8977, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bartek Anterionowicz Dobra-nockaAutor pisze o sobie- �I w�a�nie wtedy m�oda c�rka Cudowniak�w wr�ci�a do kochaj�cych rodzic�w i zrozumia�a, jaka by�a g�upiutka i niegrzeczna. Rodzice jej �atwo przebaczyli, albowiem kochali j� nad �ycie. Psotna dziewczynka pozna�a w ko�cu, jak� wspania�� rzecz� jest rodzina...� - Andrzej cichym, monotonnym g�osem zako�czy� bajk� i zorientowa� si�, �e od jakiego� czasu m�wi� sam do siebie.Ma�gosia, ten s�odki puco�owaty anio�ek, wtula�a si� w swojego pluszowego misia szepcz�c co� niezrozumiale przez sen. We �nie - o ile to w og�le mo�liwe - wygl�da�a jeszcze bardziej krucho i niewinnie ni� zwykle, bardziej niewinnie ni� wtedy, gdy patrzy�a na ciebie tymi swoimi wielkimi, piwnymi oczami, nieskalanymi jeszcze brudem i okropno�ciami prozy �ycia.Patrzy� na ni� przez ca�� noc; nagle zorientowa� si�, �e by�a ju� si�dma. Waha� si� moment. Budzi� j�, czy da� jej jeszcze te dziesi�� minut oderwania od lektury wspomnianej prozy? Jego r�ka sama wyci�gn�a si� w automatycznym, ojcowskim ge�cie i poprawi�a r�ow� ko�dr� dziecka. Jeszcze spojrza� na c�reczk� czule, nie wiedzie� czemu westchn�� przeci�gle i zacz�� wycofywa� si� ostro�nie. Nie mia� poj�cia dlaczego, ale czu� si� jak winowajca, jak ojciec, kt�ry w jaki� haniebny spos�b zawi�d� zaufanie swego dziecka i teraz wstydliwie ucieka z podkulonym ogonem. Ale zanim jeszcze wyszed� z pokoju, u�miechn�� si� s�ysz�c, jak Ma�gosia s�odko j�kn�a przez sen. Zupe�nie jakby mu wybacza�a, pomy�la�.***- Zaraz! - wrzeszcza�a Monika z �azienki, gestykuluj�c w�ciekle wyj�c� na najwy�szych obrotach suszark�. - Chwila, kurde no!- P� godziny temu m�wi�a� to samo - odwrzasn�a Magda, dla lepszego efektu wal�c pi�ciami w drzwi �azienki. - Co ty tam robisz, co? Masa�e wodne?! Zaraz musz� by� w biurze, dociera to do ciebie, tleniona idiotko? A najpierw musz� ci� jeszcze odwie�� do tego pieprzonego liceum, a przecie� mam zaraz wa�ne spotkanie w firmie, a zaraz potem przetarg... Wszyscy na mnie czekaj�, same szychy z Rady Miasta, rozumiesz? Jak si� przez ciebie sp�ni�, to... Nie, poczekaj, nosz jasna cholera, ju� jestem sp�niona! Cieszysz si�?- Nic mnie to nie obchodzi. Tak, ciesz� si�! Trzeba by�o wcze�niej wsta�, no nie? Ja jeszcze musz� wysuszy� w�osy i uczesa� si�. I umalowa�, co nie? Kiedy ja to zd��� zrobi�, do cholery?- Nie pyskuj! Otwieraj w tej chwili, albo nici z sobotniej dyskoteki. Nie puszcz� ci�, s�yszysz, zdziro?Zdzira s�ysza�a. Ca�a klatka s�ysza�a, jak co rano, pomy�la� dziwnie spokojnie Andrzej i wzruszy� ramionami. Siedzia� w swoim specjalnym pokoju do pisania (szumne s�owa; siedzia� w klitce na graty, gdzie pr�cz krzes�a mie�ci� si� tylko komputer) trzymaj�c kubek kawy i mia� nadziej�, �e zaraz zapanuje cisza. Potrzebowa� ciszy. Potrzebowa� jej jak ka�dy pisarz, ba, jako pisarz literatury dzieci�cej potrzebowa� jej bardziej, ni� wi�kszo�� koleg�w po fachu. W przeciwie�stwie do literatury awangardowej bowiem - tworzonej w winiarniach, kawiarniach, pubach i innych szemranych mordowniach - �agodnie pobudzaj�ce kie�kuj�c� dopiero wyobra�ni� i nienachalnie dogmatyczne historyjki dla milusi�skich mog�y powstawa� tylko w niezm�conej niczym ciszy i spokoju. S�awny pisarz, autor takich bestseller�w, jak �O cnotliwej, pos�usznej kr�lewnie i inne historie�, aktualnie pracuj�cy nad hitem, kt�ry mia� wstrz�sn�� krytykami i mi�dzynarodowym rynkiem wydawniczym, pod tytu�em �Kr�lestwo Cudowniak�w�, odwr�ci� si� do czternastocalowego monitora (by� ju� tak zu�yty, �e jego wiek powinno si� liczy� w szybko rosn�cych dioptriach okular�w Andrzeja) i z namaszczeniem przeczyta� p�g�osem raz jeszcze kr�tki fragment, kt�ry tego ranka zd��y� napisa�.�Rodzina Cudowniak�w powita�a kolejny wspania�y dzie� z rado�ci�. Poprzedni dzie� te� by� wspania�y, ale ka�dy kolejny by� jeszcze lepszy. Du�o lepszy. Tak to ju� by�o w krainie Cudowniak�w, i dlatego w�a�nie wszyscy zbierali si� o wschodzie s�o�ca i �piewali t�tni�cy rado�ci� hymn pochwalny�.- Otwieraj, ty ma�y, jadowity kurwiszonie!- Dobra, ju� dobra, kurde no. Luz, matka, ju� ci� wpuszczam, nie? Tylko znajd� t� g�upi� soczewk� kontaktow�... Spad�a chyba gdzie� tutaj. Hmmm, ciekawe... Przy okazji, nie widzia�a� mojej gumki do w�os�w?- Nosz, ja pier... Andrzej! Nie widzia�e� gumki do w�os�w tej cholery? Co? My ju� wychodzimy, nie zapomnij umy� naczy� i zrobi� zakup�w. S�yszysz, co m�wi�? Andrzej!��piewali go razem szcz�liwym g�osem rodziny, kt�r� ��czy tak wiele, �e wi�cej ju� nie mo�e. Cieszyli si� z g�ry na now�, wspania�� przygod�, jaka ich niew�tpliwie czeka�a tego dnia, cieszyli si� na ni� ca�ym sercem�.***Malutka Cudowniakowa bieg�a lekko i z gracj� przez ��k�, ocieraj�c si� o strzeliste �odygi mleczy, chabr�w i traw. Bieg�a, sapi�c rado�nie, i popiskiwa�a od czasu do czasu z emocji.Nad ni� rozci�ga�a si� niczym nieskalana b��kitna p�achta nieba. Tyle nieba, pomy�la�a, tyle nieba, i to wszystko dla mnie. Spojrza�a na prawo: ca�e morze pachn�cych wiosn� traw i kwiat�w polnych poetycko faluj�cych na wietrze. I to wszystko dla niej. Nie ustaj�c w biegu spojrza�a za siebie z u�miechem. Z chaty na pag�rku wzbija� si� w niebo gruby s�up czarnego dymu obficie przetykany pomara�czowo��ltymi j�zykami ognia. Tyle pal�cego rz�sy, nieposkromionego ognia i gryz�cego w oczy �mierdz�cego zw�glonym ludzkim cia�em dymu, pomy�la�a z niegasn�cym jak rozszala�y za ni� po�ar u�miechem. I to wszystko przeze mnie.***Mi� spad� z poduszki i niezdarnie potoczy� si� po pod�odze. Ma�gosia w panice usiad�a na ��ku i przeciera�a gwa�townie oczy, oczyszczaj�c je ze skrawk�w snu zaschni�tych w ich k�cikach, tkwi�cych tam jak okruchy lodu z innej, podobnej bajki. Rozejrza�a si� podejrzliwie, a gdy by�a ju� zupe�nie pewna, �e to jej pok�j, odetchn�a z ulg�. Ku jeszcze wi�kszej uldze nie poczu�a w powietrzu obrzydliwego sw�du. Odetchn�a raz jeszcze, jakby dla pewno�ci. Tak, to by� jej pok�j, ludzki pok�j, pachn�cy tylko p�ynem do p�ukania ubra�, starymi ksi��kami z bajkami i nie tylko. Schyli�a g�ow� i zobaczy�a swego misia, le��cego bezradnie mordk� do ziemi.- Misiu, przepraszam - powiedzia�a przepraszaj�co, si�gaj�c po niego. - By�am tej nocy taka niedobra. M�j kochany, biedny mi� - przytuli�a si� do niego czule.W jej g�owie wci�� wirowa�y z�e s�owa i obrazy. Zaczyna�a si� do tego przyzwyczaja�. Jak najrzadziej zamyka� oczy, przypomnia�a sobie i wsta�a.***- Kogo widz� oczy moje... St�skni�em si� za moim anio�kiem - u�miechn�� si� pan Cudowniak i przytulaj�c sw� m�odsz� c�rk� doda�, parodiuj�c kwestie ludzi - a c� tam s�ycha� w szkole?- Tatko! Ten �art ju� nie jest �mieszny - skomentowa�a z politowaniem. - A co s�ycha�?- Niewiele. W sumie to dzi� tylko jeden dom. Za to du�y, willa jak si� patrzy.- Spali�a� czy tylko co� ukrad�a�?- Jedno i drugie. Niestety, nie mia�am du�o czasu, u�y�am za du�o benzyny i w kilka sekund zaj�y si� firanki i boazeria. No i w po�piechu musia�am wzi�� pierwsz� rzecz z brzegu. - Malutka wyj�a z plecaka naszyjnik ze sztucznych pere�. - Co za pech! Sam popatrz, jaka to koszmarna tandeta - spojrza�a krytycznie na feraln� zdobycz. - Ci ludzie to sko�czone ko�tuny, za grosz poj�cia o estetyce.- Fuj! - skrzywi� si� pan Cudowniak zniesmaczony. - Rzeczywi�cie. Natychmiast to wyrzu� i umyj r�ce. I nie martw si� nic. Jutro b�dzie lepiej, zobaczysz. Dzisiaj trzynasty.***- Co z tego, �e trzynasty? - warkn�a na Andrzeja Magda. - To jeszcze nie znaczy, �e ja mam przegrywa� przetargi. Nigdy jeszcze nie przegra�am przetargu - doda�a ponuro, siadaj�c ci�ko w fotelu. - Nawet fryzjer nie poprawi� mi humoru. Zr�b mi drinka, co?- Oczywi�cie - powiedzia� us�u�nie, w�o�y� papcie i podrepta� do barku.- Jak tam te twoje �Kr�lestwo Cwaniak�w�?Andrzej znieruchomia�. Nigdy nie mia�a w zwyczaju pyta� o jego prac�.- Cudowniak�w - poprawi� �agodnie. - Dobrze, dzi�kuj�. Jeszcze jedno opowiadanie i sko�czy�em.- Fascynuj�ce. - Andrzej zgarbi� si� pod jej pogardliwym wzrokiem (czu� go tak wyra�nie! Wiedzia� te�, �e m�wi�c to, u�miechn�a si� jeszcze lekcewa��co), r�ka mu zadr�a�a i obfita struga ginu, zamiast do szklanki, trafi�a na barek, momentalnie si�gaj�c jego brzegu i oczywi�cie hojnym ciurkiem skapuj�c mu prosto na stopy. - A Go�ka ju� w domu?- Jeszcze nie - r�kawem obtar� ka�u�� ginu maj�c nadziej�, �e nie zauwa�y�a - Ale lada chwila powinna wr�ci�.- Aha - Magda rozpar�a si� w fotelu mru��c leniwie oczy. - A co tam u niej w szkole?***- To ju� nie jest �mieszne, mamo - stwierdzi�a znudzona �miertelnie Malutka, metodycznie d�gaj�c szpilk� oko miniaturowego misia.- Wiem - u�miechn�a si� kwa�no pani Cudowniakowa. - Trzeba by, cholera, co� nowego wymy�li�.- Dzisiaj wpad�em na rewelacyjny, nowy pomys� - rzek� pan domu g�osem, kt�rym prezentowa� �wiatu swoje rewelacyjne, nowe pomys�y. - iNa tydzie� przed ka�dym podpaleniem b�dziemy wybra�com codziennie wysy�a� ulotki reklamuj�ce ga�nice i systemy przeciwpo�arowe... Albo nie, to jeszcze lepsze: akcja �Rzu� palenie�!- Mo�e co� takiego - ol�ni�o Cudowniakow� - zamiast o szko��, he, he, b�dziemy si� teraz ciebie i twoj� siostr� pyta� o sprawy sercowe... Sercowe, �apiesz? - parskn�a �miechem.- Bo ile w ko�cu mo�na mie� przyjemno�ci z samego podpalania? - zaduma� si� nagle Cudowniak. - M�j ojciec, zanim jeszcze wpad� w pu�apk� na myszy, zwyk� mawia�, �e w �yciu nie liczy si� co, tylko jak - eProrowa� z uniesionym pouczaj�co palcem. - Jak perfi... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony