9048, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arthur C. ClarkeK�opoty Z TubylcamiLataj�cy spodek opada� pionowo przez chmury, zawis� jakie� pi�tna�cie metr�w nad ziemi� i osiad� z pot�nym wstrz�sem na wrzosowisku.- Co za fatalne l�dowanie - powiedzia� kapitan Wyxtpthll.Oczywi�cie nie u�y� dok�adnie tych s��w. Dla ludzkiego ucha jego uwaga zabrzmia�aby jak gdakanie w�ciek�ej kury. Pierwszy pilot Krtclugg odwin�� swe trzy macki z przyrz�d�w sterowniczych, rozprostowa� wszystkie cztery nogi i z przyjemno�ci� si� odpr�y�.- Nie moja wina, �e zn�w nawali�a automatyka - mrukn��. - Ale czego mo�na wymaga� od statku, kt�ry powinien i�� na z�om pi�� tysi�cy lat temu? Je�li sk�pstwo tych Urz�das�w na Planecie-Bazie...- Dobra, dobra! Wyl�dowali�my ca�o, a to i tak wi�cej, ni� oczekiwa�em. Powiedz Crysteelowi i Danstorowi, �eby tu przyszli. Chc� zamieni� z nimi par� s��w, zanim odejd�.Bardzo wyra�nie by�o wida�, �e Crysteel i Danstor nale�eli do innego gatunku ni� reszta za�ogi. Mieli jedynie po parze n�g i r�k, brakowa�o im oczu z ty�u g�owy, a pozosta�ych brak�w fizycznych ich koledzy starali si� nie zauwa�a�. - Niedostatki te jednak�e kwalifikowa�y ich do wype�nienia tej szczeg�lnej misji, wymagali bowiem tylko nieznacznych zabieg�w maskuj�cych, aby uchodzi� za ludzi, chyba �eby dok�adnie ich zbadano.- A wi�c jeste�cie zupe�nie pewni, �e zrozumieli�cie instrukcje? - spyta� kapitan.- Oczywi�cie - odpar� Crysteel z lekka ura�ony. - Nie po raz pierwszy mamy do czynienia z prymitywn� ras�. Moje przygotowanie antropologiczne...- W porz�dku. A j�zyk?- No, c�, to sprawa Danstora, ale ja te� m�wi� ca�kiem p�ynnie. To bardzo prosty j�zyk, a poza tym przez par� lat studiowali�my ich programy radiowe.- Macie jeszcze co� przed odej�ciem?- Eee... tylko jedno. - Crysteel troch� si� zawaha�.,- Z ich audycji wynika, �e maj� bardzo prymitywny ustr�j spo�eczny, a powszechnym zjawiskiem s� przest�pstwa i bezprawie. Wielu bogatych obywateli musi korzysta� z us�ug tak zwanych �detektyw�w� czy �specjalnych agent�w�, by chroni� swe �ycie i mienie. Cho� wiemy, �e to wbrew regulaminowi, ale czy mogliby�my....- No, co?!- Ot� poczujemy si� bezpiecznie, je�eli b�dziemy - mogli zabra� ze sob� par� dezintegrator�w trzeciej generacji.- Nigdy w �yciu! Stan��bym przed s�dem wojskowym, gdyby dowiedzieli si� o tym w Bazie. Przypu��my, �e zabijecie paru tubylc�w; i od razu mam na karku Biuro Polityki Mi�dzygwiezdnej, Rad� Ochrony Autochton�w i p� tuzina innych instytucji.- B�d� takie same k�opoty, je�li oni zabij� nas - stwierdzi� z przekonaniem Crysteel. - Ostatecznie ty odpowiadasz za nasze bezpiecze�stwo. Pami�tasz t� sztuk� w radio, o Kt�rej ci m�wi�em? Opisywa�a typowy dom, a w ci�gu p� godziny dokonano tam dw�ch morderstw!- No, ju� dobrze. We�cie, ale tylko drugiej generacji... nie chcemy; �eby�cie narobili zbyt du�o szk�d, gdyby wynik�y jakie� k�opoty.- Wielkie dzi�ki! Kamie� spad� mi z serca. Jak ustalono, b�d� si� meldowa� co trzydzie�ci minut. To potrwa tylko par� godzin.Kapitan Wyxtpthll patrzy�, jak znikali za grzbietem wzg�rza. Westchn�� g��boko.- Dlaczego - rzek� - ze wszystkich na pok�adzie musieli to by� w�a�nie ci dwaj?..- Nie by�o na to rady - odpar� pilot. - Wszystkie te prymitywne rasy przera�a wszelka odmienno��. Gdyby zobaczyli nas, wybuch�aby powszechna panika i zanimby�my si� zorientowali, zasypaliby nas bombami. Nie nale�y si� z tym �pieszy�.Kapitan Wyxtpthll machinalnie spl�t� swe macki w koci� ko�ysk�, tak jak to robi�, kiedy mia� jakie� zmartwienie.- Oczywi�cie - powiedzia� - je�eli nie wr�c�, zawsze mog� uciec i zameldowa�, �e ta planeta jest niebezpieczna.Wyra�nie si� rozchmurzy�.- Tak, to oszcz�dzi�oby mn�stwa k�opot�w - doda�.- I mia�yby p�j�� na marne te wszystkie miesi�ce, kt�re sp�dzili�my na badaniach tej planety? - spyta� zgorszony pilot.- Nie posz�yby na marne - odpar� kapitan rozplataj�c macki z tak� szybko�ci�, �e �adne ludzkie oko nie mog�o nad��y� za tym ruchem. - Nasz raport przyda�by si� nast�pnemu statkowi badawczemu. Proponuj�, �eby kolejn� wizyt� z�o�y� za... mmm... powiedzmy pi�� tysi�cy lat. Do tego czasu ta planeta mo�e si� ucywilizuje... cho�, szczerze m�wi�c, w�tpi�.Samuel Higginsbotham zabiera� si� w�a�nie do przek�ski z�o�onej z sera i wina owocowego, kiedy spostrzeg� nadchodz�ce drog� dwie postacie. Otar� usta wierzchem d�oni, ostro�nie postawi� butelk� obok narz�dzi do strzy�enia �ywop�ot�w i nieco zdziwiony patrzy� na zbli�aj�c� si� par�.- Ndobry - zagadn�� pogodnie mi�dzy k�sami sera.Obcy przystan�li. Jeden z nich ukradkiem kartkowa� jak�� ksi��eczk�, kt�ra, gdyby tylko Sam o tym wiedzia�, by�a pe�na takich zwyk�ych zwrot�w i wyra�e�, jak: �Zanim odczytam prognoz� pogody, podaj� ostrze�enie przed silnym wiatrem�, �R�ce do g�ry - mam ci� na muszce!� �Wzywa si� wszystkie radiowozy!�. Danstor, kt�ry nie musia� korzysta� z takich pomocy, odpowiedzia� natychmiast.- Witaj, m�j dobry cz�owieku - rzek� swym najlepszym akcentem z BBC. - Czy mo�esz nam wskaza� drog� do najbli�szej osady, wsi, miasteczka albo innej cywilizowanej miejscowo�ci?- H�? - mrukn�� Sam.Przygl�da� si� obcym podejrzliwie i dopiero teraz zauwa�y�, �e byli bardzo dziwnie ubrani. Niejasno zda� sobie, spraw�, �e zazwyczaj nie wk�ada si� golfa do garnituru w pr��ki, jaki nosz� d�entelmeni z miasta. A ten facet, kt�ry wci�� jeszcze grzeba� w swej ksi��eczce, mia� na sobie w�a�ciwie kompletny str�j wieczorowy, kt�ry by�by be� zarzutu, gdyby nie tragiczny czerwono-zielony krawat, nabijane �wiekami buty i sukienna czapka. Crysteel i Danstor starali si�, jak mogli, lecz zbyt cz�sto ogl�dali teatr telewizji. Je�eli we�mie si� pod uwag� fakt, �e nie mieli innego �r�d�a informacji, odchylenia w ich ubiorze staj� si� co najmniej zrozumia�e.Sam poskroba� si� w g�ow�. Zagraniczniki - pomy�la�. - Nawet miastowi tak si� nie odstrajaj�.Pokaza� im drog� i udzieli� szczeg�owych wskaz�wek gwar�, z kt�rej osoby nie mieszkaj�ce w zasi�gu zachodniej rozg�o�ni lokalnej BBC zrozumia�yby zaledwie co trzecie s�owo. Znacznie mniej zrozumieli Crysteel i Danstor, kt�rych ojczysta planeta znajdowa�a si� tak daleko, �e pierwsze sygna�y wysy�ane przez Marconiego chyba jeszcze do niej nie dotar�y. Uda�o im si� jednak poj�� og�lny sens informacji Sama i odeszli we w�a�ciwym kierunku, zastanawiaj�c si�, czy ich znajomo�� angielskiego jest rzeczywi�cie tak dobra, jak s�dzili.Tak oto zacz�� si� i sko�czy� pierwszy kontakt ludzko�ci z istotami z kosmosu.- On chyba by nam nie wystarczy� - rzek� zamy�lony Danstor, lecz bez wi�kszego przekonania. Ale to by nam oszcz�dzi�o mn�stwa k�opot�w.- Obawiam si�, �e nie. S�dz�c po jego ubiorze i rodzaju pracy, kt�r� najwyra�niej si�, zajmowa�, nie jest zbyt inteligentnym czy warto�ciowym obywatelem. Nawet w�tpi�, czy zrozumia�, kim jeste�my.- Jest nast�pny! - powiedzia� Danstor wskazuj�c przed siebie.- Nie r�b gwa�townych ruch�w, bo si� sp�oszy. Id� normalnym krokiem i niech on odezwie si� pierwszy.Cz�owiek ten szed� zdecydowanie w ich stron�, lecz nie okaza� im najmniejszego zainteresowania i zanim si� ockn�li, znika� ju� w oddali. No i popatrz!- Nie szkodzi - odpar� filozoficznie Crysteel. - Prawdopodobnie i tak nie mieliby�my z niego po�ytku.- Ale co za maniery!Z niejakim oburzeniem patrzyli za oddalaj�cym, si� profesorem Fitzsimmonsem, kt�ry w swym najstarszym stroju wycieczkowym znika� w perspektywie drogi, poch�oni�ty jakim� trudnym problemem teorii atomowej. Po raz pierwszy Crysteel zacz�� si� obawia�, �e wbrew jego optymistycznym oczekiwaniom nawi�zanie kontaktu mo�e okaza� si� niezbyt proste.Little Milton by�o typowym angielskim miasteczkiem, le��cym u podn�a wzg�rz, kt�rych wy�sze szczyty kry�y teraz tak niezwyk�� tajemnic�. Tego letniego poranka tylko niewielu mieszka�c�w kr��y�o po miasteczku, m�czy�ni bowiem byli ju� w pracy, kobiety za� sprz�ta�y, strudzone wyprawianiem swych pan�w i w�adc�w. Crysteel i Danstor dotarli wi�c niemal do �rodka miasteczka, zanim napotkali pierwsz� osob�, kt�r� okaza� si� miejscowy listonosz, wracaj�cy rowerem na poczt� po sko�czonym obje�dzie. By� w bardzo kiepskim humorze, gdy� musia� dostarczy� poczt�wk� za jednego pensa Dogsonowi na farm� po�o�on� o kilka kilometr�w od jego normalnej trasy. Poza tym paczka z brudn� bielizn�, kt�r� co tydzie� Gunner Evans wysy�a� do domu swej wci�� zakochanej w synku matce, wa�y�a wi�cej ni� zwykle, czemu nie nale�y si� dziwi�, jako �e zawiera�a cztery skradzione z kuchni puszki wo�owiny.- Przepraszam - powiedzia� grzecznie Danstor.- Bardzo si� �piesz� - odpar� listonosz, nie b�d�cy w nastroju do przypadkowych rozm�w. - Mam jeszcze jedn� rund�. A potem znikn��.- To naprawd� przekracza wszelkie granice? - zaprotestowa� Danstor. - Czy oni wszyscy s� tacy?- Musisz po prostu by� cierpliwy - rzek� Crysteel. - Nie zapominaj. �e ich obyczaje s� zupe�nie inne ni� nasze. Mo�e up�yn�� troch� czasu. zanim zdob�dziemy ich zaufanie. Miewa�em ju� podobne k�opoty z prymitywnymi rasami. Ka�dy antropolog musi do tego przywykn��.- Hm - mrukn�� Danstor. - Proponuj�, �eby�my weszli do jakiego� domu. W�wczas nie b�d� mogli uciec.- No... dobrze - z pow�tpiewaniem zgodzi� si� Crysteel. - Trzeba tylko uwa�a�, �eby nie trafi� na jak�� �wi�tyni�, bo b�dziemy mieli k�opoty.Nawet najbardziej niedo�wiadczonemu badaczowi trudno by�oby uzna� za taki obiekt dom starej wdowy Tomkins, ufundowany jej przez gmin�. Starsz� pani� ogarn�o przyjemne podniecenie na widok dw�ch d�entelmen�w stoj�cych u progu i w og�le nie zauwa�y�a nic dziwnego w ich ubiorze. Oczyma duszy widzia�a ju�... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony