9071, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arthur C. ClarkePowt�rka z Historii- Ju� id� - rzek� Eris - unosz�c si� na przednich ko�czynach i odwracaj�c, by spojrze� w d�ug� dolin�.Na chwil� odesz�y go bolesne i gorzkie my�li, co ledwie zauwa�y�a nawet Jeryl, a przecie� ona mia�a umys� najlepiej ze wszystkich dostrojony do jego umys�u. Wyczu�a nawet pewn� �agodno��, nieodparcie przypominaj�c� Erisa, jakiego zna�a sprzed Wojny - dawnego Erisa, kt�ry teraz wydawa� si� taki daleki i tak dla niej stracony, jakby le�a� z tymi wszystkimi, co na zawsze pozostali tam, na r�wninie.W dolin� wlewa�a si� ciemna fala w osobliwie niezdecydowany spos�b: to dziwnie przystaj�c, to zn�w ruszaj�c do przodu kr�tkimi zrywami. Po bokach b�yszcza�a z�otem - to nieliczni athele�scy stra�nicy, kt�rych jest tak przera�aj�co niewielu wobec czarnej masy je�c�w. Ale ich liczba wystarcza�a - w istocie potrzebni byli jedynie do prowadzenia tej pozbawionej celu rzeki po jej niepewnej drodze. A mimo to na widok tylu tysi�cy nieprzyjaci� Jeryl zadr�a�a, instynktownie przysun�a si� do towarzysza i opar�a swe srebrne futro o jego z�ote. Eris niczym, nie da� pozna� po sobie, �e zrozumia� ani nawet �e zauwa�y� ten gest.Strach ust�pi�, gdy Jeryl spostrzeg�a, jak wolno ciemna fala posuwa si� do przodu. Uprzedzono j�, czego nale�a�o si� spodziewa�, ale rzeczywisto�� przekracza�a jej wyobra�enia. Kiedy je�cy podeszli bli�ej, opu�ci�a j� ca�a nienawi�� i rozgoryczenie, ust�puj�c miejsca przyprawiaj�cemu o md�o�ci wsp�czuciu. Nikt z jej rasy nie musia� ju� obawia� si� tej pozbawionej celu hordy idiot�w, p�dzonych prze��cz� w dolin�, kt�rej nigdy nie opuszcz�.Stra�nicy w�a�ciwie tylko ponaglali je�c�w do szybszego marszu, wydaj�c nieartyku�owane okrzyki jak nia�ki wo�aj�ce dzieci, kt�re s� jeszcze za ma�e, by odbiera� ich my�li. Mimo stara� Jeryl nie uda�o si� wykry� nawet �ladu rozumu w �adnym z owych tysi�cy umys��w przechodz�cych tak blisko niej. Mia�a dostatecznie czu�y umys�, by uchwyci� pierwsze nie�mia�e my�li dzieci na progu �wiadomo�ci. Pokonani wrogowie byli ju� nawet nie dzie�mi, lecz niemowl�tami w cia�ach doros�ych.Fala mija�a ich teraz o kilka metr�w. Po raz pierwszy Jeryl u�wiadomi�a sobie, o ile wi�ksi od jej ziomk�w, s� Mithranie i jak pi�knie na ich ciemnych at�asowych cia�ach po�yskiwa�o �wiat�o bli�niaczych s�o�c. W pewnej chwili jaki� wspania�y okaz, o ca�� g�ow� wy�szy od Erisa, wyrwa� si� z t�umu, chwiejnie ruszy� ku nim i przystan�� w odleg�o�ci kilku krok�w. Potem przypad� skulony do ziemi niczym zagubione i przera�one dziecko, niepewnie wyci�gaj�c wspania�� g�ow� w r�ne strony, jakby nie wiedzia�, czego szuka. Wtem puste spojrzenie wielkich oczu pad�o wprost na twarz Jeryl. Wiedzia�a, �e jest pi�kna zar�wno dla Mithran�w, jak i dla w�asnej rasy, lecz jego pozbawionych wyrazu rys�w nie o�ywi�a nawet male�ka iskierka emocji, a g�owa ani na moment nie zatrzyma�a si� w swym bezcelowym ruchu. W�wczas jaki� zdenerwowany stra�nik pogna� je�ca z powrotem do szeregu.- Chod�my st�d - poprosi�a Jeryl. - Nie chc� ju� na to patrze�. Po co mnie tutaj w og�le przyprowadzi�e�? - doda�a z wyrzutem.Eris pu�ci� si� wielkimi susami po trawiastym stoku i Jeryl nie mia�a nadziei go dogoni�, ale r�wnocze�nie przesy�a� jej swe my�li. By�y one wci�� �agodne, lecz pod nimi tkwi� b�l zbyt g��boki, by da� si� ukry�.- Chcia�em, �eby wszyscy, ��cznie z tob�, zobaczyli, co musieli�my zrobi�, aby zwyci�y� w tej wojnie. Mo�e dzi�ki temu nie b�dziemy mieli wi�cej wojen za naszego �ycia.Czeka� na ni� u szczytu wzg�rza, nie zm�czony szalon� wspinaczk�. Rzeka wi�ni�w p�yn�a do�em, zbyt daleko, by mogli widzie� szczeg�y ich wstrz�saj�cego marszu. Jeryl pochyli�a si� obok Erisa i zacz�te skuba� rzadk� ro�linno��, jakby wygnan� z �yznej doliny. Powoli przychodzi�a do siebie po doznanym szoku.- Ale co z nimi b�dzie? - spyta�a, wci�� pod wra�eniem widoku wspania�ego bezmy�lnego olbrzyma, id�cego do niewoli, kt�rej nigdy nie zrozumie.- Naucz� si� je�� - rzek� Eris. - W tej dolinie wystarczy po�ywienia na p� roku, a potem przeniesiemy ich gdzie indziej. B�d� powa�nym obci��eniem dla naszych zasob�w, ale to nasze moralne zobowi�zanie, a poza tym przewiduje to traktat pokojowy.- Nigdy si� nie wylecz�?- Nie. Ich umys�y s� ca�kowicie zniszczone. Pozostan� tacy a� do �mierci.Na d�u�szy czas zapad�o milczenie. Jeryl b��dzi�a spojrzeniem po wzg�rzach �agodnie opadaj�cych ku brzegowi oceanu. W przerwie mi�dzy nimi dostrzega�a b��kitn� kresk� dalekiego morza - tajemniczego morza nie do przebycia. Wkr�tce jego b��kit pociemnieje - zachodzi�o bowiem bia�e pal�ce s�o�ce - i pozostanie tylko czerwona tarcza jego znacznie s�abiej �wiec�cego, chocia� stokrotnie ode� wi�kszego towarzysza.- Przypuszczam, �e musieli�my to zrobi� - powiedzia�a w ko�cu Jeryl, kieruj�c my�li w�a�ciwie do siebie, cho� pozwoli�a im umkn�� i Eris je przechwyci�.- Widzia�a� ich - odpar� kr�tko. - S� wi�ksi i silniejsi od nas. Chocia� nas by�o wi�cej, powsta�a sytuacja bez wyj�cia. My�l�, �e w ko�cu by zwyci�yli. Robi�c to, co si� sta�o, ocalili�my tysi�ce od �mierci... albo kalectwa.Gorycz na powr�t wype�ni�a jego my�li i Jeryl nie mia�a odwagi na� spojrze�. Zamkn�� przed ni� najg��bsze obszary swego umys�u, lecz wiedzia�a, �e rozpami�tuje strzaskany kikut z ko�ci s�oniowej na swym czole. Podczas wojny, z wyj�tkiem jej ko�ca, u�ywano tylko dw�ch rodzaj�w broni: ostrych jak. brzytwa kopyt ma�ych, prawie bezu�ytecznych ko�czyn przednich, oraz pojedynczych rog�w niczym u jednoro�ca. Swoim Eris ju� nigdy nie b�dzie m�g� walczy� i owa strata by�a przyczyn� wynikaj�cej z rozgoryczenia szorstko�ci, kt�r� czasem bole�nie rani� nawet tych, co go kochali.Eris na kogo� czeka�, jednak Jeryl nie domy�la�a si�, kim by�a ta osoba. Wiedzia�a, �e w takim nastroju lepiej mu nie przerywa� my�li; zachowa�a wi�c milczenie, pozostaj�c u jego boku. Ich d�ugie po��czone ze sob� cienie k�ad�y si� na grzbiecie wzg�rza.Jeryl i Eris pochodzili z rasy, kt�ra zrz�dzeniem natury mia�a na og� wi�cej szcz�cia od innych, a mimo to jeden z najwi�kszych skarb�w nie przypad� jej w udziale. Mieli silne cia�a, pr�ne umys�y i mieszkali na �yznej planecie o umiarkowanym klimacie. Cz�owiekowi mogliby wydawa� si� dziwni, ale w �adnym wypadku odpychaj�cy. Ich l�ni�ce, pokryte futrem cia�a przechodzi�y w jedn� pot�n� tyln� ko�czyn�, kt�ra pozwala�a im wykonywa� dziesi�ciometrowe susy. Dwie przednie ko�czyny by�y znacznie mniejsze i zwykle s�u�y�y do podpierania si� i utrzymywania r�wnowagi. Zaopatrzone w ostre spiczaste kopyta mog�y w walce zadawa� �miertelne ciosy, ale poza tym nie mia�y �adnego zastosowania.Zar�wno Athele�czycy, jak ich kuzyni Mithranie, mieli sprawne umys�y, kt�re pozwoli�y im osi�gn�� bardzo wysoki poziom w rozwoju matematyki i filozofii, ale zupe�nie nie panowali nad �wiatem fizycznym. Domy, narz�dzia, ubranie - wszelkiego rodzaju przedmioty materialne by�y im zupe�nie obce. Istoty, kt�re maj� r�ce, macki czy inne organy chwytne, mog�yby, uzna� ich kultur� za niewiarygodnie ograniczon�, ale tak to jest z adaptacj� m�zgu i si�� przyzwyczajenia, �e Athele�czycy nie zdawali sobie - sprawy ze swego upo�ledzenia i nie wyobra�ali sobie innego �ycia. By�o dla nich rzecz� naturaln�, �e du�ymi stadami w�drowali po �yznych r�wninach, zatrzymuj�c si� tam, gdzie znajdowali obfito�� po�ywienia, a gdy si� wyczerpa�o, ruszali dalej. To w�drowne �ycie pozostawia�o im do�� wolnego czasu na filozofi�, a nawet na zajmowanie si� pewnymi dziedzinami sztuki. Zdolno�ci telepatyczne jeszcze nie pozbawi�y ich g�osu, mogli wi�c rozwin�� urozmaicon� wokalistyk�, nie m�wi�c o choreografii. Najbardziej byli jednak dumni ze swych zdolno�ci intelektualnych: od tysi�cy pokole� ich umys�y penetrowa�y mgliste niesko�czono�ci metafizyki. O fizyce, a w istocie o wszystkich naukach o materii, nie wiedzieli nic - nawet �e w og�le istniej�.- Kto� si� zbli�a - powiedzia�a nagle Jeryl. - Kto to?- Aretenon. Um�wi�em si� z nim tutaj.- Jak�e si� ciesz�. Kiedy� byli�cie w wielkiej przyja�ni. Zmartwi�o mnie, �e si� pok��cili�cie.Eris zacz�� nerwowo rozgrzebywa� dar�, jak zawsze, kiedy by� z�y czy zak�opotany.- Pogniewa�em si� na niego, gdy opu�ci� mnie w czasie pi�tej bitwy o r�wnin�. Wtedy oczywi�cie nie wiedzia�em, dlaczego musia� odej��.Jeryl ze zdziwienia zrobi�a wielkie oczy. gdy� nagle wszystko zrozumia�a.- Chcesz powiedzie�, �e... mia� co� wsp�lnego z Ob��kaniem i zako�czeniem wojny?- Tak. Tylko bardzo niewiele os�b pozna�o m�zg lepiej od niego. Nie wiem, jak� odegra� rol�, ale na pewno wa�n�. Nie s�dz�, �eby kiedykolwiek m�g� nam powiedzie� co� wi�cej na ten temat.Wci�� jeszcze w znacznej odleg�o�ci Aretenon sun�� zygzakiem w g�r� po stoku wielkimi susami. Wkr�tce dotar� do nich i odruchowo pochyli� g�ow�, by zetkn�� si� z Erisem rogami w powszechnie przyj�tym ge�cie powitania. I wtedy cofn�� g�ow�, ogromnie zak�opotany. Zapad�o kr�puj�ce milczenie, p�ki Jeryl nie przysz�a im z pomoc�, rzucaj�c par� konwencjonalnych uwag.Kiedy Eris zacz�� m�wi�, Jeryl z ulg� wyczu�a, �e ponowne spotkanie przyjaciela, po raz pierwszy od rozstania w z�o�ci w kulminacyjnej fazie wojny, sprawia mu wyra�n� przyjemno��. Ona sama nie widzia�a Arctenona znacznie d�u�ej i ze zdumieniem stwierdzi�a, �e bardzo si� zmieni�.By� znacznie m�odszy od Erisa, lecz teraz nikt by si� tego nie domy�li�. Jego niegdy� z�ote futro pociemnia�o z wiekiem i Eris, w przeb�ysku dawnego humoru, za�artowa�, �e wkr�tce nikt nie b�dzie m�g� odr�ni� go od Mithranina.Aretenon u�miechn�� si�.- Bardzo by mi si� to przyda�o w ci�gu ostatnich paru tygodni. Akurat by�em w ich kraju i pomaga�em sp�dza� W�drowc�w. Jak si� domy�lacie, nie cieszymy si� tam zbyt wielk� popularno�ci�... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony