8931, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
AARON ALLSTONTom V cyklu X-WINGIESKADRA WIDMPrzekładAndrzej SyrzyckiAMBERWojskowi Nowej RepublikiGenerał Edor CrespinKapitan Choday HraknessPorucznik Atril TabanneDorsert KonnairTetengo Noor(mężczyzna z Corulaga)(mężczyzna z Agamara)(kobieta z Coruscant)(kobieta z Coruscant)(mężczyzna z Churby)Wojskowi w służbie ZsinjaLord Zsinj (mężczyzna z Fondora)Admirał Apwar Trigit (mężczyzna z Coruscant)Kapitan Zurel Darillian (mężczyzna z Coruscant)Porucznik Gara Petothel (kobieta z Coruscant)ROZDZIAŁDwanaście tęponosych myśliwców typu X-wing zanurkowało z ry-kiem silników ku powierzchni.Cały obszar widocznej w dole Coruscant, byłej planety tronowejImperium, zajmowały ciągnące się od bieguna do bieguna najróżniej-sze zabudowania. Bezkresne miasto spowijały jednak szare chmury,przecinane od czasu do czasu białymi i żółtymi zygzakami błyskawic.Dowódca eskadry, pilotujący czarny myśliwiec z dziobem polakiero-wanym w niestosownie radosną zielono-złotą szachownicę, spojrzałna ponury krajobraz zurbanizowanej planety i pokręcił głową. Spędziłna Coruscant sporo czasu, a nawet odegrał kluczową rolę w zdobyciujej dla Nowej Republiki, jednak wciąż jeszcze nie mógł przywyknąćdo panującej tu arogancji. Planeta mogła tylko dźwigać brzemię wła-dzy albo zginąć. Dostarczała Nowej Republice żołnierzy, oficerówi urzędników. Nie zdołałaby zapewnić wyżywienia innym mieszkań-com, gdyby nie import ogromnych ilości żywności ze wszystkich za-kątków galaktyki.Dowódca eskadry spojrzał na myśliwce lecących obok niego i zanim pilotów.- „Łotr Trzy", dołącz - rozkazał. - Musimy się pokazać z jak naj-lepszej strony.Pilot zielonego X-winga dołączył do szyku.- Rozkaz, panie komandorze - powiedział, ale jego zniekształconyprzez aparaturę komunikacyjną głos brzmiał raczej beztrosko niż służ-biście.- Dopóki nie wrócimy do pełnienia obowiązków, możesz mówićdo mnie „dobrze, Wedge" —odparł komandor, uśmiechając się do sie-bie. - Mógłbyś także zwracać się do mnie „dobrze, o Najwyższy", „takjest, o zazdrości Korelii" albo...Przerwał, kiedy z głośnika komunikatora wydobył się chór pełnychudręki jęków.Sekundę później rozległ się głos Nawary Ven, twiMekańskiej oficeroperacyjnej eskadry.- Przestańcie zrzędzić - nakazała. - Zasłużył, żeby chociaż na krótkooderwać się od rzeczywistości.Po następnej chwili z głośnika dobiegł oschły i służbisty głos za-stępcy Wedge'a, Tycha Celchu.- Czujniki wskazują, że na spotkanie z wami startuje eskadragwiezdnych myśliwców - zameldował. - Sądząc po prędkości, to ma-szyny typu X-wing albo lepsze, cechy charakterystyczne sygnałówsugerująjednak, że to X-wingi.- Utrzymywać szyk - polecił Wedge i przełączył komunikator z czę-stotliwości używanej przez pilotów jego eskadry na kanał wykorzy-stywany przez wojskowych Nowej Republiki. - Eskadra Łotrów donadlatujących X-wingów - powiedział powoli. - Przedstawcie się, pro-szę.- Błędna informacja, panie komandorze- usłyszał w odpowiedzirzeczowy, rozbawiony i znajomy głos młodszego stopniem oficera. -To my jesteśmy Eskadrą Łotrów, a wy najwyżej eskadrą łotrzyków.Mimo to wyświadczymy wam przysługę. Pragnąc uniknąć pomyłek,w ciągu następnych kilku minut będziemy się nazywali Eskadrą Czer-wonych. Jesteśmy waszą eskortą.- Hobbie? - zapytał Wedge. - Czy to pan, poruczniku Klivan?- Kapitanie Klivan - poprawił go oficer. - Ale tylko w ciągu naj-bliższych kilku minut.Wznosząc się coraz wyżej, nadlatujący piloci osiągnęli w końcupułap eskadry Wedge'a. Komandor ze zdumieniem zauważył, że dwa-naście zbliżających się ku niemu tęponosych myśliwców polakiero-wano w tradycyjnie używane przez Eskadrę Łotrów czerwone pasyi dwunastorożne symbole.- Hobbie, wyjaśnij mi, co to znaczy - zażądał, coraz bardziej zdu-miony.- Nie ma na to czasu, panie komandorze - odparł Klivan. - Mamydla pana zmianę kursu. Naczelne Dowództwo postanowiło transmito-wać przebieg uroczystości w HoloNecie...- O, nie!- ...proszę więc obrać nowy kurs na dziewięćdziesiąt trzy i obni-żać pułap lotu w tempie, jakie narzucą piloci mojej eskadry, żebyśmymogli dostarczyć pana na miejsce w jednym kawałku. Potem będzie-cie zdani na własne siły.Po kilku następnych minutach stało się jasne, dokąd podążają: naplac Imperialny, niezabudowany krąg ferrobetonu o tak wielkiej śred-nicy, że mimo otaczających drapaczy chmur można go było dostrzecz powietrza nie tylko wówczas, kiedy przelatywało się bezpośrednionad nim. Plac wypełniały tłumy widzów; nawet z tak dużej wysokościWedge widział sztandary, proporce i delikatną, drżącą mgiełkę. Wy-glądało to jak plewy albo sieczka, ale musiało być czymś w rodzajuceremonialnego konfetti.Zachodnią stronę ogromnego placu zajmowała okazała trybuna dlamówców. Od północy i południa przylegały do niej ogrodzone barie-rami puste place. Wedge domyślił się, że to na nich mieli wylądowaćpiloci obu eskadr.Kierując się w stronę miejsca lądowania, przełączył komunikatorz powrotem na częstotliwość używaną przez pilotów swojej eskadry.- Raz wokół placu, zwrot przez bakburtę, powrót przez sterburtę,wysokość pięćset — rozkazał. - Przybyli tu, żeby nas podziwiać, więcdajmy im okazję.Po chwili usłyszał w tym samym kanale głos Hobbiego:- To samo, Czerwoni, ale przez sterburtę, a powrót przez bakburtę.Wysokość sześćset metrów. Piloci najbardziej niemrawego klucza sta-wiają kolejkę wszystkim pozostałym.Obie eskadry rozdzieliły się i zaczęły okrążać w przeciwnych kie-runkach skraj wielkiego placu. Końce skrzydeł myśliwców mijały nie-kiedy w odległości zaledwie kilku metrów głowy zachwyconych wi-dzów stłoczonych w oknach pobliskich gmachów. Eskadry przeleciałyjedna nad drugą po drugiej stronie placu, dokładnie naprzeciwko wznie-sionej trybuny, i skierowały się każda nad swoje lądowisko.Piloci Eskadry Łotrów obrali kurs nad północne, a Czerwoni nadpołudniowe. Kiedy znaleźli się na wysokości trzystu metrów, Wedgezbliżył usta do mikrofonu komunikatora.- Łapy ładownicze i repulsory, moi drodzy - rozkazał swoim pilo-tom.Dzięki antygrawitacyjnym silnikom myśliwce obu eskadr zaczęłyopadać pionowo.Wedge się uśmiechnął.- Twoja Eskadra Czerwonych prezentuje się całkiem nieźle, Hob-bie - powiedział tonem przyjacielskiej pogawędki. - Jaka szkoda, żenie miałeś dość czasu, aby nauczyć swoich pilotów precyzyjnych akro-bacji.- Co takiego?- Eskadra Łotrów, szyk paradny Trzy Romby - polecił komandor. -Wykonać.Po chwili wahania — mimo wszystko upłynęło sporo czasu, odkądjego piloci ćwiczyli skomplikowane manewry paradne - Łotry roz-dzieliły się na trzy grupy. Każda utworzyła szyk w kształcie rombuz jedną maszyną na czele, dwiema po bokach i trochę z tyłu i ostatniąpośrodku i na końcu. Dowodzona przez Wedge'a grupa opadała terazz przodu, a dwie pozostałe po bokach i za nim. Wszystkie tworzyłytrójkąt zwrócony szpicem na wschód.Nawet mimo pomruku repulsorów komandor słyszał napływającez dołu okrzyki i wiwaty zgromadzonych widzów.Niemal natychmiast z głośnika komunikatora rozległ się głos Kli-vana.- Eskadra Czerwonych, taki sam manewr, ale ojeden-osiemdzie-siąt względem Łotrów.Dowódca sprawiał wrażenie bardziej rozbawionego niż rozgniewa-nego. Po chwili piloci jego eskadry utworzyli podobny szyk w kształ-cie trzech rombów, ale dzioby X-wingów skierowały się ku zachodo-wi.Z dołu napłynęły kolejne wiwaty. Tłum widzów z zachwytem ob-serwował napowietrzne akrobacje.- Trochę koślawo, Hobbie - odezwał się Wedge.- Dawno nie lataliśmy razem, ale nadal znamy parę sztuczek — od-parł Klivan. — I pamiętaj, ty zacząłeś. Trzeci klucz Czerwonych, od-ciąć dostęp pierwszemu kluczowi Łotrów.Od tylnego sterburtowego skrzydła jego formacji odłączyły się trzymyśliwce. Piloci Czerwonych zatoczyli stuosiemdziesięciostopniowyłuk i obrócili maszyny w locie. Nie łamiąc trójkątnego szyku, zajęlimiejsca zaledwie dziesięć metrów pod myśliwcami Eskadry Łotrówi zaczęli opadać na północne lądowisko.- Nieźle, nieźle, Hobbie - odezwał się Wedge. - Drugi klucz Ło-trów, odciąć dostęp pierwszemu kluczowi Czerwonych.Pilotujący zielonego X-winga z czarno-biarym wzorem na kadłubieCorran Horn i jego dwaj skrzydłowi wykonali podobny manewr i za-jęli pozycje pod trójką myśliwców Eskadry Kiwana.- Ach, ty mynocku - rzucił Hobbie. - Drugi klucz Czerwonych,odciąć dostęp trzeciemu kluczowi Łotrów.- Pierwszy klucz Łotrów, odciąć dostęp drugiemu kluczowi Czer-wonych - rozkazał Wedge.Maszyny obu eskadr zaczęły przelatywać jedne nad drugimi na co-raz mniejszej wysokości, coraz bliżej platformy dla mówców. Ten za-pierający dech w piersi pokaz precyzyjnego pilotowania zakończył sięzaledwie dziesięć metrów nad powierzchnią gruntu. Łotry unosili sięobecnie nad południowym lądowiskiem, a Czerwoni nad północnym.Myśliwce obu eskadr osiadły na lądowiskach w odstępie kilku sekund.Piloci wyskoczyli z kabin i natychmiast trafili w prawdziwy młyn.Dyplomaci Nowej Republiki i przyjaciele ściskali ich ręce, klepali poplecach i prowadzili wszystkich na trybunę. Z okien otaczających placgmachów sypały się chmury konfetti, a tysiące zgromadzonych wi-dzów nie przestawały wydawać ryków zachwytu i podziwu. ZanimWedge dołączył do szeregu pilotów obu eskadr i wymienił szczere uści-ski dłoni z Hobbiem i z jego zastępcą, Wesem Jansonem. Widzowiewiwatowali zbyt głośno, żeby mógł słyszeć czyjekolwiek słowa.Na skraju platformy, za pulpitem dla mówców, stała ukochana przezwszystkich przedstawicielka Rady Tymczasowej Nowej Republiki,księżniczka Leia Organa z Alderaana. W odróżnieniu od większościpozostałych przedstawicieli Nowej Republiki była ubrana bardzoskromnie, w przewiązaną w pasie białą senatorską szatę. Pochwyci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony