8961, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sergiusz Piasecki�ywot cz�owieka rozbrojonego�ywot Cz�owieka Rozbrojonego powsta� z zapisk�w Piaseckiego zebranych jeszcze wwi�zieniu na �w.Krzy�u. Autor mia� zamiar wyda� t� powie�� jako pierwsz�, by� w niej osobi�ciebardziej zaanga�owany i mia�awtedy dla niego wi�ksz� warto�� od Kochanka Wielkiej Nied�wiedzicy. Oskar�a� wniej kulturaln� icywilizowan� Polsk� za ten okres w jego �yciu, kiedy to po wiernej s�u�bieprzybranej ojczy�nie, sta� si�niepotrzebnym w��cz�g�. Mia� w niej rzuci� Polakom prawd� w oczy. Obawia� si�jednak, �e cenzura niedopu�ci do wydania ksi��ki ze wzgl�du na jej antyspo�eczny charakter, mo�e nawetodczytany jako antypa�-stwowy. Kr�tkie jej fragmenty zamie�ci� jednak jeszcze przed wojn� redaktorlwowskich �Sygna��w", K.Kuryluk. Zainteresowa�y one wtedy Boya-�ele�skiego, Sieroszewskiego i Hulk�-Laskowskiego. Piaseckizdecydowa� si� da� pierwsze�stwo wydaniu neutralnego Kochanka.... �ywotCz�owieka Rozbrojonego mia� si�ukaza� dopiero w 1939 r. Wojna zmusi�a autora do powzi�cia wielkiej decyzji.Stan�� znowu po stronie tejprzybranej ojczyzny, kt�r� zamierza� oskar�a�, a kt�rej kl�ska i niedolazwi�za�y go z ni� do �mierci.Piasecki przechowa� notatki do �ywota... przez lata okupacji i po zniszczeniuznacznej cz�ci, dowi�z� reszt�do W�och i Anglii. Zrekonstruowa� powie�� dopiero w 1957 r. Na d�ugo nie chcia�jej odda� w r�ce wydawc�wze wzgl�d�w, jak to nazwa�, �egoistycznych". Z jego notatek wynika, �ewstrzymywa� si� z krytyk�spo�ecze�stwa polskiego, wdzi�czny za �ask� i wolno��, szczeg�lnie po tragediiostatniej wojny i po czynnymudziale w walce podziemnej.Nowa, poszerzona wersja powie�ci teraz, po drugim konflikcie �wiatowym, uzyska�anow� perspektyw�historyczn�. Akcja przedstawia tragiczne warunki �ycia weterana walk oniepodleg�o��, przeciw bolszewikompo pierwszej wojnie �wiatowej. Podkre�la kontrasty mi�dzy przywilejem anie�ask�, karierowiczami, a lud�miuczciwymi staczaj�cymi si� na bruk. Bezrobocie, g��d, a tak�e oboj�tno�� inieudolno�� w�adz spychaj�bohatera na drog� przest�pstwa.�ycie tego �rozbrojonego" cz�owieka prowadzi go przez ohydne piwnice, spelunki,karczmy, meliny, domypubliczne, studio zdj�� pornograficznych, fa�szerstwo czek�w i sprzeda� tych�ea� do wi�zienia.Powie�� jest przepojona sympati� dla nieszcz�liwych i wypartych przez los pozanawias spo�ecze�stwa. Poich stronie staje cz�owiek z natury dobry. Jego potkni�cia dyktuje rozpaczzag�odzonego w walce o byt, kiedy tocz�owiek syty staje si� �atwo jego wrogiem. Jego towarzyszami s� niedo��ni,szlachetni na duszy, wycie�czeni,chorzy n�dzarze lub spryciarze wyrafinowani i bez skrupu��w. Uczciwo�� i�yczliwo�� to cnoty bardzo rzadkiew tej powie�ci. Cz�owiek dla cz�owieka jest tu wilkiem, a wyzysk, rozpusta,oszustwa i przemoc s� tu naporz�dku dziennym.Jan Bielatowicz zarzuca Piaseckiemu, �e wsp�lnicy bohatera powie�ci i ichprzest�pstwa maj� zawsze,,charakter niemal sielankowy i romantyczny". Dodaje, �e motywy, dla jakichcz�sto stali si� takimi, pobudzaj�w czytelniku lito�� i wsp�czucie, a gra oszust�w i sprzedaj�cych si� dziewcz�tpobudza do podziwu w swoimopisie. Krytyk dopatruje si� w tej powie�ci, jakiej� t�sknoty za �yciemuczciwym.I tu, jak i w innych powie�ciach Piaseckiego postacie przest�pc�w to ludzie oswoistym poczuciu honoru winteresach i pomocy innym. S� to postacie raczej zarysowane jako czarno-bia�e,niepozwalaj�ce napsychologiczne niespodzianki w akcji. Autor swoich przest�pc�w nie wini, leczwin� zrzuca na spo�ecze�stwo i�wczesny ustr�j.Efekt oskar�enia narodu przez pisarza znacznie os�ab� po przej�ciach Polak�w wostatniej wojnie, a niedolabezrobotnych i g�odnych tamtych czas�w mniej by�y straszne od akcji okupant�w.Nadzieje oskar�aj�cegopisarza, �e wydana powie�� wstrz��nie spo�ecze�stwem, spe�z�y na niczym. Ksi��k�czytali ludzie nie r. 1938 wPolsce, a do�wiadczeni po drugiej wojnie emigranci lat 60.Rvszard DemellDrugi tydzie� wa��sam si� bezcelowo w d�ungli ceglanych gmach�w, w kamiennymlabiryncie ulic. Jestemtu obcy. Nie mam nikogo znajomego i znik�d.nie oczekuj� pomocy.Podczas d�ugich, samotnych w�dr�wek, obserwuj�c �ycie mieszka�c�w tej d�ungli,mog�em poczyni� wieleciekawych spostrze�e�. Przede wszystkim zauwa�y�em, �e znajduj�cy si� na ulicachludzie s� przewa�nieanormalni. Zachowuj� si� jak wariaci, wypuszczeni z lecznicy dla umys�owochorych... Naprzeciw mnie idziet�gi, starszy pan i rado�nie u�miechaj�c si�, patrzy mi w oczy. Nagle uderza si�d�oni� w czo�o, wyba�usza oczy,zawraca w miejscu i prawie biegiem przemierza drog� na przeciwn� stron� ulicy,sk�d dopiero co przeby�. Drugikr�ci g�ow�, co� szepcze i gestykuluje. Inny robi jakie� dziwne miny, unosibrwi, mruga okiem. Za nim szumi�cajedwabiem pani prowadzi dziewczynk� chodnikiem od strony ulicy, nie zostawiaj�cjej niemal miejsca napostawienie stopy. Dziecko o�lizguje si� do rynsztoka. Pani podrywa je w g�r�,daje klapsa i sycz�cym g�osemj�dzy, z wykrzywion� grymasem z�o�ci twarz� zaczyna zduszonym szeptem karci�dziewczynk�. Przechodziinna pani m�odsza... Te� jedwabie. Ostra smuga perfum. Nienaturalne, zmys�owechybotanie bioder. Nogi pr꿹si� na szczud�ach wysokich obcas�w. Wymin�� j� m�odzieniec. Obejrza� si�,wci�gaj�c w nozdrza powietrze.Nadepn�� przy tym na nagniotek id�cego obok pana w meloniku, kt�ry sykn�� z b�lui zacz�� podskakiwa� najednej nodze.- Ach, ty!... - pan zacisn�� kurczowo lask� z niklow� ga�k�.- Przepra-aszam ba-ardzo - odezwa� si� �piewnie m�odzieniec, a po chwili, gdypan w meloniku poku�tyka�dalej, pokaza� mu za jego plecami j�zyk.Dalej jaka� pstra, przera�liwie chuda dziewczyna prowadzi na smyczy dwa pieski.Cz�sto si� pochyla i co�m�wi do nich nienaturalnym, sepleni�cym g�osem - jak do dzieci.Wszyscy �piesz�. Oczy b��dne. Ruchy nerwowe, cz�sto bezcelowe. Twarzezak�opotane. U�miechynienaturalne, jakby namalowane. G�osy pe�ne irytacji lub zachwytu, albo - przyzimnych, wrogich spojrzeniach -sztucznego �miodu".Przystaj� przed olbrzymi� wystaw� sklepu. Za grubym, l�ni�cym szk�em rozrzuconomalowniczo, nazielonym tle aksamitu, mn�stwo modnych drobiazg�w kobiecej toalety. Po�czochy,koszulki, bluzki, torebki,biustonosze, parasolki, r�kawiczki... jak kwiaty na ��ce. Wszystko l�ni, bije woczy, wo�a. Wszystko wytw�rcywilizacji - jej termometr. A po�rodku bezczelnie rozkraczy�y si� majtki -sztandar cywilizacji. Patrz� na ichkolorowe kokardy, na fale koronek. �ykam �lin� i czuj� g��d. Ile to mo�ekosztowa�? Ile chleba mo�na za tokupi�? Wtem spostrzegam w odbiciu wystawy, jak w lustrze, ostre spojrzeniebadaj�ce wyraz mej twarzy.Przerzucam wzrok w prawo. Widz� przymru�one, �analizuj�ce" oczy i ironicznyu�mieszek dziewczyny zteczk� pod pach�. Pewnie studentka... M�drala... Pomy�la�a, �e jestemerotomanem.Id� dalej. Olbrzymia wystawa ksi�garni. Ksi��ki, ksi��ki... Ile ksi��ek! Kto jeczyta i kto pisze? Chcia�bymzobaczy� tych, co ksi��ki pisz�. Pewnie te� wariaci... Nie uwierz�, aby cz�owiekzupe�nie zdrowy na umy�lenapisa� tak� ksi��k�, jak tamta, gruba... Uwag� moj� �ci�gn�a kolorowa tablicaanatomiczna, na kt�rejprzedstawiono w przekroju g�ow� ludzk�. Zainteresowa� mnie m�zg. Dziwniewygl�da! Pomaca�em si� poczaszce. Gdyby nacisn�� palcami na t� szar� mas�, pozosta�oby wkl�ni�cie.Przyprawi�oby mnie to o �mier� lubob��d. To okropne: nasza my�l, czyny, kultura... wszystko, wszystko zale�y odkilograma i kilkuset gram�w tejbrzydkiej substancji. Co� w niej jest, co kieruje nami, co tworzy nasz�inteligencj�. Ja te� posiadam t� cudown�mas�. Cudown� niesko�czenie, bo s� w niej poj�cia, kt�re z��czone w pewne grupymog� rozwi�za� najzawilszetajemnice bytu. S� u ka�dego z nas w m�zgu. Lecz aby m�zg m�g� pracowa� zdrowo,trzeba �eby cz�owiek mia�po�ywienie. A ja - szcz�liwy posiadacz tak wspania�ego narz�du poznania - niemam co �re�. Trzeci dzie�jestem g�odny i nie wiem, kiedy b�d� mia� co� do jedzenia. Czuj�, �e trawi mniegor�czka. Pewnie b�yszcz� mioczy - g��d jest lepszy ni� atropina.Dzi� rano siedzia�em na skwerze. Promienie s�oneczne, przedzieraj�ce si� przezg�sty strop listowia, bawi�ysi� i ta�czy�y na szerokich �cie�kach. Powietrze pachnia�o. Wiosna... Do mej�awki zbli�y�a si� t�ga pani,prowadz�ca za r�ce ch�opca i dziewczynk�. Usiad�a i zacz�a rozwija� ma��paczk�. Da�a dzieciom po bu�ce,posmarowanej obficie mas�em i przek�adanej grubymi plastrami szynki. Drugie�niadanie na �wie�ympowietrzu. Dzieci niech�tnie, powoli jad�y. Do moich nozdrzy dolatywa�smakowity, pon�tny zapach pieczonegociasta i szynki. S�ysza�em chrupanie i mlaskanie. Odwraca�em g�ow�, �eby niewidzie� jedz�cych dzieci.M�g�bym wsta� i odej��, lecz przypuszcza�em, �e mog� si� domy�li� powodu mej�ucieczki". Zosta�em. Dziecijad�y powoli, zach�cane przez matk�. Dziewczynka grymasi�a. Nagle -przypuszczam, �e zrobi�a to umy�lniewypu�ci�a z r�k bu�k�, kt�ra potoczy�a si� po �wirze. Kucn�a, chc�c j�podnie��.- Nie trzeba, to brudne - powiedzia�a matka. Potem wzi�a dzieci za r�ce iodesz�a. Bu�ka zosta�a na ziemi.Widzia�em wyduszone z niej mas�o i brzeg grubego plastra szynki. G��d pcha�mnie, by wsta� i co pr�dzejpodnie�� bu�k�, kt�ra zaledwie w czwartej cz�ci by�a zjedzona. Ale dostrzeg�emid�cych o dwadzie�cia krok�wode mnie dw�ch m�czyzn. Jeden by� w szarym garniturze i mia� zsuni�ty na ty�g�owy s�omkowy kapelusz.Drugi mia� br�zowy garnitur i melonik. Na nogach mia� du�e, ��te, sportowetrzewiki o podw�jnychpodeszwach.Czeka�em, by przeszli, aby potem podnie�� bu�k�. Stara�em si� przybra� oboj�tnywyraz twarzy, �eby niedomy�lili si� mego zamiaru. Byli blisko. Zaraz mnie min�... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony