909, Prywatne, Przegląd prasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Smutne refleksje H.Pająka Ludobójczy marsz syjonistycznego rasizmu zaczął się już na początku XX wieku od wojny globalnej i rewolucji październikowej w Rosji 1917 roku. Międzynarodówki: Finansowa i Komunistyczna kontynuowały to poprzez przygotowania i wybuch drugiej wojny globalnej, lecz nowy, rozstrzygający etap tego marszu datuje się od ludobójczej masakry Japończyków po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki.
Chazarska dzicz w białych kołnierzykach nigdy nie stanęła przed jakimś Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Nigdy nie zostali oskarżeni, nigdy skazani. A była to ewidentna zbrodnia ludobójstwa, i to podwójnego: samo zrzucenie bomby atomowej na bezbronne miasta japońskie, stanowiło niespotykaną dotąd zbrodnię wojenną; użycie tych bomb nie miało uzasadnienia w wojnie USA z Japonią, wtedy już całkowicie bezbronną; za tą zbrodnią ciągnęło się i nadal ciągnie gigantyczne pasmo kłamstw i przemilczeń, można rzec – smog większy niż grzyby dymów i ognia nad Hiroszimą i Nagasaki. Gigantyczne grzyby po wybuchach i szok, skutecznie przysłoniły coś jeszcze ważniejszego. Tym czymś była cisza spowijająca prace nad budową broni jądrowej, hipokryzja towarzysząca marszowi ku broni jądrowej. Pół wieku później te nikczemności miały swój duplikat w ponownym ujarzmieniu państw świata islamskiego w celu nakręcenia krwawej spirali terroru i podboju od Bałkanów po Afganistan, z etapami w Libanie, Iraku i państwach północnej Afryki. Zbrodnia międzynarodowego syjonizmu w postaci wyburzenia wież nowojorskich we wrześniu 2001 roku, miała jeszcze bardziej niszczycielskie skutki, niż dwa grzyby atomowe nad Japonią. Zginęło w tych wieżach „tylko” 3000 osób, ale zyskali prawo do „wojny z terroryzmem”. Zmasakrowano Afganistan po pretekstem poszukiwania Bin Ladena i jego mitycznej Al-Kaidy, potem Irak pod pretekstem wojny prewencyjnej przeciwko S. Husseinowi. Ten sam pretekst wciągnięto na sztandary nadchodzącej krucjaty przeciwko Iranowi. Prace nad konstrukcją bomby atomowej prowadził szczególny gatunek ludzi oddanych temu szatańskiemu celowi. Zainteresował się nimi wytrwały demaskator tej diabolicznej kasty Eustace Mullins, kiedy pojechał do Japonii na cykl wykładów. W trakcie pobytu Japończycy zawieźli go do Nagasaki. Udali się do „Nagasaki Atomic Bomb Museum”. Mullins znalazł się pośród makabrycznych przedmiotów i eksponatów. Jednym z takich eksponatów były palce człowieka zatopione w szkle. Ujrzał cień człowieka na betonowej ścianie, stojącego przy niej podczas eksplozji. Człowiek stał się pyłem, lecz cień pozostał i jakby specjalnie na niego nadal czekał. Był to dla E. Mullinsa wstrząsający impuls. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych odczuł przymus moralny do zajęcia się tym „tematem”. Plon swoich dociekań opublikował w internecie w lipcu 1998 roku. Nikt przedtem nie stanął przed takim zadaniem i z taką determinacją. Mullins odkrył dalekosiężną, diaboliczną konspirację przeciwko Ludzkości, nie tylko przeciwko Japończykom jako chronologicznie pierwszej zbiorowej ofiarze tego światowego spisku. Rozpoznał program fanatycznych spiskowców, których celem było i jest przechwycenie władzy nad Ludzkością. Historia tego planu sięga lat trzydziestych XX wieku. Niemcy i Japończycy byli już blisko uzyskania technologii rozszczepiania atomu. W obu tych krajach ich przywódcy surowo zabronili naukowcom prowadzenia dalszych badań. Adolf Hitler, dziś niekwestionowany „potwór ludzkości” powiedział, że nigdy nie pozwoli pracować w Niemczech nad tak nieludzką bronią. Cesarz Japonii poinformował swoich naukowców, że nigdy nie zaaprobuje takiej „broni”. W tym czasie Stany Zjednoczone nie miały u siebie ani jednego naukowca pracującego nad tym zagadnieniem. Naukowcy niemieccy skontaktowali się ze swoimi odpowiednikami z dziedziny atomistyki w USA. Wtedy usłyszeli, że istnieje możliwość rządowego wsparcia dla ich pracy właśnie w Stanach Zjednoczonych. Zatem ruszyli do USA ze swoim programem. Przywołany przez Mullinsa Don Beyer pisał:
Leo Szilard wraz z jego kolegami – węgierskimi fizykami: Eugene Wigner’em i Edwardem Teller’em stwierdzili, że prezydent USA musi zostać ostrzeżony, że technologia bomby atomowej nie jest zbyt skomplikowana, jest możliwa do opanowania. Tymczasem żydowscy emigranci mieszkający w Ameryce mieli już osobiste doświadczenia z tym, czym jest niemiecki faszyzm w Europie. W 1939 roku trzech fizyków uzyskało poparcie Alberta Ensteina i jego list datowany 2 sierpnia. Został on dostarczony przez Aleksandra Sachsa Franklinowi D. Rooseveltowi do Białego Domu 11 października 1939 roku. Druga żydowska wojna z Ludzkością już trwała, ale tylko na etapie najazdu Niemców i żydochazarów na Polskę. Sternicy Roosevelta wiedzieli, że jest to tylko pierwszy etap działań militarnych w tej wojnie. W grudniu 1941 roku USA sprowokują atak Japonii na bazę amerykańską w Pearl Harbour. W odpowiedzi, USA „zostają zmuszone” wejść do wojny. Perspektywa skonstruowania bomby, która niewielkim kosztem powali wrogów Stanów Zjednoczonych, została amerykańskim Żydom niejako podana „na tacy”. W tymże Muzeum Bomby Atomowej w Nagasaki, na czołowych miejscach zostały wyeksponowane fotografie dwóch Żydów: Alberta Einsteina i J. Roberta Oppenheimera. Ten drugi opracował technologię bomby atomowej w laboratorium ośrodka Los Alamos w stanie Nowy Meksyk. Znajduje się tam oświadczenie i fotografia generała Eisenhowera – wtedy najwyższego rangą dowódcy wojskowego. To zdjęcie można znaleźć w książce „Eisenhower” autorstwa Stephena E. Ambrose’a.
S. Ambrose pisał, s. 426:
“Sekretarz wojny [minister wojny] Henry L. Stimson [Żyd] pierwszy powiedział Eisenhowerowi o istnieniu bomby. Eisenhowera opanowało „uczucie przygnębienia”. Kiedy Stimson powiedział, że Stany Zjednoczone powinny użyć bomby przeciwko Japonii, Eisenhower wyraził się, że ma „swoje poważne obawy” [zastrzeżenia?], po pierwsze, z powodu swojego przekonania, że Japonia jest już pokonana, a zrzucenie bomby byłoby zupełnie niepotrzebne, i po drugie, „uważam, że nasz kraj powinien unikać szokowania opinii światowej przez jej użycie”. Stimson miał być poirytowany zastrzeżeniami Eisenhowera „prawie gniewnie odrzucającego powody, które przedstawiłem w krótkim podsumowaniu”. Trzy dni później Eisenhower poleciał do Berlina, gdzie spotkał się z Trumanem i jego najbliższymi doradcami. Eisenhower miał (rzekomo) powtórnie zaoponować przeciwko wykorzystaniu bomby i powtórnie został zignorowany. Mullins stwierdza, iż Eisenhower „nie mógł wiedzieć”, że Stimson był wybitnym członkiem elitarnej loży Skull and Bones na uniwersytecie Yale (Brotherhood of Death – Bractwo Śmierci), założonej przez Russel Trust w 1848 roku jako gałęzi niemieckich Iluminatów. I rzekomo nie wiedział, że członkowie tej loży grali doniosłą rolę w organizowaniu wojen i rewolucji. Tę rzekomą niewiedzę Eisenhowera także należy włożyć między bajki. Wystarczy przeczytać moją książkę „Lichwa rak ludzkości” aby wiedzieć, że na tych wyżynach władzy nie była możliwa taka niewiedza Eisenhowera. Mullins na podstawie swoich ustaleń stwierdzał, iż człowiekiem, który to wszystko przygotował do realizacji, był Albert Einstein. Opuścił on Europę i przybył do Stanów Zjednoczonych w październiku 1933 roku. Żona tego żydomasona miała powiedzieć, że Truman „uważał istoty ludzkie za godne pogardy”. Dodajmy, że siebie jako Żyda, zgodnie z Talmudem, nie uważał za „istotę godną pogardy”, tylko – w domyśle – za nadczłowieka. Wcześniej Truman korespondował z innym satanistą – Zygmuntem Freudem na temat jego projektów „pokoju” i „rozbrojenia”, chociaż Freud później powiedział, że nie wierzył, iż Einstein kiedykolwiek zaakceptuje jakąkolwiek z tych teorii (rozbrojeniowych). Einstein osobiście interesował się pracami Freuda, ponieważ jego syn Eduard spędził życie w szpitalu psychiatrycznym, poddawany tam terapii insulinowej i leczeniu elektrowstrząsami, co jednak nie skutkowało poprawą jego zdrowia. Po przybyciu do Stanów Zjednoczonych Einstein był fetowany jako sławny naukowiec. Został zaproszony do Białego Domu przez parę prezydencką. Wkrótce Einstein głęboko zaangażował się w lewicową (lewacką) działalność Eleonore Roosevelt, którą – dodajmy od siebie – Kristian „Rakowski” w swoich zeznaniach na Łubiance w 1938 roku nazwał, wraz z jej mężem – „dwupłciową istotą”. Einstein całkowicie zgadzał się z działalnością żony Roosevelta. Niektórzy z biografów Einsteina okrzyknęli tamten okres jako „rewolucję Einsteina”, „erę Einsteina”. Mullins stwierdzał: „prawdopodobnie dlatego, że to on inicjował program atomowy Stanów Zjednoczonych”. I dodaje: Jego list do Roosevelta z prośbą o rozpoczęcie realizacji programu budowy bomby atomowej był z całą oczywistością inspirowany przez jego wieloletnie zaangażowanie na rzecz „pokoju i rozbrojenia”. Przypomnijmy, iż „walka o pokój i rozbrojenie” stały się podstawową mantrą sowieckich chazarów po wojnie, czyli dokładnym przeciwieństwem tego, co robili w praktyce, jako główni okupanci Eurazji. Czołowym bardem żydochazarskiej walki o pokój był Ilja Erenburg (1891-1967), literat. Pracował w „Prawdzie”, ichniej „Trybunie Ludu”. Był wysłannikiem sowieckich gazet w czasie hiszpańskiej wojny domowej, wywołanej przez agenturę sowieckiej Piątej Kolumy. Erenburg prowadził robotę wywiadowczą dla NKWD w Hiszpanii. Podczas drugiej żydowskiej wojny globalnej był głównym komisarzem żydobolszewickiej propagandy, ponaglał w swoich odezwach bojców Armii Czerwonej do zabijania i rabowania Niemców cywilnych, co było tylko dalszym ciągiem terroru na przedtem „wyzwalanych” ziemiach polskich. W ulotce do Armii Czerwonej pisał: “…Niemcy nie są ludźmi… nic nas tak nie cieszy, jak trupy Niemców”. Christopher Dufy w jego: „Red Storm on the Reich” cytował ulotki, które wyszły spod pióra Erenburga:
Żołnierze Armii Czerwonej! Zabijajcie Niemców! Zabijajcie wszystkich Niemców! Zabijajcie! Zabijajcie! Zabijajcie! Zabijajcie, dzielni żołnierze Armii Czerwonej! Nie ma wśród Niemców nikogo niewinnego. Słuchajcie poleceń Towarzysza Stalina i niszczcie faszystowską bestię w jaskini. Złamcie rasową arogancję Niemek. Bierzcie je jako prawowitą zdobycz. Zabijajcie, dzielni żołnierze Armii Czerwonej, zabijajcie! W jego „Wojnie”, ten żydochazar nawoływał:
Jeżeli zabijesz jednego Niemca, zabij następnego. Nie ma dla nas nic radośniejszego, niż stos niemieckich trupów, których zabiłeś. Zabijajcie nawet nienarodzonych faszystów! W 1948 roku po wizycie w Izraelu, Erenburg pisał w „Prawdzie”, cytując swoje wystąpienie w Izraelu:
U nas nie istnieje antysemityzm i kwestia żydowska. Nie istnieje też „naród żydowski”, ponieważ ZSRR zamieszkuje jeden naród radziecki. Izrael jest potrzebny Żydom z krajów kapitalistycznych, w których szaleje antysemityzm. Ciekawe, czy chazarzy, którzy przybyli do Izraela jako „naród żydowski” byli zadowoleni, gdy żydochazar Erenburg odkrył, że nie istnieje „naród żydowski”. Erenburg zbierał liczne odznaczenia, m.in. Order Lenina i Nagrodę Stalinowską. W Żydobolszewii szalały tysiące pomniejszych Erenburgów. Zagrzewanie żołnierzy Armii Czerwonej przez Erenburga do mordowania Niemców i gwalcenia Niemek, oczywiście szło na konto zbrodni „rosyjskich”. Dziś wszystkie zbrodnie ówczesnej Żydobolszewii nie są zbrodniami żydochazarskimi, tylko zbrodniami „rosyjskimi”.
Powróćmy do duplikatu Erenburga na gruncie amerykańskim – Einsteina, który robił wszystko, aby podjąć produkcję bomb atomowych. Program budowy „amerykańskiej” bomby atomowej nie mógł zostać uruchomiony bez aprobaty rzeczywistych władców Ameryki – Żydów z Wall Street. Sachs, rosyjski żydochazar, który dostarczył list Einsteina Rooseveltowi, był w rzeczywistości agentem Rothschildów, którzy regularnie dostarczali Rooseveltowi duże kwoty „na drobne wydatki”. Sach był doradcę Eugene’a Meyera z banku „Lehman Brothers”. Dostarczenie listu Einsteina Rooseveltowi było czytelnym sygnałem Międzynarodówki Finansowej, iż Sachs jest tylko ich posłańcem, zaś Einstein i Rothschildowie – inicjatorami programu. W maju 1945 roku „Panowie świata” (Masters of Universe) zebrali się w San Francisco w luksusowym „Palace”, aby napisać Kartę Narodów Zjednoczonych. Kilku wybranych z wybranych „Panów świata” udało się na osobne spotkanie w Sali Ogrodowej. Szef delegacji „amerykańskiej” zwołał ten elitarny sanhedryn ze swoim asystentem Algerem Hissem. Hiss to członek CFR, protegowany sędziego Sądu Najwyższego USA, Żyda Feliksa Frankfurtera (członka Round Table, CFR, założyciela Harrolds Socjalist Club). Był dyrektorem American Peace of Pacyfic Relation – instytutu, który doprowadził do zwycięstwa komunizmu w Chinach. A. Hiss był pierwszym sekretarzem generalnym ONZ – otwierał sesję inauguracyjną tej atrapy Kom-internu i Kap-internu w San Francisco. Ten agent sowiecki reprezentował zarówno prezydenta Roosevelta, jak i sowieckie NKWD. Ekskluzywny super-sanhedryn zebrany w Sali Ogrodowej stanowili:
– John Foster Dulles z firmy prawniczej „Sullivan and Cromwell”, ściśle związanej z banksterską mafią Wall Street. Nazwa tej firmy pochodziła od nazwiska Williama Nelsona Cromwella, nazywanego „zawodowym rewolucjonistą”, czyli super-komunistą, utajnionym żydobolszewikiem. Grasował on w Kongresie, rozdając tam dyrektywy do głosowania marionetkom stanowiącym ten „Kongres”.
– Averell Harriman, pełnomocnik nadzwyczajny, który spędził ostatnie dwa lata w Moskwie, kierując zza kulis wojną Bolszewii o jej przetrwanie. To syn udziałowca banku Kuhn and Loeb, który finansował rewolucję bolszewicką, członek loży Pilgrim Society i Rady Stosunków Międzynarodowych (w latach 1950-55 jej dyrektor); od 1943 ambasador w Moskwie. W 1950 roku zostanie specjalnym doradcą prezydenta „Trumana” (właśc. Harry’ego Salomona Schrippsa”). Averell Harriman wraz z A. Hissem, E. Stettiniusem, Harry Hopkinsem („człowiekiem Barucha”, członkiem CFR i jednym z najwyższych rangą masonów), Charlesem Bohlemem, gen. George Marshallem, stanowili grupę najważniejszych graczy na konferencji w Jałcie. Bohlem był również delegatem na konferencje w Moskwie, w Teheranie, potem w Poczdamie. Jest spokrewniony z Bohlemami, którzy kierowali koncernem Kruppa w Niemczech, głównym producentem armat i czołgów niemieckich. Epiphanius pisze w swojej książce (zob. przypis, s. 286), że Charles Bohlem przez 40 lat swojej kariery spędził 3000 godzin przy stole rokowań z bolszewikami. „Le Monde” pisał o nim: „Był tłumaczem prezydenta Roosevelta na konferencjach w Teheranie i Jałcie, zaś w 1945 roku w Poczdamie stał się jakby prawą ręką jego następcy. Po wojnie (1953-57) ambasador w Moskwie, od 1969 prezes Italamerica – funduszu inwestycyjnego założonego przez Rothschildów i Lechmanów”.
Hiss, John Foster Dulles, Harriman i Cromwell stanowili nieformalny rząd nad okupowaną Ameryką w sprawach polityki światowej. Wśród tych czterech żydochazarów tylko Sekretarz Stanu Edward Stettinius Jr piastował stanowisko autoryzowane przez Konstytucję. Wszyscy pozostali z tej czwórki byli samozwańcami spoza kręgów oficjalnej władzy.
Stettinius zwołał osobne posiedzenie w wąskim gronie po to, aby przedyskutować pilną sprawę: oznajmić, że Japończycy nieformalnymi kanałami dyplomatycznymi proszą o pokój, co świadczyło o krańcowym wyczerpaniu możliwości militarnych Japonii. I dodał, że bomba atomowa nie będzie gotowa w najbliższych miesiącach. - Straciliśmy już Niemcy – powiedział Stettinius – Jeżeli Japonia się podda, to zostaniemy pozbawieni żywej populacji, na której można przetestować bombę. Treść tego oznajmienia była przejrzysta, lecz musimy tu uwypuklić frazę początkową: „Straciliśmy już Niemcy…”. Oznaczało to, że nie zdążyli wyprodukować bomby atomowej przed kapitulacją Niemiec, więc nie zdążyli jej zrzucić na Niemcy! Co za strata! Jaka piękna żydochazarska zemsta stracona bezpowrotnie; jaki wspaniały fajerwerk na cześć ich zwycięstwa nad antysemickimi Niemcami! Jak na to zareagowali pozostali z tego gangu „Masters of the Universe”?
– Ależ panie Sekretarzu – powiedział Alger Hiss – nikt nie może zlekceważyć tej straszliwej broni!
– Niemniej jednak – odparł Stettinius – nasz cały powojenny program jest ukierunkowany na przerażenie świata. Odezwał się John Foster Dulles:
– Trzeba będzie mieć okrągłą liczbę. Powiedzmy – milion.
– Tak – zgodził się Stettinius – mamy nadzieję na okrągły milion w Japonii. Jeżeli jednak się poddadzą, nic nie zyskamy.
– W takim razie – dodał Dulles – należy ich utrzymywać w stanie wojny do czasu, aż bomba będzie gotowa. Stettinius:
– To żaden problem. Bezwarunkowa kapitulacja! – Po chwili dodał: – Nie zgodzą się na to. Przysięgali bronić Cesarza.
– W rzeczy samej – powiedział John F. Dulles – utrzymamy Japonię w stanie wojny jeszcze przez trzy miesiące, aż będziemy mogli użyć bombę przeciwko ich miastom. Zakończymy tę wojnę z przerażoną ludzkością całego świata, który ukorzy się przed naszą wolą. To oznaczało wyrok atomowej śmierci na Hiroszimę i Nagasaki. Edward Stettinius to syn partnera J.P. Morgana, największego na świecie producenta broni w pierwszej żydowskiej wojnie globalnej. Został wyznaczony przez J.P. Morgana do nadzorowania wszelkich zakupów broni przez Francję i Anglię w Stanach Zjednoczonych przez cały czas trwania tej wojny. John Foster Dulles był wyjątkowo sprawnym podżegaczem wojennym. W 1933 roku wraz ze swoim bratem Allenem Dullesem udał się do Kolonii w Niemczech na spotkanie z Adolfem Hitlerem, który właśnie za ich pieniądze i z pomocą ich mediów został kanclerzem. Pojechali tam, aby w prywatnej rozmowie zagwarantować mu środki na utrzymanie reżimu nazistowskiego. Obaj reprezentowali swoich mocodawców – banki z konsorcjum „Kuhn Loeb Co.” i Rothschildów, czyli elitę ówczesnych władców Globu. Alger Hiss był „złotym księciem” żydobolszewickiej elity w Stanach Zjednoczonych. Jego nominację po wojnie na stanowisko szefa prestiżowej fundacji „Canergie Endowment for International Peace”, zaproponował i przeforsował nie kto inny tylko John Foster Dulles. Po latach Hiss wylądował w więzieniu jako sowiecki szpieg i krzywoprzysiężca. Tamto tajne spotkanie „czterech plus piąty”, było osią równie tajnego spotkania, na którym ustalono treść Karty Organizacji Narodów Zjednoczonych. Było ono w istocie pierwszą nieformalną sesją ONZ. Karta była celem drugorzędnym, zaledwie formalnym pretekstem. Celem tego sabatu w Sali Ogrodowej było ustalenie i podporządkowanie im strategii militarnej Stanów Zjednoczonych w perspektywie rychłej budowy bomby atomowej, testowanej na „żywej populacji”. Alianci nie zdążyli jej sprawdzić na ludności Niemiec. Rekompensowali sobie ten talmudyczny nakaz „nekamy” (zemsty) za pomocą dywanowych nalotów na główne miasta niemieckie, eskadrami po 1200-1500 samolotów w niemal każdym nalocie. Spopielili m.in. Drezno, zabijając ponad 100 000 bezbronnej ludności. Katedrę w Kolonii bombardowali kilkakrotnie. Wkrótce potem zrzucili bombę atomową na Hiroszimę. Był to debiut bomby „A”. Spotkanie 4+1 w Salonie Ogrodowym hotelu w San Francisco dało podwaliny pod rozkręcającą się właśnie psychozą tzw. „Zimnej Wojny”. Na fali tej psychozy wybuchły wojny w Korei i Wietnamie. Było to w istocie tylko testowanie i zużywanie zbędnych arsenałów militarnych – dla utrzymywania produkcji wojennej przez fabryki Morganów i pozostałej bandy ludobójców. „Zimna Wojna” trwała 43 lata! Kristian „Rakowski” w swoich zeznaniach w 1938 roku ujawnił, że pomiędzy siostrzanymi międzynarodówkami – Finansową i Komunistyczną musi trwać udawany konflikt interesów, obudowany sprzecznymi ideologiami. Z tych sprzeczności wyłaniają się nowe podstawy do nowych konfliktów. Tak więc Dulles, Stettinius, Hiss i pozostali realizowali wiernie to, co już dawno wiedział „Rakowski” jako jeden z wtajemniczonych członków rządu globalnego. Zimna Wojna kosztowała amerykańskich podatników pięć bilionów dolarów, co w ówczesnej sile nabywczej „zielonego” banknotu, można szacować na jakieś 30 bilionów dolarów. To w zasadzie niewiele w porównaniu z potokiem bilionów wyciekających z kieszeni podatników na „amerykańskie” inwazje wojenne w ostatnich 20 latach. Zimna Wojna, zgodnie z założeniami obydwu stron, nic realnego nie dała żadnej z nich w sensie terytorialnym, ale gwarantowała im „ruch w interesie”. Republikański senator Vanderberg, przywódca republikańskiej „opozycji” powiedział w 1945 roku, cytowany przez „American Heritage” z sierpnia 1977 roku: - Musimy ich piekielnie przerazić. No i przerazili. Dwieście tysięcy cywilów spalonych żywcem w Hiroszimie i Nagasaki, włącznie z wieloma tysiącami japońskich dzieci w ławkach szkolnych. Przerazili także zwykłych Amerykanów. Jeden błysk, jeden podmuch – i piekło płomieni. Żydzi amerykańscy nauczyli się od swoich bolszewickich idoli – Trockiego, Lenina, Stalina, Berii, Kaganowicza, że nie można rządzić bez uciekania się do permanentnego terroru i strachu. Terroru, który wymaga niezliczonych ofiar z gojów, ale i gigantycznych nakładów na zbrojenia. Prace nad konstruowaniem bomby miały tajny kryptonim „Manhattan Project”. Nazwa stąd, że jego twórcą i finansjerem był Bernard Baruch, rosyjski chazar, ten sam, który finansował swoich psubraci spod znaku Trockiego i Lenina. Baruch mieszkał na Manhattanie – mateczniku oligarchii syjonistycznej. Wybrał on generała Leslie R. Grovesa na stanowisko kierownika tej ludobójczej „operacji”. Czujemy się zwolnieni z potrzeby ustalenia, przedstawicielem jakiej to nacji był tenże Groves. To właśnie on budował Pentagon – monstrualny bunkier sił zbrojnych USA. Ten sam, w który uderzył pocisk 11 września 2001 roku, okrzyknięty jako Boeing porwany przez afrykańskich beduinów z nakazu Bin Ladena. Mianowany przez króla syjonistów Barucha, Groves automatycznie zyskał posłuch waszyngtońskich „kongresmenów”, automatów do głosowania według ustalonych ściągawek. Możni tego sanhedrynu zawsze zjawiali się na każde skinienie Barucha.
Dyrektorem naukowym ośrodka został J. Robert Oppenheimer, potomek bogatej żydowskiej rodziny kupieckiej. W książce „Oppenheimer the Hears of Risk” autorstwa James Kunetka (wyd. Press Hall, N.Y. 1982), autor pisze na s. 106, iż „Baruch był szczególnie zainteresowany Oppenheimerem w celu obsadzenia go na stanowisku starszego doradcy finansowego”. Realizacja projektu kosztowała „w przybliżeniu” dwa miliardy dolarów, czyli lekko licząc, dzisiejsze dziesięć miliardów. Ale czego się nie robiło w celu „cholernego przestraszenia” gojów świata, zwłaszcza że te miliardy pochodziły z podatków gojów. Żaden naród nie mógł sobie, na fali powojennej traumy i nędzy, pozwolić na takie fanaberie. Natomiast mógł sobie na to pozwolić rzekomo „zamordowany” naród „starszych i mądrzejszych”, których hitlerowcy nie mogli zgładzić z powodu fosy zwanej Atlantykiem. Oni sobie pozwolili, i to z jakim skutkiem! Pierwszy pomyślny test bomby „A” odbył się w Trinity Site – 200 mil na południe od Los Angeles o godzinie 5:29:45 rano, 16 lipca 1945 roku. Oppenheimer podczas tego fajerwerku podobno „wyskoczył ze skóry”, ale nieszkodliwie, bo nie tak jak wkrótce potem dziesiątki tysięcy Japończyków „wyskoczyło ze skóry” w Hiroszimie, potem w Nagasaki. Oppenheimer rzekomo wrzeszczał: – Stałem się śmiercią! Wielkim niszczycielem świata!
Bezwiednie miał słuszność. Bomba „A” była przecież spełnieniem marzeń talmudycznych lokatorów Manhattanu, czyli marzeń o unicestwieniu świata gojów. Naukowo nie mogli być pewni, że wybuch nie wywoła reakcji łańcuchowej i tym samym ich naczelny cel może się spełnić z nawiązką i natychmiast, zniszczeniem świata! Szok Oppenheimera wynikał z tego, że uświadomił sobie, iż jego „mesjański lud” osiągnął najwyższą potęgą, dzięki której będą mogli spełnić swoje talmudyczne pragnienie o podboju świata gojów. Szwedzki Żyd Truman chętnie brał na siebie odpowiedzialność za zrzucenie bomb atomowych na Japonię. W rzeczywistości, on tylko awizował decyzję oligarchii Kom-Internu i Kap-Internu. Trumanem kręcili Żydzi z firmy „doradczej” „The National Defense Research Committee”, w składzie:
– George L. Harrison – prezes Rezerwy Federalnej;
– Jawies B. Conant – rektor Harwardu. Ten dżentelmen spędzał czas pierwszej żydowskiej wojny globalnej trudząc się pracami nad gazami trującymi. W 1942 roku W. Churchill, kanalia nie lepsza od tamtych, skierował Conanta do opracowania tzw. „bomby antrax-owej” (wąglikowej), z oczywistym zamiarem użycia jej przeciwko Niemcom. Takie bomby mogły zabić każdą żywą istotę na większości obszaru Niemiec. Na szczęście (dla Niemców) Conant nie był w stanie doprowadzić swojej pracy do końca przed kapitulacją Niemiec. W przeciwnym razie mógłby dorzucić do listy swoich sukcesów naukowych jeszcze masowe ludobójstwo na Niemcach. Mullins pisząc o nim stwierdzał: – Jego służba w Komitecie Trumana, który doradzał mu zrzucenie bomby atomowej na Japonię, dodana do jego poprzednich zasług specjalisty broni chemicznej, pozwoliła mi opisać go w dokumentach złożonych do United States Court Claims (Sąd Odwoławczy Stanów Zjednoczonych) w 1957 roku jako: „najbardziej znanego zbrodniarza wojennego II Wojny Światowej”. E. Mullins miał z nim na pieńku przez kilka dziesięcioleci. Jako Gauleiter Niemiec po II Wojnie Światowej wydal polecenie spalenia książki: „The Federal Reserve Conspiracy” (Spisek Rezerwy Federalnej) – dziesięć tysięcy egzemplarzy wydanych w Obermmergau, słynnym na cały świat z dorocznej uroczystości odtwarzania Męki Chrystusa. Do Komitetu należeli także doktor Karl Compton i James F. Byrnes...
Podstrony
- Indeks
- 909, Big Pack Books txt, 1-5000
- 909, ## AVALON 63
- 909, FRIENDS 9
- 885, Prywatne, Przegląd prasy
- 887, Prywatne, Przegląd prasy
- 883, Prywatne, Przegląd prasy
- 889, Prywatne, Przegląd prasy
- 880, Prywatne, Przegląd prasy
- 886, Prywatne, Przegląd prasy
- 893, Prywatne, Przegląd prasy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- smichy-chichy.xlx.pl