8906, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ksišżka pobrana ze stronyhttp://www.ksiazki4u.prv.plClLIFF GARNETTOPERACJAOGIEŃ MORSKIPRZEKŁADMACIEJ PINTARAProlog5 listopada, godzina 17.45 czasu zachodnioeuropejskiego, Moskwa, FederacjaRosyjskaDimitrij Lenkow szedł wzdłuż wschodniego muru Kremla. Nie zwracał uwagi na wspaniałšarchitekturš Moskwy. Chodził tędy zbyt często, by doceniać piękno kopuł cerkwi WasylaBłogosławionego, zachwycać się dzwonnicš Iwan Wielki wewnštrz murów Kremla, czy podziwiaćinne atrakcje turystyczne w swoim rodzinnym miecie. Zmarszczył nos, gdy poczuł smród mieciniesiony wiatrem od GUM-u. Zwykle dokuczał tylko latem, ale teraz była krótka odwilż. Spojrzałna zachód za GUM i wzdrygnšł się. Za domem towarowym, na placu Dzierżyńskiego, wznosiła siędawna centrala KGB.Spędził tam stanowczo zbyt dużo czasu jako agent niskiego szczebla. Grzebał w aktach podwanacie godzin dziennie za psie pienišdze. Kiedy KGB przerodziło sig w Federalnš SłużbęBezpieczeństwa, jego sytuacja nie poprawiła się ani trochę. Lenkow zasłonił twarz lichym szalikiem zgryzšcej wełny, żeby ochronić się przed zimnym południowym wiatrem i ukryć umiech satysfakcji.Niedługo będzie bogaty. Niedługo będzie go stać na dziwki spod hotelu Rossija. Jakcudzoziemca. Jak aroganckich Amerykanów, Niemców i Francuzów. Nienawidził ich za to, żemajš pienišdze. Ale niedługo on też będzie je miał. Wybierze sobie najładniejsze dziewczynysporód prostytutek hotelowych. Koniec z kobietami cuchnšcymi barszczem i z brudem podpaznokciami. Koniec z dwupokojowym mieszkaniem, które dzielił z matkš, dopóki pół roku temunie umarła na le leczone zapalenie płuc.Dotknšł kartki papieru w kieszeni palta i jego ponurš słowiańskš twarz rozjanił szerokiumiech. Harować dla komunistów czy dla Putina i całejreszty - co za różnica. Dobrze jadajš, wożš się. czarnymi mercedesami i ochlapujšbłotem przechodniów. Majš najładniejsze kobiety. Ale po dzisiejszej sprytnejkradzieży i on do nich dołšczy.Skulił się pod uderzeniem ostrego listopadowego wiatru. Mrone podmuchyprzynajmniej wywiały odór mieci. Minšł hotel Rossija i wszedł ostrożnie na most nadrzekš Moskwš. Mimo że wieciło słabe słońce, woda już zamarzała.- Bahamy - powiedział głono, bo słowa tłumił gruby szalik. - Tam jest ciepło. Tampojadę, kiedy...Urwał i rozejrzał się podejrzliwie. Całe życie szpiegował innych i sam byłszpiegowany. Nic nie znaczył. Ale nawet ludzkie zera majš swoje miecz-ty, marzenia.Teraz jest kim, bo ma w kieszeni ważne informacje. Przysięgł sobie, że teraz będziezarozumiały jak Amerykanie, wyniosły jak Francuzi i jak Niemcy, będzie zostawiał posobie skórki pomarańczy.Przystanšł po drugiej stronie mostu i przyjrzał się ulicy. Piesi zmagali się z wichurš.Mijali go obojętnie. Przejeżdżały drogie zagraniczne samochody i dychawicznerosyjskie furgonetki. Nikt nie zwracał na niego uwagi.Ale Lenkow wiedział, że władza potrafi obserwować. Popatrzył na ołowiane niebo iniegowe chmury w poszukiwaniu helikoptera albo samolotu szpiegowskiego. Potemprzeklšł własnš głupotę.Przecież nic nie wiedzš, pomylał. Dzi rano nawet nie podejrzewał, że znajdzie sięw gabinecie admirała. Okazja czyni złodzieja. Od razu się zorientował, co leży wgrubej tekturowej teczce na biurku admirała Kuznieco-wa, który dowodził atlantyckšflotš okrętów podwodnych. Kiedy oficer wyszedł do toalety, Lenkow zadziałał, jakbysam demoniczny duch Rudolfa Abla skierował go przeciwko byłym przełożonym.Poklepał się po kieszeni i ledwo dosłyszał poprzez szum wiatru uspokaja-j šcyszelest papieru.Ruszył szybko w stronę parku Riepina między dwiema odnogami rzeki. Co zaszczęcie, że kiedy szpiegował Amerykanów. Dzięki temu wiedział, gdziezadzwonić, gdy skopiował cile tajny dokument. I słyszał o akcji terrorystów przeciwjego znienawidzonym przełożonym. Wszystko poszło zaskakujšco gładko.Przedstawiciela Sinn Fein w Moskwie bardzo zainteresowała jego oferta. Nawet sięnie targował, kiedy usłyszał astronomicznš sumę.Powinienem był zażšdać więcej, pomylał Lenkow. Ale co tam. I tak zarobi więcej niżprzez całe życie harówki w Rosji. Po sprzedaniu dokumentu Sinn Fein da łapówkękomu trzeba i wsiędzie do pierwszego samolotu odlatujšcego z Moskwy. Skorzysta znieuwagi strażników na lotnisku i ostempluje sobie zezwolenie na wyjazd z kraju.- Bahamy - powtórzył i rosyjska zima wydała się przez chwilę mniej sroga.W parku zwolnił. Nie bardzo wiedział, z kim ma się spotkać. Z politycznymprzedstawicielem Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Ale jak ten kto wyglšda? Zaczšłzabijać ramiona dla rozgrzewki. Palto było ciepłe, ale czuł chłód samotnoci. W parkubyło coraz mniej ludzi. Setki butów zamieniły gruby nieg na cieżkach w ohydnebłoto. Ohydne jak Moskwa. Jak cała Rosja.Lenkow splunšł. lina zamarzła, zanim dotknęła ziemi. Arktyczny mróz. Prawdziwarosyjska zima.Znalazł ławkę, usiadł i owinšł się szczelniej paltem. Jeli będzie trzeba, posiedzi tunawet całš noc. Forsa. Chce być bogaty. Odmrożone palce u nóg to niska cena zapóniejsze wylegiwanie się na plaży wród pięknych kobiet w topless.Usłyszał skrzypišce kroki na wieżym niegu. Obejrzał się przez ramię. Przez niegbrnęła pochylona i skulona z zimna kobieta. Jej samotne lady pasowały do jegosamotnoci. Przy ławce podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Rozpromieniłsię. To nie Rosjanka. Za ładna. I ten oryginalny kolor włosów. Lenkow rzadkowidywał kobiety o włosach w kolorze miedzi i o tak bladej twarzy. Zaczerwienione odzimna policzki podkrelały regularnoć jej rysów.Lodowate spojrzenie zielonych oczu sprowadziło go na ziemię.- Masz towar? - zagadnęła po angielsku z silnym irlandzkim akcentem.- Bez żadnej wymiany haseł? - zapytał trochę zaskoczony.- Ty masz kody, a ja to, czego pragniesz - odparła i rozchyliła płaszcz. Miaławspaniałš figurę. Nie to, co rozepchane ziemniakami Rosjanki. Tam, gdzie jegoznajome były grube, ona była szczupła. Tam, gdzie one były szorstkie, ona byłagładka jak jedwab i pocišgajšca do bólu. Ale nie rozchyliła płaszcza po to, żebypochwalić się swoim ciałem. Z jej ramienia zwisała skórzana torba. Zapewne zpieniędzmi.- Chcę to najpierw zobaczyć - zażšdał Lenkow.- Oczywicie, Dimitrij.Przysunęła się bliżej, żeby mógł sięgnšć do torby. Zajrzał do rodka i chciwiewytrzeszczył oczy. Odsunęła się.- Teraz pokaż swoje - powiedziała.W popiechu nie wyczuł jej drwišcego tonu.Wycišgnšł z kieszeni kartkę i chwycił mocno, żeby wiatr nie wyrwał mu jegoprzyszłoci. Położyła na jego ręce dłoń w rękawiczce i uważnie przyjrzała się treci.Lenkow mylał przez moment, że kobieta uczy się na pamięć kolumn liter i cyfr.Potem dotarło do niego, że porównuje je ze znanymi już wzorcami, żeby sprawdzić,za co płaci grubš forsę.- W porzšdku - odezwała się i usiadła przy nim na zimnej ławce. Przez warstwyubrań oddzielajšce ich ciała, poczuł jej ciepłe udo. Przyspieszyło mu serce.Może po załatwieniu interesu nawišżš romans? W końcu wystarczy wylecieć dziwieczorem z Rosji.- Daj mi kody uzbrajajšce - powiedziała - i możesz wzišć forsę z mojej torebki.Odwróciła się trochę, żeby znów mógł sięgnšć do pieniędzy. Było mu niewygodnie,spieszył się. Chciał być bogaty jak Amerykanin. Natychmiast.Zabrała mu kartkę i trzymała w bezpiecznej odległoci. Lenkow chwytał nieporęcznepaczki funtów brytyjskich w banknotach o wysokich nominałach. Kobieta przyłożyłamu za uchem pistolet tokariew kupiony na czarnym rynku i wpakowała w głowę kulękaliber 7,62.Wystrzał zagłuszył wiatr. Zapakowała pienišdze z powrotem do torby i zapięłapłaszcz. Potem odepchnęła ciało Lenkowa. Osunęło się na bok na ławkę.Zło jest daleko od ciebie, gdy nisz i marzysz" - zacytowała ironicznie więtegoPatryka. Wydała dziki okrzyk radoci i odeszła po swoich ladach.6 listopada, godzina 8.05 czasu zachodnioeuropejskiego, Morze CeltyckieKapitan Anatolij Urbanów zacisnšł pięci i wetknšł ręce do kieszeni munduru, żebyinni oficerowie nie zauważyli jego irytacji. Nie przejmował się podoficerami imarynarzami. Był ze starej szkoły, która nakazywała utrzymywać we flocieradzieckiej żelaznš dyscyplinę. Na starzejšcym się atomowym okręcie podwodnymklasy Tajfun, typ 941, jego rozkazy znaczyły więcej niż prawo. Nawet Bóg, w któregonagle uwierzyło tylu członków załogi, nie miałby szans, gdyby chciał się z nim kłócić.Urbanów był więc tym bardziej zirytowany, że namierzyły go brytyjskie niszczyciele.Bogu na tronie lepiej się nie sprzeciwiać.- Dziób trzy stopnie w dół - rozkazał.Pierwszy oficer przekazał rozkaz dalej. Urbanów ryzykował, ale nie widział innegowyjcia niż zanurzenie u południowego wybrzeża Irlandii. Górski" wyruszył zeschronów dla okrętów podwodnych Rosyjskiej Floty Północnej w Litsa Guba iprzemknšł się przez Atlantyk na wschód. Płynšł do Anglii wzdłuż południowegowybrzeża Irlandii w nadziei, że przechytrzy wyrafinowane urzšdzenia obserwacyjne,które marynarka brytyjska wypożyczyła od Amerykanów.Urbanów usłyszał powtarzajšce się ping, ping, ping i już wiedział, że nie zejdzie naczas do płytkiego dna. Pierwszy oficer spojrzał na niego pytajšco, ale przezorniewolał trzymać język za zębami. Sasza Borken wykorzystywał każdš okazję, żebypoderwać autorytet kapitana wród załogi. Marzyło mu się przejęcie dowództwa.Urbanów umiechnšł się drwišco. Niech komandor porucznik Borken rzšdzi sobie natej kupie złomu. Urbanów miał na oku co innego: jeden z okrętów podwodnychczwartej generacji z pociskami strategicznymi. Admirał Gromów już wiele lat temuzapowiedział wprowadzenie tych jednostek. Stępkę Jurija Dołgorukiego... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony