9162, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej Drzewi�ski & Jacek InglotCzarodziej z ManhattanuJest rzecz� og�lnie wiadom�, �e magii nie by�o, nie ma i nie b�dzie, i st�d zajmuj� si� ni� jedynie ewidentni pomyle�cy, szarlatani, wr�ki, uk�adacze horoskop�w oraz inne wyrzutki spo�ecze�stwa, �yj�ce z nabijania w butelk� naiwnych. Niemniej, gdyby nawet magia istnia�a, to jest rzecz� dowiedzion�, �e nie mo�na: - zrobi� na niej kasy (ju� dawno kto� by spr�bowa�); - zosta� w�adc� �wiata (w ostatniej chwili i tak co� sknocisz); - za�atwi� sobie nawet porz�dnego obiadu (spr�buj ot tak sobie wyczarowa� stek i dobrze si� nim naje��).Za to z ca�� pewno�ci� za pomoc� czar�w mo�na obrzydzi� �ycie bli�nim i sobie. Kto nie wierzy, niech przeczyta zamieszczone ni�ej opowiadanie - uprasza si� o niestosowanie przytoczonych w nim zakl��.Wszystko zacz�o si� w maju. Wiadomo, dziwny miesi�c... Kwiaty kwitn�, dziewczyny wk�adaj� kr�tsze sukienki, a gruczo�y pracuj� intensywniej. W�a�nie ko�czy� mi si� anga� w ��wiecie Fantastyki�, gdzie od roku walczy�em bohatersko z materia�em na trzeciej od ko�ca stronie. Wiecie, jak to jest w tym dziale z pogranicza: kolejne UFO nad Bronxem i staruszka, kt�rej po raz trzeci wyros�y z�by, zbiorowe dziewor�dztwo w klasie maturalnej i odnalezione przepowiednie Sybilli. Ohyda... Najbardziej jednak irytowali mnie domoro�li popularyzatorzy, kt�rym nie wystarcza� bierny odbi�r tych bzdet�w - koniecznie musieli si� z kim� podzieli� p�odami swojej spaczonej i zazwyczaj ubogiej wyobra�ni. Ten list przyszed� w zwyk�ej, bia�ej kopercie. Jedynie moje nazwisko kto� dwukrotnie podkre�li� r�owym flamastrem.- Kate wspomnia�a, �e ko�czy si� twoja umowa. - Levi rzuci� przesy�k� na biurko. - Chyba jest w tobie zakochana.Coleman, stary niechluj, uwielbiaj�cy siorba� kaw�, trzymaj�c nogi na stole, zarechota� i si�gn�� do szuflady. Opieka nad dzia�em debiut�w stanowi�a dla� nieustaj�ce �r�d�o rado�ci.- Jaki� tytan pi�ra sp�odzi� kolejny odcinek przyg�d ulubie�ca naszej starej. - Potrz�sn�� papierami. - Oto arcydzie�o pod tytu�em �Conan deflorator�.Wszyscy odruchowo zerkn�li na przeszklone drzwi z napisem �redaktor naczelna�. Pozostawa�y zamkni�te ju� dobry kwadrans. Dok�adnie od chwili, kiedy szefowa zamkn�a si� z plastykiem, aby om�wi� makiet� nowego numeru.- Podobne lianom z d�ungli Zamorry, w�laste sploty mi�ni zadrga�y na ramionach Cymmeryjczyka. Jeszcze moment i zamkn�� jasnow�os� Izabel w swoich obj�ciach. Westchn�a, a potem gibkim ruchem przesun�a omdla�� d�o� w d� jego p�askiego brzucha, a�...Nie s�ucha�em dalej, maj�c niezbit� pewno��, co mog�a tam znale��. Znacznie ciekawiej przedstawia�a si� zawarto�� koperty. Kilkana�cie kartek, pisanych drobnym, odr�cznym pismem. W dobie edytor�w komputerowych stanowi�o to pewn� niespodziank�, mimo �e trac�c� myszk�. Z przodu du�ym spinaczem przypi�to kr�tki list.�Magia stanowi furtk� do innego, ukrytego przed nami �wiata. �wiata, kt�ry rz�dzi si� w�asnymi prawami, opartego na zwartej logice, st�d poznanie go, cho� alternatywne poznaniu naukowemu, jest tak samo mo�liwe i realne...�Dzisiaj wiem, �e ca�y ten tekst nale�a�o podrze�, spali�, resztki spu�ci� z wod� w miejscu ustronnym, a potem do niczego si� nie przyznawa�. Niestety, tamtego dnia przejrza�em, na swoje nieszcz�cie, kilka kartek i jedyne, co z tego dobrego wynik�o, to pewno��, �e pseudonaukowego �argonu pana Miltona nikt nie zechce czyta�. Ci�ko podpar�em g�ow�.- I rozwar�a uda alabastrowe, po��daniem tchn�ce, przyzywaj�ce niczym mroczne oczy stygijskich w�y...- Coleman nie zamierza� przesta�.Poszuka�em wzrokiem Matea, cierpieli�my obydwaj. Odsun��em papiery w k�t biurka, wsta�em i wtedy, jak na zam�wienie, zadzwoni� telefon. Brodski zamrucza� co� do s�uchawki i wycelowa� we mnie palec. Niech�tnie da�em mu znak, �e przejd� do pustego teraz sekretariatu.- Redaktor Gades? Dosta� pan m�j artyku�?- Artyku�? Kto m�wi? - Pomacha�em do Matea, �e ju� schodz� do baru.- Alec Milton. Pisa�em o magii.- A... magii. - Mina mi si� wyd�u�y�a. Zawsze, skurczybyki, dzwoni�. - Rozumiem. Z tym, �e my si� tym nie zajmujemy.- Nie...? A tekst z ostatniego numeru, zatytu�owany �Czarne zmory�? - S�ysza�em, jak co� zawzi�cie kartkuje.- A �Laleczki doktora Mobiusa� z listopadowego?- Ale� to by�y opowiadania.- W�a�nie. Tym cenniejszy jest rzetelny wyk�ad. Ju� dawno zauwa�y�em indolencj� waszych autor�w, nie maj� poj�cia, o czym pisz�. W moim artykule znajd� sporo wskaz�wek, na przyk�ad kwestia technik zamawiania...- Ale nas artyku�y o tej tematyce nie interesuj� - zniecierpliwi�em si�, gdy� m�j �o��dek wyra�nie zapragn�� strawy, bynajmniej nie intelektualnej. - R�wnie dobrze mogliby�my prowadzi� kurs pilota�u UFO.- Pan nie wierzy w magi�? - domy�li� si� wreszcie. W jego g�osie brzmia�a nutka zawodu.- Oczywi�cie, �e nie. - Jak ka�dy mitoman zaczyna� mnie irytowa�. - A pan?Nie odpowiada�, tylko sapa� w s�uchawk�, jakby co� sobie kombinowa�.- S�ysza� pan? Spiesz� si� na lunch. - Przez takich maniak�w grozi�a mi nadkwasota.- Lunch... Dobrze, porozmawiamy p�niej. Smacznego.- Dzi�kuj� - powiedzia�em odruchowo i od�o�y�em s�uchawk�. Gdybym wtedy wiedzia�...- Nie mia� wyboru. Konar jego mocarnego cz�onka, schwytany w nied�wiedzi� pa��, wi�zi� pewniej ni� zakl�cie, a czas mija� nieub�aganie. W ko�cu, uj�wszy stylisko topora, pewn� r�k� uni�s� go w g�r�. Trudno, szepn��, p� �okcia b�dzie musia�o wystarczy�...Z ulg� zamkn��em drzwi za sob�.Piwko... Wraz ze strug� z�ocistego napoju spok�j pocz�� op�ywa� nasze dusze. Mateo z wyra�n� lubo�ci� przy�o�y� do czo�a puszk� dobrze sch�odzonego heineckena.- Wygl�da na to, �e szefowej zosta�y jedynie dwie dziewice, ty i ja - stwierdzi�.Zacz��em przelewa� do szklanki zawarto�� kolejnej puszki. Moja ulubiona obj�to�� to dwie trzecie litra; jedna p�litrowa nie wystarcza�a, aby wytworzy� w m�zgu ten luby szmerek.- Czego w�a�ciwie si� boisz? - mrukn��em, zaj�ty t� odpowiedzialn� czynno�ci�. - AIDS?- Co ty...? - wzruszy� ramionami. - Julia dba o swoje zdrowie.Na moment umilk�, gdy� kelnerka zabra�a puste opakowania, da�a podstawki i na dok�adk� tack� s�onych krakers�w.- Podczas polowania z nagonk� nie lubi� by� zwierzyn�. - Uni�s� piwo. - Scool.- Scool.Upi�em spory �yk i o ma�o go nie wyplu�em, bowiem stan�� mi w gardle. Piwo smakowa�o jak stuprocentowa nalewka z pio�unu.- Jezu - wycharcza�em. - To trucizna.- Czemu? - Mateo obliza� wargi. - Dobrze sch�odzone.- Ale gorzkie... - Wymaca�em jeden z krakers�w.- Musia�o by� przeterminowane. O! Chocia� te ciastka s� niez�e - wymrucza�em i spostrzeg�em w oczach kumpla os�upienie. - Poczu�e�, nie..?Pokr�ci� g�ow�.- Co tyjesz?- Krakersa... - umilk�em, gdy� w d�oni dziarsko trzyma�em na wp� obgryzion� tekturow� podstawk� pod piwo.Wyplu�em wszystko do popielniczki.- Co� mi si� sta�o ze smakiem - wymamrota�em.Stojaczek z przyprawami okaza� si� tym razem niezwykle przydatny. Mateo z wyra�nym zaciekawieniem obserwowa�, jak po kolei pr�buj� zawarto�ci torebek. S�l by�a s�odko-mdl�ca, cukier s�ono-kwa�ny, a wanilia zaje�d�a�a smalcem. Widz�c wzrok jegomo�cia spod okna, zrezygnowa�em z degustacji chili; z pewno�ci� przypomina�aby sezamki.- Czy ty przypadkiem nie udajesz wariata? - Mateo nachyli� si� nad stolikiem i badawczo spojrza� mi w oczy.Trzymaj�c si� z bole�ci� za twarz, pokr�ci�em przecz�co g�ow�.- Ale� tak - za�mia� si�, zadowolony z w�asnego odkrycia. - My�lisz, �e niewy�yta Julia zostawi ci� w spokoju? Ch�opie, wariaci podniecaj� j� jeszcze bardziej!Nawet nie usi�owa�em odpowiedzie�. Gwa�townie wsta�em i, potykaj�c si� o krzes�a, wpad�em do toalety. �omot otwieranych drzwi poderwa� stoj�cego przy umywalce redakcyjnego plastyka. Nie mia�em czasu cokolwiek mu t�umaczy�, zatrzasn��em za sob� drzwi kabiny i z du�� przyjemno�ci� rozsta�em si� z lunchem. Dopiero po d�u�szej chwili, gdy wyciera�em twarz papierowym r�cznikiem, zrozumia�em, co kolega plastyk wyczynia� nad umywalk�. To, co tak pracowicie usi�owa� zmy� z koszuli, by�o karmazynowymi �ladami po szmince. Co za wampir, pomy�la�em, aby uciec z jej �ap, warto nawet udawa� wariata. Ba, ale je�li Mateo ma racj�?Schyli�em si� i zaryzykowa�em �yk wody z kranu. Wszystko by�o w porz�dku, nie poczu�em na j�zyku octu czy p�ynu po og�rkach. Troch� uspokojony uzna�em, �e kojarzenie smakowych fenomen�w z telefonem Miltona by�oby przesad�. Przypuszczalnie jakie� �wi�stwo dosta�o si� w browarze do mojego piwa, na przyk�ad zdech�y szczur. Czary... Popuka�em si� w czo�o i wyszed�em na sal�.Nasz stolik zasta�em pusty. Wida� Mateo polecia� ju� do redakcji, podzieli� si� nowinami na temat mojego naiwnego planu. Nie pozosta�o mi nic innego, jak pojecha� do domu od�wie�y� si� przed wieczornym spotkaniem ze sta�ymi prenumeratorami naszego pisma. Pytania, odczyty, podpisywanie ksi��ek, s�odkie bla-bla... Nie musz� m�wi�, kto wpad� na pomys� takiej imprezy. Wiem nawet, czym si� kierowa�. Ju� kilku osobnik�w zawdzi�cza�o debiut osobistemu zapoznaniu naczelnej. Jak to zwyk� mawia� Coleman: grunt to dobrze ulokowa� interes.Zimny prysznic, lampka koniaku i godzinna drzemka w ca�kowitej ciszy sprawi�y, �e odpocz��em jak nigdy. Ca�y dom by� pusty. �ona z dzieckiem i te�ciowie trzy dni wcze�niej odlecieli do Europy na promocyjn� wycieczk�, wygran� przeze mnie w redakcyjnej loterii. O ile dobrze zrozumia�em z nocnego telefonu, wyl�dowali w Wiedniu i zwiedzali Prater; taki tamtejszy Disneyland. Cholerny �wiat, liczy�em na par� dni �wi�tego spokoju.W�a�nie mia�em wychodzi�, kiedy zadzwoni� telefon.- Red... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony