9032, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzysztof Boru�SpadkobiercySpo�r�d dwustu trzydziestu czterech ludzi bior�cych udzia� w wyprawie naukowej do gromady kulistej M 55 - na Ziemi� powr�ci�o tylko troje.Stu czterdziestu sze�ciu uczonych poch�on�y na zawsze niebieskie d�ungle planety Kloto w uk�adzie DH 53. W czterdziestym trzecim dniu pobytu na tym globie, gdy ju� wydawa�o si�, �e nic ludziom nie grozi ze strony kloto�skich mikroorganizm�w, zmarli w ci�gu niewielu godzin wszyscy uczestnicy ekspedycji badawczej. Zgin�li w straszliwych m�czarniach, w�r�d objaw�w ob��du i szybko post�puj�cego pora�enia obwodowego uk�adu nerwowego. Zar�wno nauka ludzka jak i prymitywna medycyna Kloto�czyk�w okaza�y si� bezsilne.W dwadzie�cia dwa dni p�niej epidemia wybuch�a w�r�d pozosta�ych przy �yciu cz�onk�w za�ogi mi�dzygwiezdnego statku. Kr��y� on wok� Kloto jako jej sztuczny satelita, przy czym od czasu katastrofy ekspedycji badawczej zerwano ca�kowicie rakietow� ��czno�� z planet�. Wirusy parali�u kloto�skiego musia�y wi�c dosta� si� na statek ju� wcze�niej, a inkubacja choroby trwa�a kilka tygodni.Epidemia nie oszcz�dzi�a nikogo, lecz tym razem trzy przypadki nie by�y �miertelne. Choroba pozostawi�a jednak trwa�e �lady w organizmach dwojga ocala�ych uczestnik�w nieszcz�snej wyprawy.Najwy�sz� cen� za �ycie zap�aci�a Pia. Mimo stosowania r�nych lek�w i zabieg�w nie odzyska�a w�adzy ani w r�kach, ani w nogach. Rost by� w nieco lepszej sytuacji - m�g� porusza� normalnie r�kami. Lecz ju� przej�cie z kabiny do kabiny wymaga�o od niego ogromnego wysi�ku. Gdyby Helia nie wysz�a z choroby nieomal bez szwanku, sytuacja sta�aby si� tragiczna.W tych warunkach kontynuowanie wyprawy nie by�o mo�liwe. Po uzupe�nieniu zapas�w materii z w�d wszechoceanu planety Mitra, obiegaj�cej - podobnie jak Kloto - gwiazd� DH 53, wyruszono w drog� powrotn�, aby po dwudziestu siedmiu miesi�cach podr�y znale�� si� w okolicach Uk�adu S�onecznego. Tych troje ludzi gna�a nie tylko t�sknota za rodzinnym globem, ale tak�e niezachwiane przekonanie, �e powr�t na Ziemi� uwolni ich od cierpie�, kt�rych pokona� nie potrafili na swym opustosza�ym statku.Ile� musia�o zmieni� si� na Ziemi od dnia odlotu w dalek� wypraw� ku granicom Galaktyki. Gdy zegary mi�dzygwiezdnego statku wskazywa�y tygodnie - na Ziemi p�yn�y wieki.�wiat�o gwiazd gromady kulistej M 55 biegnie do S�o�ca dziewi�tna�cie tysi�cy lat. Fotonowy statek mi�dzygwiezdny przeby� niemal ca�� t� drog� z chy�o�ci� tylko o nieznaczny u�amek procentu mniejsz� od pr�dko�ci �wiat�a. Einstein w swej szczeg�lnej teorii wzgl�dno�ci wykaza�, �e im bardziej pr�dko�� jakiego� cia�a zbli�a si� do pr�dko�ci �wiat�a, tym jednostki czasu, jaki tam biegnie, ulegaj� wi�kszemu pod�u�eniu z punktu widzenia nieruchomego obserwatora. Ju� w XX stuleciu znano fakty przemawiaj�ce za s�uszno�ci� tego twierdzenia, jak na przyk�ad wyd�u�anie lub skracanie si� okresu ��ycia� nietrwa�ych cz�stek promieniowania kosmicznego zale�nie od pr�dko�ci tych cz�stek. Lecz dopiero loty kosmiczne statk�w fotonowych, zdolnych do rozwijania pr�dko�ci por�wnywalnej z pr�dko�ci� �wiat�a, potwierdzi�y teoretyczne wnioski astronautyczn� praktyk�.Dla Rosta, Pii i Helii wyprawa do gromady kulistej M 55 trwa�a pi�� lat. Dla ludzi zamieszkuj�cych Ziemi� min�o w tym czasie ponad trzysta osiemdziesi�t wiek�w! �wiadczy�y o tym zar�wno obliczenia teoretyczne jak i zmiany we wzajemnych po�o�eniach gwiazd.W miar� jak statek trac�c pr�dko�� zbli�a� si� do Uk�adu S�onecznego, Rost coraz cz�ciej przesiadywa� w centrali radiokomunikacyjnej usi�uj�c �owi� sygna�y dalekiego, a tak bliskiego im �wiata. Gdy przed wiekami opuszczali Uk�ad S�oneczny - ludzko�� wkracza�a zwyci�sko w drug� faz� automatyzacji. Wspania�e zdobycze cybernetyki otwiera�y w�wczas nowe, trudne do odgadni�cia perspektywy organizacji �ycia opartej na zasadach z gruntu odmiennych od tych, jakimi rz�dzi�a si� spo�eczno�� ludzka od swego zarania. �ywo jeszcze sta�y w pami�ci podr�nik�w kosmicznych spory i dyskusje nad wyborem dr�g, kt�rymi powinna ludzko�� wkroczy� w t� now� epok�. �egnali �wiat zbli�aj�cy si� do zakr�tu historii, �wiat pe�en sprzeczno�ci i problem�w, kt�rych rozwi�zanie przerasta�o, zda si�, zdolno�ci ludzkie. �egnali �wiat, kt�rego przysz�o�� dla najwi�kszych umys��w owej epoki by�a wielk� niewiadom�. Teraz, po trzydziestu o�miu tysi�cleciach, mieli pozna� owoce tego, co w�wczas dopiero poczyna�o si� rodzi�.Ju� obserwacje astronomiczne wskazywa�y, �e ludzko�� dokona�a ogromnego skoku cywilizacyjnego. W samej fizycznej strukturze Uk�adu S�onecznego nast�pi�y zmiany, kt�re mo�na by�o wyt�umaczy� tylko �wiadomym dzia�aniem istot my�l�cych. Wenus i Merkury przesta�y by� pojedynczymi planetami kr���cymi po w�asnych orbitach i przeobrazi�y si� w planet� podw�jn�, wiruj�c� wok� wsp�lnego �rodka masy jak Ziemia i Ksi�yc. Mars zyska� cztery nowe ksi�yce, i to �wiec�ce w�asnym, sztucznym �wiat�em. Za to w pobli�u Ziemi nie dostrze�ono �adnego z wielkich sztucznych satelit�w, kt�re w ko�cu XX stulecia stanowi�y najwi�ksz� dum� ludzko�ci. Widocznie obecny poziom techniki nie wymaga� budowy wielkich baz dla lot�w kosmicznych. Gdy ju� sta�y si� mo�liwe obserwacje teleskopowe szczeg��w powierzchni ziemskiego globu, stwierdzono znaczne zmiany w uk�adzie l�d�w.Trudno przypu�ci�, aby dzia�a�y tu si�y geologiczne. Znik� Ba�tyk, Morze �r�dziemne i Czarne, a w miejscu ich mo�na by�o przy znacznym powi�kszeniu dostrzec subteln� siatk� kana��w ��czonych cz�sto w�z�ami sztucznych jezior. Na pr�no szukano bia�ych czap biegunowych i ��tych pusty� Afryki P�nocnej.A jednak... W owym obrazie rodzinnej planety by�o co� niepokoj�cego... Zwr�ci�a na to uwag� Pia. Le��c nieruchomo w swej koi patrzy�a godzinami w sufitowy ekran, na kt�rym �wieci� niebieskawym blaskiem sierp Ziemi. Kiedy ju� rozmiary owego sierpa przesta�y mie�ci� si� w ramach ekranu, na o�wietlonej stronie planety mo�na by�o bez trudu dostrzec ciemne punkciki wielkich miast. Miast tych przyby�o chyba stokrotnie. A jednak...Z chwil� gdy pogr��y�y si� w cieniu - na pr�no szukano odblasku ich �wiate� nocnych... Nieprzenikniona czer� okrywa�a kontynenty.Pierwsze sygna�y radiowe z Uk�adu S�onecznego z�apano w odleg�o�ci jedenastu miliard�w kilometr�w od S�o�ca. Przypomina�y telemetryczne meldunki, ale tre�ci ich nie potrafi� rozszyfrowa� elektronowy analizator. Nasilenie tych sygna��w na r�nych zakresach fal ros�o nieustannie w miar� zbli�ania si� do Ziemi. Pierwsz� audycj� foniczn�, a nast�pnie telewizyjn� odebrano dopiero pod sam koniec podr�y - na dwa dni przed l�dowaniem w odleg�o�ci dwustu milion�w kilometr�w od Ziemi. Z g�o�nika nie pop�yn�y jednak s�owa oczekiwanego powitania. By�a to sucha instrukcja dotycz�ca ostatniej fazy lotu, mi�dzy innymi rozkaz przestawienia automatycznego pilota na sterowanie zdalne. Zdania wypowiedziane jakim� matowym, bezbarwnym g�osem w j�zyku esperanto mia�y dziwaczn� i bardzo skondensowan�, jakkolwiek poprawn� budow�.- To na pewno m�wi nie cz�owiek, lecz automat - zauwa�y�a w�wczas Helia.Wtedy te� po raz pierwszy w g�owie Rosta zrodzi�o si� straszne przypuszczenie...Na ekranie telewizyjnym nie ujrzeli r�wnie� �adnego cz�owieka. Audycja wizyjna, powt�rzona parokrotnie, przedstawia�a przebieg przysz�ego ich l�dowania. W ostatniej fazie lotu statek mia� by� sprowadzony na Ziemi� w �eskorcie� sze�ciu maszyn przypominaj�cych p�askie kr��ki. Jakkolwiek rozmiary tych kr��k�w by�y ogromne, wobec ca�kowitego braku jakichkolwiek �lad�w okien czy kopu� obserwacyjnych - w�tpliwe, aby znajdowali si� w nich ludzie. Oczywi�cie, nadaj�c audycj� pokazuj�c� przysz�y rozw�j wydarze� musiano operowa� makietami i trikami, niemniej sprawia�y one wra�enie rzeczywisto�ci chwytanej okiem kamery na gor�co.Na zako�czenie audycji pad�o z g�o�nika lakoniczne pytanie:- Gdzie l�dowa�?Po kr�tkiej naradzie z towarzyszami Helia wyja�ni�a, �e chocia� miejsce l�dowania jest im oboj�tne - najch�tniej najpierw odwiedziliby Europ�.- Gdzie reszta? - odezwa� si� zn�w tajemniczy g�os.W pierwszej chwili nie zrozumieli, o co chodzi. W�wczas na ekranie ukaza� si� stary film ze startu statku. Ujrzeli raz jeszcze twarze swych zmar�ych towarzyszy.- Gdzie oni? - rozleg�o si� wyja�niaj�ce pytanie.Helia przedstawi�a pokr�tce tragiczne dzieje ekspedycji. Gdy wreszcie wspomnia�a o ci�kim stanie Pii i Rosta oraz konieczno�ci dalszych zabieg�w leczniczych, z g�o�nika wybieg�o tylko - jedno s�owo:- Przyj�te!Tego dnia nie odebrali ju� �adnej audycji z Ziemi. Gubili si� w domys�ach. Istnia�o jedno, najprostsze rozwi�zanie zagadki - ale odrzucali je z l�kiem, szukaj�c z uporem innego, cho�by w oparciu o jak najbardziej sztuczne, nierealne hipotezy: Byle tylko nie to!Rost tej nocy nie m�g� d�ugo zasn��. Przed oczyma stawa�y mu m�cz�ce, koszmarne obrazy Ziemi, na kt�rej nie ma ju� cz�owieka... Ziemi obcej, dalekiej i strasznej.Nad ranem nie wytrzyma� nerwowo. Pow��cz�c sparali�owanymi nogami dobrn�� do centrali radiowej i wezwa� Ziemi�.Nie powiedzia�, dok�d idzie, ani Pii, ani Helii. Ba� si�, �e b�d� usi�owa�y go przekona�, aby jeszcze poczeka�, �e b�d� stara�y si� odwlec jak najd�u�ej t� chwil�, kt�ra mo�e przynie�� wyja�nienie i... pogrzeba� ostatnie nadzieje. Chyba wiedzia�y one, �e odpowied� b�dzie tylko jedna niwecz�ca to wszystko, co wymarzyli w d�ugich rozmowach w czasie drogi powrotnej... A jednak chcia� wiedzie�, wiedzie� na pewno! Mo�e gdzie� w g��bi m�zgu tli�a si� jeszcze iskierka wiary w cz�owieka...Po d�ugim oczekiwaniu odezwa� si� sygna� kontrolny.- Czego chcecie?Dwa s�owa zimne, nieprzyst�pne.Rost st�umi� nerwowe dr�enie warg i zapyta� wprost, otwarcie, bez niedom�wie�:- Czy rozmawiam z cz�owiek... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony