9176, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
�Edward GuziakiewiczBANITAPrzebudzenie nie by�o zbyt przyjemne, ale i zarazem nie tak straszne jak mi to przepowiadano przed odlotem, a zagadkowa obca planeta, kt�ra mia�a si� wkr�tce sta� moim zadziwiaj�cym przeznaczeniem, zbli�a�a si� i ros�a na ekranach. Z trudem wydosta�em si� z cicho szumi�cego hibernatora, dziwi�c si�, �e jeszcze �yj�. Pi�ta co do wielko�ci, orbitowa�a wok� ��tawej gwiazdy wraz z o�mioma innymi planetami, nie licz�c pasma asteroid�w. Zdecydowanie r�ni�a si� od pozosta�ych. By�a unikalna, bowiem posiada�a bogat� w tlen i azot atmosfer� oraz ogromy wody. Ogl�dana z przestrzeni kosmicznej wydawa�a si� pokryta wy��cznie b��kitnymi oceanami i spowija�a si� w k��by bia�ych chmur. Tu i �wdzie przeziera�y jednak kusz�ce l�dy, stanowi�ce oko�o jednej czwartej jej powierzchni. Kontrastowa�a z czerni� nieba, usianego kobiercami gwiazd. Dosta�em si� do pok�adowego komputera, usi�uj�c okre�li� me po�o�enie. Ten bada� j� ju� od d�u�szego czasu. Oceni� jej wiek na 4 � 5 miliard�w aoria�skich lat. Pod cienk� skorup� i gor�cym p�aszczem kry� si� zwarty rdze� o bardzo wysokiej temperaturze, z�o�ony z �elaza, niklu i krzemu. Mia�a naturalnego satelit�, tego jednak bez powietrza.������Ogl�daj�c j� na fluoryzuj�cych ekranach, to z cicha z�yma�em si�, po glotryme�sku cmokaj�c i staraj�c si� utrzyma� na wodzy rozszala�e po przebudzeniu nerwy, to gwizda�em przez szczeliny w�chowe, ciesz�c si� jak m�okos. Inni nie mieli takiego szcz�cia. Komputer jednak leczy� mnie ze z�udze�. By�em bardzo daleko od rodzinnego domu. Rzuci�o mnie w jedno ze spiralnych ramion macierzystej Galaktyki, na jej odleg�e peryferia. �aden z Aorian nie wybra�by si� tutaj, chyba, �e straci�by zmys�y. Dziwi�o mnie, �e pojawi�o si� tu �ycie. Dobrze znios�em trwaj�c� oko�o 960 aoria�skich lat hibernacj�, a m�j koszmarnie d�ugi pobyt w lodowatych pr�niach zmierza� ku nieoczekiwanemu ko�cowi. W niedorzecznej loterii, w kt�rej zmuszony by�em wzi�� udzia�, wodzony za nos przez szczerz�cego k�y rogatego demiurga z eonu ciemno�ci, trafi�a mi si� g��wna wygrana. Los potrafi p�ata� figle!������Rzadko kiedy zes�a�com, wyrzuconym wbrew ich woli ku obrze�om Galaktyki i budz�cym si� ze stanu przymusowego u�pienia dopiero wtedy, gdy ko�czy�o si� paliwo, udawa�o si� znale�� miejsce, na kt�rym mogliby z ulg� postawi� stopy. Szukali go rozpaczliwie, ale na pr�no. Najcz�ciej z przera�eniem ogl�dali bezbrze�ne mro�ne pustki, a od najbli�szych uk�ad�w solarnych dzieli�o ich wiele lat �wietlnych. Nie mieli wi�c wyboru. Pozbawiony zapasu paliwa i zasilania kr��ownik stawa� si� zamarzaj�cym wrakiem, uniemo�liwiaj�cym przetrwanie. Pozostawa�o jedyne rozwi�zanie, brane pod uwag� przez rozbitk�w z centrum Galaktyki od pocz�tku pechowej podr�y � nale�a�o wybra� polecenie anihilacji. Niewielka eksplozja, kr�tki jak mgnienie rozb�ysk �wiat�a i po skaza�cu nie pozostawa� �aden �lad, a zimna i mroczna pustka stawa�a si� jego grobem. Nikt im jednak nie wsp�czu�. W ten okrutny i wyrafinowany spos�b karano tylko najbardziej zwyrodnia�ych Aorian i mieszka�c�w innych planet, zes�anie w kosmos orzekaj�c za wyj�tkowo ci�kie zbrodnie. Sam do nich nale�a�em, wykl�ty przez spo�eczno��, kt�ra wyda�a mnie na �wiat i wyko�ysa�a pod ciep�ymi promieniami Archei.������Snu�a mi si� po g�owie my�l, �e mimo wszystko g�rowa�em nad innymi wi�niami wieloplanetarnego imperium, i �e w przeciwie�stwie do nich trafi� mi si� podw�jnie pe�ny los. Nie da�em si� z�ama� psychicznie i nie chyli�em karku przed oprawcami. Jako stary spryciarz zdoby�em si� na maksimum inwencji, przemycaj�c przez labirynt wi�zienny w Oro ma�y zestaw afilogenny � rodzaj przetwornika, umo�liwiaj�cego odtworzenie paliwa. Kto wszed� w posiadanie tego ostatniego krzyku mody aoria�skiej techniki, stawa� si� w kosmosie panem sytuacji. Uda�o mi si� wykpi� wszystkich stra�nik�w � i mog�em teraz �mia� si� w duchu z feruj�cych wyroki s�dzi�w z Aorii, oraz ze sprawuj�cych rz�dy w uk�adzie s�onecznym Archei autokrat�w. Ci ostatni uwa�ali siebie za zbawc�w, jednak tacy jak ja byli zdania, i� s� tylko niewartymi spluni�cia �a�osnymi renegatami. Idea przyspieszonego rozwoju, do kt�rej z fa�szyw� dum� si� odwo�ywali, wymaga�a rezygnacji z wielu szlachetnych przywilej�w, utrwalonych od stuleci na naszych planetach, zw�aszcza na Eaorii i Daorii, a w tym z polowa� na elaoploriony. Wspomniany przywilej utraci�a glotryme�ska rasa, kt�r� z dum� reprezentowa�em. Pomy�la�em z t�sknot� o mych pobratymcach, kt�rym zakazano my�liwskich wypraw na drug� planet� Archei, Faori�. Zapewne ocalili mnie w pami�ci jako prawdziwego bohatera, kt�ry odwa�nie przeciwstawi� si� zasadom dwunastej ksi�gi prawa uniwersalnego, by dochowa� wierno�ci kodeksowi moralnemu przodk�w. Polecia�em na Faori�, skrupulatnie omijaj�c wyznaczone szlaki komunikacyjne, i dokona�em spustoszenia, wyrzynaj�c ca�e stada elaoplorion�w. Za to mnie wykl�to. Autokraci z Aorii wylewali �zy w ca�ym uk�adzie s�onecznym, wsz�dzie si� �al�c, �e powa�nie przetrzebi�em pozostaj�cy pod ochron� gatunek, kt�ry mia� si� wkr�tce sta� zal��kiem nowej rasy rozumnej. Og�oszono mnie przest�pc� stulecia i nazwano kanali�. Nie zas�ugiwa�em na �ask� i wybaczenie. Nim mnie zatrza�ni�to we wn�trzu wahad�owca i u�piono, przeszed�em przez prawdziwe piek�o, a jego pami�� sprawia�a, �e jeszcze teraz moim pokrytym chitynowym p�aszczem cia�em targa�y dreszcze.������Komputer dzieli� si� ze mn� wiedz� o planecie, na kt�rej wkr�tce mia�em si� znale��. Wyznacza� hipotetyczne miejsca l�dowania. Polecia�o kilkaset sond, kt�re systematycznie przekazywa�y szczeg�owe informacje. Zarysy kontynent�w stawa�y si� czytelniejsze, a l�dy, g�ry, r�wniny i jeziora coraz wyra�niej przeziera�y zza k��bowisk chmur. Osi�gn��em orbit� stacjonarn� i zacz��em si� intensywnie uczy�. Zamieszkiwa�y ten glob jakie� istoty rozumne, jednak uzyskany przez nie poziom rozwoju technologicznego nie by� wysoki i kojarzy� mi si� z epok� preancefaln� na Daorii. Nie by�o sensu d�u�ej czeka�.������� Priorytet d�ugofalowy: pe�na adaptacja i porozumienie z tubylcami! � rzuci�em do komputera jak ��todzi�b, wkraczaj�cy bez specjalistycznego treningu do bujnej d�ungli na Baorii, najbli�szej Archei planecie, gdzie kr�lowa�y drapie�ne mi�so�erne ro�liny, z �atwo�ci� przemieszczaj�ce si� po bagnistym pod�o�u. Szarpn��em si� na to, jednak przestraszy�em si� nie na �arty. Wiedzia�em bowiem a� nadto dobrze, co taka komenda znaczy. Wi�za�a si� ona � miedzy innymi � z utrat� solidnego, masywnego cia�a glotryme�skiego wojownika. Ale c�, by�em w gor�cej nurii k�pany i wszystkie wa�ne decyzje podejmowa�em zwykle bez namys�u, nie zastanawiaj�c si� chronicznie nad ich skutkami. To by�o zawsze ode mnie silniejsze.������Pieli�a grz�dki w ogr�dku, zbieraj�c wyrywane chwasty na podwini�ty fartuszek i zerkaj�c za siebie na poletko, z kt�rym musia�a si� upora�. Marzy�a o chwili, w kt�rej b�dzie ju� u zaufanej przyjaci�ki, Ma�gorzaty, mieszkaj�cej za Maciejow� G�rk�, a wraz z ni�, �migaj�c bosymi stopami, pobiegnie na pola, by przyjrze� si� �e�com z s�siedniej wioski, wynaj�tym do �niw przez najbogatszego gospodarza. Ch�opcy byli pono� bardzo urodziwi i przez wie� sz�a fama, �e niejedna z dziewcz�t mo�e sobie upatrzy� kandydata na m�a. Do p�otu by�o coraz bli�ej, chwast�w na kupce przybywa�o, a Agata, zaprz�tni�ta my�lami o m�odych kawalerach z kosami i ose�kami na polach, tak dalece sta�a si� nieobecna, �e nie przyuwa�y�a obcego, kt�ry od las�w i ��k podchodzi� do domostwa.������Wzdrygn�a si� i poderwa�a, gdy stan�� przy p�ocie i zagada�.������� Panienka sama? � zapyta� ciekawie obcy, zdejmuj�c czapk� i witaj�c si� pobo�nie jak nakazywa� obyczaj.������Poprawi�a w�osy, kt�re zawi�za�a rankiem w du�y w�ze� i przytrzyma�a koszul�, kt�rej nie zapi�a pod szyj�, by jej nie przeszkadza�a w robocie. Wzi�a go za sp�nionego �e�ca i serce mocniej jej zabi�o.����� � Ano, sama � odrzek�a, skromnie spuszczaj�c oczy. � A wy�cie nie przy �niwach?������Obcy by� urodziwy, nawet bardziej urodziwy od samego dziedzica, kt�ry niekiedy przeje�d�a� przez wie� konno albo w bryczce, zaprz�onej w dwie klacze. Czu�a to, nawet na niego nie patrz�c, i nieco si� rumieni�c. Mimo �e by� zgrzebnie odziany, bi�o od niego jakim� dostoje�stwem i si��.������Roze�mia� si�, a usta mia� krasne, �ywcem do ca�owania. Sta�, pewny siebie i wyprostowany.������� Jam z daleka, z odleg�ych stron, zza wielu las�w i rzek. W�druj�, gdzie mnie poniesie, zagl�daj�c jak wiatr to tu, to tam! Podoba mi si� ta... planeta!������Przemog�a si� i spojrza�a na przybysza. Wydawa�o si� jej, �e wpad�a w g��bok� to�. Resztki zmieszania i wstydu znik�y. Ju� nie mia�a ochoty na to, by z najlepsz� przyjaci�k� pobiec na pola do �e�c�w. Oczy jej zab�ys�y i co� z nieodpart� moc� poci�gn�o j� do stoj�cego za p�otem m�czyzny. �cie�yn� mi�dzy zagonami podesz�a bli�ej, rozszerzonymi �renicami ch�on�c jego posta�. Czas nagle si� zatrzyma�. Trwa�a tak d�ug� chwil�, prawie nie oddychaj�c, dop�ki obcy si� nie poruszy�. Zl�k�a si�, �e odejdzie, a niespodziewane spotkanie sko�czy si� tak pr�dko jak si� zacz�o. Instynktownie dotkn�a d�oni� muskularnego ramienia. W�drowiec by� prawdziwy, z krwi i ko�ci.������� Wy�cie pewnie spragnieni? � zapyta�a, wskazuj�c na studni� z �urawiem.������Obcy poj��, �e nie jest intruzem. Obejrza� si� z mimowolnym zdziwieniem na studni�, jakby podobne urz�dzenie, zwyk�e przecie� w wiejskim gospodarstwie, ogl�da� pierwszy raz w �yciu. Zawaha� si� nad odpowiedzi�.������� Czym spragniony? Ano, tak. Przeciem z drogi!..������Skrzypn�a otwierana furtka. Agata ze skrywanym po�piechem otar�a si� o przybysza, jakby chc�c si� do ko�ca upewni�, �e nie jest zjaw�, i �e nie przy�ni� si� jej, gdy utrudzona przysn�a na g�stej trawie pod krzewami porzeczki.������Stan�li przy studni. Obcy wzdrygn�� si�, kiedy bury kocur, goni�cy nocami po obej�ciu i stodole za myszami, prze�lizgn�� mu si� pieszczotliwie po nogach. Omal nie podskoczy� z wra�enia.������Bardzo j� to roz�mieszy�o, ale... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony