883. Bernard Hannah - Rok bez randki, 0801-0900

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hannah Bernard
Rok bez randki
PROLOG
Hailey wciągnęła w nozdrza znajomy zapach kredy, usiad­
ła w malutkiej szkolnej ławce i spojrzała na twarz przyjaciół­
ki z perspektywy dziewięcioletniej dziewczynki.
- Chciałabym coś powiedzieć - oznajmiła.
- Wstrzymuję oddech - zareagowała Ellen, nie wypusz­
czając z ust długopisu. Wyjęła z torby termos i nalała kawy
do plastikowego kubeczka. - Dlaczego kawa z termosu nigdy
nie jest gorąca? - zrzędziła, kiedy po wyjęciu długopisu upiła
łyk. - Ktoś powinien coś w tej sprawie zrobić.
- To niesłychanie ważne stwierdzenie. Odstaw tę kawę
i skup się.
- Zabrzmiało poważnie. Czyżby chodziło ci o noworocz­
ne postanowienia?
- Naturalnie. A o cóż innego mogłoby chodzić o tej po­
rze roku?
Ellen teatralnym gestem odsunęła kubek z kawą i oparła
się wygodnie na krześle.
- No, niech to wreszcie usłyszę.
Hailey wyprostowała się i oznajmiła stanowczym głosem:
- Nigdy więcej mężczyzn!
- Tak, tak. Do tego codzienna gimnastyka, wczesne wsta­
wanie w weekendy i codziennie gotowany obiad, tak?
10
- Cóż... - Hailey zmarszczyła brwi. To był właśnie kłopot
z przyjaciółmi. Zbyt dobrze cię znali.
- Tym razem naprawdę mam zamiar wcielić ten zamiar
w życie. I to dłużej niż tylko na dwa tygodnie.
- Ciekawe dlaczego? Musisz mieć jakiś bardzo ważny po­
wód, skoro przyszłaś aż tu, żeby mi o tym powiedzieć.
-Przynajmniej poczekałam, aż dzieci pójdą do domu.
Choć z drugiej strony, gdyby ktoś wyznał mi prawdę o męż­
czyznach, gdy byłam jeszcze dziewczynką, od razu po śred­
niej szkole poszłabym do klasztoru i uniknęłabym dzięki te­
mu wielu przykrości.
- Chcesz powiedzieć, że zaczęłaś spotykać się z chłopaka­
mi dopiero po skończeniu szkoły średniej?
- Wygląda na to, że zaczęłam później niż moje koleżanki.
I mimo to nie uniknęłam bólu.
- Och, Hailey. - Ellen spojrzała na przyjaciółkę współczu­
jąco, ale nie przestała pisać. - Po co naprawdę przyszłaś?
- Już ci powiedziałam. Chciałam, abyś była pierwszą oso­
bą, która się o tym dowie. Głównie dlatego, że to ty zawsze
podsuwasz mi różnych facetów.
- Nigdy więcej mężczyzn, tak?
- Nigdy więcej. Nie wolno ci zrobić nic, co utrudni mi wy­
trwanie w tym postanowieniu.
- Rozumiem. Mam tylko jedno pytanie. Czy ta decyzja zo­
stała podjęta już na całe życie?
- No nie - przyznała Hailey. - Jeszcze nie straciłam cał­
kiem wiary w męski rodzaj. Jeszcze nie. Postanowiłam jed­
nak, że zrobię sobie rok przerwy.
-Rok?
-Tak.
11
Ellen odłożyła długopis i pochyliła się.
- Hailey, wiesz, jak to długo?
- Wiem. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Tylko nie każ mi
liczyć, ile to godzin. Nie mam przy sobie kalkulatora.
-Cały rok?
- Jeden cały rok bez randek, bez mężczyzn, bez niczego.
Będę udawać, że drugiej płci nie ma na świecie.
Ellen odłożyła sprawdzoną pracę na bok i sięgnęła po na­
stępną.
- Zakładając, że wytrwasz w tym postanowieniu, czy za
rok twoja sytuacja będzie inna? Przecież tak naprawdę nic
się nie zmieni.
Hailey chciała usiąść wygodniej, ale krzesełko było zbyt
małe.
- Nie masz racji, Ellen. Pomyśl tylko, wokół czego kręci
się całe nasze życie?
Ellen zdjęła okulary i spojrzała na przyjaciółkę.
- Pytasz konkretnie czy retorycznie?
-Konkretnie.
- Jakoś ci nie wierzę.
- No sama powiedz. O czym zawsze myślimy i rozma­
wiamy?
- Czy to pytanie z serii: czym naprawdę jest nasze życie?
- Faceci! To wokół nich kręci się całe nasze życie. O nich
nieustannie rozmawiamy i przyznam ci się, że mam serdecz­
nie dosyć. Nie chcę spędzić życia na szukaniu tego, co być
może w ogóle nie istnieje.
- Ale musisz przyznać, że czasami to szukanie bywa za­
bawne - uśmiechnęła się Ellen. - Mam wrażenie, że naj­
zwyczajniej w świecie jesteś w depresyjnym nastroju, który
12
wkrótce ci minie - stwierdziła, zabierając się ponownie do
sprawdzania prac trzecioklasistów.
- W takim razie powiedz mi, po co to robimy?
- Powiem ci, po co. Ponieważ gdzieś tam istnieje prawdzi­
wa miłość, tyle tylko, że nie potrafimy jej odnaleźć.
-Nieprawda. Prawdziwa miłość to mit. Nie widzisz?
Uwierzyłyśmy w globalne kłamstwo i trwamy w nim od łat.
- Rozumiem - Ellen nie sprawiała wrażenia przekonanej.
- Miłość to mit.
- Prawda jest taka, że spodziewamy się ją znaleźć tylko
dlatego, że tego się od nas oczekuje. Osobę samotną uważa
się za gorszą od tej, która żyje w jakimś związku. Podlegamy
społecznej presji, tylko pytam, w imię czego?
Ellen otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Hailey
nie pozwoliła jej na to. Nie po to układała sobie w gło­
wie ten noworoczny manifest, żeby Ellen miała go teraz
nie usłyszeć.
-I co nam przychodzi z tego szukania? Złamane serca!
Beznadziejne randki, ból i coraz więcej kompleksów, kiedy
kolejny z tych asów odkryje swoje prawdziwe oblicze! - Po­
chyliła się do przodu, i mała ławka niebezpiecznie zatrzesz­
czała. - Nie widzisz? Nie robimy tego dlatego, że chcemy, ale
po to, aby wypełnić społeczne role, jakie nam przypisano.
Wszystko sprowadza się do biologii. Pomimo całego postępu
cywilizacji współczesny mężczyzna, a tym bardziej kobieta,
nadal jest niewolnikiem biologii. Marzymy o tym, by zostać
matkami i nieustannie szukamy kogoś, kto nadawałby się na
ojca naszych dzieci. To proste.
-Wiem już. Znów naczytałaś się tych feministycznych
pseudonaukowych publikacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony