9, FF - Vetus Temporibus
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
IX
Wygrana czy przegrana co to za różnica jakoś nie robiło na mnie to żadnego
wrażenia. Em i jego partnerka wpadli do mieszkania w szampańskich
nastrojach.
- Bello- wrzasnął Em- Udało się nam pokonaliśmy tego przebrzydłego
Newtona- klasnął w dłonie i oddalił się w stronę kuchni wyglądał jak mały
chłopiec który cieszy się że pokonał swojego największego wroga w jakieś
głupiej bójce.
- Żałuj że nie widziałaś miny Mike- zaczęła moja przyjaciółka- Kiedy
pokazaliśmy te wszystkie rzeczy nawet sam profesor był zdziwiony.
- Cieszę się- dodałam.
- Musimy to uczcić zaczął Em- wyciągając z lodówki schłodzonego szampana.
- Raczej be zemnie- wstałam z kanapy i poprawiłam włosy- Nie jestem w
nastroju do świętowania przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Bello musisz się z tym jakoś uporać- powiedziała serdecznie Ros, ale mimo
wszystko jej słowa spowodowały ból.
- Popatrz co się z tobą dzieje!- zaczął oskarżycielsko Em- Ten facet już nie żyje
od paru wieków a ty mino wszystko wypłakujesz za nim oczy…
- Em- próbowała przerwać to Ros
- Nie niech wie- powiedział zakładając ręce na biodra- To jest chore co ty
robisz znałaś gościa parę dni i nagle takie love story. Już nawet nie wspomnę o
tym że on nie pochodził z tego wieku co jest nie dorzeczne…- zamilkł- A ty
snujesz się całymi dniami po domu i tylko płaczesz a jak nie płacz to sen i tak w
kółko. Spójrz tylko co ty z siebie robisz wróć do normalnego życia bo to co się
tam wydarzyło nie było normalne- łzy napłynęły mi ciurkiem. Złapałam kurtkę i
wybiegłam z domu. Dlaczego Em mi to powiedział? Czy aż tak bardzo
przesadzałam, ale co miałam poradzić na to że go kochałam.
RPW:
- Przegiąłeś i to poważnie co ty sobie w ogóle wyobrażasz- napadłam na mojego
chłopaka- A ty jakbyś się czuł gdybyś mnie stracił co?
- Ros… nie wiem co mi się stało, ale to wszystko przez to że się o nią martwię-
uderzył pięścią w stół aż trochę kawy wylało się na obrus.
- Ja tez się o nią martwię i dlatego nie powinniśmy jej jeszcze bardziej dołować.
- Zadzwonię do niej- powiedział wychodząc z kuchni zamykając za sobą
szklane drzwi.
BPW:
- Tak tylko jeden bilet- powiedziałam do pani w okienku.
- Chce pani dołączyć się do jakiejś grupy?- zapytała spoglądając na mnie
- Nie dziękuję poradzę sobie- odparłam i zmierzyłam ku środkowi interesowało
mnie tylko jedno pomieszczenie. Kiedy przekroczyłam właściwy próg
odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do trumny i dotknęłam jej marmurowej
zabudowy jedna zagubiona łza spłynęła po moim policzku.
- Edward- wyszeptałam chyba naprawdę byłam psychiczna, ale oddałabym
wszystko aby go znowu zobaczyć.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?- łkałam- Dlaczego mnie zostawiłeś?!- łzy pociekły
po moich policzkach na dobre- Nienawidzę cię za to że zostałeś że nie
pozwoliłeś mi zostać- nagle za sobą usłyszałam jakieś szmery obróciłam i
zobaczyłam grupę turystów zmierzających w moim kierunku. Wstałam z
podłogi i pozbieram swoje rzeczy. Co powinnam teraz zrobić jak mam żyć dalej
bez niego?
****
Jestem z siebie zadowolona po paru tygodniach płaczu odzyskałam dawną
siebie. Em czuje się chyba do tej pory winny słów które kiedyś mi wygarnął.
Mimo moich zapewnień chodzi za mną jak cień. Oby tylko Ros nie była za
bardzo zazdrosna. Ale chyba tej parze to nie grozi są ze sobą bardzo szczęśliwi
więc nic dziwnego że za parę tygodni się pobierają. Mnie uczelnia
zaproponowała ciekawą prace a mianowicie dotyczącą dynastii Cullenów.
- Bello śniadanie!- zawołał za mną Em
- Nie mam czasu- odparłam wbiegając już prawie do samochodu. Jechałam
prosto do uniwersytetu. Los się chyba do mnie dzisiaj uśmiechał pierwszy raz
bez korków.
Wbiegłam po drewnianych schodach na drugie piętro.
- Witam panie profesorze- przywitałam się.
- Dobrze, że pani już jest- powiedział podnosząc wzrok znad papierów-
chciałbym pani kogoś przedstawić.
- Tak?- zdziwiłam się
- Proszę za mną- profesor wstał a ja udałam się z nim. Weszliśmy do drugiego
pomieszczenia na drugim końcu stał mężczyzna pewnie jakiś stażysta.
Mężczyzna obrócił się w naszą stronę, a ja doznałam szoku.
- Edward!- wydusiłam z siebie. Profesor popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Panno Swan to jest- wskazał na mężczyznę- Pan Edward Masen.
- Panno Swan- powiedział mężczyzna i ujął moją dłoń i złożył na niej delikty
pocałunek. Jego dotyk był podobny jak u Edwarda, ale sposób poruszania,
wymowy zupełnie inny.
- Przepraszam- powiedziałam zmieszana- Jest pan zupełnie podobny do
Edwarda Cullena- powiedziałam całkowicie już zażenowana. Mężczyzna
uśmiechnął się jedynie.
- Panna Swan- wskazał na mnie dłonią profesor -Jest wręcz specjalistką od
historii dynastii Cullenów.
- To bardzo dobrze się składa- rzekł mężczyzna robiąc krok w przód.
- Panno Swan- zwrócił się do mnie profesor- Pan Masen jest dalekim
potomkiem Cullenów.
- Ja kto możliwe?- zapytałam z niedowierzaniem.
- A jak to możliwe że znalazła Pani te wszystkie rzeczy?- mężczyzna wskazał na
przedmioty które przynieśliśmy stamtąd.
- Po prostu mieliśmy dużo szczęścia- odparłam- A Pan jak to możliwe, że jest
Pan potomkiem.?- Edward wyciągnął dokumenty widać było że były dość
zabytkowe.
- To jest akt urodzenia mojej pra-pra nie wiadomo jak dalekiej ale prababki-
wskazał dłonią na dokument- Na dokumencie znajduje się również pieczęć
królewska a mianowicie z pierścienia księcia Edwarda, a na dole widnieje
podpis matki jakoby dziecko nigdy nie zasiądzie na tronie Anglii zważywszy na
to że jest bękartem.
- Chce mi Pan powiedzieć, że książę Edward miał córkę?- zapytałam
- Tak- odpowiedział pewnie. Wzięłam dokument do ręki widniał na nim rok
1526 to ten sam do którego przenieśliśmy. Nie mogłam w to uwierzyć, że on
miał dziecko.
- To dziecko mogło uratować cały ród Cullenów- powiedział bardziej do siebie
- To prawda, ale najwidoczniej kobieta która poczęła dziecko nie była
zainteresowana tronem i bogactwami.
- Po prostu go kochała- szepnęłam cicho- Ale nigdzie nie znalazłam jakiej kol
wiek wzmianki na temat jakiejś kobiety.
- Widocznie książę nie darzył jej dużym uczuciem. Przelotny romans- chciałam
zaprzeczyć ale wtedy pojawiły by się te wszystkie pytania. Wiedziałam, że
Edward taki nie był, ale jak wytłumaczę sobie to że miał dziecko.
- A jak Pani udało się zdobyć te rzeczy?- zapytał
- Zamek w Windsor ma bardzo dużo nie odkrytych korytarzy- powiedziałam
delikatnie się uśmiechając. On również odwzajemnił uśmiech.
- Mam nadzieję Panno Swan, że widzimy się jutro?!
- Tak, oczywiście.- Edward zniknął szybko za drzwiami
Całą noc rzucałam się po łóżku nie mogąc zasnąć. Ranno wyglądałam jak jakiś
trup. Wyszłam z domu bez śniadania czego Em nie mógł mi darować, twierdził
że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Nawet nie wiem jak znalazłam się
pod zamkiem w mojej głowie było tylko jedno dziecko księcia Edwarda.
- Chyba nie piła dzisiaj Pani jeszcze kawy?!- z zamyślenia wyrwał mnie głos
Edwarda Masena, który podał mi kawę.
- Dziękuję- bąknęłam- To prawda nie miał okazji napić się dzisiaj jeszcze kawy.
- Gdyby Pani czegoś potrzebowała to proszę mówić, a tymczasem grób jest do
Pani dyspozycji- świetnie właśnie tego mi było trzeba grzebania i oglądania
grobu księcia Edwarda. Po paru godzinach spisywania i fotografowania miałam
się poddać i darować sobie odkurzanie każdego fragmentu gdy nagle moją
uwagę przykuł rzeźbiony bluszcz z inicjałami w środku.
- Panie Masen- zawołałam zjawił się bardzo szybko- Chyba coś znalazłam-
wskazałam na bluszcz- Inicjały są trochę nie wyraźne, ale sądząc może tu być
E&B- nie wierzyłam w to na co patrzyłam. Po paru godzinach przeniesiono
trumnę w inne miejsce aby mogli zając się nią inni.
- Dziękuję Pani za pomoc- powiedział Edward- Szczególnie za te znalezione
rzeczy.
- Nie ma za co. Cieszę się że wróciły do pańskiej rodziny. Gdyby nie ten
dokument zapewne były Pan teraz księciem a może nawet królem Anglii-
Edward zaśmiał się.
- Nie sądzę żeby nadawał się na to stanowisko- i ja się uśmiechnęłam.- Może
dala by się Pani namówić na późny obiad?- zaskoczył mnie że aż
zaniemówiłam.
- No dobrze, ale pod jednym warunkiem, że przestanie Pan mówić do mnie na
Pani.
- Jak sobie życzysz Bello, a w takim razie Edward.
- No to jesteśmy umówieni.
- O dwudziestej w …….. Pasuje ci?
- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- 9.Nadzieja matka glupich..., Moja twórczość, FF...Dwoje ludzi...Jedna miłość....wspólne życie...; )), Pojedyncze rozdziały, PDF
- 8 Make up, FF Twiligh, O brzasku (reinigen)
- 8in1 kody, Piloty Uniwersalne tv
- 9. Gindojć Aleksander Witold - Polak a logistyka, 98. PROHIBITY
- 918, ## AVALON 63
- 9067, Big Pack Books txt, 5001-10000
- 9131, Big Pack Books txt, 5001-10000
- 8996, Big Pack Books txt, 5001-10000
- 8972, Big Pack Books txt, 5001-10000
- 8a, HAFT XXX, inne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocyk.pev.pl