8923, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brian W AldissRodzaj SztukiPod wieloma względami Brian W.Aldiss był enfant terrible pónych lat pięćdziesištych. Zrewolucjonizował wiat fantastyki naukowej i wstrzšsnšł nim swoim nieokiełznanym temperamentem i pirotechnicznš doskonałociš języka w takich opowiadaniach, jak Biedny, mały wojownik, Na zewnštrz. Kto zastšpi człowieka, Kiedy ranne wstajš zorze (Old Hundredth) czy The New Father Christmas. Jego klasyczne powieci Non Stop i Cieplarnia (w Ameryce ukazały się pod tytułami Starship i The Long Afternoon of Earth) zachwycajš mrocznym pięknem i poetyckš wizjš zburzonego porzšdku wiata, w którym podbój kosmosu przez rodzaj ludzki kończy się porażkš - inaczej niż stanowił ówczesny dogmat campbellowski. Wszystko to uczyniło z Aldissa jednego z najbardziej kontrowersyjnych pisarzy fantastycznych. Kilka lat póniej wstrzšsnšł wiatem SF lat szećdziesištych jeszcze bardziej dramatycznym i drastycznym Barefoot in the Head, niosšcym przerażajšcš Joyce'owskš ideę acidhead war, oraz uchybiajšcym wszelkim konwencjom An Age (w USA Cryptozoic) i surrealistycznš powieciš Report on Probalility A, potwierdzajšc swój status jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci epoki Nowej Fali.Aldiss jednak nigdy nie chciał uprawiać zbyt długo żadnego z konkretnych gatunków SF. Do 1976 roku wypracował sobie pozycję, piszšc dwa bestsellery należšce do głównego nurtu SF -The Hand Reared Boy i A Soldier Erect - oraz Frankenstein Unbound, utrzymanš w dziwnym stylu przetworzonego gotyku. Następnie wydał The Malacia Tapestry, liryczne arcydzieło, jednš z najlepszych swoich ksišżek i bez wštpienia jednš z najlepszych powieci lat siedemdziesištych. W następnej dekadzie pojawiła się doskonała trylogia Helikonia - Wiosna Helikonii, Lato Helikonii i Zima Helikonii, a pod koniec lat osiemdziesištych już tylko najbardziej uparci krytycy mogli zaprzeczać, że Aldiss jest jednym z gigantów SF, postaciš o głębokim wyczuciu artystycznym i zdumiewajšcym zapale, który nie zmniejszył się przez ponad trzydzieci lat jego działalnoci.Chociaż niestrudzona, ambitna praca, która zawsze odzwierciedlała poszukiwania nowych, niezbadanych horyzontów, odsuwała go nieraz od klasycznego układu powieci SF, Aldiss zawsze miał ogromne zamiłowanie do space oper w najpierwotniejszym, spektakularnym i zawadiackim stylu. Jako wydawca wprowadził na rynek niektóre z kluczowych antologii tego gatunku, m.in. Space Opera, Space Odysseys, Perilous Planets i dwutomowq Galactic Empires. Monumentalne autorskie dzieło Aldissa Cieplarnia, choć odbiega od głównego nurtu space opera, jest jednq z najbardziej klasycznych wizji odległej przyszłoci Ziemi. Z całš pewnociš powieć ta jest również kamieniem węgielnym podga-tunku science fantasy, spokrewnionego ze space operš i czasem tak podobnego, że wszelkie różnice między tymi dwoma gatunkami pozostajš niemal poza granicami wiadomoci. Niewielu pisarzy SF miało wystarczajšcš wyobranię, zdolnoci poetyckie i wizjonerskie, aby przekonujšco opowiadać o naprawdę odległej przyszłoci. Wymieniajšc Olafa Stapledona, Clarka Ashtona Smitha, Jacka Vance'a, Gene Wolfe'a, Cordwainera Smitha, Michaela Moorcocka i M.Johna Harrisona, wyczerpiemy listę autorów, którzy w pełni poradzili sobie z wszelkimi zawiłociami tematu. Brian W. Aldiss był w tym niemal ekspertem, podejmujšc trudny wštek z wdziękiem i bogactwem poetyckiej wyobrani w takich opowiadaniach, jak Kiedy ranne wstajš zorze, The Worm That Flies i Full Sun oraz w trylogii Helikonia. Mistrzowsko rozprawił się z tematem również w The Malacia Tapestry.Rzecz zastanawiajšca - jednym z najbardziej zapamiętanych spotkań Aldissa z gatunkiem kosmicznych przygodówek stała się krótka, elegancka i refleksyjna zarazem opowieć, prezentowana w niniejszym zbiorze. Opowiadanie to wskazał Roger Zelazny jako bezporedniš inspirację do napisania własnego Bramy jego twarzy, lampy jego ust. Wpływ tej historii uwidocznił się także całe dziesięciolecia póniej w dziełach Michaela Bishopa The White Otters of Childhood i Michaela Swanwicka Stacje przypływów, a także bez wštpienia w wielu innych utworach.Brian W. Aldiss uprawiał fantastykę naukowš przez blisko czterdzieci lat i ma na swoim koncie więcej niż dwa tuziny ksišżek. Cieplarnia zdobyła w 1962 roku nagrodę Hugo, długie opowiadanie Saliva Tree - Nebula w 1965, a za powieć Non Stop Aldiss otrzymał w 1977 roku nagrodę Juliusza Verne'a. Kolejnš nagrodę Hugo zdobył w 1987 roku za stworzone pospołu z Da.vid.em Wingrove'em krytyczne studium fantastyki naukowej - Trilion Year Spree. Inne jego dzieła to m.in. Mo-reau's Other Island (w USA An Island Called Moreau), Grey-beard, Enemies of the System, A Rude Awakening (Horatio Stubbs #3), Life in the West, Forgotten Life, Remembrance Day (Squire #1) i Dracula Unbound oraz wspomnienia BuryMy Heart at W.H. Smith's. Opowiadania zostały zebrane w wielu tomach, m.in. Space, Time, and Nathaniel, New Arri-vals, Old Encounters, Galaxies Like Grains of Sand, Seasons in Flight, A Tupolev Too Far ; w wydanym w Polsce wyborze Kto zastšpi człowieka. Aldiss był również autorem wielu antologii, jak The Penguin Science Fiction Omnibus, Decade: the 1940s, Decade: The 1950s i Decade: The 1960s (razem z Har-rym Harrisonem). Jego ostatnie ksišżki to m.in. powieć Some-where East of Life (Squire #2) oraz zbiór The Secret of This Book (w USA Common Ciay: 20-Odd Stories). Wkrótce potem przypomniał o sobie autobiografiš In the Twinkling of an Eye.1Olbrzym wyłaniajšcy się z szarej odnogi morza, sięgajšcej w głšb fiordu, mógłby ponad koronš stromych klifów ujrzeć Endehaaven rozcišgajšce się na samym krańcu wyspy.Derek Flamifew Ende widział miasto z wysokiego okna; rosnšcy niepokój i obawa przed kłótniš sprawiły, że dostrzegał wszystko ze szczególnš ostrociš - jak krajobraz przed burzš, promieniujšcy niezwykle intensywnym nadfioletem. Chociaż ciepłopatrzył całš twarzš, jego wzrok błšdził daleko poza posiadłociš.W Endehaaven wszystko było posępnie schludne; sporo o tym wiedziałem, gdyż miałem obowišzek dbać o porzšdek. Ogrody zbudowano po to, by utrzymać wiecznie zielone roliny i krzewy, które nigdy nie zakwitajš; był to kaprys Milady, bo lubiła połšczenie spokoju z poszarpanš, nierównš liniš wybrzeża. Dom - esencja Endehaaven - był wysoki, prosty, bez żadnych ozdób. W dawnych czasach uznano by, że taka konstrukcja nie może istnieć. Tysišce wbudowanych w niš generatorów antygrawitacji podtrzymywało masę kamiennej budowli - ciężar, który w dużej mierze był złudzeniem.Pomiędzy budynkiem i fiordem, tam gdzie ogród przechodził w promenadę, mieciło się laboratorium Milady. Były w nim wszystkie jej zwierzęta, a w tej chwili - zaiste - także Milady we własnej osobie. Jej szczupłe ramiona pełne były mininutrii i aguti. Stałem tam wraz z niš, doglšdałem klatek dla zwierzšt, podawałem instrumenty lub mieszałem w zbiornikach. Robiłem zawsze, co kazała. A z góry spoglšdały na nas oczy Dereka Ende -nie, patrzyły tylko na niš.Derek Flamifew Ende pochylał twarz nad kielichem receptora, odczytujšc wiadomoć z Pierwszej Gwiazdy. Impulsy delikatnie przebiegały po jego obliczu i czułkach wyrastajšcych z czoła. Chociaż Derek spoglšdał w dół, wpatrzony w bolenie znajomy krajobraz swojego życia, wcišż bardzo wyranie ciepłowidział przekaz. Kiedy skończył, zanegował receptor, przycisnšł do niego twarz i wysłał odpowied:- Postšpię zgodnie z zaleceniami, Pierwsza Gwiazdo. Natychmiast udam się na Festi XV w Łabędziu i nawišżę kontakt z istotš, którš nazywacie Klifem. Jeli będzie to możliwe, wypełnię wasze polecenie i przywiozę jego fragment na Pyrylyn. Dziękuję za pozdrowienia i przesyłam swoje w najlepszej wierze. Do widzenia.Wyprostował się i rozmasował twarz - ciepłopatrzenie na odległoć wielu lat wietlnych było niezmiennie męczšce, zupełnie jakby wrażliwe mięnie twarzy wiedziały, że wysyłajš maleńkie ładunki elektrostatyczne przez parseki próżni i były tym przerażone. Powoli, w miarę jak Derek przychodził do siebie, jego czułki także się rozluniły. Czekał go długi lot do mgławicy w Łabędziu, a zadanie, które mu wyznaczono, mogłoby odstraszyć naj-mężniejsze serce na Ziemi. Jednak nie z tego powodu Derek się ocišgał -przed wyjazdem musiał pożegnać się ze swojš Paniš i Kochankš.Rozsunšł drzwi, przemierzył korytarz stałš drogš, przykrywajšc stopami wzór mozaiki, którego wyuczył się dawno temu, w dzieciństwie, i wkroczył do szybu antygrawitacyjnego. Parę chwil póniej opuszczał już główny korytarz, zbliżajšc się do posępnie milczšcej Milady. Przed niš, na poziomie zwierzęcym kłębiły się gryzonie, z tyłu za wyrastały brudnoszare z tej odległoci wyżyny Vatna Jokull.- Wejd do budynku, Hols, i przynie mi kasetkę z obršczkami - poleci-ła. Minšłem więc mojego pana, który podšżył w kierunku Milady. Nie powięcił mi więcej uwagi niż pozostałym parteno. Kiedy wróciłem, wcišż stała odwrócona do niego plecami, choć Derek mówił do niej natarczywie.- Wiesz, pani, że mam obowišzki - usłyszałem. - Tylko urodzonym na Ziemi, którzy przyszli na wiat w naturalny sposób, można powierzyć ten rodzaj zadania.- Ten rodzaj zadania! Galaktyka jest niewyczerpanym złożem takich wyzwań! W ten sposób możesz bez końca usprawiedliwiać swoje wycieczki.- Nie możesz tak mówić - rzekł błagalnie w stronę jej pleców. - Powiedziałem ci wszystko o naturze Klifa. Wiesz dobrze, że to nie wycieczka, lecz zadanie wymagajšce wielkiej odwagi. Wiesz również, że z jakiej przyczyny tylko urodzeni na Ziemi majš ten rodzaj odwagi... prawda, pani?Chociaż zbliżyłem się do nich, przesuwajšc się uniżenie pomiędzy klatkš i zbiornikiem, nie zwrócili na mnie uwagi. Nie zadali sobie nawet trudu pr... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony