88. Angela Devine - Żona na jedną noc, harlekinum, Harlequin Romance(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ANGELA DEVINE

Żona na jedną noc

ROZDZIAŁ PIERWSZY

-              Na pomoc! Na pomoc! Voethia!

Kate krzyczała z całych sił i rozpaczliwie machała latarką w kierunku białego samochodu, który zjeżdżał ostrożnie ze wzgórza w gęstniejącym mroku. Zatrzymaj się, proszę, proszę, proszę, zatrzymaj się, błagała w myślach nieznanego kierowcę. Jej ciałem wstrząsnął konwulsyjny dreszcz. Mocniej ścisnęła latarkę. Uświa­domiła sobie, że za chwilę wpadnie w panikę. Miała dwadzieścia sześć lat i właściwie żadnych histerycznych skłonności, lecz nigdy nie była świadkiem trzęsienia ziemi. Zawód fotografa, jaki wykonywała, rzucał ją w różne paskudne sytuacje, ale ta była najgorsza. Zsuwała się właśnie po zboczu, które trzęsło się jak galareta, a z góry leciały kamienie. Czymś jeszcze gorszym okazała się chwila, gdy zobaczyła swój rozbity samochód. Spędziła tu ponad godzinę, walcząc ze strachem przed drugim wstrząsem. Teraz zaś zaświtała nadzieja ratunku. Znowu gwałtownie zamachała latarką i zawołała:

-              Voethia!

Samochód nagle zatrzymał się i Kate odetchnęła z ulgą. Lecz już w następnej chwili równie nagle ruszył i zniknął jej z oczu. Ledwo się powstrzymała, by nie wybuchnąć płaczem. Odrzuciła aparat i po skalnym piarżysku pobiegła do zakrętu, gdzie droga ginęła z pola widzenia. Widok, jaki ujrzała, należał do typowych dla tego regionu północno-wschodniej Grecji - dzikiej i odludnej Halkidiki. Blada wstęga drogi wiła się zakrętami ku dalekiej dolinie. Jakaś

6

ŻONA NA JEDNA NOC

rzeczka przecinała ciemny krajobraz niczym srebrna klinga szabli. Grupy wysokich sosen rysowały się wyraziście na tle ginącego, czerwonawego światła wieczoru. Samochód przepadł, jakby go nigdy nie było. Pozostał w dole, rozbity pośród kamieni.

-              Niech to wszyscy diabli! - zaklęła na głos. - Będę
musiała zostać tu na noc. I dlaczego te rzeczy zawsze
mnie muszą się zdarzać!

Wróciła do samochodu i oświetliła go latarką. Przedstawiał sobą raczej zasmucający obraz. Duży skalny odłamek roztrzaskał przednią szybę. Szklane ziarna pokrywały teraz siedzenia. Inny kamień wgiął głęboko dach. Kate miała do wyboru albo nocować w wozie, albo na dworze pod skalną półką. Wzięła z tylnego fotela wełniany koc i zawahała się. Jeśli nadejdzie kolejny wstrząs; które z tych schronisk będzie bezpieczniejsze?

-               Niczego innego nie pragnę - zaczęła już wpadać w nawyk głośnego mówienia do siebie - tylko żeby ziemia rozstąpiła się i pochłonęła tego drania w białym samochodzie.

-               To niezbyt kulturalnie tak mówić - usłyszała głęboki, gardłowy głos z nutką wesołości. Angielskie słowa wypowiedziane były z greckim akcentem.

Kate wzdrygnęła się i szybko odwróciła. Zobaczyła postać majaczącą w ciemności. Uniosła latarkę i skierowała światło na twarz mężczyzny. Wyglądał na trzydzieści kilka lat i był uderzająco przystojny. Jego uroda była niekonwencjonalna. Błyszczące czarne włosy falowały mu nad czołem, jak u mężczyzn malowanych na wazach greckich. Mrużył przed światłem brązowe oczy. Krótki prosty nos oraz pełne zmysłowe usta, drżące od tłumionego śmiechu, dopeł­niały całości. Jego ciało wydawało się sprężyste i muskularne. Nosił zielone spodnie i białą koszulę. W rozpięciu kołnierzyka widoczny był złoty łańcuszek.

ŻONA NA JEDNĄ NOC

7

Pomimo niedbałego stroju, emanował zdrowiem, siłą i pewnością siebie. Kate poczuła, jak opuszcza ją napięcie.

-               Dlaczego pan mnie zostawił? - zagadnęła bez ogródek.

-               Nie zostawiłem pani - zaprzeczył, ciągle z tą samą nutką rozbawienia w głosie. - To było jedynie strategiczne posunięcie z mej strony. Pomyślałem, że najbezpieczniej będzie zaparkować wóz pod skalnym występem. W razie ponownego wstrząsu zapewni on jakąś ochronę. Tych rzeczy nie da się przewidzieć, rozumie pani. Mo się to wydarzyć w każdym momencie.

-               Rozumiem - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Poczuła powracając    trach.

-               Jest pani zziębnięta i przelękniona - zauważył z troską i niepokojem w głosie. - Zabierzmy więc pani rzeczy i chodźmy do mego wozu. Przy odrobinie szczęścia mamy szansę dotrzeć do najbliższej wioski. Natomiast w razie jakichś kłopotów, mój samochód będzie wygodniejszym schronieniem od pani wozu.

Kate przyznała mu rację. Szybko dotarli do miejsca, gdzie stał ukryty biały saab. Jej wybawca otwierając drzwi wozu odsłonił tak luksusowe wnętrze, że mogła tylko podziwiać je. Wpatrując się w ten piękny i zapewne drogi samochód uświadomiła sobie po­spolitość i marność własnego dobytku, który znikał właśnie w bagażniku.

-               A teraz - nieznajomy powiedział z zadowoleniem -możemy wsiadać. Latarkę proszę umieścić na półce. Kocem natomiast radzę się starannie przykryć. Poza tym, zanim ruszymy, muszę opatrzyć ranę na pani głowie.

-               Ranę? - zapytała trochę bezmyślnie.

-               Tak, na skroni. Wiedziała pani o niej?

-               Nie miałam pojęcia.

8              ŻONA NA JEDNĄ NOC

Wyjął apteczkę. Dokładnie przemył skaleczenie i zakleił je plastrem. Kate poczuła się bezpieczna i wręcz rozpieszczana. Kimkolwiek był ten mężczyzna, wydawał się zdumiewająco opanowany i rzeczowy. Nie była już nawet zaskoczona, widząc, jak z termosu nalewa jej do kubka gorącą kawę.

-               Bardzo dziękuję - powiedziała ciepłym, miłym głosem. -Jest pan doprawdy zadziwiającym człowie­kiem, panie...

-               Andronikos. Filip Andronikos. A z kim mam przyjemność?

-               Katherine. Katherine Walsh. Ale wszyscy nazy­wają mnie Kate.

- Kate? - powtórzył to jednosylabowe imię z wy­razem niesmaku na twarzy. - Moim zdaniem, ten nieładny skrót całkiem nie pasuje do tak pięknej, młodej kobiety. Będę nazywał panią Katariną.

Kate przygładziła palcami swoje potargane kasz­tanowe włosy i roześmiała się.

-               Czy rozbawiłem czymś panią?

-               Proszę mi wybaczyć. To dlatego, że nazwał mnie pan „piękną, młodą kobietą". Nie sądzę, abym taki obraz w tej chwili sobą przedstawiała. Schodząc z gór upadłam przynajmniej sześć razy, moje dżinsy są w strzępach, a koszula lepka od brudu.

-               Zgoda, pani ubranie jest w okropnym stanie. Zresztą było okropne, zanim jeszcze je pani porwała i zabrudziła. Lecz mówiąc to, patrzyłem na pani twarz, szmaragdowozielone oczy i kasztanowe włosy... Nie cofam swojej oceny, panno Walsh.

Kate poczuła się zarazem lekko podrażniona i zakłopotana.

-               A co powinnam nosić w górach, jak nie dżinsy i koszulę?

-               Ach, wy Anglicy! Dlaczego pani nie potrafi przyjąć z wdzięcznością ofiarowanego jej komplementu.

ŻONA NA JEDNĄ NOC

9

Zauważyłem i doceniłem pani urodę, a pani skarży się, że nie podoba mi się jej ubranie.

-              Nie jestem Angielką - zaprotestowała Kate.

-              Jestem Australijką.

-               Niech będzie Australijka. I dla świętego spokoju gotów nawet jestem się zgodzić, że pani ubranie jest najbardziej odpowiednie na łażenie po górach. Tylko co pani tu robiła?

-               Fotografowałam - odpowiedziała arogancko.

-              A co pan tu robi?

Nutka podrażnienia, rozbrzmiewająca w jej głosie, rozbawiła go.

-               Jestem przedsiębiorcą hotelowym. A jadąc do mojego najnowszego hotelu na półwyspie Sithonia, wybrałem tę właśnie malowniczą trasę przez góry. Jak się okazało, szczęśliwie dla pani.

-               Tak - zgodziła się niechętnie. Pociągnęła łyk gorącej, słodkiej kawy i obdarzyła swego towarzysza niepewnym uśmiechem. -Nie wyobraża pan sobie, panie Andronikos, jak ucieszyłam się, gdy zobaczyłam pana na zboczu wzgórza. Przez chwilę naprawdę myślałam, że...

Przerwała, nie mogąc mówić dalej. Spojrzał na nią ze współczuciem i dotknął jej włosów.

-               Jesteś już bezpieczna, Katarino - powiedział miękkim głosem. - Sądzę, że w tych okolicznościach powinniśmy odrzucić ten rupieć pod postacią „pana Andronikosa". Mam na imię Filip. Dobrze?

-               Dobrze - zgodziła się, rozweselona.

-               Załatwione. W takim razie dokończ kawę i ru­szamy. Gdzie zamierzałaś jechać, zanim nastąpiło trzęsienie?

-               Do Nyssy. Miejscowość ta leży w odległości około osiemdziesięciu kilometrów stąd. Czy znasz ją?

-               Tak. Wątpię, czy dojedziemy tak daleko, ale przynajmniej możemy spróbować.

Chwilę później oddała mu pusty kubek po kawie.

10

ŻONA NA JEDNA NOC

Schował go do torby na tylnym siedzeniu. Potem zapiął pas i uruchomił silnik.

-               Zamierzam jechać bardzo wolno - wyjaśnił. - Od chwili gdy nastąpił wstrząs, byłem w kontakcie radiowym z moim sekretarzem. Udzielił mi informacji o stanie dróg. Jeśli więc te wiadomości są ścisłe, to droga do Pirgadikia jest czysta. Tam już niestety zaczynają się kamienie i zawaliska. A teraz powiedz mi o zdjęciach. Jesteś zawodowym fotografem, prawda?

-               Tak - przyznała, trochę zdumiona. - Skąd to wiesz?

-               Moja droga Katarino, to przecież oczywiste. Schowałem właśnie do bagażnika twój aparat wartości dwóch tysięcy drachm. Cała reszta bagażu nie jest warta jednej dziesiątej tej sumy. Więc albo jesteś kompletnym dzieckiem, jeśli idzie o wydawanie pieniędzy, albo profesjonalistką w swoim zawodzie. Co fotografowałaś? Widoki?

-               Nie. Robiłam zdjęcia stanowiska archeologicznego dla kogoś, z kim tutaj przyjechałam. Doktor Charlie Lucas kieruje zespołem archeologicznym w Nyssie. Nasza znajomość datuje się od spotkania w Turcji przed paru tygodniami.

Uniósł brwi.

-              Sama jedna w odludnym terenie w niedzielę
wieczorem? Czy nie wiesz, że w tych górach grasują
wilki? Nie mówiąc już o jakiejś przypadkowej przy­
godzie, choćby o mężczyźnie, któremu spodobałaby
się samotna, bezbronna kobieta! Przypuszczam jednak,
że ta ostatnia możliwość niezbyt cię przeraża, skoro
mieszkasz z mężczyzną, którego spotkałaś zaledwie
parę tygodni temu. A nawiasem mówiąc, co porabia
ten twój doktor Lucas, skoro nie mógł ci towarzyszyć?

W jego głosie dźwięczało cierpkie potępienie. Kate zrobiło się bardzo przykro.

-              Jeśli już chcesz wiedzieć, co porabia doktor

ŻONA NA JEDNĄ NOC

11

Lucas, to informuję cię, że właśnie pierze swoje sukienki. Ona, nie on. Charlotte Elizabeth Lucas, bardziej znana jako Charlie. Zamierza kopać tutaj na górze Panagia następnego lata i prosiła mnie, bym zrobiła dla niej wstępną dokumentację tego stanowiska. Obecnie prowadzi prace wykopaliskowe w pobliżu Nyssy. Towarzyszyłam jej przez ostatnie dwa tygodnie. Chociaż zastanawiam się, co właściwie może cię obchodzić, z kim przebywam!

-               Hm - podejrzliwie rzekł Filip. - Jeśli byłby to mężczyzna, to i tak byś z nim mieszkała, czy mam rację?

-               Być może - zgodziła się Kate. - Jeżeli dałby mi pracę i gdybym mu ufała. Dlaczego nie?

-               Ponieważ twoja kobieca godność zostałaby zbez­czeszczona - odpowiedział poważnie.

Zaśmiała się niedowierzająco.

-               Naprawdę tak uważasz?

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony