9163, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej Drzewi�ski & Jacek InglotCzas prezydentaZ tak trywialn� rzecz� jak maszyna czasu mo�na zrobi� doprawdy niewiele. Z szeregu oczywistych zastosowa� mo�na wymieni�: - spekulacj� z�otem, wykorzystuj�c� r�nic� w cenie kruszcu mi�dzy czasami Dioklecjana a epok� Karola Wielkiego (a w og�le to chronohandel ma przysz�o��, na przyk�ad import zdrowej �ywno�ci prosto z Edenu);- zabicie w�asnego dziadka (tylko po co, skoro jest tyle innych, prostszych i przyjemniejszych sposob�w na samob�jstwo);- mo�liwo�� sprawdzenia, jak to naprawd� b�dzie z tymi Morlokami.Ale przede wszystkim ka�dy cz�owiek z g�ow� na karku zaj��by si� poprawieniem i uzupe�nieniem w�asnego �yciorysu - np. m�g�by nakopa� wreszcie synowi s�siada, temu wrednemu typowi, kt�ry w wieku lat czterech sypa� mu w przedszkolu piasek do budyniu. Albo przespa� si� z jego seksown� mamusi�. Sprawa by�aby naprawd� bardzo prosta, gdyby nie ten cholerny zwi�zek przyczynowo-skutkowy, o kt�rym wszyscy tak ch�tnie zapominaj�, a je�li nawet pami�taj�, to maj� go gdzie�. Albowiem, jak powiada ka�de vademecum chronopodr�nika, skutki wywo�anych w przesz�o�ci zmian zwykle goni� za sprawc� i �api� go za ty�ek w najbardziej nieoczekiwanym miejscu i czasie. Dlatego, jak powiadali staro�ytni, respice finem, czyli uwa�aj na koniec! Czas to nie zabawka dla rozkapryszonych bachor�w - a tym bardziej dla zadufanych w sobie ameryka�skich milioner�w, kt�rzy s�dz�, �e mo�na go wykiwa� jak urz�d podatkowy.Z Cotton Avenue skr�cili do starego city, niegdy� centrum Torrington, a teraz slumsu, zabudowanego ruderami z lat pi��dziesi�tych. Zapada� ju� zmierzch i wysokie, szare �ciany czynszowych kamienic zlewa�y si� w jednolity mur, podziurawiony czarnymi otworami po wybitych oknach. Skr�cili w lewo i wjechali w spl�tany labirynt ciasnych uliczek, zawalonych dawno niesprz�tanymi �mieciami i kartonowymi domkami bezdomnych. Hammer nie lubi� pl�ta� si� po takich okolicach.- Po�piesz si� - warkn��. - Zaraz b�dzie ciemno, a tu nie ma o�wietlenia.- Obawiam si�, sir, �e si� zgubili�my - odpar� kierowca. - Chocia�... Jaki tam jest dok�adny adres?Hammer zajrza� do gazety.- 147 King Cross.- No to chyba tutaj. - Kierowca uruchomi� obrotowy reflektor i smuga �wiat�a pad�a na p�at sczernia�ego tynku z resztk� tablicy. - Wygl�da na to, �e to brama obok. Czy mam i�� z panem, sir?- Nie trzeba - odpowiedzia� Hammer i energicznie wyskoczy� z wozu. Odetchn�� g��boko wieczornym powietrzem i skrzywi� si� z niesmakiem - przyzwyczajony do klimatyzacji nos s�abo znosi� zapach zapchanych rynsztok�w. Spojrza� w kierunku wskazanej przez kierowc� bramy. Z klatki schodowej dostrzeg� blade �wiat�o, majacz�ce gdzie� w ko�cu korytarza. Szed� powoli, rozgl�daj�c si� podejrzliwie i rozgniataj�c le��ce na pod�odze skorupy. Dotar� do bia�ych drzwi z ob�a��c� farb� - by�y uchylone, to stamt�d pada�o �wiat�o. Pchn�� je lekko czubkiem buta.W �rodku, w obskurnym pokoiku, wytapetowanym starymi ok�adkami �Nature�, pod go�� �ar�wk� siedzia� przy stole zaro�ni�ty facet w �rednim wieku i gapi� si� sm�tnie na opr�nion� do po�owy butelk� taniej whisky. Cuchn�o od niego wielodniowym pija�stwem.- Je�li chcesz forsy, to �le trafi�e� - odezwa� si�, nie patrz�c na Hammera. - Mam przy sobie ze trzy dolce, a i to zamierzam przepi�.- Czy pan Harvey Schmidt?- M�wi�em ju�, �e nie mam forsy! - rykn�� cz�owiek, nazwany w�a�nie Schmidtem, i �ykn�� z brudnej szklanki. - Odpieprz si�!- Czy to pan da� ten anons: Poszukuj� sponsora do maszyny czasu, Harvey Schmidt, 147 King Cross?- Mo�e - burkn�� Schmidt i si�gn�� po butelk�. Gdy sobie nalewa�, r�ka mu dr�a�a jak delirykowi. - Ale nic nie pami�tam, by�em chyba w trzy dupy pijany. A zaraz b�d� pijany w cztery dupy. I co ty na to?Hammer przytrzyma� mu r�k� ze szklank�.- Chc� to od pana kupi�. Jestem Richard Hammer.Schmidt gwa�townie zamruga� i wreszcie spojrza� wprost na przybysza. Jego ma�lane oczy sta�y si� nagle trze�we i czujne.- ...No i jak zacz��em to g�osi�, to ani si� obejrza�em, jak mnie wylali z Harvardu. Potem pr�bowa�em w MIT-cie, ale tam posz�o jeszcze gorzej, faceci zabili mnie �miechem i sam musia�em zrezygnowa�. Poradzono mi, �ebym zabra� si� do science fiction. Niestety, nie mam za grosz zdolno�ci literackich. Przez jaki� czas cha�turzy�em w jednym college�u, a� zebra�em troch� forsy na podstawowy sprz�t. A poniewa� musia�em si� oprze� na starych gratach z demobilu, to w par� chwil by�o zwarcie i wszystko mi trzasn�o, dokumentnie. Na koniec wyrzucono mnie z mieszkania za spowodowanie gro�nego po�aru, a jakby tego nie by�o dosy�, kto� w college�u wyw�cha� moj� afer� w Harvardzie i wylecia�em za szerzenie szarlatanerii. Od tej pory by�em kompletnie sko�czony, wilczy bilet, �adnej pracy w zawodzie, co najwy�ej sprz�tanie ulic, nie m�wi�c o godziwym sponsorze. M�g� mnie uratowa� cud albo taki wariat jak ty. Dzi� wieczorem to ju� bym chyba...- No ju� dobrze - mrukn�� Hammer, w g��bi ducha nieznosz�cy filantropii. - Ale nadal nie rozumiem, na czym to polega.- Nic prostszego! Wyobra� sobie strumie� wody z p�ywaj�cym na niej korkiem. Woda to czas, korek to ty. Normalnie p�yniesz z pr�dem, z jednakow� pr�dko�ci� co czas i woda. Wystarczy jednak wyci�gn�� r�k� i zatrzyma� korek - wtedy stoisz w miejscu, ale wzgl�dem wody i c z a s u cofasz si�. Jak d�ugo b�dziesz trzyma� palec, o taki odcinek czasu zostaniesz w tyle. Wystarczy teraz cofn�� palec, a znowu pop�yniesz r�wno z pr�dem - wody i czasu. Opracowana przeze mnie teoria zwartego pola czasoprzestrzennego jest w�a�nie tym wyci�gni�tym z otch�ani palcem Bo�ym, kt�ry zatrzyma dla nas korek na rzece czasu...Ponownie Hammer zobaczy� si� ze Schmidtem na placu budowy, kilkadziesi�t mil za Louisville, przy drodze numer 64. By�a to obszerna, ogrodzona i dobrze strze�ona parcela, po�o�ona w ustronnym zakolu Blue River. Wynalazca nie marnowa� czasu i zd��y� ju� postawi� wi�kszo�� zaplanowanych obiekt�w. Robotnicy pod jego fachowym okiem ko�czyli w�a�nie monta� g��wnego generatora. Hammer z rezerw� popatrzy� na rosn�c� w oczach ogromn� kopu��, pod kt�r� stan�� - kosztowa�a go dodatkowo milion dolar�w. I nie by� to bynajmniej ostatni wydatek.- My�l�, �e w�asna stacja transformatorowa jest nam jednak niezb�dna - t�umaczy� mu cierpliwie Schmidt. - Generator potrzebuje ogromnych ilo�ci energii i jej zakup z jednego tylko �r�d�a wzbudzi mas� niepotrzebnych pyta�. Od razu si� zorientuj�, �e nie produkujemy tutaj pi�eczek pingpongowych. Lepiej skorzysta� z kilkunastu niezale�nych dostawc�w. No, chyba �e nie zale�y ci na dyskrecji...- Niech ci b�dzie - powiedzia� poirytowany Hammer, wyci�gaj�c ksi��eczk� czekow�. Nie znosi� tego jajog�owego g�gania. - Ile?P�niej, ju� pogodzeni, popijali razem nad brzegiem rzeki, podziwiaj�c, tak wys�awiany w turystycznych folderach, zmierzch nad Blue River. Schmidt rozkoszowa� si� smakiem wy�mienitej szkockiej brandy, a Hammer ponuro patrzy� w wod�. Si�gn�� po kamyk i rzuci� go w nurt.- Cz�sto, gdy by�em ma�y, rodzice przyje�d�ali tu na piknik - powiedzia� jakby bez zwi�zku. - Woda by�a wtedy czystsza.- Jeste� z tych stron? - zainteresowa� si� Schmidt.- Dok�adnie z Louisville. Tak jak i on.- Kto?Hammer si�gn�� po swoj� szklank� i wychyli� j� do dna. Potem wyci�gn�� z kieszeni srebrn� papiero�nic� i wyd�uba� ze �rodka r�cznie skr�conego papierosa. Zapali�, a Schmidta dolecia� zapomniany od studenckich czas�w zapach.- Palisz trawk�? - spyta� zaskoczony.- Tak, troch�, taki nawyk od czas�w szkolnych. S�uchaj, Harvey, czy zastanawia�e� si�, po kiego licha potrzebna mi ta maszyna czasu? Jak my�lisz, po co mi to cholerstwo?- Nie wiem. Wariat�w nie pyta si� o motywacje. Wariat to wariat i koniec. - Schmidt wzruszy� ramionami i si�gn�� po butelk�. Wola� za bardzo nie wnika� w motywacj� szalonego milionera - a nu� by si� rozmy�li�? Hammer szybko podstawi� swoj� szklank�, wida� lubi� podeprze� trawk� drinkiem.- Obawiam si�, �e m�j psychoanalityk by si� z tym nie zgodzi�. Poza tym ja mam motyw, Harvey.Schmidt nic na to nie odpowiedzia� i zaj�� si� swoj� brandy. Zapowiada�o si� na d�u�sze zwierzenia.- Nigdy nie by�em dobrym dzieckiem, Harvey, takim, kt�rym mo�na si� pochwali� na rodzinnych konwentyklach. W rodzinie od pocz�tku mnie nie lubiano i faworyzowano moj� m�odsz� siostr� - odk�d tylko ta ma�a suka si� urodzi�a. Co gorsza, by�em nie najlepszym uczniem, co �ci�ga�o na mnie dodatkowe gromy ze strony ojca, po kt�rym, wedle rodzinnej tradycji, mia�em odziedziczy� lekarsk� praktyk�. Kompletny g��b raczej nie m�g� tego zrobi�. Ale to wszystko nic, �cierpia�bym, gdyby nie on!- Co za �on�? - spyta� zaciekawiony Schmidt.- Chodzili�my razem do jednej ze szk� w New Albany - ci�gn�� dalej Hammer, jakby nie s�ysz�c pytania. - Wystarczy�o na niego popatrze� i ju� robi�o si� niedobrze. Pyzata, t�usta morda, osadzona na osobliwie cienkiej szyi i cherlawym torsie. Dalej t�usty ty�ek i kacze nogi. Wygl�du dope�nia�y okulary i myszkuj�cy wzrok donosiciela. Albowiem, trzeba ci wiedzie�, Samuel by� prymusem. W sumie ma�a jeszcze bieda, ale, niestety, by� prymusem, kt�rego stawiano mi za wz�r. A mnie si� rzyga� chcia�o, kiedy na niego patrzy�em. Nienawidzili�my si� serdecznie. Robi�em wszystko, aby by� innym ni� on. Fanatycznie kocha�em sport, poniewa� tu Samuel by� nikim. Za to wsz�dzie indziej zbiera�em a� mi�o. Do dzi� �ni� mi si� koszmary o tym, jak to stoj� bezradnie przy tablicy i widz� przed sob� okr�g�e oblicze Samuela, jak otwiera usta i podpowiada bezg�o�nie, a ja wyt�am s�uch do granic wytrzyma�o�ci, chocia� wiem, �e ten skurwysyn tylko otwiera usta jak ryba i nic nie us�ysz�...Hammer wstrz�sn�� si� na to wspomnienie.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony