9 kroków ku przemianie serca, różne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Autor: o. Andrzej Prugar OFMConv.

Wprowadzenie
Nowenna ("nowenna" - łac. nove = dziewięć [dni]) przed Zesłaniem Ducha Świętego jest nazwana "nowenną nowenn" czyli najważniejszą z istniejących. Dziewięć dni przygotowania, aby dnia dziesiątego obchodzić Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. To również 777600 sekund jak obliczyli Bracia Kapucyni z Krakowa. Kto kocha ten czeka! Maryja i Apostołowie nie wychodzili z Wieczernika, modlili się i oczekiwali. W niniejszych rozważaniach proponuje dziewięć kroków, które można postawić na różne sposoby. Dziewięć dni, albo jako trzy dni po trzy tematy w ciągu dnia. W tym drugim wypadku wymagałoby to jednak pewnego głębszego skupiania i nieco więcej czasu w ciągu dnia. Bóg jednak wie ile mamy czasu, ważne jest serce i podejmowane decyzje po każdej krótkiej medytacji. Jedno jest pewne - potrzebny jest nam ten czas skupienia i modlitwy każdego roku, na wzór Maryi i Apostołów, aby na nowo przyjąć dar odnowienia serca, aby ruszyć w drogę, żyć i działać owocniej.

Dla niektórych propozycja ta może być zbyt uproszczona. Rzeczywiście treść i forma rozważań jest skromna i jest pewnym wyborem z pośród wielu tematów, które można opracować. Poza tym może pojawić się w nas myśl o tym, że tyle razy już próbowali odnowić swe serce i nie wyszło. Uwaga: odnowa serca to nie nasze dzieło! To dzieło Boga, który przychodzi ze swoją Mocą do naszego życia. Ta Moc jest Osobą bliższą nam niż my sami siebie; Miłością, której pragniemy, szukamy a nie możemy sami zdobyć; wreszcie Ogniem oczyszczającym i Rosą uzdrawiającą. Tak, Duch Święty to Ogień, nie można Go dotykać, bo człowiek może się poparzyć. Albo wchodzimy w ten Ogień i palimy się albo... no właśnie np. narzekamy, że nie da rady, to nie dla mnie. Jeśli poważnie pragniemy wejść na drogę życia w Duchu Świętym (a to jest przecież cel naszego życia chrześcijańskiego!) należy, wcześniej czy później, liczyć się z potrzebą pomocy indywidualnej (np. kapłan lub chrześcijanin o doświadczeniu duchowym, wspólnota żywego Kościoła, gdyż wchodzimy na drogę walki duchowej, na której nie wolno być ostatecznie samemu). Poniższe myśli można oczywiście rozwijać i poszerzać (może w formie dzielenia się w komentarzach). Tak przyjęta forma ma nam jednak dostarczyć pewnego światła do medytacji osobistej, jest adresowana do braci i sióstr, którzy świadomie chcą przygotować się do przyjęcia Ducha Świętego i maja już pewne doświadczenie duchowe.

Ostatecznie tylko On - Duch Święty - może zamienić naszą pustynię w ogród!



Krok pierwszy: Nieustannie wybierać Boga, który jest Miłością.
Znamy Boga poprzez nasze rany i grzechy, dlatego "zarzucamy Mu" cierpienie i śmierć. Z "pierwszej ręki" można Go poznać tylko przez słowo Boże: "Śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było i byty tego świata niosą zdrowie... śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą" (Mdr 1,13-14; 2,24).
Prawdziwą więc mądrością dzisiaj będzie wybrać Boga, w którym jest Światło, Życie i samo Dobro. Wybrać całym sercem, całym sobą. Wybrać poprzez modlitwę, czytanie słowa Bożego i spokojne spojrzenie wiary w ciągu dnia. Bardzo poruszyły mnie ostatnio słowa św. Jana od Krzyża, który mówi, iż osiągniecie celu - zjednoczenia z Bogiem - może się dokonać na drodze nieustannych wyborów. Mamy bowiem duszę, która ma jedną wolę. Jeśli więc wybieramy najmniejsze pożądania przeciwne Bogu, wola nasza nie będzie już wolna, samotna i czysta, aby mogło dokonać się boskie przeobrażenie. Duch Święty nie będzie mógł w nas działać z mocą. Wybierzmy więc zdecydowanie; tyle razy ile razy będziemy mieli pokusę i okazję, aby podążać w inną stronę.

Krok drugi: skrucha.
W drugim kroku nowenny przed Zesłaniem Ducha Świętego prosimy o dar skruchy. Jezus mówi: "On [Duch Święty] kiedy przyjdzie, przekona świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie" (J 16,8). Powinniśmy bardzo pragnąć wypełnienia tej misji przez Ducha Świętego w naszym życiu. Uznać i wyznać grzech, wejść w skruchę, przyznać się do zakłamania,to odpowiedzieć na głos Ducha. Tylko z Jego pomocą możemy widzieć nasz grzech i jego korzenie, tylko On może pomóc nam wrócić do Ojca pełnego miłosierdzia. Dobrze by było wyspowiadać się w czasie nowenny. Dobrze jest się często spowiadać i prosić Ducha Świętego o łaskę skruchy. Denerwujemy się na świat, ludzi, innych, oskarżamy Boga, a nie widzimy naszego grzechu, tak trudno powiedzieć nam "przepraszam", "proszę o wybaczenie". Ojcowie pustyni zostawili nam piękne świadectwo ewangelicznej skruchy. Im bardziej szli drogą za Jezusem, tym bardziej cenili sobie postawę skruchy, a ich serca stawały się miejscem niezwykłego przebywania i działania Duch a Świętego. Jeden z Ojców, Teoleptos z Filadelfii (1250-1322) powiedział: "kiedy jesteś w celi (w swoim domu), oddawaj się modlitwie w sobie samym, zachowując czujny umysł i skruszonego ducha. Poprzez czujność swoim cieniem okryje cię kontemplacja, przez modlitwę zamieszka w Tobie poznanie, przez skruchę zaś otrzymasz mądrość, która oddali nierozumną przyjemność i utwierdzi miłość Boga".

Krok trzeci: Wybrać lub odnowić wybór Jezusa jako Pana.
Jezus Chrystus jest "Panem nieba i ziemi" i Jemu, "dana jest wszelka władza" dlatego Jemu apostołowie "oddali pokłon" przed Wniebowstąpieniem (Mt 28, 16-18).
Nikt z nas nie zapanuje nad swoim życiem, słowami, czynami, myślami nawet tymi najsubtelniejszymi. Nie zapanujemy nad lękiem, cierpieniem i śmiercią. Nie jesteśmy w stanie bez pomocy Jezusa rozwijać się i dojrzewać do nieba. Każde wydarzenie może być dla nas owocne, albo możemy się zatracać. Jezus pragnie nas prowadzić przez życie, przez wszystkie wydarzenia, dawać nam pomoc - Ducha Świętego. Powiedział o tym: nie zostawię was sierotami, będę prosił Ojca, a innego Parakleta (Obrońcę, Pocieszyciela) da wam! (por. J 14,16-17).
Odnówmy więc oddanie się Jemu! On codziennie, w każdym momencie, pragnie nas prowadzić. Nasi poprzednicy wiedzieli o tym, dlatego modlili się nieustanie, świadomi, że każdą chwilę można wygrać lub przegrać. Wzywali więc sercem nieustannie Jezusa jako Pana. Tak zrodziła się między innymi modlitwa Jezusowa. Nicefor Pustelnik (XIII w.) powiada: "miej jako stałe zajęcie i rozważanie to wezwanie: PANIE JEZU CHRYSTE, SYNU BOŻY, ZMIŁUJ SIE NADE MNĄ! Niech umysł w tym nigdy nie ustaje". Dlaczego tak? Najważniejsza walka toczy się w umyśle, tu powstają decyzje, a z nich czyny. Świat, nasza pożądliwość i demony podsuwają nam swoje myśli i proponują drogę, ale poza Chrystusem. Jeśli nieustannie przyjmujemy panowanie Jezusa, wyznajemy Jego Święte Imię - "smagamy naszych wrogów najpotężniejsza bronią. Nie ma potężniejszej broni na niebie i ziemi" (Grzegorz z Synaju, XIII/XIV w.). Wtedy również możemy przyjąć Światło Ducha Świętego, który prowadzi nas do prawdy, możemy więc dobrze wybierać.

CZEKAMY NA CIEBIE DUCHU ŚWIĘTY...

 

Autor: fr. Andrzej

Krok czwarty: pokochać na nowo ludzi.
Uczniowie Jezusa trwają na modlitwie. Oczekują "obietnicy Ojca", o której mówił im Jezus. Trwają "jednomyślnie na modlitwie.. z niewiastami, z Maryją, Matką Jezusa i z braćmi Jego " (Dz 1,14). W tym jednym zdaniu mamy opis Kościoła, który rodzi się w modlitwie i oczekiwaniu. Zgromadzeni w Wieczerniku mają w sobie "jednakowe myśli" - tzn. przyjęli Boga - Miłość, który objawił się w Jezusie, aby ocalić grzeszników. Z tych najsłabszych, najgorszych, grzeszników - tworzy nowy lud, Kościół, wspólnotę którą uczy miłości i przygotowuje do życia w wieczności. Powołał ubogich na bogatych, bogatych w Jego Miłość. Tak, Bóg nas zaprosił do wspólnoty z sobą na wieki. Jest Miłością - Agape, źródłem najczulszej miłości rodzicielskiej, miłością, która nie cofa się przed oddaniem życia. Miłością, która jest totalną bezinteresownością. Idziemy więc do Boga Miłości, Wspólnoty Życia - aby tworzyć z Nim wspólnotę Życia i Miłości na wieki. Do tej wiecznej wspólnoty idziemy przez wspólnotę na ziemi - tworząc Kościół i miłując wszystkich ludzi. Św. Jan napomina nas: "Jeśli by ktoś mówił miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4,20). Przeszkadza nam ludzki pierwiastek w Kościele. Tak, jesteśmy grzesznikami, którzy szybciej od innych mają się nawracać. Nie możemy jednak w żadnym momencie szukać czy odrzucać „trwania jednomyślnego”: w modlitwie, słowie, podejmowanych dziełach. Inaczej Duch Święty będzie miał utrudnione zadanie działania w Kościele - w każdym z nas. Przeciwieństwem jednomyślności jest rozbicie, schizma, forsowanie swoich poglądów, fanatyzm... Czas, który dane nam jest przeżywać to wołanie o jedność w świecie, Kościele, naszych rodzinach, parafiach, wspólnotach. Nie mogę nikogo odrzucać, sądzić, bo zostanę odrzucony i osądzony. Może inaczej: nie będę w stanie wejść w bezinteresowny świat Boga – Miłości, nie tylko w wieczności, ale tutaj na ziemi! Postawię wysoki mur dla działania Ducha Świętego. Najwięcej możemy uczynić przez bezinteresowną miłość do znanych lub nieznanych, a spotkanych dziś ludzi. To jest miłość do Ciała Jezusa, która przyzywa Ducha Świętego. Pragnijmy tego przez czyny i słowa miłości, kochajmy jak Jezusa kocha Kościół, a spełni się modlitwa: "Nie tylko za Nimi proszę, ale i za tych, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie... aby świat uwierzył..." (J 17, 20-21).

Krok piąty: otworzyć się na życie Chrystusa w posłudze Kościoła.
"Gdy przylgnę do Ciebie całym sobą skończy się wszelki ból i wszelki trud. Moje życie będzie życiem prawdziwym, całe napełnione Tobą" (Św. Augustyn). Zjednoczenie z Bogiem jest celem już tu na ziemi. Taka jest tajemnica życia Jezusa - zjednoczenie z Ojcem i cel, dla którego Kościół został przez Niego założony: "to jest życie wieczne, aby znali Ciebie jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa" (J 17,3). "Poznanie" prowadzi do miłości i zjednoczenia (przylgnięcia), szczęścia niewysłowionego, już tu na ziemi, ale przede wszystkim w wieczności. Poznanie jest jednoznaczne w Piśmie Św. ze zjednoczeniem). „Tak” - które mówimy Bogu-Miłości powinno być "tak" powiedzianym Jezusowi i temu, co Jezus w Kościele poprzez Kościół codziennie pragnie nam dawać. Na dwa życiodajny dary zwróćmy uwagę w tym kroku: Słowo Chrystusa i Eucharystię. "Moje słowa są Duchem i Życiem" (J 6,63) - mówi Jezus. Nie ma ucznia Jezusa bez słuchania, zgłębiania i głoszenia Jego słów. Kiedy czynię to (oby jak najczęściej!) przychodzi Duch Święty i daje mi życie! To "życie prawdziwe", za którym tęsknił nie tylko św. Augustyn, ale każdy z nas. Jaka jest moja relacja do słowa Bożego, do Pisma Św.? Warto o tym pomyśleć podczas rozważania tego kroku. Drugie życiodajne źródło, o którym koniecznie trzeba powiedzieć to moc Eucharystii, spożywanie Ciała Jezusa Chrystusa. Ta moc jest ogłoszona przez samego Pana: "Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6,53-54). Jednocześnie Kościół od początku jest świadomy, że sama obecność na Mszy Św. jest bardzo ważna. Biblia przestrzega: "nie opuszczajmy wspólnych zebrań (por. np. Dz 2,46), jak to sie stało zwyczajem niektórych" (Hbr 10,25), a Benedykt XVI dodaje: "Nawet wtedy, kiedy nie jest możliwe przystąpienie do sakramentalnej Komunii, uczestnictwo we Mszy Św. pozostaje konieczne, ważne, znaczące i owocne. W tej sytuacji dobrze jest żywić pragnienie pełnego zjednoczenia z Chrystusem, za pomocą, na przykład komunii duchowej..." (Sacramentum caritatis, p. 55). Kiedy słucham słowa Bożego sercem, kiedy jestem na Mszy Św. moc Boża, sam Duch Święty układa moje myśli, podpowiada, prowadzi, chroni. Czyniąc ten krok powoduje, że życie Chrystusa staje się moim życiem, poznanie - zjednoczeniem, życie - szczęściem, które Duch Pana może ogłaszać innym.

Krok szósty: Odkryć swoje miejsce w Kościele, służyć otrzymanym darem, cieszyć się z darów innych braci i sióstr.
"Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków... tak też jest i z Chrystusem. Wszyscy jesteśmy ochrzczeni w jednym Duchu, aby stanowić jedno Ciało" (1 Kor 12,12-13). Aby Ciało Jezusa mogło dobrze "funkcjonować" każdy wierzący i ochrzczony powinien odkryć i żyć swoim szczególnym darem - tak, jak w ludzkim ciele: np. ręka jest przeznaczona do innych funkcji niż noga. Jakże, niestety powszechne u katolików, jest traktowanie Kościoła jako instytucji usługowej. Wymaga się (i słusznie) od biskupów, kapłanów, zakonników, sióstr zakonnych, aby zachowywali się tak, a nie inaczej. Bierność wielu ochrzczonych, świadomość odpowiedzialności za Kościół (dziennikarzy, lekarzy, polityków... pracujących ciężko fizycznie, małżonków, rodziców, żyjących samotnie...) jest ciągle za mała, aby nie powiedzieć - mizerna. Co dał Ci Bóg? Jakie masz talenty, by głosić Królestwo Chrystusa? Św. Paweł mówi:

"Jedno jest Ciało i Jeden Duch" (Ef 4,4), a "każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego" (Ef 4,7).



Jesteśmy sobie potrzebni i tylko wszyscy razem możemy objawiać oblicze Miłości, oblicze Jezusa dla świata. Przed Bogiem jest jednoosobowa kolejka. Stoimy "wkoło" Niego i On rozdaje dary. To, co ja mam, nie ma tego drugi, ale wszyscy mamy wszystko. Jeden drugiemu ma służyć, wszyscy zaś powinni być wdzięczni za swój dar jak i dary innych. Wszystko z dobroci Boga. Jeśli czegoś nam brakuje to ponownego odkrycia i posługiwania tymi darami, które każdy z nas otrzymał. Trzeba się też wystrzegać zazdrości o dary innych. To zasmuca Ducha Bożego! "On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego..." (Ef 4,11-13).

DUCHU ŚWIĘTY PRZYJDŹ JAK OŻYWCZY DESZCZ...

Krok siódmy: Charyzmaty.
„Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce" (1 Kor 12, 7-11).
Każdy chrześcijanin (ochrzczony i bierzmowany), żyjąc w swoim stanie (w małżeństwie, stanie duchownym czy z wyboru jako człowiek samotny) jest posłany przez Chrystusa Pana, aby głosić królestwo Boże, aby wszyscy poznali Jezusa, uwierzyli w Niego i zostali zbawieni. Zarówno do budowania Kościoła jak i ewangelizacji Duch Święty wyposaża nas w charyzmaty. Nie są one skarbem dla nas – osobiście, ale dla posługi innym. Charyzmatów jest tyle ile potrzeb. Wszystkie trzeba przyjmować z wdzięcznością. Nikt nie ma wszystkich. Duch Święty rozdziela każdemu i „jak chce”. Nie możemy tutaj omówić wszystkich charyzmatów. To jest niemożliwe zresztą. Skupmy się na dwóch: proroctwie i charyzmacie służby. Św. Paweł mówi: „Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie o dar proroctwa” (1 Kor 14,1). Proroctwo rozumiemy tak jak Pismo Św. Nie jest to przepowiadanie przyszłości (i to za pewną opłatą!). Prorokiem jest ten, kto mówi to, co Bóg chce powiedzieć w danym czasie i miejscu. O. J. Kozłowski SI powiedział kiedyś, iż nikt z nas nie może sprawić, ani nie może pragnąć, aby Bóg kierował przeze mnie posłanie do innych. Jeśli mam mówić w Imię Boga, to wcześniej muszę się całkowicie od Niego „uzależnić”, wydać się dla Boga, oddać się Jemu całkowicie, nasłuchiwać Jego głosu. Bóg nie posługuje się nami jak magnetofonem, lecz posługuje się moimi uczuciami, moją wolą, moim rozumem, moimi ustami, aby przez nie przepowiadać do obecnych. Dla proroków w Biblii nie ma nic bardziej wyczerpującego jak oczekiwać na słowo Boga dla ludu. Jeremiasz na kilka zdań czekał – modląc się 10 dni! (Jr 42,7). Powiedziane słowo prorockie podlega rozeznaniu przez innych chrześcijan. Nigdy prorok nie weryfikuje siebie. Świadczą o tym owoce, które przynoszą jego słowa w życiu innych. Każdy charyzmat musi być oczyszczany: „starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe”. Troska ta objawia się również w tym, że człowiek uznaje, iż słowa, które powiedział były dobre i piękne, ale nie z natchnienia Bożego. Wspólnota, poszczególni pasterze i inni obdarzeni charyzmatami muszą weryfikować i pomagać w rozwijaniu tego charyzmatu (por. 1 Kor 14,29). Każdy chrześcijan ostatecznie, zjednoczony z Bogiem, powinien pragnąć wypowiadać słowo z natchnienia Bożego, dla dobra innych.
Charyzmat służby to szczególna łaska pomocy napotkanym ludziom. Duch Święty wzbudza miłość do ubogich, cierpiących, chorych, strapionych, zniewolonych, opętanych. To miłość w działaniu. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Nigdy Duch Święty nie zostawi nas samych jeśli staniemy twarzą w twarz z potrzebującym człowiekiem. Wszystko otrzymamy: słowo, poznanie, pomysł… aby uratować, pomóc człowiekowi w potrzebie. Sądzeni będziemy z miłości, nie z ilości posiadanych charyzmatów, dlatego mamy pewność, ze jeśli będziemy "wzrastać w miłości" – otrzymamy od Ducha Świętego wszystko do budowania Ciała Jezusa - Kościoła i głoszenia królestwa Bożego.

Krok ósmy: modlitwa nieustanna.
Na zakończenie swojego listu do Efezjan, św. Paweł wzywa wszystkich, którzy chcą żyć w Duchu Świętym i chodzić po drogach świata do założenia „odpowiedniego ubioru”. Chodzi o „Bożą zbroję”. Bez niej nie potrafimy przeciwstawić się podstępnym atakom szatana (Ef 6,10): przepaszcie biodra prawdą, obleczcie pancerz sprawiedliwości, obujcie się w gotowość głoszenia Dobrej Nowiny o pokoju, w każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, ...weźcie hełm zbawienia i miecz Ducha to jest słowo Boże… przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! (Ef 6,14-18). W zasadzie większość elementów postawy chrześcijanina, mająca odzwierciedlenie w opisie św. Pawła, została poruszona w poprzednich krokach naszej nowenny. Aktualnie kilka myśli o modlitwie nieustannej, która ma być inspirowana działaniem Ducha Świętego – „przy każdej sposobności módlcie się w Duchu”. W innym miejscu Apostoł mówi: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5,17). Św. Ewagriusz z Pontu (IV w.) zauważył słusznie: „Nie zostało nam nakazane nieustannie pracować, czuwać, prosić, natomiast prawem jest dla nas modlitwa nieustanna”. Nowy Katechizm z 1992 r. podpisany przez Jana Pawła II mówi bardzo pięknie o tej postawie chrześcijanina. Nauka Kościoła w tym zakresie czerpie z bardzo bogatego świadectwa tradycji na ten temat (pp. 2742-2745). Nieustanny zapał modlitwy może pochodzić tylko z miłości. Miłość otwiera nas na trzy prawdy dotyczące modlitwy: modlitwa zawsze jest możliwa: Św. Jan Chryzostom (IV w.) twierdził: „Można modlić się często i gorąco. Nawet na targu czy w czasie samotnej przechadzki, siedząc w sklepiku czy tez kupując lub sprzedając, a nawet przy gotowaniu". Ten niezwykle odważny święty i mistrz w przepowiadaniu słowa Bożego zapewne miał takie doświadczenie – modlił się w Duchu Świętym i rozważał słowo Pana prawdopodobnie na spacerze czy pracując przy kuchni. Druga prawda, wynikająca z miłości jest taka, iż modlitwa jest życiową koniecznością, powinna więc płynąć w nas nieustannie. Jeśli bowiem nie pozwalamy się prowadzić Duchowi – popadamy w niewolę grzechu. Nie może Duch Święty być „naszym Życiem", skoro serce jest daleko od Niego. Trzecia prawda jest konsekwencją poprzednich – modlitwa i życie (czyny) są nierozłączne dla chrześcijanina. Nie można inaczej mówić o nieustannej modlitwie. Dojście do takiego stanu jest łaską. Zakłada jednak również przejście pewnej drogi i wysiłek człowieka. Bóg pragnie, abyśmy trwali w Nim nie w sposób wymuszony, czy zależnie od naszych nastrojów. Przecież chodzi o odpowiedź na Miłość Obecną i Potężną z Jego strony.

Ciągle wracam do słów Psalmu: "Głębia przyzywa głębie hukiem wodospadów” (Ps 42,8) .



Głębia Bożej Miłości „woła” głębię mojej nędzy - ku sobie. Wołanie to ma różne formy, słowa, postawy, gesty. I dobrze. Miłość jest zawsze świeża i pomysłowa w wyrażaniu się. Celem nie jest więc przywiązanie się do jakiejś formuły modlitewnej, uzależnianie od niej sukcesu w tej materii. "Celem, do którego należy dążyć, nie jest ustawiczne dosłowne powtarzanie [np. modlitwy: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”], ale ukryte i spokojne przebywanie Imienia Jezusa w naszym sercu” (ks. J. Naumowicz, wstęp do tekstów o modlitwie serca, Filokalia). Wtedy jest możliwe przyjęcia światła z nieba dla naszych czynów, pokonanie pokus, odwaga wypowiedzenia słowa Bożego z natchnienia, które przychodzi. Wtedy możemy chodzić w Duchu Świętym po drogach świata. Niezależenie czy jesteśmy jak delikatna i pokorna trawa lub wysokie widoczne drzewo – przyjdzie WIATR (symbol Duch Świętego w ustach Jezusa - J 3,8) i będziemy Mu ulegli, zwyciężymy i pomożemy innym zwyciężać.

Krok dziewiąty: przyjąć Maryję jako swoją Matkę.
Dzieło Jezusa „wykonało się” (doszło do pełni) wtedy kiedy Jezus przekazał nam, oprócz swoich słów, życia, Ciała i Krwi, swojego Ducha... również - Maryję za Matkę (por. J 19,25-27). Dla Maryi sensem życia był Jezus. Ona Go zna najlepiej z ludzi. Choć nazwana „pełna łaski”, jednocześnie cały czas jest otwarta na działanie Ducha Świętego. Zwróćmy uwagę: przyjmuje Ducha Świętego na początku drogi, kiedy nie wie „jak to się stanie”, że ma począć i urodzić Syna Bożego. Przyjmuje Ducha Świętego pod krzyżem o czym mówi św. Jan (Jezus nie tylko umarł, ale ostatni oddech to „przekazanie" Osoby Ducha Św. uczestniczącym w Jego cierpieniach – J 19, 30). Wreszcie z Apostołami w Wieczerniku, Maryja oczekuje i przyjmuje Ducha Świętego. Dzięki Duchowi odkrywa swoje miejsce i zadanie w rodzącym się Kościele. Skoro Maryja, choć „pełna łaski” przeżyła - jak mówi Biblia – trzy zesłania Ducha Świętego to, o ile takich nawiedzin Ducha powinienem prosić ja – grzesznik i jej syn? Kto mnie tego nauczy jak nie mama, kto będzie towarzyszył mi na drodze życia w Duchu Świętym najlepiej, kto mnie nauczy jedynego i najważniejszego sensu – Jezusa Chrystusa? Zwróćmy uwagę, że jesteśmy już Jej dziećmi, o które się troszczy. Najpierw Jezus powiedział do Matki: „oto syn Twój”. Maryja bardzo poważnie potraktowała to zadanie, co widać w historii świata, czy naszej ojczyzny. Druga część realizacji wezwania testamentu Jezusa z krzyża zależy od nas: „synu, oto Matka twoja”. Dojrzewamy do tego momentu w życiu. Mam powiedzieć do Maryi, mojej Matki: „tak, przyjmuję Cię jako Matkę”. Tego momentu zawierzenia nie można nikomu narzucić, ani wymusić. On powinien wypłynąć z potrzeby serca, odkrycia woli Jezusa. O ileż bardziej skuteczniejsza, bo chciana, będzie dla nas Jej obecność, pomoc, ochrona? (Św. Maksymilian, Jan Paweł II). Tak rzeczywiście jest. Rozważanie różańca, przeplatane spontaniczną modlitwą językami (glosolalią), staje się niezwykłym doświadczeniem nieustannej modlitwy w ciągu dnia, dzięki któremu nie tylko Imię, ale życie Jezusa we wszystkich Jego tajemnicach staje się naszym życiem, na Jej wzór.

UCZYŃ Z NAS, DUCHU ŚWIĘTY, JEDNO CIAŁO, ABY ŚWIAT UWIERZYŁ.

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony