9069, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arthur C. ClarkePie�ni dalekiej ZiemiPod palmami czeka�a Lora, patrz�c na morze. Widzia�a ju� ��d� Clyde�a jako niewielk� kreseczk� na dalekim horyzoncie - jedyn� skaz� na idealnym po��czeniu morza z niebem. Ros�a z minuty na minut�, a� zacz�a si� wyra�nie odcina� na tle pustego b��kitu otaczaj�cego planet�. Teraz Lora widzia�a ju� Clyde�a: sta� na dziobie jak pos�g, jedn� r�k� obejmuj�c sztag i szukaj�c Lory wzrokiem w�r�d cieni.- Gdzie jeste�, Loro? - pyta� �a�o�nie jego g�os dochodz�cy z komunikatora w kszta�cie bransolety, kt�ry podarowa� jej w dniu zar�czyn. - Chod� mi pom�c. Du�o z�owi�em i musimy przewie�� to do domu.A wi�c to tak, powiedzia�a Lora do siebie, to dlatego poprosi�e� mnie, �ebym zesz�a na pla��.Tylko po to, �eby go ukara� i odpowiednio zaniepokoi�, zupe�nie zignorowa�a jego wezwanie i zareagowa�a dopiero w�wczas, gdy kilkakrotnie je powt�rzy�. A i wtedy nie nacisn�a pi�knej, z�ocistej per�y oprawionej w guzik z napisem �odbi�r�, lecz powoli wrysz�a z cienia wielkich drzew i ruszy�a pla�� �agodnie opadaj�c� ku morzu.Clyde popatrzy� na ni� z wyrzutem, ale czuj�c si� winnym poca�owa� j� zaraz po przybiciu do brzegu i zabezpieczeniu �odzi. Zacz�li potem wsp�lnie wy�adowywa� po��w, wybieraj�c du�e i ma�e ryby z obu kad�ub�w katamarana. Lora kr�ci�a nosem, ale dzielnie pomaga�a, a� czekaj�ce na piasku sanie pokry�a g�ra ofiar zr�czno�ci Clyde�a.Po��w si� uda�; Lora pomy�la�a z dum�, �e kiedy wyjdzie za Clyde�a, nigdy nie umrze z g�odu. Te niezgrabne, uzbrojone w pancerz stworzenia z morza m�odej planety w�a�ciwie nie by�y rybami - up�ynie jeszcze ze sto milion�w lat, zanim natura wymy�li tutaj �uski. Stanowi�y jednak do�� dobre po�ywienie i pierwsi koloni�ci nadali im nazwy przywiezione wraz z wieloma innymi tradycjami z niezapomnianej Ziemi.- To wszystko! - mrukn�� Clyde, ciskaj�c niez�� imitacj� �ososia na l�ni�cy stos. - Sieciami zajm� si� p�niej. Ruszajmy!Z niejakim trudem znajduj�c miejsce na postawienie stopy, Lora wskoczy�a za nim na mechaniczne sanie. Elastyczne rolki przez chwil� �lizga�y si� po piasku, a potem odzyska�y przyczepno��. Clyde i Lora, wraz z pi��dziesi�cioma kilogramami r�nej wielko�ci ryb, zacz�li szybko sun�� po pla�y pobru�d�onej niby muszla. Znajdowali si� w po�owie kr�tkiej drogi do domu, kiedy proste, beztroskie �ycie w �wiecie, w kt�rym sp�dzili wszystkie swoje m�ode lata, nagle si� sko�czy�o.Znak tego by� wypisany w g�rze, na niebie, jakby kto� ogromn� r�k� przeci�gn�� kawa�kiem kredy po b��kitnym niebosk�onie. Jeszcze gdy Lora i Clyde na to patrzyli, jasna smuga pary zacz�a si� strz�pi� po bokach, przekszta�caj�c si� w kosmyki chmur.I ju� z odleg�o�ci wielu kilometr�w us�yszeli opadaj�cy d�wi�k, kt�rego ta planeta nie zna�a od pokole�. Instynktownie �cisn�li si� za r�ce, patrz�c na rozcinaj�c� niebo �nie�nobia�� bruzd� i s�uchaj�c cienkiego �wistu z pogranicza Kosmosu. Opadaj�cy statek znikn�� ju� za horyzontem, nim zd��yli spojrze� na siebie i wyszepta�, prawie z nabo�e�stwem, to samo magiczne s�owo:- Ziemia!Po trzystu latach milczenia macierzysta planeta zn�w przypomnia�a sobie o Thalassie...Dlaczego? pomy�la�a Lora, kiedy min�a d�u�sza chwila objawienia i z nieba nie dochodzi�o ju� echo rozdzieraj�cego powietrze �wistu. Co si� sta�o, �e pot�na Ziemia po tylu latach wys�a�a statek na t� cich� i spokojn� planet�? Nie by�o tu ju� miejsca dla wi�kszej liczby kolonist�w, na tej jedynej wyspie w�r�d m�rz ca�kowicie pokrywaj�cych planet�, i Ziemia dobrze o tym wiedzia�a. Roboty sporz�dzi�y jej map� i zbada�y planet� z Kosmosu pi�� wiek�w temu, kiedy rozpocz�to mi�dzygwiezdn� eksploracj�. Na d�ugo przed tym, zanim cz�owiek sam odwa�y� zapu�ci� si� mi�dzy gwiazdy, drog� t� przebyli jego elektroniczni s�udzy, okr��aj�c planety nieznanych s�o�c, i powr�cili z informacjami jak pszczo�y znosz�ce mi�d do ula.Jeden z takich zwiadowc�w odnalaz� Thalass�, wyj�tkow� planet� z du��, pojedyncz� wysp� na bezbrze�nym oceanie. Kiedy� powstan� tu kontynenty, lecz by�a to m�oda planeta, kt�rej historii jeszcze nie zacz�to pisa�.Sto lat zaj�� robotowi powr�t do domu, a przez nast�pne stulecie zebrane przeze� informacje drzema�y w pami�ci wielkich komputer�w, przechowuj�cych ca�� wiedz� Ziemi. Pierwsza fala kolonist�w omin�a Thalass� - najpierw zaj�to si� kolonizacj� planet przynosz�cych wi�ksze korzy�ci i nie sk�adaj�cych si� w dziewi�ciu dziesi�tych z wody. W ko�cu jednak i tu pojawili si� pionierzy - w odleg�o�ci zaledwie dwudziestu kilometr�w od miejsca, gdzie teraz znajdowa�a si� Lora, jej przodkowie po raz pierwszy postawili nog� na planecie, kt�ra w ten spos�b sta�a si� w�asno�ci� ludzko�ci.Splantowali wzg�rza, posiali zbo�e, przesun�li rzeki, zbudowali miasta i fabryki i rozprzestrzeniali si� do naturalnych granic ich l�du. Ze sw� �yzn� gleb�, obfito�ci� w�d i �agodno�ci� daj�cej si� przewidywa� pogody Thalassa by�a planet� nie wymagaj�c� zbyt wiele od swoich przybranych dzieci. Duch pionierski przetrwa� mo�e dwa pokolenia, a potem koloni�ci zadowalali si� prac�, na ile by�o trzeba, lecz nic ponad to, a tak�e nostalgicznymi marzeniami o Ziemi, nie martwi�c si� o przysz�o��. Miasteczko wrza�o od domys��w, kiedy pojawili si� tam Clyde i Lora. Z p�nocnego kra�ca wyspy dotar�a wie��, �e statek wytraci� ju� ca�y sw�j szalony p�d i powraca� na niewielkiej wysoko�ci, najwyra�niej szukaj�c miejsca do l�dowania.- Maj� jeszcze stare mapy - powiedzia� kto�. - Za�o�� si�, �e wyl�duj� na wzg�rzach, tam gdzie pierwsza ekspedycja.By� to trafny domys� i w ci�gu dziesi�ciu minut wszystkie dost�pne �rodki transportu opu�ci�y miasteczko i sun�y rzadko u�ywan� drog� na zach�d. Jak przysta�o na burmistrza tak wa�nego o�rodka �ycia kulturalnego, jakim by�o Palm Bay (ludno��: 572; g��wne zaj�cia: rybo��wstwo, hydroponika; przemys�: brak), ojciec Lory przewodzi� kolumnie w s�u�bowym samochodzie. Niezbyt szcz�liwie si� z�o�y�o, �e dopiero zbli�a� si� termin dorocznego malowania samochodu burmistrza i nie pozostawa�o nic innego, jak tylko mie� nadziej�, �e go�cie nie zauwa�� miejscami prze�wiecaj�cego metalu. Poza tym samoch�d by� ca�kiem nowy - Lora wci�� pami�ta�a podniecenie towarzysz�ce jego pojawieniu si� ledwie przed trzynastu laty.Skromna kawalkada wszelkiego rodzaju pojazd�w, w tym nawet kilku sa� mechanicznych, p�dzi�a ze wszystkich si� grzbietem wzg�rza, by zatrzyma� si� przy wyblak�ym znaku, na kt�rym widnia�y proste, lecz wa�kie s�owa:L�DOWISKO PIERWSZEJ EKSPEDYCJI NA THALASS�l STYCZNIA ROKU ZEROWEGO(28 MAJA ROKU 2626 N.E.)- Pierwszej ekspedycji - cicho powt�rzy�a Lora. - Drugiej nigdy nie by�o, ale oto jest...Statek nadlecia� tak nisko i cicho, �e uzmys�owili sobie jego obecno�� dopiero w�wczas, gdy znalaz� si� prawie bezpo�rednio nad ich g�owami. Nie s�yszeli odg�os�w pracy silnik�w - jedynie szelest li�ci drzew poruszanych podmuchem powietrza. Potem znowu zapanowa�a cisza, lecz Lorze zdawa�o si�, �e ze �wiec�cego, jajowatego kszta�tu o srebrzystej powierzchni zaraz wykluje si� co� nowego, obcego spokojnej planecie Thalassie.- Ale to ma�e - wyszepta� kto� za jej plecami. - Z Ziemi nie mogliby przylecie� czym� takim!- Pewnie, �e nie - odpowiedzia� zawsze obecny w takich wypadkach jaki� samorodny znawca. - To tylko ��d� ratunkowa. Prawdziwy statek jest w Kosmosie. Nie pami�tasz, �e pierwsza ekspedycja...- Ɯ�! - upomnia� go inny g�os. - Wychodz�!Wszystko sta�o si� w ci�gu jednego uderzenia serca. Pozbawiona jakichkolwiek spoje� powierzchnia pojazdu by�a tak g�adka i bez skazy, �e wzrok na pr�no szuka� �ladu otworu, a w chwil� potem uchyli�y si� owalne drzwi i na ziemi� opad� kr�tki trap. Nic si� nie poruszy�o, lecz co� si� wydarzy�o. Jak to si� sta�o, Lora nie mog�a sobie uzmys�owi�, ale ten cud jej nie zaskoczy�.Nale�a�o si� tego spodziewa� po statku, kt�ry przyby� z Ziemi.W cieniu wej�cia porusza�o si� kilka postaci; z t�umu czekaj�cych nie dochodzi� �aden d�wi�k, gdy go�cie zacz�li si� powoli ukazywa�, mru��c oczy nie przyzwyczajone do ostrego �wiat�a. By�o ich siedmiu - sami m�czy�ni, wcale nie przypominaj�cy superistot, kt�re Lora spodziewa�a si� ujrze�. Co prawda przekraczali wzrostem przeci�tno�� i mieli ostre rysy, ale ich blada sk�ra by�a prawie bia�a. Poza tym wydawali si� zaniepokojeni i niepewni, co bardzo zdziwi�o Lor�. Po raz pierwszy przysz�o jej do g�owy, �e to l�dowanie na Thalassie mog�o by� przypadkowe i �e go�cie s� r�wnie zaskoczeni, jak wyspiarze, kt�rzy przyszli ich powita�.W tej najwa�niejszej w swojej karierze chwili burmistrz Palm Bay wyst�pi� z t�umu, by wyg�osi� mow�, kt�r� gor�czkowo przygotowywa� sobie od momentu wyjazdu z miasteczka. Ju� otwiera� usta, gdy nag�a w�tpliwo�� wype�ni�a mu umys� pustk�. Wszyscy automatycznie za�o�yli, �e statek przyby� z Ziemi, ale to by� tylko domys�. R�wnie dobrze m�g� przylecie� z innych kolonii, kt�rych przynajmniej z tuzin znajdowa�o si� znacznie bli�ej ni� macierzysta planeta. W panice spowodowanej obaw� o naruszenie protoko�u ojciec Lory zdoby� si� jedynie na kilka s��w.- Witamy na Thalassie - wrykrztusi�. - Jeste�cie z Ziemi... jak s�dz�?Owo �jak s�dz�?� mia�o uczyni� burmistrza Fordyce�a nie�miertelnym; dopiero po stu latach odkryto, �e wyra�enie to nie jest ca�kiem oryginalne.Jedyn� osob� w t�umie, kt�ra nie us�ysza�a twierdz�cej odpowiedzi, udzielonej angielszczyzn�, jakby nieco przy�pieszon� w ci�gu wiek�w odosobnienia, by�a Lora. W tej samej chwili bowiem zobaczy�a po raz pierwszy Lena.Wyszed� ze statku i jak najdyskretniej przy��czy� si� do wsp�towarzyszy stoj�cych na dole przy trapie. Mo�e dlatego zszed� p�niej, �e musia� wyregulowa� aparatur� steruj�c�, a mo�e, co wydawa�o si� bardziej prawdopodobne, sk�ada� sprawozdanie wielkiemu sta... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony