9. Porter Cheryl Anne - Mężczyzna do zadań specjalnych, harlekinum, Harlequin Miłość i Uśmiech

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cheryl Anne Porter

 

Mężczyzna do zadań specjalnych

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

– Na miłość boską! Mamo! Co znowu nabroiłaś?! – Julia stanęła w drzwiach jak wryta na widok burzy rudych loków i obłędnego wyrazu oczu swojej rodzicielki.

Matka w jednej ręce ściskała torbę z zakupami i swoją słynną pomarańczową torebkę, a drugą trzymała za rączkę ciemnowłosego chłopca, który nie mógł mieć więcej niż trzy lata.

Julia oskarżycielskim gestem wyciągnęła palec w stronę dziecka.

– Lepiej od razu powiedz, skąd go wzięłaś – zaczęła. Matka uśmiechnęła się do niej promiennie, jakby nie dostrzegała powagi sytuacji, i zaczęła się przepychać do wnętrza.

– Prawda, że jest słodki? – Kiwnęła głową w stronę malca. – Mówię ci, szczęściara z ciebie! Szkoda tylko, że nie mamy dzisiaj świętego Walentego! Nareszcie udało mi się znaleźć dla ciebie odpowiedniego faceta.

– Mężczyznę, mamo. Mężczyznę – poprawiła ją odruchowo, przyglądając się jednocześnie chłopcu.

Rzeczywiście był, jak to określiła jej matka, „słodki”. Cały czas trzymał w buzi lizaka, co widocznie bardzo go pochłaniało. Stąd być może jego stoicki spokój.

– No cóż, niech ci będzie, mężczyznę – zgodziła się matka. Julia jeszcze raz spojrzała na chłopczyka.

– Nie wydaje ci się, że jednak jest trochę za młody? – spytała w końcu.

Ida Cochran aż sapnęła zgorszona głupotą swojej latorośli.

– Nie chodzi mi o niego, idiotko. Miałam na myśli jego ojca!

– Dobrze, że nie matkę – mruknęła do siebie Julia, głośno zaś powiedziała: – No dobrze, a gdzie on jest?

Ida spojrzała w stronę otwartych drzwi.

– Zaraz tu będzie. Niemożliwe, żeby zostawił tak małego... Jak na zawołanie w drzwiach pojawił się nagle facet. Nie, mężczyzna. A właściwie ideał mężczyzny. Wysoki, muskularny, odziany w obcisłe dżinsy podkreślające zgrabną sylwetkę. Julia z przerażeniem pomyślała o tym, że stoi przed nim boso, w szortach i wysłużonej koszulce. I na dodatek nie włożyła stanika!

Mężczyzna chrząknął.

– Hm, cześć. Urządzacie sobie walentynki?

Julia wiedziała, że gapi się na niego jak sroka w gnat, ale nie mogła się powstrzymać. Po chwili poczuła, że matka daje jej sójkę w bok. Tą ręką, w której trzymała torebkę.

– Odpowiedz mu coś – syknęła. – Nic dziwnego, że zbliżasz się do trzydziestki i ciągle jesteś bez faceta.

Julia poczuła, że jej naturalne loki zaczęły się nagle prostować z przerażenia. Zakryła usta i zdobyła się na histeryczny szept:

– Mamo, jak mogłaś...?!

– Powiedzieć mu, ile masz lat? – spytała niczym nie zrażona Ida. – I tak sprawdzi w dokumentach, kiedy się lepiej poznacie.

Julia jęknęła.

– Nie, nie to. To znaczy to też, ale przede wszystkim...

przede wszystkim... – Słowa zaczęły ją zawodzić. Machnęła tylko ręką w stronę przystojniaka, który wraz z synem obserwował całą scenę.

– Jak mi się udało ich tu sprowadzić? – spytała domyślnie Ida. – To nie było zbyt trudne. Natknęłam się na nich na parkingu i od razu pomyślałam, że ten większy doskonale nadaje się na męża dla ciebie.

– Przecież może być już żonaty! – wypaliła Julia.

– Nie, nie jestem. – Mężczyzna włączył się na chwilę do rozmowy.

– A właśnie, nie miał obrączki – zauważyła triumfalnie Ida.

– Wiedziałam, jak tylko ich dorwałam.

Julia dopiero teraz zauważyła, że przystojniak też się na nią gapi. Wprost nie spuszczał z niej wzroku. Pewnie pierwszy raz widział takie rozczochrane brzydactwo bez makijażu.

Trzeba jednak było coś zrobić z tą sytuacją.

– Ależ mamo, jak mogłaś! – powtórzyła kolejny raz Julia i ponownie spojrzała na mężczyznę.

Być może poczuł, że powinien wszystko wyjaśnić, ponieważ znowu chrząknął i powiedział:

– Pani, hm... Jak nazwisko?

– Cochran.

– Pani Cochran dorwała nas, jak sama to określiła, przed sklepem. Spytała, czy znam jej córkę Julię.

– To ja – przerwała mu na chwilę Julia.

– Właśnie. A kiedy powiedziałem, że nie, nalegała, żebym z nią poszedł. No i poszedłem – zakończył i spojrzał na syna.

– Skąd wziąłeś tego lizaka, Aaron?

– Od stałej cioci – wyjaśnił chłopczyk. – Mogę? Ojciec tylko machnął ręką.

– I tak już pół zeżarłeś – powiedział zrezygnowany. – Mogła pani spytać – zwrócił się do Idy.

Julia poczuła, że zalewa ją fala wstydu. Nie, czegoś takiego nie spodziewała się po własnej matce.

– Dałaś mu lizaka bez pytania? – zapytała, patrząc na Aarona.

Matka potrząsnęła energicznie głową.

– Pytałam, a on skinął głową, że mogę – powiedziała. Mężczyzna wyglądał na zakłopotanego.

– Być może zrobiłem to, żeby się już od nas odczepiła – przyznał w końcu.

– No nic, nie przejmujcie się – powiedziała Ida, uśmiechając się do nich promiennie. – W przyszłości popracuję na tym, żeby Aaron nie brał słodyczy od obcych. Przecież jakiś wariat mógłby go porwać!

Julia spojrzała ze zgrozą na matkę.

– Czy nie rozumiesz, że właśnie to się stało?! – spytała, ale Ida tylko machnęła ręką i zaczęła grzebać w swojej torebce.

Mężczyzna wciąż stał w drzwiach. Biedaczek nie wiedział, co ze sobą zrobić. Taki był los wszystkich, którzy dostali się w szpony Idy Cochran.

– Posłuchaj, mamo. Miarka się przebrała – zaczęła Julia.

– Już nie chcę, żebyś szukała dla mnie męża. Nigdy nie chciałam. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że pan... Przepraszam, jak pan się nazywa?

– Mike DeAngelo.

O Boże, jakie anielskie nazwisko, pomyślała.

– Że pan DeAngelo może cię kazać wsadzić do więzienia?

– zakończyła Julia.

Mike przestąpił z nogi na nogę.

– Nie ma potrzeby – powiedział, a Ida obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem. – Sam to zrobię w razie czego.

Uśmiech na twarzy Idy natychmiast przybladł, a Julia spojrzała na mężczyznę z nowym zainteresowaniem.

– O Boże! Jest pan policjantem?!

Mike rozejrzał się dokoła, jakby ktoś miał zamiar ich podsłuchiwać.

– Gorzej – powiedział. – Pracuję w FBI. W zasadzie powinienem panią zapytać, czy pani matka często zachowuje się w ten sposób.

Nie tak znowu często. Nie ma w okolicy aż tylu przystojniaków, pomyślała.

– Codziennie – odparła Julia.

Matka posłała jej spojrzenie, w którym błysnęły ostrza sztyletów, a następnie mrugnęła do mężczyzny.

– Nie nabierasz nas, Mike? – spytała. Zagadnięty pokręcił głową.

– Za podszywanie się pod agentów rządowych grożą poważne kary – powiedział.

– Tego się obawiałam – westchnęła Ida...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony