9072, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arthur C. ClarkeTranzyt ZiemiPR�BA MIKROFONU, raz, dwa, trzy, cztery, pi��...M�wi Evans. B�d� nagrywa�, jak d�ugo si� da. To jest kaseta dwugodzinna, ale w�tpi�, bym j� wype�ni�.Ta fotografia prze�ladowa�a mnie przez ca�e �ycie; teraz wiem dlaczego, lecz niestety za p�no. Ale czy to by co� zmieni�o, gdybym wiedzia� wcze�niej? Jest to jedno z takich nonsensownych pyta� bez odpowiedzi, kt�re nieustannie dr��� my�l jak koniec j�zyka obmacuj�cy z�amany z�b.Nie widzia�em jej od lat, lecz wystarczy zamkn�� oczy i ju� jestem w tym krajobrazie prawie tak wrogim - i tak pi�knym - jak ten. Osiemdziesi�t pi�� milion�w kilometr�w bli�ej S�o�ca i siedemdziesi�t dwa lata wcze�niej pi�ciu ludzi patrzy�o w obiektyw aparatu w�r�d �nieg�w Antarktydy. Nawet grube futra nie mog� ukry� wyczerpania i pora�ki przebijaj�cych z tych postaci, a ich twarze ju� zdradzaj� dotkni�cie �mierci.By�o ich pi�ciu. Nas te� by�o pi�ciu i oczywi�cie r�wnie� zrobili�my sobie grupow� fotografi�. Poza tym jednak wszystkim si� od nich r�nili�my. My�my si� u�miechali - weseli, pewni siebie. I nasze zdj�cie znalaz�o si� na wszystkich ekranach na Ziemi w ci�gu dziesi�ciu minut. Zanim odnaleziono ich aparat i przetransportowano do cywilizowanego �wiata, min�y d�ugie miesi�ce.I my umieramy komfortowo, ze wszystkimi wygodami, ��cznie z wieloma takimi, jakich Robert Falcon Scott nie m�g� sobie nawet wyobrazi�, kiedy sta� na Biegunie Po�udniowym w 1912 roku.Dwie godziny p�niej. Zaczn� podawa� dok�adny czas, kiedy to b�dzie wa�ne.Wszystkie fakty s� w dzienniku pok�adowym i ca�y �wiat zd��y� ju� je pozna�. Przypuszczam wi�c, �e robi� to g��wnie dla uspokojenia umys�u, �eby �atwiej stawi� czo�o nieuniknionemu. K�opot z tym, �e nie jestem pewien, co pomin��, a czego nie. Hm, jest tylko jeden spos�b.Punkt pierwszy: najdalej za dwadzie�cia cztery godziny sko�czy si� tlen. W�wczas pozostan� mi do wyboru trzy klasyczne rozwi�zania. Mog� poczeka�, a� nagromadzi si� dwutlenek w�gla i strac� przytomno��. Mog� wyj�� na zewn�trz i rozpru� skafander, a Mars zrobi swoje w ci�gu dw�ch minut. Mog� tak�e skorzysta� z tabletek, kt�re s� w apteczce.CO 2. Wszyscy m�wi�, �e to bardzo �atwe - po prostu zasypiasz. Nie w�tpi�, �e to prawda; niestety w moim przypadku kojarzy mi si� to z koszmarem numer jeden...Wola�bym nigdy nie czyta� tej przekl�tej ksi��ki pod tytu�em Prawdziwe historie z II wojny �wiatowej, czy co� w tym rodzaju. By� w niej rozdzia� o niemieckiej �odzi podwodnej, kt�r� odnaleziono i wydobyto po wojnie. Za�oga w dalszym ci�gu by�a wewn�trz - po dw�ch w koi. A mi�dzy ka�d� par� szkielet�w jeden respirator, z kt�rego wsp�lnie korzystali...No, c�, tutaj przynajmniej to si� nie wydarzy. Ale jestem absolutnie pewien, �e kiedy zaczn� mie� trudno�ci z oddychaniem, poczuj� si� jak w tej skazanej na zag�ad� �odzi...A mo�e wybra� szybszy spos�b? W pr�ni traci si� przytomno�� po dziesi�ciu czy pi�tnastu sekundach, a ludzie, kt�rzy to przeszli, m�wi�, �e to nic nie boli - ma si� tylko dziwne uczucie. Lecz my�l, by oddycha� czym�, czego nie ma, zbytnio przypomina mi koszmar numer dwa.Tym razem sam to prze�y�em. Jako dziecko du�o nurkowa�em podczas wakacji sp�dzanych z rodzin� na Karaibach. By� tam stary frachtowiec, kt�ry przed dwudziestu laty zaton�� na rafie i le�a� kilka metr�w pod powierzchni� wody. Jego luki w wi�kszo�ci by�y otwarte, wi�c z �atwo�ci� ka�dy m�g� dosta� si� do wn�trza, szuka� pami�tek i polowa� na du�e ryby, kt�re lubi� chowa� si� w takich miejscach.By�o to oczywi�cie niebezpieczne, je�li nie u�ywa�o si� sprz�tu do nurkowania. Jaki� ch�opiec opar�by si� takiemu wyzwaniu?Moja ulubiona trasa zaczyna�a si� od g��bokiego nurka w luk na przednim pok�adzie, sk�d przep�ywa�em oko�o pi�tnastu metr�w korytarzem, do kt�rego co kilka metr�w wpada�o przy�mione �wiat�o z iluminator�w, a potem pod k�tem unosi�em si� wzd�u� kr�tkiego biegu schod�w i wynurza�em przez drzwi w rozbitej nadbud�wce. Ca�a wycieczka trwa�a nieca�� minut� - nic trudnego dla osoby w dobrej kondycji. Mia�em nawet do�� czasu, �eby si� rozejrze� czy pobawi� z rybami. Czasami dla odmiany pokonywa�em t� tras� w odwrotnym kierunku, zaczynaj�c od drzwi i ko�cz�c przy luku.W�a�nie w ten spos�b p�yn��em ostatnim razem. Od tygodnia nie nurkowa�em - szala� sztorm i morze by�o zbyt wzburzone - wi�c bardzo si� niecierpliwi�em.Na powierzchni wzi��em kilka g��bokich oddech�w, a� poczu�em w czubkach palc�w mrowienie, co oznacza�o, �e ju� do��. Wtedy skoczy�em do wody i ostro�nie skierowa�em si� ku ciemnemu prostok�towi drzwi.Zawsze wygl�da�y z�owieszczo i gro�nie, co by�o cz�ci� emocji. Przez pierwsze kilka metr�w nie widzia�em prawie nic; kontrast mi�dzy tropikalnym �wiat�em nad wod� a ciemno�ci� na mi�dzypok�adziu by� tak wielki, �e wzrok przyzwyczai� si� dopiero po d�u�szym czasie. Zwykle w po�owie korytarza ju� wszystko dobrze widzia�em. Potem stawa�o si� coraz ja�niej w miar� zbli�ania si� do otwartego luku, gdzie snop �wiat�a s�onecznego malowa� o�lepiaj�cy prostok�t na zardzewia�ej, pokrytej skorupiakami, metalowej pod�odze.Zbli�a�em si� do ko�ca drogi, gdy uzmys�owi�em sobie, �e tym razem nic si� nie rozja�nia. Nie widzia�em przed sob� uko�nego s�upa �wiat�a s�onecznego, kt�ry zwykle prowadzi� mnie do �wiata, gdzie by�o powietrze i �ycie. Skonsternowany, przez sekund� zastanawia�em si�, czy nie zab��dzi�em. I wtedy zrozumia�em, co si� sta�o - konsternacja przesz�a w najzwyklejsz� panik�. Sztorm musia� zatrzasn�� pokryw� luku, a ta wa�y�a przynajmniej z �wier� tony.Nie pami�tam, jak zawr�ci�em; przypominam sobie jedynie, �e dosy� wolno p�yn��em z powrotem korytarzem, powtarzaj�c w my�li: nie �piesz si�, powietrza wystarczy ci na d�u�ej, je�li nie b�dziesz si� szarpa�. Doskonale wszystko widzia�em, gdy� up�yn�o do�� czasu, �eby wzrok przyzwyczai� si� do ciemno�ci. Dostrzeg�em mn�stwo szczeg��w, kt�rych przedtem nie zauwa�y�em, na przyk�ad przyczajone w cieniu, czerwone hajduki, zielone li�cie i algi rosn�ce w niewielkich plamach �wiat�a wok� iluminator�w, a nawet samotny kalosz, najwyra�niej w doskona�ym stanie, le��cy tam, gdzie kto� musia� go zrzuci� z nogi. W pewnej chwili w bocznym korytarzu zauwa�y�em du�ego strz�piela z p�otwartymi, grubymi wargami, kt�ry gapi� si� na mnie wy�upiastymi oczyma, jakby zdziwiony moim wtargni�ciem.Stalowa obr�cz �ciska�a mi klatk� piersiow� coraz mocniej. Ju� d�u�ej nie mog�em wstrzymywa� oddechu - lecz schody zdawa�y si� niesko�czenie odleg�e. Wypu�ci�em z ust kilka baniek powietrza. Na moment poczu�em si� lepiej, ale ten cz�ciowy wydech sprawi�, �e b�l w p�ucach sta� si� jeszcze bardziej niezno�ny.Teraz nie by�o ju� sensu si� oszcz�dza� i posuwa� r�wnomiernymi, niespiesznymi ruchami. Z maski na twarzy wyssa�em resztki powietrza - czu�em jak zacisn�a mi nos, kiedy to robi�em - i wci�gn��em je do spragnionych p�uc. R�wnocze�nie rzuci�em si� do przodu ze wszystkich si�...To wszystko, co zapami�ta�em do chwili, gdy parskaj�c i kaszl�c znalaz�em si� na powierzchni, kurczowo przywarty do kikuta z�amanego masztu. Zdziwi�o mnie, �e woda dooko�a jest czerwona od krwi. W�wczas z ogromnym zaskoczeniem dostrzeg�em, �e mam g��bokie rozci�cie na prawej �ydce. Musia�em zawadzi� o jak�� ostr� przeszkod�, ale w og�le jej nie zauwa�y�em i nawet potem nie czu�em b�lu.Na tym sko�czy�o si� moje nurkowanie do czasu, gdy dziesi�� lat p�niej rozpocz��em trening astronaut�w i wszed�em do podwodnego symulatora niewa�ko�ci. Tym razem by�o inaczej, bo u�ywa�em skafandra. Lecz miewa�em paskudne chwile i ba�em si�, �e psychologowie je zauwa�� - zawsze wystrzega�em si� przebywania pod wod� z prawie pust� butl�. Ju� raz omal si� nie udusi�em i nie mia�em zamiaru znowu ryzykowa�...Dok�adnie wiem, jak b�dzie wygl�da�o oddychanie tym zbli�onym do pr�ni, lodowatym czym�, co na Marsie uchodzi za atmosfer�. Nie, dzi�kuj�.A co z�ego jest w truci�nie? Przypuszczam, �e nic. Powiedziano nam, �e ta, kt�r� mamy, za�atwia ca�� spraw� w ci�gu zaledwie pi�tnastu sekund. Ale wszystko we mnie si� sprzeciwia, je�li nawet nie ma sensownej alternatywy.Radio w�a�nie wydrukowa�o wiadomo�� z Ziemi, przypominaj�c� mi, �e tranzyt rozpocznie si� za dwie godziny. Jak gdybym mia� o tym zapomnie� - je�li czterech ju� nie �yje, b�d� przecie� pierwszym cz�owiekiem, kt�ry to zobaczy. I jedynym przez dok�adnie sto lat. Niecz�sto S�o�ce, Ziemia i Mars znajduj� si� akurat w jednej linii; ostatnim razem w 1905 roku, kiedy jeszcze biedny, stary Lowell pisa� te swoje wspania�e bzdury o kana�ach i wielkiej gin�cej cywilizacji, kt�ra je zbudowa�a. Jaka szkoda, �e wszystko to okaza�o si� iluzj�.Lepiej sprawdz� teleskop i chronometry.Dzi� S�o�ce jest spokojne - takie w ka�dym razie powinno by� blisko po�owy cyklu. Par� ma�ych plam i kilka niewielkich obszar�w turbulencji wok� nich. Taka pogoda ustali�a si� na S�o�cu na kilka najbli�szych miesi�cy. Jest to jedyna rzecz, kt�r� tamci nie musz� si� przejmowa� w drodze powrotnej do domu.S�dz�, �e najgorsze chwile prze�ywali�my obserwuj�c, jak Olympus startuje z Phobosa i kieruje si� ku Ziemi. Cho� od tygodni wiedzieli�my, �e nic nie mo�na zrobi�, by�o to jak nieodwo�alne zamkni�cie drzwi.By�a noc, wi�c dok�adnie wszystko widzieli�my. Kilka godzin wcze�niej Phobos wyskoczy� od zachodu i jak szalony p�dzi� po niebie, zmieniaj�c si� z male�kiego sierpa w p�ksi�yc; przed osi�gni�ciem zenitu zniknie w cieniu Marsa, znalaz�szy si� w za�mieniu.S�uchali�my odliczania, pr�buj�c oczywi�cie pracowa� normalnie. W ko�cu nie�atwo pogodzi� si� z faktem, �e na Marsa przyby�o nas pi�tnastu, a powr�ci tylko dziesi�ciu. Przypuszczam, �e mimo wszystko miliony ludzi na Ziemi wci�� nie mog� zrozumie� dlaczego. Musi im si� to wydawa� niewiarygodne, �e Olymp... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony