9 bez bety, Ksiazki -roznosci -1

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

9.

Musette nie zrobiła nic by się ochronić. Angelito pozostała z innymi ludźmi w tym pokoju. To tak jakby żadne z nich nie widziało we mnie zagrożenia. Można by pomyśleć, że z moją reputacją wampiry przestaną mnie nie doceniać. Martwi czy żywi zawsze znajdą się głupcy.

Czułam, że się uśmiecham i nie potrzebowałam lustra by wiedzieć, że nie był to miły uśmiech. Był to uśmiech który miałam gdy byłam za bardzo wkurzona i w końcu postanowiłam coś zrobić na ten temat. Musette odstawiła wielkie show z wylizywaniem noża do czysta, a Asher stał przed nią i się wykrwawiał. Lizała go jak dziecko loda na patyku w upalny dzień - szybko, ale ostrożnie inaczej spłynie ci po dłoni i stracisz jakąś część. Jej oczy pokazywały, że całe to widowisko jest dla mnie. To było tak jakby Asher nie miał dla niej w ogóle znaczenia. Może i nie miał.

Aktualnie wróciła do zanurzania noża w jego wnętrznościach, kiedy byłyśmy w bliskiej odległości od siebie. Nie wiem co myślała i planowała zrobić, bo wydawała się zaskoczona gdy chwyciłam ją za rękę. Może się spodziewała, że będę walczyć jak dziewczyna cokolwiek to do cholery znaczy. Pchnęłam moje ramię na nią, a ona zachwiała się w tył na jej wysokich obcasach. Przewiesiłam moją stopę z tyłu jej i zmiotłam jej stopy. Upadła do tyłu bo jej pomogłam. Przycisnęłam jej ciało do ziemi, obracając nóż z jej ręki do mojej i kiedy upadła na podłogę zatopiłam nóż we wnętrznościach. Oparłam moje kolana z tyłu naszych rąk i czułam jak ostrze wychodzi z tyłu jej ciała.

Szepnęlam do niej – To nie srebro, wyleczysz się.

Krzyknęła.

Nie tyle usłyszałam co poczułam poruszającego się Angelito – Jeśli tu podejdziesz Angelito, wcisnę to ostrze aż do jej serca i nie ma znaczenia czy to srebro czy nie. Zniszczę jej serce zanim będziesz mógł przejść przez pokój.

Daleko zasłony otworzyły się i wampiry dostały się do pokoju, niektóre nasze, niektóre jej. Nie wiem, co by się stało, ale słyszałam wiele otwartych drzwi za kotarą. Słyszałam wiele ruchu i prawie wyrwałam ostrze z niej, wcale nie będąc pewna, że metal był dość silny by wytrzymać wysiłek. Lepszym ostrzem mogłabym wykopać jej serce, z tym nie byłam pewna.

Przez ułamek sekundy próbowałam i usłyszałam dźwięk który uniósł mi włoski na ramionach. Dźwięk polowania hien. To było cholernie dużo bardziej przyprawiające o gęsią skórkę od wycia wilka, ale połączone z nim. Wiedziałam w momencie w którym usłyszałam odgłosy, że to nasza kawaleria nadchodziła, nie Musette.

Nie odwróciłam się do tyłu bo nie odważyłam się oderwać oczu od wampira, którego miałam przyciśniętego do podłogi. Ale poczułam gwałtowne powiększenie tłumu za mną,  poczułam na szyi marszczenie mocy zmiennokształtnych, napełniła pokój jak elektryczne chmury. Dotyk tak wielu z nich wzywa moje własne zwierzę, jak wąż w moich jelitach i przepływał wewnątrz mojego ciała. Nie byłam zmiennokształtną, ale dzięki Richardowi i więzom z lampartołakami, ,miałam najbliższą ludzką rzecz jaką mogłam mieć, swoją własną prywatną bestię.

Bobby Lee, który w rzeczywistości był szczurołakiem podszedł do przodu tak że mogłam go zobaczyć. Jego południowe przeciąganie zawsze brzmiało tak nie na miejscu podczas walki – Zamierzasz ją zabić.

-Myślę o tym.

Uklęknął na jedno kolano obok nas – Sądzisz, że zrobienie tego byłoby mądre? – spojrzał na wampiry po drugiej stronie pokoju.

- Prawdopodobnie nie.

- Wtedy może ty powinien oughta łagodzić tam w górze, przed patroszeniem jej.

- Micah cię wysłał? – zapytałam z oczami wciąż skierowanymi na pełną bólu twarz Musette. Cieszyłam się, że widzę jej ból. Rzadko cieszył mnie ból kogokolwiek, ale o ból Musette wcale nie dbałam.

- On nie wysłał twoich lampartów, bo powiedziałaś, żeby tego nie robił, ale skontaktował się z innymi przywódcami i oto jesteśmy. Jeśli nie masz zamiaru jej zabić powinnaś pozwolić jej odejść.

- Jeszcze nie – powiedziałam.

Nie zapytał ponownie, ale stanął w pobliżu nas jak dobry ochroniarz. Przemówiłam bezpośrednio do Musette, ale tak że mój głos niósł się – Nikt nie przychodzi na nasze terytorium i szkodzi naszym ludziom. Nikt, nawet rada, nawet le sourdre de sang z naszej krwi. Każdy mówi, że gdy mówię do ciebie mówię jak do Belle, więc mam wiadomość. Następny ze swoich ludzi do krzywdy jeden z naszych ludzi nie żyje. Wezmę ich głowy i serca a resztę spalę.

Musette odnalazła wreszcie głos, chociaż był napięty i trochę przerażony – Nie ośmielisz się.

Oparłam się na ostrzu trochę bardziej, wepchnięce go bardziej sprawiło chrząknięcie kości – Wypróbuj mnie.

Ból na twarzy Musette wyblakł, zniknął jakby ktoś go starł i niebieskie oczy zaczęły ciemnieć. Jeździłam w niej nożem, podczas gdy jasnobrązowe oczy Belle wirowały pod powierzchnią, ciemno przytłaczając ten niebieski, aż oczy Musette miały kolor zatrutego miodu.

Widziałam jak raz Belle zrobiła taki trik, ale było to w lustrze i na własnych oczach. Strach przejechał przeze mnie jak nóż chłodząc moją skórę, przesuwając moje serce w kierunku mojej szyi jak rzecz złapaną w pułapkę. Strach może też gonić z powrotem bestię albo wezwać ją. Ten strach uspokoił to, stłumił, aby wzrastająca moc zatonęła daleko, zostawiając mnie samą i przerażoną. Nie była to wampirza sztuczka który miał na celu puszczenie jej i odejście. Czułam Belle wchodzącą w moje ciało i nie chciałam poczuć tego ponownie. Gdybym wzięła serce Musette z Belle w niej czy mogłabym zabić je obie? Prawdopodobnie nie, ale na Boga to było kuszące.

Głos Belle nadszedł bez cienia strachu czy napięcia. Jeśli nóż też by ją skrzywdził, nie byłoby przedstawienia  -Jean-Claude nic jej nie nauczyłeś? – Ten głos nie był Musette, był głębszy, bogatszy, niski kontralt. Zuchwała myśl przeszła mi przez umysł, że byłaby bardzo dobra w seks telefonie.

Jean-Claude przypłynął ku nam. Skinął na Damiana  by go naśladował, a rudowłosy wampir wpadł tuż za nim. Jean-Claude uklęknął obok nas i gestem nakazał Damianowi zrobić to samo. Obaj pochylili głowy ostrożnie poza zasięgiem – Musette przekroczyła granice dla odwiedzających moje ziemie. Nie będę tolerował takiego traktowania jednego z moich własnych ludzi. Nauczyłem się dobrze lekcji której mnie uczyłaś Belle Morte.

- Co to za lekcja? – zapytała.

- Nie tolerować niczego. Żadnej aluzji nieposłuszeństwa. Żadnego oddechu rewolucji. Nie tolerować żadnej obrazy. Przyznaję, że zapomniałem to w pośpiechu ze strachem, który Musette przyniosła ze sobą.Nie myśl że cię obrażam nawet okrężną drogą, ale nie jestem już marionetką w twoich rękach. Teraz jestem Mistrzem Miasta. Sam siebie stworzyłem, a Asher jest teraz mój. Będę co przyniosłeś mi w górę aby być Belle, naprawdę będę twoim dzieckiem.Pozwolę ma petite być tak bezwzględną tak jak lubi, a Musette nauczy się dobrych manier, albo ona nigdy nie wróci do ciebie do domu.

Usiadła. Z nożęm zagłębionym w jej ciało, usiadła i nie mogłam utrzymać jej przygniecionej. Ruch popchnął mnie do tyłu na tyle, że otarłam się o Damiana. Dotknąl moich pleców, a kiedy nie zaprotestowałam dotknął mojego ramienia. Belle opuściła rękę z dala od noża aby to moja ręka przytrzymała go w miejscu. Nie wykazała bólu, w rzeczywistości mnie zignorowała, aspojrzała na Jean-Claude. Zaczęłam czuć się głupio z moim zakrwawionymi rękami i nożem tkwiącym w Musette. Nie, nie głupio. Zbędnie.

- Wiesz co bym ci zrobiła gdybyś jej zaszkodził? – powiedziała Belle.

- Wiem że według naszych praw, praw które pomagałaś uchwalić, że nikt nie może wejść na terytorium bez negocjacji bezpiecznego przejścia. Musette i jej ludzie są tu trzy miesiące przed terminem jaki daliśmy przyzwolenia na wyjazd, co oznacza w efekcie, że oni są wyjęci spod prawa, nie mają żadnych praw, żadnego bezpieczeństwa. Mogłem dokonać masakry na nich wszystkich i rada opowiedziałaby się po mojej stronie. Masz zbyt wielu ludzi w radzie którzy się ciebie boją, Belle pomyślą że to dobry żart.

- Nie ośmielisz się – powiedziała.

- Nie będziesz mogła skrzywdzić Jean-Claude, już nie.

- Jest niczym dla ciebie Jean-Claude.

- Jesteś najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem, wspaniałą w swej rządzy, jestem nauczony pokory przed twoją mocą, bać się twoich politycznych manipulacji które czynisz bez wysiłku. Ale ja byłem długo z dala od ciebie i dowiedziałem się, że piękno nie jest zawsze tym na co wygląda, że żądza nie zawsze jest lepsza od miłości, ta moc nie wystarcza by wypełnić łóżko lub serce i że nie mam cierpliwości do twojej polityki.

Wyciągnęła smukłą rękę w jego kierunku – Pokazałam ci miłość jakiej żaden śmiertelnik nigdy nie może.

- Pokazałaś mi pożądanie, pani, popęd seksualny.

- Oui, amour – powiedziała jej zmysłowym głosem wywołującym gęsią skórkę na ramionach.

Jean-Claude potrząsnął głową – Non, pożądanie, nie miłość, nigdy miłość.

Przesunęłam wzrok po jej twarzy jak źle zaprojektowanej masce cieczy przemieszczających się w ramach skóry Musette. Przypomina to niespokojne obserwowanie bestii ślizgającej się pod skórą zmiennokształtnych przed przemianą. Gdyby miała się zmienić w Belle całkowicie, spróbowałabym wziąć jej serce gdy miałam szanse.

- Kiedyś mnie kochałeś Jean-Claude.

- Oui z całego serca i z całej duszy.

- Ale nie kochasz mnie teraz – jej głos by miękki bez śladu straty.

- Nauczyłem się że miłość może rosnąć bez seksualnego dotyku i że seks nie zawsze prowadzi do miłości.

- Możesz pokochać mnie znowu – szepnęła.

- Non, możesz posiadać mnie jeszcze raz, a w miłości nie chodzi o posiadanie.

- Mówisz zagadkami – powiedziała.

- Mówię prawdę, ponieważ ją poznałem – powiedział.

Te blade miodowo brązowe oczy zwróciły się na mnie – Możesz to uczynić. Jakoś trzeba to uczynić.

Zaczęłam czuć się wręcz głupio z nożem wciąż w Musette, ale bałam się go wyjąć na wpół oczekując , że Belle wstanie i powie aha to jest to na co czekałam. Więc trzymałam nóż i starałam się wymyśleć co zrobić. Patrząc wte jasnobrązowe oczy trudno było myśleć, trudno było nie uciec lub spróbować ją zabić. Jeśli nie mogę uciec odmo jego strachu, mam tendencje do zabijania go. Tą strategie wypracowałam do tej pory.

- Co mam zrobić – zapytałam i mój głos ukazał tą tendencje. Damian delikatnie ugniatał moje barki, nie tak jak podczas masażu, a dla pewności że on tam był jak sądzę.

- Nastawiłaś go przeciwko mnie - powiedziała.

- Nie – powiedziałam – Zrobiłaś wszystko sama, wieki przed moim urodzeniem.

Ta maska cieczy pojawiła się znowu na twarzy Musette. Jeśli dotknęłabym jej twarzy myślę, że poczułabym rzeczy których nie powinno tam być – Zabrałam go do łóżka. Czy to nie to czego każdy pragnie Belle Morte?

- Pokazałeś mu czym twoja miłość była warta gdy wypędzisz Ashera ze swojego łóżka.

- Co los Ashera ma zrobić z miłością Jean-Claude?

Że każdy, kto wiedział, że dwu z nich może pytać o to zdumiewało. Że wampir, który przyniósł je ze sobą mógłby zapytać, to było jednocześnie przerażające i smutne. (nie rozumiem tego zdania ani po polsku ani po angielsku)

- Musisz teraz odejść Belle – powiedziała.

- Dlaczego, co powiedziałam, że cię zdenerwowałam?

Potrząsnęłam głową – Lista jest długa Belle, nie mamy całej nocy, podkreśle najważniejsze wydarzenia. Odejdź teraz proszę, po prostu odejdź. Jestem zmęczona opisywaniem kolorów niewidomym.

- Nie rozumiem co to znaczy.

- Nie, nie wiesz.

Patrzyła na mnie. Jej ręka pojawiła się jakby chciała dotknąć mojej twarzy – Jeśli mnie dotkniesz – powiedziałam – sprawdzę czy Musette może przetrwać bez serca.

- Dlaczego dotyk mojej ręki jest gorszy niż dotyk naszych ciał jedno przy drugim.

- Nazwij to przeczuciem, ale nie chcę byś dotykała mnie celowo. Poza tym to nie jest twoje ciało tylko Musette. Chociaż nie jestem tego pewna, więc nazywaj mnie ostrożnie i po prostu nie dotykaj mnie.

- Będziemy się znowu wiedzieć, obiecuję ci to Anito.

- Tak, tak wiem.

- Nie wydajesz się mi wierzyć.

- Och wierzę ci, właśnie nie mogę tego przerobić.

- Przerobić – zrobiła z tego pytanie.

- Oznacza to, że ona nie może się zbytnio denerwować tematem zagrożenia – powiedział Jean-Claude.

Belle spojrzała na mnie – Dlaczego nie?

- Było wielu wampirów którzy mi grozili, nie mogę panikować za każdym razem.

- Jestem Belle Morte, wysoki członek rady, nie lekceważ mnie Anito.

- Powiedz to Earthmover – powiedziałam. Był członkiem Rady który pewnego razu przybył do miasta. Nie żyję.

- Nie zapominaj że to Jean-Claude zabił członka Rady.

Właściwie to ja go zabiłam, ale po co się spierać o szczególy – Po prostu odejdź Belle, proszę, po prostu odejdź.

- A jeśli pozostanę? Co wtedy zrobisz? Co możesz zrobić?

Myślałam o kilku opcjach, śmiertelnych dla jednej lub obu z nas. W końcu powiedziałam – Jeśli chcesz zatrzymać to ciało, w porządku. To nie moje caiło. To nawet nie jest mój wampir. Chcesz pukać się na zewnątrz.

Odchyliłam się do tyłu i wyszarpnęłam nóż. Nie było innego wyjścia jak wyciągnąć broń z Musette. Było zbyt prawdopodobne, że ostrze wbije się we mnie. Wyciągnięcie ostrza na zewnątrz spowodował gwałtowny oddech Belle, jakiego nie było przy zanurzaniu go w niej.

Złapała mnie za rękę jakby chciała mnie powstrzymać przed zranieniem jej, ale powinnam wiedzieć lepiej. Mała krzycząca część mnie krzyczała. Nadal klęczałam na dywanie w salonie Jean-Claude, ale reszta mnie była w ciemnym pokoju przy świecach. Łóżko było duże mi miękkie z górą poduszek jakby chciało unosić się w powietrzu w łagodnej osłabionej fali i mnie unieść. Kobieta wciśnięta w całą tą miękkość leżała na łóżku, jej włosy były ciemne, oczy miały złoty kolor ognia, jakby patrzyła na słońce przez kawałek kolorowego szkła. Belle Morte patrzyła na mnie ponad jej nagim bladym ciałem. Jej chwała rozprzestrzeniała się na mnie, nic ukrytego. Chciałam jej, chciałam jej jak niczego innego w całym moim życiu.

Wróciłam do siebie z gwałtownym wdechem. Jean-Claude trzymał mnie z drugiej strony w uchwycie śmierci. Damian był ciężarem na moich plecach. Jason stał nad nami gdy my klęczeliśmy. Jego ręce były na ramieniu Jean-Claude i z boku mojej szyi, powyżej ręki Damiana. Mogłam wyczuć walenie pulsu na mojej szyi naprzeciw tętna w dłoni Jasona.

Poczułam zapach stęchłego futra, bogaty prawie jadalny zapach lasu. To był zapach sfory. Wilkołaki które przyszły by chronić nasze tyły zwiększyły tłum. Czuję że wilki wahają się za mną, czułam jakby niewidzialna nić była między Jasonem, mną i nimi. Jean-Claude był powiązany z wilkami bezpośrednio, były zwierzętami które wzywał. Nie potrzebował bestii Richarda by wzywać wilki.  Potrzebowałam zastępczego wilka do przywiązania ich do mnie. Richard powinien być naszymi plecami, ale nie był. Gdyby Jasona nie było jako naszego trzeciego, wtedy Belle mogłaby wzniecić ardeur, mogłaby utopić nas we wspomnieniach jej słodkiego ciała. Rzucił nas do pokoju, i zwrócił mój meksykański pat w moją stronę.

Ale Jean-Claude dał mi swoją kontrole poprzez nacisk ręki; ciało Damiana dopasowało się do moich pleców i w ten sposób dawał mi swój zrozpaczony zapas kontroli; Jason wprowadził puls sfory w zgięcie mojej szyi. Nie byliśmy tylko triumwiratem mocy; poprzez dodanie Damiana byliśmy czymś więcej. Silniejsi niż Belle Morte uwieziona w ciele Musette. Gdyby ona była tu osobiście to byłaby zupełnie inna historia, ale jej nie było. Była gdzieś, cholera wie gdzie, gdzieś w Europie.

Za mną rozległo się wycie, i kolejne, i kolejne. Jason odrzucił swoją drogę do tyłu i utworzył długą prostą linię ze swojego gardła. Wycie zadrżało wokół jego ust i dołączyło do chóru za nami. Dźwięk wzmagał się i opadał, gdy zauważono opadanie dźwięku jednego wilka, kolejny podejmował wyzwanie, aż dźwięk opadał jak muzyka, samotny drżący, niesamowita muzyka.

Spotkałam jasnobrązowe oczy Belle i odnalazłam w nich pełno ognia, jakby patrzyła na ogień poprzez brązowe szkło. To przypominało mi o jej oczach w pamięci, którą wybrała, ale to była tylko pamięć. To nie było teraz ani ugryzienie, ani wciągnięcie do niej. Ardeur leżało cicho, trzymane za kratami które musieliśmy wykuć z siły woli i miesięcy praktyki.

- Ostatni raz gdy przetoczyłaś nad nami gorąco ardeur to było dla mnie nowe. To już nigdy nie będzie dla mnie nowe – powiedziałam.

Coś płynęło pod skórą Musette. To było jak oglądanie drugiej twarzy pod jej skórą. Znów na wpół oczekiwałam, że Belle wybuchnie przez ciało Musette jak niektóry rodzaj zmiennokształtnych. Ale skręcanie kształtów zatrzymało się, a ten ciemny ogień w oczach wpatrywał się we mnie.

- Będą inne noce Anito – powiedziała tym niskim prawie mruczącym głosem.

Skinęłam głową – Wiem.

I z tym zniknęła. Musette opadła na podłogę… całkowicie straciła przytomność. Jej wampiry tuszyła naprzód. Wilki pozostały za moimi plecami, hienołaki przyśpieszyły, szczurołaki wyciągnęły broń Bobby Lee powiedział - Nie dziwny nasz strzał, panowie.

Hienołaki zawahały się, tworząc dwie grupy po jednaj dla każdego boku wampira. Nasze wampiry oderwały się od Musette, złagodzone przez tłum zmiennokształtnych – Niech nikt się nie rusza, nikt nie zostanie ranny – powiedział Bobby Lee.

- Niech wezmą swoją panią – powiedział Jean-Claude.

Niektórzy ze zmiennokształtnych spojrzały na niego, szczurołaki nie. Mieliśmy tyle osób chroniących nasze tyły, nie dlatego że Jean-Claude miał więź ze zwierzętami  innymi niż wilki ale dlatego że byli moimi przyjaciółmi.

Szczurołaki i hienołaki były tutaj dla mnie nie dla niego

– Spokojnie Bobby Lee. Oddajmy im Musette. Ja na pewno nie chcę się nią zajmować.

Mężczyźni i kobiety, wszystkie szczurołaki z bronią ładnie zauważyli, wrócili do dwóch linii tak że wampiry przechodziły między nimi, aby dotrzeć do Musette. Angelito dołączył do nich, ale Bobby Lee zawrócił go z powrotem machnięciem lufy. Angelito był imponujący, ale był również jednym z niewielu ludzi między nimi. Nie byłam pewna, ale wielki człowiek był najbardziej niebezpiecznym po jej stronie. Dziewczynka siedmio lub ośmioletnia z ciemnymi krótkimi lokami o anielskiej twarzy, błysnęła delikatnie kłami i syknęła na mnie. Starszy chłopiec który wyglądał na małego dwunastolatka lub dużego dziesięciolatka, wziął Musette w swoje ramiona i uniósł w górę, podnosząc jej bezwładną postać z ziemi, jakby nic nie ważyła. Nie błysnął kłami, po prostu spojrzał na mnie ciemnymi nieprzyjaznymi oczami. Wampir płci męskiej w ciemnym konserwatywnym garniturze, miał stopy Musette, choć nie zrobił nic by wziąć małą kobietę od chłopca. Wiedziałam że mężczyzna wampir mógł ją łatwo przenieść, ale nie kłócił się z chłopcem. Chłopcowi nie brak siły, tylko wysokości i siły. Wynieśli ją z powrotem do Angelito, który zabrał ją od innych. Musette wyglądała na maleńką w jego długich ramionach. Nie było człowieka w pokoju który miał grubsze ramiona niż Angelito. Hienołaki były kulturystami, ale nie było nikogo po naszej stronie kto  miał długość i wielkość ramion, małego aniołka Musette.

Jean-Claude stanął podciągając mnie na moje stopy. Damian przeniósł się jak ja się przeniosłam. Jason też – Mamy pokoje przygotowane dla was wszystkich. Będziesz pod ich eskortą, a następnie zostawimy strażników pod drzwiami w celu ochrony wszystkich zainteresowanych.

Bobby Lee wciąż trzymał dłoń na broni, delikatnie i stale wycelowaną w wampiry – Anita? – zrobił z mojego imienia pytanie.

- Nie chcę byście spacerowali bez strażników przeciw nim, więc tak, to brzmi jak dobry pomysł. Chłopcy, moglibyście pozostać tak długo?

- Kochane dziecko, pojechałbym z tobą aż na kraniec świata. Oczywiście, że możemy – Położył południowy akcent na tyle gruby, aby przejść na drugą.

- Dzęki Bobby.

- Przyjemność po naszej stronie.

- Meng Die, Faust znacie drogę do pokoi, pokażcie naszym strażnikom gdzie iść – Meng Die była śliczna, miała delikatne proste włosy, cięte tuż powyżej ramion, jej skóra była blada jak porcelana. Wyglądałaby jak idealna Chińska lalka, gdyby nie to że lubiła nosić obcisłą czarną skórę przez większość czasu. Skóra jakby niszczyła obraz. Była Mistrzem Wampirów, a zwierzęciem które wzywała, tutaj byłam zaskoczona, to wilk. O dziwo, to nie uczyniło jej bardziej atrakcyjną dla wilków lub dla mnie. Była po prostu zbyt cholernie nieprzyjazna. Faust nie był wiele wyższy od Meng Die, ale nie sprawiał że myślisz że jest delikatny, był po prostu krótki. Był radośnie atrakcyjnym chłopakiem z sąsiedztwa jeśli chłopak z sąsiedztwa akurat był wampirem i miał farbowane włosy na kolor ciemnego burgunda. Jego oczy miały kolor nowych monet pensowych jakby brązowy był zmieszany z odrobiną świeżej krwi. Był Mistrzem Wampirów, ale nie wystarczająco silnym by być kiedykolwiek Mistrzem Miasta, a przynajmniej nie powinien się na to załapać. Słaby Mistrz Miasta jest zazwyczaj martwy.

Meng Die i Faust wskazali kierunek przez zasłony i daleko poza korytarz. Wampiry Musette poszły następne. Szczurołaki i hienołaki były na końcu. Zasłony ze świśnięciem zamknęły się za nimi. Zostaliśmy sami z naszymi myślami. Miałam nadzieje, że mysli wszystkich innych są bardziej przydatne niż moje bo wszystko o czym mogłam myśleć to że Belle nie lubi gdy podaje jej się kapelusz i pokazuje drzwi. Znalazłaby sposób byśmy przełknęli naszą zniewagę, gdyby tylko mogła. Może, nie mogła, ale miała przeszło ponad dwa tysiące lat, zgodnie z tym co mówił Jean-Claude. Nie przetrwasz tak długo, bez wiedzy o rzeczach, które sprawią, że wróg ucieka z krzykiem. Członek Rady którego zabiliśmy mógł spowodować trzęsienie ziemi po prostu o tym myśląc. Byłam całkiem pewna, że Belle miała swoje specjalne triki. Po prostu ich jeszcze nie widziałam.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony