8899, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JACK HIGGINS należy do najpopularniejszych brytyjskich twórców literatury sensacyjno-przygodowej. Jego powieci ukazujš się w prawie 30 językach wiata, a ich łšczny nakład przekroczył 150 milionów egzemplarzy. Naprawdę nazywa się Harry Patterson. Sławę przyniósł mu thriller wojenny "Orzeł wylšdował" (1975), wydany pod pseudonimem Jack Higgins - jednym z kilku, których używał w trakcie kariery pisarskiej. Napisał ponad 60 ksišżek. Najbardziej znane to: "Konfesjonał" (1985), "Orzeł odleciał" (1991), "Thunder Point" (1993), "Lot orłów" (1998), "Zdrajca w Białym Domu" (1999), "Odwet" (2000) i "Niebezpieczna gra" (2001). Najnowszy bestseller nosi tytuł "mierć jest zwiastunem nocy" (2002); wkrótce ukaże się Bad Company. Ksišżki Higginsa doczekały się licznych ekranizacji. Należš do nich filmy pełnometrażowe "Modlitwa za konajšcych", "Orzeł wylšdował", "Thunder Point" oraz kilkugodzinne seriale telewizyjne zrealizowane na podstawie "Konfesjonału", "Nocy Lisa", "Cold Harbour" i innych powieci.Powieci Jacka Higginsa w Wydawnictwie Albatros A. Kuryłowicz:ZDRAJCA W BIAŁYM DOMUODWETNIEBEZPIECZNA GRAGRA DLA BOHATERÓWODPŁAĆ DIABŁUORZEŁ WYLĽDOWAŁORZEŁ ODLECIAŁAKCJA O PÓŁNOCYCOLD HARBOURMIERĆ JEST ZWIASTUNEM NOCYW krótce:KRYPTONIM "WALHALLA"BEZ PRZEBACZENIAJACK HIGGINSMIERĆ JEST ZWIASTUNEM NOCYZ angielskiego przełożył: ANDRZEJ SZULCWARSZAWA 2003Tytuł oryginału: MIDNIGHT RUNNERCopyright (c) Harry Patterson 2002Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2003Copyright (c) for the Polish translation by Andrzej SzulcRedakcja: Anna LiebhartIlustracja na okładce: Jacek KopalskiProjekt graficzny okładki: Andrzej KuryłowiczISBN 83-7359-041-2Dystrybucja:IV,-, IFirma Księgarska Jacek OlesiejukUl. Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawatel./fax: (22)-631-4832, (22)-632-9155e-mail: hurt@olesiejuk.plwww.olesiejuk.pl Wydawnictwo L & L/Dział HandlowyKociuszki 38/3, 80-445 Gdańsk tel: (58)-520-3557, fax: (58)-344-1338Sprzedaż wysyłkowa: merlin.com.pl/Dział Obsługi KlientaGarażowa 7, 02-651 Warszawa tel.: (22)-607-7993, (22)-607-7996, fax: (22)-607-e-mail: sklep@merlin.pl www.merlin.plWYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURYŁOWICZfax: (22)-842-9867adres dla korespondencji:skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78Warszawa 2003. Wydanie ISkład: Laguna Druk: Abedik S.A., Poznańmierćjest zwiastunem nocyPrzysłowie arabskieDaniel Quinn nosił dobre ulsterskie nazwisko. Dziadek Daniela, irlandzki katolik z Belfastu, jako młody człowiek walczył z Michaelem Collinsem o niepodległoć Irlandii, a potem, gdy w 1920 roku wyznaczono nagrodę za jego głowę, uciekł do Ameryki.Pracował na budowach w Nowym Jorku i Bostonie, lecz prawdziwe wpływy zdobył jako członek najbardziej tajnego z irlandzkich stowarzyszeń, Irlandzkiego Bractwa Republikańskiego. Pracodawcy zaczęli się go bać. Po roku założył własnš firmę, dzięki której miał zostać milionerem.Jego syn, Paul, urodził się w 1921 roku. Od najmłodszych lat miał obsesję na punkcie latania. W 1940 roku zrezygnował nagle ze studiów w Harvardzie, pojechał do Anglii i jako amerykański ochotnik wstšpił pod nazwiskiem ojca do RAF-u.Ojciec, który nie lubił Brytyjczyków, był najpierw zbulwersowany, a potem dumny. Pierwszy Lotniczy Krzyż Walecznych Paul otrzymał podczas bitwy o Anglię, drugi w 1943 roku, już w amerykańskich siłach powietrznych. W 1944 został ciężko postrzelony, gdy leciał mustangiem nad Niemcami. Chirurdzy Luftwaffe zrobili, co mogli, jednak Paul nigdy nie odzyskał już poprzedniej sprawnoci.W roku 1945 zwolniono go z obozu jenieckiego i wrócił do9domu. Jego ojciec zarobił na wojnie miliony. Paul Quinn ożenił się i w 1948 roku urodził mu się syn, Daniel. Niestety, matka chłopca zmarła przy porodzie. Paul, który nie cieszył się najlepszym zdrowiem, zadowolił się posadš radcy prawnego w rodzinnej firmie.Wybitnie uzdolniony Daniel również trafił do Harvardu, gdzie studiował ekonomię i zarzšdzanie przedsiębiorstwem, i w wieku dwudziestu jeden lat uzyskał tytuł magistra. Następnym krokiem powinno być przystšpienie do rodzinnego biznesu, który obejmował obecnie warte setki milionów dolarów nieruchomoci, hotele oraz orodki wypoczynkowe. Jednak dziadek Daniela miał inne plany: marzył, że jego wnuk zrobi doktorat, a potem olniewajšcš karierę politycznš.Zabawne, jak często życie zmienia się pod wpływem drobiazgów. Którego wieczoru, oglšdajšc w telewizji krwawš jatkę w Wietnamie, starszy pan wyraził swojš dezaprobatę.- Nie powinnimy się w to w ogóle angażować, do diabła - powiedział.- A jakie to ma znaczenie? - odparł Daniel. - Już tamjestemy.- Chwała Bogu, że przynajmniej ciebie tam nie ma.- Więc chcemy, żeby całš brudnš robotę załatwiły za nasczarne dzieciaki? Synowie robotników i Latynosów nie majšnajmniejszych szans w walce. Ginš tam tysišcami.- To nie nasza sprawa.- Cóż, być może powinienem uznać jš za swojš.- Przeklęty głupiec - burknšł z obawš w głosie starszypan. - Nie waż się robić niczego głupiego, słyszysz?Nazajutrz rano Daniel Quinn zgłosił się do komisji poborowej. Zaczšł od piechoty, następnie za wstšpił do wojsk desantowych. W pierwszym okresie służby został postrzelony w lewe ramię, zaco otrzymał Purpurowe Serce oraz Wietnamski Krzyż Walecznych. Kiedy wrócił na urlop do domu, dziadek zobaczył mundur i medale i uronił łzy wzruszenia. W końcu jednak górę wzięła irlandzka duma.10- Nadal uważam, że nie powinnimy się w to angażować - rzekł, patrzšc na wnuka i widzšc jego opalonš twarzo skórze napiętej na kociach policzkowych. W oczach Danielabyło co, czego wczeniej nie dostrzegał.- A ja powtarzam, że skoro już tam jestemy, musimy siędo tego przyłożyć.- Nie chcesz zostać oficerem?- Nie, dziadku. Stopień sierżanta mi wystarczy.- Chyba zwariowałe.- Jestem przecież Irlandczykiem. Wszyscy jestemy stuknięci.Dziadek pokiwał głowš.- Na jak długo przyjechałe do domu?- Na dziesięć dni.- A potem od razu wracasz?Daniel przytaknšł.- Wstępuję do sił specjalnych.Starszy pan zmarszczył brwi.- Co to takiego?- Lepiej, żeby nie wiedział, dziadku, lepiej, żeby niewiedział.- Cóż, skoro tu jeste, staraj się przynajmniej spędzićprzyjemnie czas. Umów się na kilka randek z dziewczynami.- Nie omieszkam.Tak też zrobił, a potem wrócił do zielonego wietnamskiego piekła i bezustannego warkotu helikopterów. Znów znalazł się w miejscu, w którym wszechobecne były mierć i zniszczeniei gdzie wszystkie drogi prowadziły do Bo Din i do jego własnejrandki z przeznaczeniem.Obóz Czwarty leżał w głębi buszu, na północ od delty Mekongu. Rzeka wiła się przez bagna i rozległe szuwary, wród których z rzadka trafiała się jaka wioska. Tego dnia padało; monsunowy deszcz wisiał w powietrzu niczym szara zasłona,11ograniczajšc w znacznym stopniu widocznoć. Obóz Czwarty był punktem wypadowym dla operacji przeprowadzanych przez siły specjalne. Gdy zginšł poprzedni starszy sierżant, skierowano tam Quinna.Podrzucono go, jak zwykle, helikopterem służby medycznej. Z powodu braków kadrowych oprócz pilota na pokładzie był tylko młody medyk i jednoczenie strzelec pokładowy, niejaki Jackson, który siedział z ciężkim karabinem maszynowym i lustrował teren przez otwarte drzwi. Widocznoć stale się pogarszała i helikopter zszedł niżej. Pod nimi znajdowały się pola ryżowe i bršzowa wstęga rzeki. Quinn wstał, złapał się framugi i spojrzał w dół.Nagle po prawej stronie nastšpiła potężna eksplozja i w górę strzeliły płomienie. Pilot przechylił maszynę i ze strug deszczu wyłoniła się wioska. Niektóre domy stały na wbitych w rzekę palach. Quinn zobaczył wieniaków wskakujšcych do czułen i płaskodennych łodzi rybackich. Częć z nich odbijała już od brzegu. Spostrzegł również partyzantów Vietcongu - mieli słomiane kapelusze i czarne, podobne do piżam mundury. Usłyszał odległy terkot AK47 i zobaczył, jak ludzie zaczęli wypadać z łodzi do rzeki.Kiedy helikopter podleciał bliżej, partyzanci zadarli głowy. Kilku podniosło karabiny i zaczęło strzelać. Jackson odpowiedział ogniem.- Chryste, nie! - zawołał Quinn. - Pozabijasz cywilów.- Lepiej się stšd wynomy - krzyknšł przez ramię piloti skręcił, kiedy trafiło ich kilka kul. - To Bo Din. Vietcongjest tutaj bardzo aktywny.W tej samej chwili Quinn dostrzegł na skraju wioski misję: mały kociółek i grupkę osób na dziedzińcu. Partyzanci biegli w tę stronę drogš.- Jest tam zakonnica i kilkanacioro dzieci - powiedziałJackson.Quinn złapał pilota za ramię.- Musimy wylšdować i ich zabrać - rzekł,12Będziemy mieli szczęcie, jeli uda nam się potem wystartować - odkrzyknšł pilot. - Spójrz na drogę.Partyzanci byli wszędzie. Co najmniej pięćdziesięciu z nich kluczyło między domami, kierujšc się ku misji.Dziedziniec jest za mały. Będę musiał lšdować na drodze.Nie uda się nam.- Dobrze, daj mi tylko wyskoczyć, a potem spieprzaj stšddo wszystkich diabłów i sprowad pomoc.- Jeste szalony.Quinn spojrzał na zakonnicę w białym tropikalnym hełmie.- Nie możemy tu zostawić tej kobiety ani tych dzieci.Pozwól mi tylko wyskoczyć.Wepchnšł flary i granaty do kieszeni kurtki, zawiesił na szyi torby z magazynkami i wzišł do ręki M16. Jackson posłał długš serię wzdłuż drogi. Kilku partyzantów padło, pozostali się rozpierzchli. Helikopter zawisł tuż nad ziemiš i Quinn wyskoczył na zewnštrz.- Ja też chyba oszalałem - mruknšł Jackson, po czymskoczył w lad za nim, z M16 w ręku, z zawieszonymi na szyimagazynkami i z apteczkš na ramieniu.Wietnamczycy nasilili ostrzał, a dwaj Amerykanie ruszyli do bramy misji. Z naprzeciwka podbiegła do nich zakonnica z dziećmi.- Niech się siostra cofnie! - zawołał Quinn. - Proszę sięcofnšć! - Wyjšł dwa granaty i podał jeden Jacksono... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony