9243, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LUCY MAUD MONTGOMERYCZARY MARIGOLDTŁUMACZYŁA MAGDALENA KOZIEJOSTASZKIEWICZTYTUŁ ORYGINAŁU ANGIELSKIEGO MAGIC FOR MARIGOLDROZDZIAŁ PIERWSZYJAKIE WYBRAĆ IMIĘ?1Dawno, dawno temu (trzeba przyznać, że to jedyny właciwy poczštek opowieci, bo brzmi romantycznie i bajkowo) wszyscy przedstawiciele klanu Lesleyów z Harmony zebrali się w wierkowej Kępie, by jak co roku więtować urodziny Starej Babci. A także po to, by nadać imię dziecku Lorraine. To wołało o pomstę do nieba jak wyraziła się patetycznie ciotka Nina żeby kochane maleństwo od czterech miesięcy pozostawało bezimienne. Jednak cóż było robić, skoro biedny Leander zmarł nagle na dwa tygodnie przed narodzinami córeczki, a nieszczęsna Lorraine chorowała potem całymi miesišcami? Zresztš nadal nie odzyskała sił. Ponoć w jej rodzinie było paru grulikówCiotka Nina właciwie wcale nie była ciotkš, w każdym razie żadnego z Lesleyów. Była po prostu kuzynkš. Lesleyowie mieli jednak zwyczaj nazywać ciotkami i wujami wszystkich, którzy byli za starzy, by młodzież zwracała się do nich po imieniu. W tej opowieci co chwila będš pojawiać się jacy przyszywani wujowie i przyszywane ciotki obok tych autentycznych. Nie zamierzam przerywać opowiadania, by wyjaniać, kto zacz. To nieważne. Wszyscy byli Lesleyami lub wstšpili z nimi w zwišzki małżeńskie i tylko to się liczyło. Urodzić się Lesleyem to tyle, co mieć w żyłach błękitnš krew. Nawet potomstwo ich kotów posiadało szlachetny rodowód.Lesleyowie przepadali za dzieckiem Lorraine. Wszyscy bowiem kochali Leandra, a była to jedyna sprawa, w której wykazywali zgodnoć. Poza tym w wierkowej Kępie przez trzydzieci lat nie urodzi się żadne dziecko. Stara Babcia nie raz stwierdzała ponuro, że stary, dobry ród wymiera. Gdyby nie mierć Leandra i długotrwała choroba Lorraine, przyjcie na wiat małej panienki wywołałoby szalony za chwyt. Gdy nadeszły urodziny Starej Babci, Lesleyowie mieli pretekst, by dać upust długo powstrzymywanej radoci. Co do imienia jeszcze żadne z dzieci Lesleyów nie otrzymało go, zanim wszyscy krewni nie wypowiedzieli się na ten temat. W ich mniemaniu wybór właciwego imienia był o wiele ważniejszy niż sam chrzest. Zwłaszcza w przypadku dziecka pozbawionego ojca, dziecka, którego matka była wprawdzie słodkš istotš, lecz sami rozumiecie pochodziła z Winthropów!wierkowa Kępa odwieczna siedziba Lesleyów, gdzie mieszkały Stara i Młoda Babcia, pani Leandrowa z dzieckiem oraz Salome Silversides położona była na wybrzeżu, na tyle daleko od miasteczka Harmony, że jej otoczenie można uznać za wiejskie. Miły, przysadzisty domek z otynkowanej na kremowo cegły był tak gęsto obronięty winorolš, że wyglšdał raczej jak pagórek z bluszczu. Ten dom zdawał się mówić: A teraz sobie odpocznę. Naprzeciw znajdowała się piękna Zatoka Harmony, z której dobiegał pomruk fal. Zatoka była tak blisko, że jesieniš sztormy spryskiwały wodš morskš schody wejciowe i inkrustowały szyby w oknach. Na tyłach domu sad wspinał się na wzniesienie. Z wielkiego wierkowego lasu porastajšcego wzgórze dobiegały ciche westchnienia.Urodzinowy obiad spożywano w pokoju Starej Babci, bowiem dwa lata temu babcia owiadczyła spokojnie i pogodnie, że zmęczyło jš wstawanie przed niadaniem i praca pomiędzy posiłkami. Przez resztę życia zamierzam być obsługiwana stwierdziła. Wystarczy, że przez dziewięćdziesišt lat służyłam innym.I rozstawiała ich po kštach dodali w duchu Lesleyowie. Nie mieli jednak powiedzieć tego na glos, gdyż czasami wydawało się, że uszy Starej Babci słyszš na milę. Pewnego razu wuj Ebenezer mruknšł pod nosem jakš uwagę na jej temat. Znajdował się wówczas sam w piwnicy, była północ i wiedział, że w domu nie ma żywej duszy. Następnej niedzieli Stara Babcia wypomniała mu jego słowa. Powiedziała, że Lucyfer wszystko jej powtórzył. Lucyfer to kot Starej Babci.Wówczas wuj Ebenezer przypomniał sobie, że kiedy wypowiadał fatalne słowa, jego kot siedział na worku kartofli.Bezpieczniej było więc nie mówić nic na temat Starej Babci.Jej długi, bladozielony pokój, zwany pokojem ogrodowym, leżał w południowej częci domu i miał szklane drzwi prowadzšce wprost do ogrodu. ciany pokoju były obwieszone fotografiami panien młodych, które wstšpiły w zwišzki małżeńskie w rodzinie Lesleyów w cišgu ostatnich szećdziesięciu lat. Większoć z nich miała olbrzymie bukiety, cudowne welony i treny. Była tam i fotografia Clementine, pierwszej żony Leandra, która zmarła przed szeciu laty wraz z nie ochrzczonš jeszcze córeczkš. Stara Babcia kazała umiecić wizerunek naprzeciw łóżka, tak by mogła mieć go wcišż przed oczami. Bardzo lubiła Clementine, w każdym razie zawsze dawała to odczuć Lorraine.Przyjemnie było patrzeć na tę fotografię Clementine Lesley odznaczała się wielkš urodš. Nie nosiła stroju panny młodej, gdyż zdjęcie zrobiono tuż przed lubem. Znane było w rodzinie jako Clementine z liliš. Stała, oparłszy kształtne ramiona na piedestale, a w szczupłej, doskonale ukształtowanej dłoni (piękno jej ršk stało się w rodzinie wręcz przysłowiowe) trzymała lilię, w którš wpatrywała się z powagš. Stara Babcia powiedziała kiedy Lorraine, że pewien artysta o międzynarodowej sławie, goszczšcy w wierkowej Kępie, wykrzyknšł na widok tej fotografii: Cóż za subtelnoć! W takie dłonie mężczyzna może bez lęku złożyć duszę!Lorraine westchnęła wówczas i spojrzała na swe drobne, mało powabne ręce. Jednak Leander całował niegdy czubki jej palców i powiedział ale Lorraine nie powtórzyła tego Starej Babci. Może gdyby to zrobiła, zyskałaby jej sympatię.W rogu pokoju, koło łóżka stał zegar babci, który od pięciu pokoleń obwieszczał swym biciem pogrzeby i wesela, odjazdy i powroty, towarzyszył powitaniom i rozstaniom. Wiekowy zegar przywiózł ze Szkocji, sto czterdzieci lat temu, ojciec męża babci Lesleyowie szczycili się pochodzeniem od pierwszych osadników na Wyspie Księcia Edwarda. Zegar był nadal niezwykle punktualny, a Stara Babcia co wieczór wstawała z łóżka, by go nakręcać. Zrobiłaby to nawet w chwili mierci.Jej drugi skarb znajdował się w przeciwległym rogu pokoju. Była to szklana szkatuła z Alicjš, słynnš lalkš Skinnerów, z których pochodziła matka Starej Babci. Tak więc lalka nie miała nic wspólnego z tradycjš Lesleyów, lecz każde dziecko w tej rodzinie chowało się w nabożnym lęku przed Alicjš i znało jej historię. Siostra matki Starej Babci straciła swš jedynš, trzyletniš córeczkę i potem miała trochę nie po kolei w głowie. Kazała wykonać woskowš podobiznę dziecka, trzymała lalkę zawsze przy łóżku i rozmawiała z niš jak z żywš istotš. Kukła była ubrana w licznš haftowanš sukienkę, która należała do zmarłej dziewczynki, a na nóżce miała jeden z jej trzewiczków. Drugi tkwił w woskowej ršczce, gotowy do włożenia na gołš stopę wystajšcš spod mulinowych falbanek. Lalka była tak realistyczna, że Lorraine zawsze wzdrygała się na jej widok. Salome Silversides miała wštpliwoci, czy powinno się trzymać co takiego w domu, tym bardziej że Lazarre, francuski parobek, twierdził, że stara dama traktuje lalkę jak relikwię, a nawet się przed niš modli. Jednak Lesleyowie byli niejako dumni z Alicji. Żadna z rodzin zamieszkujšcych Wyspę Księcia Edwarda nie mogła pochwalić się posiadaniem takiej osobliwej rzeczy, więc wyróżniało to Lesleyów sporód pozostałych rodów. Turyci po powrocie do domów opisywali historycznš ciekawostkę w lokalnych gazetach.Rzecz jasna, w urodzinowych obchodach brały także udział koty. Lucyfer i Wiedma z Endoru. Oba miały aksamitnie czarne futro i wielkie okršgłe oczy. wierkowa Kępa znana była z rasy czarnych kotów o topazowych oczach. Ich potomstwu nie pozwalano rozpierzchać się po wiecie, lecz starannie dobierano opiekunów.Lucyfer był ulubieńcem Starej Babci. Ten dystyngowany, subtelny kot był wprost nieodgadniony, otaczała go aura tajemnicy. Kocica, choć nosiła miano Wiedmy z Endoru, w porównaniu z Lucyferem była wręcz pospolita. Salome dziwiła się skrycie, że babcia nie bała się Sšdu, nadajšc kotom takie imiona. Salome lubiła swoje domowe koty, ale wpadła w furię, gdy wuj Klon powiedział kiedy: Salome Silversides, z takim imieniem sama powinna być kotem! Gładkš, mruczšcš, syjamskš kotkš! Jestem przekonana, że wcale nie przypominam kota odparła w najwyższym stopniu urażona Salome.Wuj Klon przyznał jej rację.Stara Babcia, dziewięćdziesięciodwuletnia dama zamierzajšca dożyć setki, była drobnš, pomarszczonš staruszkš o błyszczšcych czarnych oczach. To, co mówiła i robiła, podszyte było jakš chochlikowa tš złoliwociš. Rzšdziła klanem Lesleyów i wiedziała o wszystkim, co się w nim dzieje. O ile przestała służyć, o tyle niewštpliwie nie przestała rozstawiać po kštach. Tego dnia siedziała wsparta o purpurowe poduszki, a jej twarz okalał przybrany białymi falbankami czepek. Z apetytem zajadała obiad i przeżuwała w mylach różne, nie nadajšce się do wypowiedzenia na głos, słowa na temat swoich synowych oraz żon wnuków i prawnuków.2Młoda Babcia, osoba zaledwie szećdziesięcioletnia, siedziała na honorowym miejscu przy długim stole. Była to wysoka, przystojna dama o bystrych, stalowoniebieskich oczach i siwych włosach, którš Stara Babcia uważała za nieco impertynenckš smarkulę. Nie miała w sobie nic z typowej babci w czepeczku, z robótkš ręcznš na podołku. W purpurowej, aksamitnej sukni ozdobionej koronkowym kołnierzykiem wyglšdała raczej jak majestatyczna księżna. Suknia liczyła sobie już osiem lat, lecz cokolwiek Młoda Babcia przywdziewała, sprawiało wrażenie ostatniego krzyku mody. Większoć obecnych na obiedzie Lesleyów uważała, że Młoda Babcia nie powinna zdejmować żałoby, nawet z okazji urodzinowego przyjęcia. Ale ona dbała o ich opinię równie mało, co Stara Babcia. Po... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony