9260, Big Pack Books txt, 5001-10000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jerzy �u�awskiStara ZiemiaTrylogia ksi�ycowaTom 3.Cz�� pierwszaINie umieli sobie zgo�a okre�li� czasu, kt�ry up�ywa�. Godziny d�ugie mija�y, nieznaczone na �adnym zegarze - pocisk, p�dz�c w mi�dzygwiezdnej przestrzeni, wpada� zotch�ani �wiat�a s�onecznego w rzucony na bezmiar cie� Ziemi, a wtedy nag�a noc i mr�zobejmowa�y zamkni�tych w stalowej �upinie mimowolnych podr�nik�w... I znowu w czasiekr�tszym ni� jedno mgnienie oka, bez przej�cia �adnego - zupe�nie niespodziewanie, kiedymarzli ju� z zimna, strachem bezgranicznej i na poz�r wiecznej nocy ob��kani - wpadali zn�ww �wiat�o, kt�re �lepi�o im �renice i rozgrzewa�o wkr�tce do �aru niemal �ciany ich wozu.Ruchu nie odczuwali zgo�a. Ksi�yc tylko mala� za nimi i �wiec�c coraz �ywiej,stawa� si� z wolna podobnym do tej gwiazdy zmiennej, co ziemskie noce rozja�nia. Widzieli,jak cie� go z wolna z jednej strony zakrywa� i wrzyna� si� poszczerbionym p�kolem w po razpierwszy oczom ich pokazan� Wielk� Pustyni�... Ziemia natomiast ros�a na czarnym, gwiazdpe�nym niebie i wydyma�a si� do potwornych rozmiar�w. Blask jej srebrny i mocny blad�,rzedn�� niejako - kiedy sierpem olbrzymim ju� po�ow� niebieskiej otch�ani zaj�a, wydawa�asi�, jak gdyby zrobiona by�a z opalu, przez kt�rego mleczn� barw� przebija�y r�ne kolorym�rz, �an�w, piask�w. �niegi jeno gdzieniegdzie b�yszcza�y nieodmiennie �wiat�emsrebrzystym, ra��cym wprost oczy, na tle aksamitnej czarno�ci nieba.I tak - nieruchomi na poz�r, gnali przez przestrze� mi�dzy dwoma jasnymi sierpami:Ziemi i Ksi�yca, z kt�rych jeden - wkl�s�y - zwi�ksza� si� pod nimi nieustannie, drugi -wyd�ty - mala� coraz bardziej w g�rze.Uczony Roda nie odzywa� si� prawie przez ca�y ci�g tej niepoj�tej podr�y. Wci�ni�tyw k�t wozu, siedzia� osowia�y, jakby martwy - policzki mu po��k�y jeszcze wi�cej ni�zwykle, oczy, szeroko rozwarte, przera�one, zapad�y gdzie� w g��b orbit pod nastroszonymibrwiami. Mataret natomiast krz�ta� si� i gospodarzy� w tym tak nieszcz�liwie ow�adni�tymwozie Zwyci�zcy. Znalaz� wod� i r�ne zapasy wyci�g�w, kt�rymi si� �ywi�, zmuszaj�c itowarzysza, a�eby wzi�� nieco w usta.Roda jad� niech�tnie, spogl�daj�c z l�kiem a nienawi�ci� na rosn�c� wci�� Ziemi�. Wg�owie jego k��bi� si� wir my�li, kt�re na pr�no stara� si� uporz�dkowa�. Wszystko mu si�teraz wyda�o dziwnym, niepoj�tym i szalonym. My�la� wci�� od pocz�tku o tym, co zasz�o - igubi� si� ci�gle w jakim� chaosie rzeczy sprzecznych i id�cych na wspak temu, w co dot�dwierzy� jako w prawd� oczywist� i niew�tpliw�.Bo te� istotnie by�o w tym dziwne i a� �mieszne nieprawdopodobie�stwo... Urodzi�si� i wyr�s� na Ksi�ycu w�r�d ludu, przechowuj�cego podanie, i� przed wiekami pierwszapara rodzic�w pod przewodnictwem legendarnego Starego Cz�owieka z Ziemi na Ksi�ycprzyby�a, daj�c tu pocz�tek nowym pokoleniom. I podanie m�wi�o jeszcze, �e kiedyludzko��, przez straszliwych ksi�ycowych pierwobylc�w, potwornych szern�w, n�kana, wnajwi�kszym si� znajdzie pogn�bieniu, zjawi si� zn�w z Ziemi na Ksi�yc przyby�yZwyci�zca, aby lud z r�ki wroga wybawi�. Karmiono go tymi ba�niami od dziecka, ale on,zaledwie lat rozumu doszed�, rych�o przesta� im wierzy�. Owszem, przekonany by�, �eKsi�yc jest odwieczn� ludzi kolebk�, a Ziemia l�ni�c� gwiazd� olbrzymi� jedynie, co �wiecinad martw� i pustynn�, powietrza nie posiadaj�c� p�kul� Ksi�yca, martwa sama i pusta,wszelkiego �ycia na b�yszcz�cej powierzchni swej pozbawiona.Wierzy� tak niew�tpliwie w t� prawd�, przez siebie odkryt�, kt�r� jeno kap�ani dlasamolubnych cel�w chc� zakry� z�otymi bajkami o ziemskim rzekomo ludzi pochodzeniu, i�sta� si� nawet za�o�ycielem bractwa, maj�cego na celu rozpowszechnia� i rozwija� toprzekonanie. I w�a�nie kiedy zawi�zane przeze� Bractwo Prawdy zacz�o ro�� w moc iznaczenie, coraz liczniejszych gromadz�c zwolennik�w, przybywa na Ksi�yc cz�owiektajemniczy a olbrzymi, kt�rego lud rych�o z Ziemi oczekiwanym Zwyci�zc� mianuje.Tutaj nasuwa�y si� Rodzie wspomnienia wszystkich walk jego i wysi�k�w krwawychw obronie Prawdy ze wzrastaj�c� dziwnego przybysza przewag�...Nie w�tpi� on ani na chwil�, �e nie z Ziemi spad� �w cz�owiek ogromny, ale przyby�po prostu w wozie swym lataj�cym z tamtej strony Ksi�yca, pustynnej rzekomo, a w istociekryj�cej w g��bokich, jak gdyby obronnych jarach kraj rozkoszny i �yzny, pierwotn� ludziojczyzn�, zazdro�nie przez �yj�ce tam szcz�sne plemi� przed wygna�cami ukrywan�.Postanowiono tedy zagarn�� w�z Zwyci�zcy, zaj�tego walk� z szernami za morzem, izmusi� go w ten spos�b do wyjawienia drogi do tajemnego wn�trza dawnej ojczyzny. W�zogarni�to istotnie i on - Roda - by�by z pewno�ci� dopi�� swojego celu podnios�ego, da�wydziedziczonym raj utracony z powrotem, gdyby nie ten przekl�ty Mataret o �ysej czaszce,co razem z nim teraz, w metalowej �upinie zamkni�ty, p�dzi przez otch�anie mi�dzygwiezdnejprzestrzeni i patrzy na� drwi�co wy�upiastymi oczyma.Wiedzia� przecie� dobrze - bo Roda zdo�a� to od Zwyci�zcy wyci�gn�� i jemupowiedzia�, �e w�z jest gotowy do drogi, a mimo to, gdy weszli do wn�trza, pewni ju�tryumfu nad znienawidzonym przybyszem, pocisn�� przez nieostro�no�� czy te� umy�lnieguzik fatalny - i oto Ksi�yc rodzimy tak �miesznie znikn�� pod ich nogami, jak gdyby wotch�a� si� zapad�, i lec� teraz obaj w przestw�r, bezradni, uwi�zieni, nie wiedz�cy losunajbli�szej chwili nawet.W�ciek�o�� go ogarnia�a tak szalona i wstyd, i rozpacz zarazem, i� wy� mia� ochot� wbezsilnym gniewie i r�ce targa� z�bami. Kr�powa� go jednak w tych wybuchach wzrokMatareta spokojny i - jak mu si� zdawa�o - drwi�cy. Zaszywa� si� wi�c tylko on - uczony iprzez zwolennik�w na Ksi�ycu uwielbiany Roda - jak le�ne zwierz� schwytane wnajskrytszy k�t wozu i prze�ywa� bez ustanku wstyd i n�kaj�ce go my�li, nie mog�c doj��zreszt� do �adnego rozumnego wyniku.I teraz, kiedy siedzia� zadumany po raz tysi�czny mo�e nad tym po�o�eniem swoimbez wyj�cia, Mataret zbli�y� si� ku niemu i wskaza� r�k� na okno w posadzce, poza kt�rymZiemia ros�a z przera�aj�c� szybko�ci� pod ich nogami.- Spadamy na Ziemi�! - rzek�.Rodzie wyda�o si�, �e szyderstwo w jego g�osie pos�ysza�, szyderstwo w tre�ci tychprostych i kr�tkich s��w z jego uczono�ci, wiedzy, powagi, ze wszystkich jego nauk i teorii,wedle kt�rych �w rzekomy Zwyci�zca nic nie mia� z Ziemi� wsp�lnego, i krew mu nagleuderzy�a do g�owy.By�o mu w tej chwili ju� zgo�a oboj�tne, co si� z nim stanie za godzin� czy dwie,by�by nawet ch�tnie da� �ycie w tym okamgnieniu, byle tylko znienawidzonego nagletowarzysza zawstydzi� i upokorzy�.- Naturalnie, ty g�upcze! - zakrzykn�� - naturalnie, �e spadamy na Ziemi�.Mataret tym razem u�miechn�� si� istotnie.- Naturalnie, powiadasz, mistrzu, a wi�c...- A wi�c ba�wan jeste� - rycza� Roda, niezdolny ju� d�u�ej panowa� nad sob�. -Ba�wan, je�li nie rozumiesz, �e w tym wszystkim jest podst�p owego przekl�tego przybysza!- Podst�p!?- Tak jest! a tylko cz�owiek tak ograniczony i nieprzenikliwy, jak ty, m�g� si� na�z�apa�... Gdyby� mnie by� pos�ucha�...- Nic nie m�wi�e�, mistrzu!Ten ostatni wyraz wym�wi� Mataret z pewnym naciskiem, mimowolnym mo�e...- Owszem, m�wi�em ci, aby� nie dotyka� guzika. Czy ty my�lisz, �e �w Zwyci�zca by�g�upi na tyle, aby pozostawi� w�z gotowy do drogi, kt�ry za najl�ejszym naci�ni�ciemprzekl�tej spr�yny powiezie byle durnia w kraj, sk�d on przyby�, w szcz�liwe miasta natamtej stronie Ksi�yca? To �mieszne doprawdy! Przecie� on widocznie naumy�lnie w�z taknastawi�, aby nieproszonych natr�t�w wyrzuci� na Ziemi�.- S�dzisz? - szepn�� Mataret, nie mog�c odm�wi� pewnego prawdopodobie�stwatemu przypuszczeniu.- S�dz�, my�l�, wiem! Pozby� si� najniebezpieczniejszego przeciwnika, mnie si�pozby� przez twoj� g�upot�. On w jakikolwiek inny spos�b, gdy zechce, do ojczyzny swej si�dostanie, a my jeste�my zgubieni bez ratunku. P�dzimy przecie, jak dwa robaki w rzuconym zr�ki orzechu - bez woli, bez sensu, bez celu - i spadniemy wcze�niej czy p�niej na Ziemi�,gwiazd� przekl�t�, pust� i nie zamieszkan�, gdzie zemrze� nam przyjdzie mamie i rych�o,nawet gdyby�my w chwili. strasznego upadku ocaleli. Och, jak�e on si� teraz �mia� z nasmusi, jak szydzi�!Na to przypomnienie sza� w�ciek�o�ci go ogarn��. Wyci�gn�� pi�ci ku uciekaj�cemunad nimi Ksi�ycowi i pocz�� kl�� grubymi, ludowymi wyrazami tego zwyci�skiegoprzybysza, odgra�aj�c mu si� tak, jak gdyby go m�g� jeszcze ujrze� kiedy i pogn�bi�.Mataret nie s�ucha� ju� tych krzyk�w. Zamy�li� si�, a po chwili rzek�:- Jeste� wi�c pewny ci�gle, �e Ziemia jest nie zamieszkana i niemo�liwa do �ycia dla�adnej istoty?Roda patrzy� przez chwil� w twarz towarzyszowi, w�asnym uszom nie wierz�c, �etaka blu�niercza w�tpliwo�� z ust jego wyj�� mog�a, a potem roze�mia� si� gorzko.- Czy jestem pewien! patrz!M�wi�c to, wskaza� z kolei okno, znajduj�ce si� u ich st�p. Rzuceni w przestrze� si��wybuchu �ci�nionych gaz�w i - wobec szybko�ci obrotu Ziemi wolnym wzgl�dniepost�powym ruchem Ksi�yca, zakre�laj�c olbrzymi� parabol�, coraz wi�cej do linii prostejsi� zbli�aj�c�, spadali na Ziemi�, kt�ra wirowa�a z zachodu na wsch�d przed ich oczyma,coraz nowe morza i l�dy im pokazuj�c. Byli jeszcze daleko w przestrzeni - i ruch ten,nieznaczny zrazu, i teraz jeszcze do�� wolnym im si� pozornie wydawa�. Jednak l�dy jakie�niedawno jeszcze widziane, znikn�y im ju�, za r�bek widnokr�gu nachylone; przelatywaliw�a�nie ponad Oceanem Indyjskim, zajmuj�cym niemal ca�y kr�g ich widzenia a� po�ukowat� lini� cieniu na zachodzie, kt�r� noc uciekaj�ca wrzyna�a si� w jasny sierp dnia naZiemi...Mataret, d���c oczyma za ruchem r�ki mistrza, wpatrzy� si� w t� beznadziejnie pust�,srebrzystosin� powierzchni�. Zwyk�y u�miech zgin�� mu na mi�sistych wargach, wysokieczo�o pokry�o si� sieci� drobnych zmarszczek ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony