9196, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NICHOLAS EVANSSerce w ogniuTytuł oryginału THE SMOKE JUMPER(tłum. Jerzy Łoziński)2002Ksišżka ta jest fikcjš literackš. Nazwiska, postaci, miejsca i zdarzenia albo sš produktem wyobrani autora, albo wykorzystane sš fikcyjnie. Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych osób, żyjšcych czy zmarłych, zdarzeń lub miejsc jest zupełnie przypadkowe.Nie dowie się nigdy, co w sercu drzemie,Kto marszu nie przebył przez dym i płomienie.Dla Harryego, Maxa i LaurenPODZIĘKOWANIABardzo dziękuję wszystkim, którzy pomogli przy powstaniu tej ksišżki. A sš to: Priscilla Robinson, Rob Whitty, Alban Davies, Suzanne Laverty, Dave Mills, Bruce Weide, Pat Tucker, Jeanette Ingold, Jim Marks, Bob Maffit, Dan Pletscher, Dave Friend, Chris Thomas, Jeremy Mossop, Janey King, Sam Davis, Geoffrey Kalebbo, Philip Jones Griffiths, Charles Glass, Gavin Smith, Larry Stednitz i Garrett Munson z Alternative Youth Adventures. Proszę, by podziękowania za słowa otuchy i wiele, wiele innych sposobów wspierania mnie przyjęli: Linda Shaughnessy, Larry Finlay, Sally Gaminara, Irwyn Applebaum, Nita Taublib, Tracy Devine, Caradoc King i Charlotte Gordon Cumming.I wreszcie proszę, by specjalne podziękowania za niezwykłš cierpliwoć i gotowoć pomocy przyjęli dwaj strażacy leni z Missouli: Wayne Williams i Tim Eldridge.CZĘĆ PIERWSZARozdział pierwszyTo, co najważniejsze w życiu, zawsze zdarza się przez przypadek. W wieku piętnastu lat Skye wiedziała niewiele, a każdy następny rok sprawiał, że kolejne sprawy traciły na jasnoci. Ale jedno wiedziała na pewno. Możesz aż do znudzenia podejmować usiłowania poprawy, tysišce bezsennych nocy możesz spędzić na rozmylaniach, jak wieć życie czyste, uczciwe i porzšdne, możesz układać sobie najróżniejsze plany i każdego wieczoru przyrzekać przed łóżkiem Bogu, że dochowasz im wiernoci, ba, możesz nawet uroczycie poprzysišc to w kociele. Możesz przeżegnać się siedem razy z oczyma mocno zaciniętymi, możesz z naciętego kciuka utoczyć krew, wypisać niš przysięgę na kamieniu, a ten póniej cisnšć o północy w rzekę. A potem znienacka, niczym jastrzšb dopadajšcy szczura, wyskakuje zza pleców nienazwana katastrofa, zwala się na życie i wszystko na zawsze odmienia bez reszty.Skye mylała potem, że tego konkretnie wieczoru stary jastrzšb musiał siedzieć sobie na dachu i pozwalał szczurowi jeszcze trochę podokazywać, wszystko bowiem zaczęło się bardzo niewinnie wraz z tym, jak dwie kobiety wkroczyły nonszalancko do baru.Nie znała ich. To jednak, kim były, nie ulegało najmniejszej wštpliwoci. Makijażu miały na sobie więcej niż ubrania, a po sposobie, w jaki stšpały na wysokich obcasach, nietrudno było zgadnšć, że sš już podchmielone. Obie nosiły bardzo obcisłe, skšpe topy, jedna czerwony, druga srebrny z frędzlami. Ta, która szła pierwsza, miała długie czarne włosy i biust wyeksponowany niczym melony na tacy, a także spódnicę tak krótkš, że wystarczył bardzo delikatny skłon, aby kolor majtek nie stanowił już zagadki. W barze łomotała głona muzyka, a kiedy czarnowłosa spróbowała do rytmu lekko zakołysać się w biodrach, omal nie wylšdowała na podłodze.Towarzyszšcy im mężczyni dbali o to, aby miały dookoła siebie doć miejsca, gdy przechodziły w tłumie. Obaj byli w kowbojskich kapeluszach i od stołu w rogu, który Skye zajmowała z przyjaciółmi, nie mogła dostrzec ich twarzy. Zresztš niewiele jš one interesowały; sama była bardziej niż podchmielona. Paliły się przyćmione czerwone wiatła i w gęstej zasłonie dymu zobaczyła tylko smutnych czterdziestolatków pilnujšcych swoich panienek i najpewniej od czasu do czasu rzucajšcych jakie dowcipy na temat własnych żon. Skye odwróciła wzrok, pocišgnęła łyk piwa i przypaliła kolejnego papierosa.Jeli nadal przycišgali jej uwagę, to głównie z tego powodu, że się nudziła. Było to szczególnie smutne, jako że włanie miała urodziny. Jed i Calvin zwili na stołkach bez ducha, Roxy nadal szlochała z powodu czego, co powiedział jej Calvin, sam za Calvin nieustannie rozwodził się nad swojš brykš, która się bez przerwy psuła. Następny cudowny wieczór w wielkim miecie, powiedziała sobie Skye i pocišgnęła kolejny łyk piwa. Niech mi się szczęci.Bar był dziurš tak bliskš dworca, że szklanki i butelki dwięczały, ilekroć przejeżdżał pocišg. Gliny zostawiały to miejsce w spokoju, a personel, jeli tylko nie było się w liniaczku, sprzedawał alkohol bez pytania o wiek. W efekcie większoć klientów była w wieku zbliżonym do Skye, a więc dużo młodsza od czwórki, która włanie weszła i stała teraz przy barze, czekajšc na obsłużenie. Wszyscy byli zwróceni do niej plecami, a ona znowu się w nich wpatrywała.Patrzyła, jak ręka wyższego z facetów obejmuje biodra czarnulki, potem zjeżdża na pupę i stamtšd wędruje do obnażonych pleców. Facet nachylił się i - Skye widziała to wyranie! - polizał dziewczynę po szyi. Ale obrzydliwi potrafiš być mężczyni! Czemu ona daje się obmacywać takiemu palantowi? Cały ten seks był dla Skye czym dziwnym i wydawało się, że taki już zostanie. To znaczy, robiła to, oczywicie. Wszyscy robili. Ona jednak kompletnie nie rozumiała, dlaczego jest tyle szumu wokół całej sprawy.Facet musiał szeptać kobiecie jakie wiństwa, gdyż nagle odrzuciła głowę, zarechotała i udała, że chce go spoliczkować. On także się rozemiał i uchylił, a wtedy kapelusz zsunšł mu się z głowy i Skye po raz pierwszy miała okazję zobaczyć jego twarz.To był jej ojczym.Przez te parę chwil, zanim ich oczy się spotkały, zobaczyła w jego twarzy co, czego jeszcze nigdy nie widziała - chłopaka lunego, radosnego i dziwnie jako wrażliwego. Potem jednak poznał jš i wyraz chłopięcoci natychmiast zniknšł z jego twarzy, a powróciło oblicze, które dobrze znała i którego się bała. Była to twarz wracajšcego nad ranem do przyczepy mężczyzny, od którego cuchnęło wódkš i wciekłociš, który zaczynał wymylać matce od dziwek i bić jš, aż zanosiła się krzykiem, a wtedy on swš uwagę kierował na Skye.Wyprostował się, rękę przeniósł na bar i powiedział co do kobiety, która odwróciła się i obrzuciła Skye spojrzeniem stanowišcym mieszaninę pogardy i obojętnoci. On za tymczasem kroczył już w kierunku ich stolika. Skye przygasiła papierosa, majšc nadzieję, że ojczym nie zauważył tego gestu, i podniosła się.- Idziemy - powiedziała spokojnie.Była jednak zablokowana, gdyż po prawej Roxy szlochała Craigowi w ramię, po lewej Calvin i Jed zwisali jak nięci. Ojczym stanšł przy stoliku i jednym spojrzeniem ogarnšł butelki, pełne popielniczki i podciętych przyjaciół.- Co ty tu robisz, do jasnej cholery?- Daj spokój, mam urodziny.Sprawa wyglšdała doć marnie, ale warto było spróbować. Mignęła jej nawet myl, aby dorzucić tato, jak zwracała się do niego przez krótki czas po lubie matki, zanim się zorientowała, jaki z niego kawał skurwysyna. Ponieważ jednak się zorientowała, teraz to słowo nie chciało jej przejć przez usta.- Przestań mi pieprzyć! Masz dopiero piętnacie lat! Co tu, kurwa, robisz?- Ej, zaraz, daj pan spokój. Mamy malutkš imprezkę.To był Jed, który się ocknšł z pijackiego snu. Ojczym nachylił się, złapał go za gardło i podniósł do połowy.- Uważaj, gówniarzu, jak się do mnie zwracasz!!! Podniesiony kolanami Jeda stolik przechylił się i wszystko, co na nim stało, zwaliło się na podłogę z brzękiem tłukšcego się szkła. Craig poderwał się i usiłował chwycić ojczyma Skye za bark, ten jednak wolnš rękš uderzył chłopaka w twarz. Roxy zaczęła krzyczeć.- Doć!!! - krzyknęła Skye. - Doć tego!!! Wiedziała, że wszyscy na nich patrzš, a w kierunku stolika zmierzajš kelner i facet, z którym ojczym się tu zjawił.- Ej, ludzie, wyluzujcie trochę, dobra?! - zawołał kelner.Ojczym pchnšł Jeda z powrotem tak mocno, że chłopak huknšł głowš o ciankę boksu. Craig klęczał, z ust ciekła mu krew, a Roxy chlipišc, nachylała się nad nim. Pier ojczyma unosiła się gwałtownie, zmrużył złowieszczo oczy i spojrzał na kelnera.- Sprzedajecie tutaj alkohol dzieciakom?Tamten podniósł dłonie w obronnym gecie.- Nie lepiej się uspokoić, proszę pana?Był wštły i o dobrš stopę niższy od ojczyma. Długie włosy miał zwišzane w kucyk.- Podałe alkohol tym smarkaczom?- Powiedzieli, że majš dwadziecia jeden.- A tym im uwierzyłe? Kazałe pokazać legitymacje?- Zaraz, o co panu...- Sprawdziłe ich legitymacje?Skye przepchnęła się obok stolika i wyszła z boksu.- Dobra, już idziemy. W porzšdku?Ojczym obrócił się i zamierzył, a chociaż instynkt podpowiadał Skye, żeby się uchyliła, co równie pierwotnego kazało jej stać prosto i patrzeć mu prosto w twarz. Czuła zapach jego wody kolońskiej i potu, a była to mieszanina tak znana i tak wstrętna, że omal nie zwymiotowała.- Żeby nie ważył się podnieć na mnie nawet palca!Był to niemal szept, a jednak podziałał. Czy może sprawiły to spojrzenia, które na nim spoczęły. Tak czy owak, ręka opadła.- Wracaj do domu, ty mała indiańska dziwko. Tam się policzymy!!!- Jedyne dziwki tutaj, to te dwie, z którymi przyszedłe.Teraz naprawdę chciał jš uderzyć, ale zrobiła unik... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony