berry Patch. Całe życie o nim marzył.

Siedząc w swoim pikapie, Gabriel Logan patrzył na budynek mieszkalny w stylu Craftsman pochodzący z 1908 roku. Kamienne filary, odsłonięte belki, panoramiczny ganek. I trzy okna mansardowe w dwuspadowym dachu. Jego serce napełniło się żalem, odruchowo zacisnął palce na kierownicy.

Przez lata marzył, planował i oszczędzał, żeby któregoś dnia kupić ten dom. Osiemdziesięciojednoletnia panna Larabee obiecywała, że sprzeda go Gabrielowi, aż tu przed dwoma miesiącami otrzymała ofertę „zbyt dobrą, żeby ją odrzucić”, jak się wyraziła.

Bębnił palcami po oprawionej w skórę kierownicy. Jego pies, Frank, uniósł łeb i warknął.

– Przepraszam, stary. – Gabe podrapał olbrzymiego, mastiffa za uszami. – Nie powinienem się tak przejmować. Jesteśmy punktualnie, więc możemy brać się do roboty.

Ale Gabe nie ruszył się z samochodu.

Tego dnia zaczynał pracę w domu swoich marzeń, lecz tylko jako przedsiębiorca budowlany zatrudniony, żeby zamienić go w pensjonat. Jego dziadek pewnie przewraca się w grobie. Ten dom był przeznaczony dla rodziny, a nie dla podchmielonych turystów, którzy odwiedzają słynne wytwórnie win w Willamette Valley. Mimo to Gabe przyjął to zlecenie od tajemniczego F.S. Addisona. Jeszcze nawet nie rozmawiał z nowym właścicielem. Wspólny przyjaciel, Henry Davenport, zaaranżował wszystko.

Gabe poczuł gorycz w ustach. Nie miał ochoty tego robić, lecz nie wierzył, by ktokolwiek inny potrafił wyremontować ten dom, zachowując jego charakter, urok i milion innych rzeczy, dzięki którym był wyjątkowy. Dzięki którym był właśnie domem, a nie tylko budynkiem. Domem, który powinien należeć do niego.

Frank próbował się przewrócić i położyć do góry brzuchem, ale w samochodzie nie było dość miejsca.

– Wybacz, stary. – Gabe poklepał psa. – Tym razem obaj zostaliśmy nabici w butelkę.

Frank zawył.

– Wiem, że tu jest ciasno.

Pies patrzył na niego smutnymi oczami. Niewątpliwie tęsknił za swoją wykonaną na zamówienie budą i dużym, ogrodzonym podwórzem, gdzie miał mnóstwo miejsca do biegania. Gabe także za nimi tęsknił.

– Nie mogę cię zostawić z rodzicami w ciągu dnia. Jak tylko znajdę czas, poszukam domu dla nas obu.

Kiedy panna Larabee oświadczyła mu, że przeprowadza się do domu opieki, złożył jej swoją ofertę. Zaraz potem wystawił dom na sprzedaż i już następnego dnia dokonał transakcji, po czym zamieszkał tymczasowo w studio nad garażem rodziców. Plan był dobry, ale niestety spełzł na niczym.

Fatalnie, że jak dotąd żaden z jego planów nie wypalił.

Gabe myślał kiedyś, że wszystko sobie poukładał. Zaplanował, że w wieku osiemnastu lat ożeni się ze swoją ukochaną z liceum, do trzydziestki doczeka się gromadki dzieciaków, no i zamieszka w domu Larabee. Tymczasem skończył trzydzieści dwa lata i był bezdzietnym kawalerem bez własnego kąta.

Spojrzał na dom panny Larabee.

Wybacz, dziadku, pomyślał.

Jego dziadek chciał odnowić ten dom, ale zmarł, zanim zrealizował marzenie. A teraz przez jakiegoś F.S. Addisona również Gabe musiał pożegnać się z marzeniem.

Frank drapał w drzwi pasażera.

Sięgając ponad masą jasnego futra, Gabe otworzył drzwi. Pies ciężko poczłapał przed siebie, wszedł po frontowych schodkach i klapnął na ocienionej werandzie. Nawet Frank zachowywał się tak, jakby dom należał do nich.

Gabe uderzył ręką w kierownicę. Wiedział, że to nie będzie łatwe, ale nie mógł siedzieć cały dzień w samochodzie.

Im szybciej skończy tę pracę, tym szybciej weźmie się za swoje życie. Wysiadł z samochodu i zaczął szperać w stercie planów schowanych z tyłu szoferki.

Frank zaszczekał raz, a potem drugi. Czyżby zobaczył kota? Mrożący krew w żyłach krzyk jak z horroru przeszył ciszę letniego poranka. Krzyk kobiety.

– Frank! – zawołał Gabe.

Ale psa nie było na werandzie.

Gabe pobiegł za jego głosem i trafił na podwórze z boku budynku. Brnął przez chwasty i zbyt wysoką trawę, by w końcu znaleźć Franka, który machając ogonem, oparł przednie łapy o pień starego klonu. Gabe wyobrażał sobie, że jego dzieci będą kiedyś wspinać się na ten zielony baldachim i urządzać pikniki w cieniu gęstego listowia.

– W co się wpakowałeś tym razem? – spytał. Frank podniósł wzrok na drzewo i sapnął.

Gabe też spojrzał do góry i dostrzegł ubraną w dżinsy pupę o bardzo kobiecych kształtach. Brązowy koński ogon wystający spod granatowej bejsbolowej czapki kołysał się na białym Tshircie. Frank zagonił już wiele zwierząt na drzewo, ale coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy.

– Udało ci się polowanie – mruknął Gabe. Nie wiedział, czy ma zganić, czy pochwalić psa. – Odejdź.

Pies odsunął się jakieś dziesięć stóp i położył w trawie. Spuściwszy łeb, patrzył z poczuciem winy, a z kącików jego pyska ciekła ślina, która utworzyła na ziemi kałużę.

Z góry spłynął stłumiony szloch.

– Nic się pani nie stało?

– Czy on już poszedł? – spytała drżącym głosem. – On?

– Ten potwór z wielkimi kłami, który mnie zaatakował. Chciałam zobaczyć front domu i przechodziłam... – Jej głos był niepewny, cichy. Przestraszony.

Gabe miał pięć sióstr, więc znał ten ton doskonale.

– Chyba nie jest pani stąd.

– Skąd pan wie?

Po pierwsze, pamiętałby tę pupę. Po drugie, większość ludzi w Berry Patch wczesnym wieczorem po pracy spacerowała i plotkowała ze swoimi sąsiadami na ulicy. Po trzecie, ta kobieta siedziała na drzewie.

– Wszyscy w mieście wiedzą, że Frank głośno szczeka, ale nie gryzie.

– Czy Frank to skrót od Frankensteina? Gabe się uśmiechnął.

– Od Franka Lloyda Wrighta.

Kobieta zacisnęła usta. Kiedy spojrzała w dół, jej okulary przeciwsłoneczne o mały włos nie spadły na ziemię.

– Czy on nadal tam jest?

– Architekt już nie żyje, ale pies jest tutaj.

– Bardzo zabawne. – Jej głos drżał.

Naprawdę się bała. Gabe się zmartwił i zaniepokoił.

– Czy Frank panią ugryzł?

– Zaatakował mnie.

To nie miało sensu. Siostrzenice Gabe’a robiły z Frankiem, co tylko chciały, na wszystko im pozwalał. Był prawdziwym psem pokojowym. Nie przeszkadzało mu nawet, kiedy dziewczynki zakładały mu dziecięce śliniaki i kapelusiki.

– Frank panią zaatakował?

– No... niezupełnie – odparła. – Szczekał i podbiegł do mnie. Nie czekałam, żeby się przekonać, co zrobi dalej. Zobaczyłam to drzewo i wdrapałam się na nie.

– Frank ma chore biodro i raczej człapie niż biega. Chociaż gdy jest czymś podniecony, potrafi przebiec krótki dystans – rzekł Gabe...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony