9. Baker Fran - Miłość na rozdrożu,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fran Baker
Miłość na
rozdrożu
Fran Baker
Tytuł oryginału:
The Window And The Wildcatter
Pierwsze wydanie:
Bantam Books 1988, New York
Przełożyła:
Katarzyna Głowacka
Strona nr 2
MIŁOŚĆ NA ROZDROŻU
KWIECIEŃ 1935
Różdżkarz stanął w polu kukurydzy w bezruchu czekając, aż
nadejdzie właściwa chwila. Jego twarz z zamkniętymi oczami
zwrócona była w kierunku bezkresnego nieba. Wiatr groził
porwaniem jego zniszczonego pilśniowego kapelusza, lecz ręce
pozostały jakby przyklejone do boków, dłonie wyciągnięte
równolegle do powierzchni ziemi.
Dla jego pięcioletniej córki, stojącej na skraju pola z nowo
poznanymi przyjaciółmi, było to zjawisko codzienne. Dla ciężko
pracującego farmera i ciężarnej żony był to jednak akt ostatniego
wysiłku, by zmienić swój los.
Podczas gdy chmura kurzu opadała na równinę, ciepły dzień
stopniowo ochładzał się. Potężne topole amerykańskie poddawały
się woli wiatru. Duży królik pokonał odlegle wzgórza w kilku
susach, zmierzając w kierunku tonącego w słońcu gaju
pomarańczy.
Nagle różdżkarz drgną! Całe jego ciało skręciło się w jakimś
wewnętrznym rytmie. Wtem począł zataczać coraz większe kręgi,
mrucząc pod nosem jakąś dziwną pieśń. Chwilami ruchy
tańczącego stawały się bardziej gwałtowne. Piasek wypełniał jego
oczy i usta.
Gromady ptaków wrzaskliwie krążyły nad polem. Niektóre z
nich spadały podczas lotu, gdy kurz zatkał im płuca.
W końcu różdżkarz przestał tańczyć. Ciałem jego wstrząsały
jakieś dziwne dreszcze. Stopy wydawały się być przytwierdzone do
jakiegoś szczególnego miejsca. Minęły trzy, może cztery minuty,
Strona nr 3
Fran Baker
podczas gdy on stał wciąż w tym samym miejscu, a pot spływał po
jego twarzy. Farmer i jego żona czekali z nadzieją, modląc się o
cud.
Wtem mężczyzna pochylił się i skierował dłonie do ziemi,
poruszając nimi w półobrocie tak, jakby szukał czegoś w
ciemności. Nagle powiew wiatru porwał jego kapelusz. Ciało
mężczyzny wstrząsane było coraz częstszymi skurczami, aż w
końcu runął na ziemię.
Farmer był pewien, iż różdżkarz nie żyje. Jego żona wyciągnęła
ogryzek ołówka z kieszeni fartucha i wykonała szkic na odwrotnej
stronie przepisu na szarlotkę.
Mała dziewczynka ułamała gałąź z pobliskiego krzewu i wbiła
ją w ziemię u stóp ojca. Nagle odwróciła się do zatrwożonej
młodej pary i powiedziała:
– Oto wasza ropa.
Strona nr 4
MIŁOŚĆ NA ROZDROŻU
1.
– Pan McCoy?
– Tu jestem.
Joni spojrzała w górę i zobaczyła twarz nafciarza wyrażającą
dezaprobatę. Stał na wąskiej platformie zawieszonej ponad
poziomem wiertła.
– Pan mnie nie zna – krzyknęła – ale...
Przyłożył rękę do ucha i potrząsnął głową na znak, że nic nie
słyszy w nieustającym hałasie ludzi i maszyn.
Zaświtała jej pewna myśl, która ją przeraziła. Gwałtowne
uderzenie wiatru to przerażenie jeszcze spotęgowało. Wtem
przypomniała sobie powód przybycia tutaj. Przyłożywszy obie
ręce do ust na kształt megafonu, krzyknęła jak mogła najgłośniej.
– Jak mogę się tam dostać?
– Nie wolno! – wrzasnął, podkreślając ważność swych słów nie
znoszącym sprzeciwu ruchem palca. Joni zdała sobie sprawę, że
właśnie polecił jednemu z sześciu ludzi pracujących przy szybie
pozbyć się jej, lecz ona doszła zbyt daleko, by się teraz cofnąć.
Mimo lęku wysokości szła w kierunku platformy, na której leżało
kilka kawałków rury. Do jednej z nich przytwierdzone było
narzędzie w kształcie kotwicy.
– Przepraszam panią – kościsty mężczyzna chwycił ją za
łokieć, zanim zdążyła odskoczyć. Obcym wstęp wzbroniony.
– Ale...
– Żadnych wyjątków, proszę pani.
Joni patrzyła z zaskakującym uczuciem ulgi, jak platforma
Strona nr 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony