9236, Big Pack Books txt, 5001-10000
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Iwan JefremowBiały RógPrzełożyła Maria Kowalewska1958BIAŁY RÓGPo skwarnym, bladym niebie powoli kršżył sęp szeroko rozpostarłszy skrzydła. Unosił siębez żadnego wysiłku, wiszšc nieruchomo na olbrzymiej wysokoci.Usolcew z zazdrociš patrzył, jak sęp wzbijał się coraz wyżej, ginšc prawie wolepiajšcym, rozżarzonym błękicie, to znów opadał błyskawicznie o setki metrów niżej.Usolcew przypomniał sobie to, co słyszał o zadziwiajšcym wzroku sępów. Ten teżwypatruje zapewne jakiej padliny. Mimo woli drgnšł; niedawno przeżyty miertelny strachtkwił w nim jeszcze. Umysł uspokoił się już, ale każdy mięsień, nerw każdy lepo pamiętałprzeżyte niebezpieczeństwo i drżał jeszcze ze strachu. Tak, ten sęp mógłby już siedzieć najego trupie i rozrywać zgiętym dziobem zniekształcone, rozbite ciało...Dolina zasypana odłamkami kruszšcych się skał, rozpalona była jak piec. Ani wody, anidrzewka czy trawki tylko kamień, na dole drobny i ostry, u góry skupiony w ponurychurwistych masach. Nielitociwie palone słońcem, pocięte szczelinami skały.Usolcew podniósł się z kamienia, na którym siedział, i czujšc w kolanach obrzydliwšsłaboć, poszedł po skrzypišcym żwirze. W pobliżu, w cieniu skalnego występu, stał koń.Rudy kaszgarski jednochodziec nastawił uszy witajšc swego pana cichym, krótkim rżeniem.Usolcew odwišzał go, pieszczotliwie poklepał po szyi i wskoczył na siodło.Dolina wkrótce rozwarła się przed nim. Wyjechał na otwartš przestrzeń. W oddali równy,kilkukilometrowej szerokoci występ podgórza opadał stromo na bezkresny step, przesłoniętymgłš pyłu i kłębišcych się fal nagrzanego powietrza.Tam daleko, za szarożółtš liniš horyzontu, leżała dolina rzeki Iii.Wielka, bystra rzeka niosła z Chin swe kawowe wody między zarolami kolczastejdżiddy i kwitnšcych irysów. Tutaj, w tym stepowym królestwie ciszy, nie było wody. Suchy,goršcy wiatr szelecił w cienkich łodygach czija .Usolcew zatrzymał konia i podniósłszy się w strzemionach spojrzał za siebie. Stromaszarobrunatna ciana szczelnie stykała się z płaszczyznš. ciana była pocięta krótkimi,suchymi dolinami dzielšcymi jej grzbiet na rzšd ostrych, nierównych zębów. Porodku nibygłówna baszta twierdzy rysowała się stroma góra. Jej poszarpana wypukła pier wystawionabyła na palšce wiatry szerokiego stepu, a na samym wierzchołku sterczał zupełnie biały zšb, zlekka wygięty i wyszczerbiony. Odcinał się ostro swš jaskrawš bielš na ciemnym tle resztygór. Góra ta była znacznie wyższa od innych, a jej ostry, biały wierzchołek podobny był dowrzynajšcego się w niebo olbrzymiego rogu.Dręczony wstydem, Usolcew długo wpatrywał się w niedostępnš górę. On, badacz,geolog, drżšc ze strachu ustšpił włanie w chwili, w której zdawało się, że już był bliskipowodzenia. I to on, o którym mówiono jako o niestrudzonym badaczu Tien Szanu! Jak todobrze, że pojechał sam, bez pomocników! Nikt nie był wiadkiem jego strachu. Usolcewmimo woli obejrzał się dokoła, ale rozpalony przestwór był bezludny tylko wiatr szerokimifalami szedł po zaroniętym czijem stepie i liliowa mgła wisiała bez ruchu nad rozwijajšcymsię ku wschodowi łańcuchem gór.Koń przestępował niecierpliwie z nogi na nogę.Cóż, Rudy, czas do domu! rzekł cicho geolog do konia, który jak gdyby rozumiejšcte słowa, wygišł szyję i ruszył w dół występem. Małe, ostre kopytka wystukiwały drobnytruchcik po twardej ziemi. Szybka jazda uspokajała wzburzonego geologa.Ze stromego zbocza Usolcew zobaczył obóz swego oddziału ekspedycyjnego. Na brzegumałego strumyka, pod wštpliwš ochronš filigranowych, srebrzystych gałšzek zaroli dżiddyrozpięte były dwa namioty i unosił się ledwo dostrzegalny słupek dymu. Dalej, już na granicystepu, gruby karagacz uginał się pod ciężarem swego bujnego listowia. Pod nim rozłożył sięjeszcze jeden wysoki namiot. Usolcew spojrzał na niego i z uczuciem powracajšcego smutkuodwrócił się szybko.Chłopaki nie wróciły jeszcze, Arsłan?Stary robotnik, Ujgur , mieszajšcy pilaw w wielkim kotle podbiegł do konia.Sam go rozsiodłam, jeszcze ci się płow przypali... Nie chce mi się jeć, goršco...Wšskie, ciemne oczy Ujgura uważnie spojrzały na Usolcewa.Pewnie znów Ak-Miunguz jedził?Nie... Usolcew zaczerwienił się leciutko. W tamtš stronę, ale obok.Starcy mówiš: Ak-Miunguz nawet orzeł nie sišdzie, ostry on jak szemszyr cišgnšłUjgur.Usolcew nie odpowiedział, rozebrał się i ruszył do strumyka. Chłodna, przejrzysta wodarozbijała się o ostre kamienie i z daleka wyglšdała jak wstęga zmiętego białego aksamitu. Pomartwych, rozpalonych dolinach, po szelecie wichru jej dwięczny, rozlewny szum niósł muulgę. Odwieżony wodš Usolcew ułożył się w cieniu pod płótnem, zapalił papierosa i zaczšłrozmylać.wiadomoć porażki zatruwała mu wypoczynek; zachwiana została jego wiara w siebie.Usolcew starał się uspokoić sumienie mylš o stwierdzonej niedostępnoci Białego Rogu, aleto mu się nie udawało. Głęboko dotknięty swym niepowodzeniem, mimo woli poczšł mylećo tej, która od dawna była jego wiernym przyjacielem, co prawda tylko w marzeniach.Dzisiejsze niepowodzenie osłabiło wolę. Wbrew postanowieniu Usolcew wstał i wolnoposzedł ku wysokiemu namiotowi pod karagaczem. Przypomniał sobie słowa niedawnejrozmowy.Cóż za sens mówić o tym? powiedziała. Wszystko to stare dzieje, przysypanepyłem... Pyłem? spytał gniewnie Usolcew i odszedł nie powiedziawszy ani słowa.Postanowił nigdy już tu nie wracać.Praca nieoczekiwanie zetknęła ich znowu: spotkał jš jako kierowniczkę oddziału,badajšcego teren jego zdjęć.Już przeszło dwa tygodnie namioty obu oddziałów stojš obok siebie. Ale dla niego jestona wcišż tak samo daleka i nieosišgalna jak... Biały Róg. A on, unikajšcy zbędnych spotkań,wymieniajšcy z niš tylko konieczne słowa, idzie teraz do jej namiotu. Jeszcze jedna klęska,jeszcze jeden objaw słaboci ale niech tam!...Na skrzynce przed namiotem siedziała pulchna dziewczyna w okršgłych okularach zajętaszyciem. Przyjanie powitała Usolcewa.Czy Wiera Borysowna w namiocie? spytał geolog.Tak, czyta dzi bez pamięci, cały dzień!Wejdcie dał się słyszeć z namiotu miękki, lekko drwišcy głos poznałam was pokrokach.Po krokach? zdziwił się Usolcew i odrzucił płachtę namiotu. Co szczególnegoznalelicie w nich?Ponure tak jak wy!Usolcew chciał co powiedzieć, ale opanował się i niemiało zajrzał w jej surowe, szare,ze złocistymi iskierkami oczy.Czy się co stało?Nic się nie stało szybko powiedział Usolcew. Wkrótce odjeżdżacie, przyszedłemwięc zobaczyć się z wami i pożegnać.A ja dzi miałam dzień czarujšcego lenistwa. Moi pojechali do Podgórnego na pocztę.Kierownictwo już w zeszłym tygodniu zawiadomiło o zmianie dalszego planu. Powinniprzysłać szczegółowe instrukcje. Tu robota już skończona, więc jestemy na odlocie. Mamteraz licznš ksišżkę, przysłano mi jš pocztš, czytałam cały dzień. Jutro znów odpoczynek, apotem nowe miejsce, najprawdopodobniej Kegen. Szkoda, że tu właciwie nic się nieudało. Znalelimy kilka kryształów kasyterytu ... to wszystko. A złoża, które tu były kiedyna wierzchu, dawno zostały zmyte!Tak, gdyby zachowały się wyższe szczyty zgodził się Usolcew.Tylko Biały Róg westchnęła Wiera. Ale ten jest niedostępny, a z góry nic się niesypie: widocznie to bardzo twarda skała. Moja rada, to poprosić o armatę i z jej pomocšodłupać kawałek Rogu, inaczej le będzie z wami. Tajemnica pozostanie nie rozwišzanazakończyła wesoło.Usolcew sięgnšł po ksišżkę leżšcš na walizce.Wejcie na Everest, tym się przez cały dzień zaczytujecie.Cudowna ksišżka! Na jej stronicach leży jak gdyby odblask himalajskich wiecznychniegów! Porwał mnie nie sam atak na Everest, ale stopniowe doskonalenie się wewnętrzne,które po swojemu przeżywa w duszy każdy z głównych uczestników tego ataku. Rozumiecie?Walka człowieka o to, aby zwyciężyć samego siebie.Rozumiem, o co wam chodzi odpowiedział Usolcew. Ale przecież oni nie dotarlido samego szczytu Everestu.Oczy Wiery pociemniały.Tak, wy to oceniacie jako klęskę. Oni sami też to przyznawali: Dla nas nie mausprawiedliwienia, zostalimy pokonani w tej honorowej potyczce, pokonani przez wysokoćgóry i rozrzedzenie powietrza przeczytała Wiera Borysowna wzišwszy ksišżkę z rškUsolcewa. Czyż to mało: wybrać sobie wysoki, nieprawdopodobnie trudny cel, nawet możeprzerastajšcy nasze możliwoci? I oddać całego siebie, by go osišgnšć... Tak wyranie widzęEverest. Złowroga, naga, skalista góra. Szalone wichry na niedostępnych wyżynach: nawetnieg nie może się utrzymać. Dokoła straszne przepaci. Osuwajš się lodowce, toczš lawiny.A ludzie uparcie pnš się w górę, wcišż naprzód... Gdybymy częciej mogli stawiać sobiecele podobne do zdobycia Everestu!Usolcew słuchał w milczeniu.Ale przecież tylko jednostki zdolne sš do takiego bohaterstwia. A Everest jest tylkojeden na wiecie.Nieprawda, nieprawda! Każdy może mieć swoje Everesty. Czyż muszę przytaczaćprzykłady z naszego życia? A wojna? Czyż nie zrodziła bohaterów, którzy dokonywaliczynów przerastajšcych ich siły?Ale ten prawdziwy Everest jest niewštpliwy dla wszystkich i dla każdego niepoddawał się Usolcew. A w wyborze swego Everestu można się przecież pomylić.O, tocie dobrze powiedzieli! krzyknęła młoda kobieta. Drwišco popatrzyła naUsolcewa. Rzeczywicie, wyobracie sobie: dajecie z siebie wszystko, aby ten Everestosišgnšć, a okazuje się, że to maleńki pagórek, ot, w rodzaju tych naszych. Jakiż żałosnykoniec!W rodzaju tych naszych? drgnšł Usolcew i w tejże chwili ze wstrzšs...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podstrony
- Indeks
- 90210.s03e20.HDTV.XviD-LOL .txt, 90210
- 882, Big Pack Books txt, 1-5000
- 886, Big Pack Books txt, 1-5000
- 889, Big Pack Books txt, 1-5000
- 883, Big Pack Books txt, 1-5000
- 888, Big Pack Books txt, 1-5000
- 887, Big Pack Books txt, 1-5000
- 880, Big Pack Books txt, 1-5000
- 897, Big Pack Books txt, 1-5000
- 89, Big Pack Books txt, 1-5000
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocyk.pev.pl