892, Prywatne, Przegląd prasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomiędzy Bestią a Barankiem. O znaczeniu symboliki duchowej w świecie materialnym – ks. prof. dr
Czy bezosobowe przedmioty i żywioły tego świata oddziałują negatywnie na duszę i ciało człowieka? I czy rzeczywiście chodzi tu tylko o siły bezosobowe?
Fetyszyzm i fatalizm Światopoglądy fetyszystyczne upatrują “boską” siłę w przedmiotach, czczą świat przedmiotowy, materialny. Światopoglądy fatalistyczne natomiast wskazują na absolutną siłę i oparcie w pewnych materialnych żywiołach kosmosu, w siłach bezosobowych, którym trzeba się z konieczności – jako siłom “boskim” i na sposób religijny – podporządkować. Obydwa światopoglądy sprzeciwiają się personalistycznej, a szczególnie chrześcijańskiej wizji świata. Zakładają bowiem swoiste zawierzenie bezosobowym, a nawet materialnym siłom. Fetyszyzm jest powiązany z fatalizmem, bo przeważnie używa talizmanów i amuletów, przez które działają siły czy energie kosmiczne. Fatalizm łączy się z kolei z ideą “przeznaczenia” i wróżbiarstwem. Mimo intelektualnych błędów już dawno przezwyciężonych przez chrześcijaństwo, są to spójne systemy, które utrwalają niewolę ducha, są czymś więcej niż tylko przemyśleniami ludzkimi. Światopoglądy te są na pozór bardzo spójne, ale jednocześnie bardzo natarczywe i gwałcące wolność. Wolność człowieka, ale też wolność Boga. Dlatego właśnie są tak bardzo antypersonalistyczne. Wciąż jednak powracają w różnych, a nawet niezliczonych formach. A jeśli połączyć to z magicznym myśleniem, z duchem legalizmu, strachu, bojaźni – wcale nie Bożej, to wtedy wychodzi istna mieszanka wybuchowa. I bywa że wszystko tak bardzo się kumuluje, iż może przygnieść do tego stopnia, że odreagowanie przychodzi nawet w postaci choroby psychicznej. Ponieważ mamy tu do czynienia z niszczeniem spójności naszej wiary, czasami też pojawiają się zniewolenia demoniczne, bo nie mówimy tu tylko o zwykłych intelektualnych błędach, ale także o grzechach. I to dużego formatu.
Amulety i talizmany Fetysze jako amulety i talizmany były masowo używane przez pogan, szczególnie przez Chaldejczyków i Asyryjczyków, skąd zostały zapożyczone także przez Żydów. Stary Testament zabraniał wszelkiej magii, w tym również używania amuletów (Wj 22, 28; Kpł 20, 27; Pwt 18, 10-11), lecz mimo to Izraelici z nich korzystali (Rdz 35, 4; Ps 3, 18). Chrześcijaństwo, które rozwijało się wśród ludów pogańskich, nie zdołało całkowicie usunąć wiary w amulety, jakkolwiek wiele przedmiotów służących za amulet wypełniło nową treścią. Przeciw wierze w amulety Kościół występował na synodach w Laodycei (344-363), w Akwizgranie (789 r.) i we Frankfurcie nad Menem (794 r.). Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że jest “naganne noszenie amuletów” (2117), stwierdza, że “zabobon jest wypaczeniem postawy religijnej oraz praktyk, jakie ona nakłada. Może on dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, np. gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon [Mt 23, 16-22] – oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają” (2111). Korzystanie z fetyszów magicznych jest traktowane dziś (podobnie jak od początku w religioznawstwie bazującym na oświeceniowym redukcjonizmie) jako przesąd czy zabobon. Przesąd dotyczy rozumu, zabobon – woli. Przesąd dotyczy “błędu” (filozofii), zabobon “grzechu” (teologii). Fetyszyzm i fatalizm są jednym i drugim. Brak tego rozróżnienia przyczynia się do lekceważenia tych zagrożeń czy zniewoleń duchowych. Tymczasem słowo “zabobon”, z teologicznego punktu widzenia, nie oznacza przesądu (w sensie całkowitego braku racjonalności czy realizmu). Przykładowo, typowe dla magii realne “układanie się z duchami” (św. Tomasz z Akwinu) posiada strukturę rozumną, gdyż zakłada racjonalny system znaków i symboli w komunikacji z nimi. Zabobon to fałszywa orientacja ducha. To jest realistyczne i poważne. Według Tomasza z Akwinu (Summa teologiczna, 2-2, q. 94, a. 1-2), zabobon to niewłaściwa postawa religijna owocująca grzechem idolatrii, który otwiera na ingerencje demoniczne – jak np. magia. W tym sensie z chrześcijańskiego punktu widzenia oznacza grzech bałwochwalstwa, czyli idolatrii.
Paranormalne oddziaływanie Współczesna parapsychologia i psychotronika potwierdzają działanie przedmiotów materialnych w magii oraz parapsychologii (psychometria, punkt kontaktowy, medialny punkt oparcia), wyjaśniając je mechanizmem tzw. bioinformacji (tym samym, który działa rzekomo w bioenergoterapii). Odwieczna praktyka egzorcystyczna Kościoła dotyczy z tej racji również egzorcyzmu przedmiotów (w tym także miejsc), a nie tylko osób (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1673). Przedmiot oddziałuje dlatego, że staje się zmaterializowanym symbolem, znakiem przynależności człowieka do określonego świata duchowego. Stąd tego rodzaju symbolika w świecie przedmiotów jest czymś realistycznym i ma ścisły związek z doświadczeniem inicjacji, czyli dobrowolnym otwarciem na duchowy świat. Oznacza też konkretne zaproszenie, a nawet przywoływanie określonych mocy duchowych do własnego życia. Jakich mocy? Według znawcy okultyzmu niemieckiego i doświadczonego duszpasterza, który przebadał tysiące ludzi, dr. Kurta Kocha, magia (jako swoista “religia diabła”) usiłuje wszędzie “kopiować świat wiary taki, jaki jest omawiany w Biblii. Istnieje liturgia związana z magią, która jest odpowiednikiem właściwego sposobu oddawania czci Bogu objawionemu w Piśmie Świętym. Tak jak akt czci Boga składa się z pewnych elementów, tak również z podobnych elementów zbudowany jest akt magii” (K. Koch, “Pomiędzy wiarą a okultyzmem”). Według K. Kocha, istnieją cztery zasadnicze składniki, które są konieczne do zaistnienia aktu magii: przywoływanie, zaklinanie, symboliczny akt, użycie fetyszu; np. symboliczny akt podkreśla i popiera zaklęcie, imitując takie biblijne czy liturgiczne czynności, jak nałożenie rąk lub klęczenie. Posługiwanie się fetyszem, tj. magicznie naładowanym obiektem, odpowiada być może posługiwaniu się wodą w czasie chrztu oraz chlebem i winem w przypadku Wieczerzy Pańskiej. Jakikolwiek przedmiot, który został poddany magicznemu zaklęciu i w ten sposób magicznie naładowany, może być użyty jako fetysz.
Niebezpieczeństwo duchowe związane z tymi praktykami świetnie znają katoliccy egzorcyści (pisał o tym wiele czołowy egzorcysta ks. Gabriel Amorth). Pomimo tych argumentacji i ostrzeżeń wielu chrześcijan korzysta z fetyszy w postaci amuletów i talizmanów, noszonych “na szczęście” lub w celu obrony przed “złymi energiami”. Nie mają pojęcia, że dokonują poważnego aktu kontrinicjacji (na biegunie przeciwnym inicjacji chrzcielnej), w którym głupota (przesąd) miesza się z grzechem idolatrii (zabobon). Przykładem jest plaga noszenia pierścienia Atlantów, która szerzy się także wśród naiwnych katolików. Według K. Kocha, magia (jako swoista “religia diabła”) usiłuje wszędzie kopiować świat wiary taki, jaki jest omawiany w Biblii. Fetysze to imitacje świętych znaków naszej wiary, które nigdy nie działają własną mocą, ale wskazują na Boga, bez którego nic nie mogą. Takim właśnie fetyszem, talizmanem i amuletem jest właśnie, ciągle modny w Polsce, pierścień Atlantów, a jego noszenie to głupota i grzech jednocześnie (pomijając fakt, że sama głupota może być grzechem). Jeżeli zaś popełnia się grzech idolatrii i pieczętuje się go poprzez intymne symboliczne działania (a noszenie pierścienia na palcu jest działaniem intymnym na poziomie serca), to przywołuje się nie błogosławieństwo, lecz przekleństwo, w biblijnym sensie tego słowa. Ktoś może zdobyć bogactwa, wygrać na loterii czy stać się sławny. Pozornie wszystko jest w porządku. Dopiero gdy np. w niewyjaśnionych okolicznościach czy w wypadku ginie mu bliska osoba, pojawia się pytanie: Dlaczego to się stało? Kto za tym stoi? Na pewno nikt, komu zależy na ludzkim szczęściu. Przekleństwo w końcu się odkryje, ale często bywa już wtedy za późno. Człowiek staje się ofiarą Wroga Zbawienia, staje się łupem zwodniczej przebiegłości śmiertelnego “wroga natury ludzkiej” (św. Ignacy Loyola). Amulety i talizmany są przyczyną nieszczęść, ponieważ ich noszenie (przyjęcie do serca) jest wyrazem grzechu idolatrii, kontrinicjacji, niewierności czy zdrady. Mówi o tym wyraźnie Apokalipsa, której istotą – jak zauważa wielki teolog i komentator tego dzieła, jakim jest ks. Hans Urs von Balthasar – jest ostateczny i jednoznaczny wybór Boga w Chrystusie. Wybór Baranka przeciwko Bestii musi być jasny i wyraźny, także w przestrzeni symbolicznej. Wyraża się to w opozycji znaków świętych i nieświętych. W wizjach Apokalipsy widzimy dwoistość symboliki sakralnej i profanicznej. Albo ktoś jest opieczętowany świętym znakiem Boga-Baranka na czole (Ap 7, 3), a wtedy kary Boże (nieszczęścia, przekleństwa, potępienie) nie mogą mu wyrządzić żadnej szkody, albo zamiast tego znaku ma symboliczne znamię Bestii “na prawej ręce lub na czole” (Ap 13, 16) i wtedy ginie razem z Bestią (Ap 19, 20). Jest to symboliczny język alternatywy czy też wyboru duchowego, o którym mówi Ignacy Loyola w swoich “Ćwiczeniach duchowych”.
Jak pisze Balthasar, “w całej Apokalipsie widoczny jest niewątpliwie podział, zgromadzenie dwóch obozów wojska przed stoczeniem ostatniej bitwy (…). W tym końcowym objawieniu chrześcijanin powinien realistycznie spojrzeć w oczy rzeczywistości, że znajduje się pośrodku walczących ze sobą wyższych od niego mocy (…), jednak walka ta nie toczy się gdzieś ponad jego głową i nie wolno mu oczekiwać jej wyniku w postawie neutralności. Wymaga ona również jego osobistej decyzji: jeżeli opowie się za Bogiem, wtedy Bóg uczyni go uczestnikiem swego zwycięstwa, które odnosi w Jezusie Chrystusie” (H. Urs von Balthasar, “Księga Baranka. Medytacje nad Apokalipsą św. Jana”, wyd. WAM, Kraków 2005, s. 102-103). Ks. prof. dr hab. Aleksander Posacki SJ
Problemy związane z austriacką teorią cyklu gospodarczego Regularne i systematyczne zniekształcenia, które niezmiennie prowadzą do nagromadzenia się błędów i depresji – zjawiska charakterystycznego dla „cyklu koniunkturalnego” – to wyłącznie następstwo ingerencji systemu bankowego w rynek
„Założenie” dotyczące pełnego zatrudnienia Zanim przejdziemy do omówienia alternatywnych teorii cyklu koniunkturalnego, wyjaśnimy kilka problemów wynikających z utrwalonych błędnych interpretacji teorii austriackiej. Oto dwa najważniejsze błędy, które zostały już obnażone przez profesora Misesa: 1) austriacka teoria zakłada, że wcześniej istniał stan „pełnego zatrudnienia” i w związku z tym nie ma zastosowania w sytuacji, gdy do ekspansji kredytowej dochodzi w przypadku istnienia niezatrudnionych czynników oraz 2) teoria uznaje boom za okres „przeinwestowania”. Jeśli chodzi o punkt pierwszy, to niezatrudnionymi czynnikami mogą być albo praca, albo dobra kapitałowe (zawsze będzie istnieć niewykorzystana, submarginalna ziemia). Inflacja może spowodować, że niezatrudniony wcześniej czynnik pracy znajdzie zastosowanie, ale tylko pod warunkiem, że właściciele tego czynnika, domagający się wcześniej wyższych płac realnych, niż mogliby uzyskać na wolnym rynku, postąpią niemądrze i zgodzą się na niższe płace realne, jeśli zostaną one zakamuflowane przez wzrost kosztów utrzymania. Jeśli chodzi o niewykorzystane dobra kapitałowe, to są one pochodną chybionych inwestycji zrealizowanych w trakcie poprzedniego boomu (albo w jakimś innym momencie) i ich właściciele stracili nadzieję, że w najbliższym czasie albo nawet kiedykolwiek będą mogły być wykorzystane do zyskownej produkcji. Ekspansja kredytowa może stworzyć wrażenie, że submarginalny kapitał znów przynosi zyski. Jednak inwestowanie w submarginalny kapitał musiałoby okazać się chybione. Popełniony podczas tej inwestycji błąd musiałby zostać ujawniony po zakończeniu boomu. A zatem następstwem ekspansji kredytowej będzie cykl koniunkturalny bez względu na to, czy istniały niezatrudnione czynniki, czy też nie. Ekspansja kredytowa w okresie bezrobocia przyczyni się do kolejnych chybionych inwestycji, dalszego zniekształcenia rynku i opóźnienia procesu powrotu do koniunktury po wcześniejszym boomie. Jej skutkiem będzie też to, że w przyszłości proces uzdrowienia gospodarki będzie bardziej uciążliwy. Chociaż te niezatrudnione czynniki, w przeciwieństwie do czynników zatrudnionych, nie zostałyby odciągnięte od bardziej wartościowych zastosowań (ponieważ były niewykorzystane z powodu prowadzonej przez ich właścicieli spekulacji lub były skutkiem chybionych inwestycji podjętych w przeszłości), to aby mogły one zostać wykorzystane, musiałoby nastąpić przesunięcie innych, komplementarnych czynników. Inwestycje należałoby uznać za chybione właśnie z powodu zmiany zastosowania tych komplementarnych czynników. Ponadto nawet w wypadku istnienia niewykorzystanych czynników produkcji ekspansja kredytowa spowodowałaby wszystkie negatywne konsekwencje, o których była mowa wcześniej. W rezultacie musiałaby się pojawić depresja, w trakcie której dokonano by korekty nowo powstałych zniekształceń.
„Przeinwestowanie” czy błędne . Błąd ten po raz pierwszy pojawił się w znanej książce Haberlera Prosperity and Depression. Mises błyskotliwie dowiódł, że jest to nieprawda:
(…) dodatkowe inwestycje są możliwe jedynie wtedy, gdy istnieje dodatkowa podaż dostępnych dóbr kapitałowych. Boom jako taki (…) nie prowadzi do ograniczenia konsumpcji, lecz raczej ją zwiększa, toteż nie zapewnia wzrostu ilości dóbr kapitałowych, które można by przeznaczyć na nowe inwestycje. Istota ekspansji kredytowej nie polega na przeinwestowaniu, lecz na inwestowaniu w nieodpowiednie branże, czyli na inwestycjach chybionych (…) na tak dużą skalę, że może (…) zabraknąć dóbr kapitałowych [do ich realizacji]. [Przedsiębiorcy] nie mogą ukończyć inwestycji z powodu zbyt małej ich podaży. (…) Nieuchronny koniec ekspansji kredytowej sprawia, że popełnione błędy stają się widoczne. Okazuje się wtedy, że niektórych fabryk nie można wykorzystać, ponieważ nie istnieją zakłady, które wytwarzałyby niezbędne komplementarne czynniki produkcji; że część fabryk produkuje towary, których nie można sprzedać, gdyż konsumenci wolą kupować inne dobra, a tych z kolei brakuje na rynku (…). Obserwator zauważa jedynie nietrafne inwestycje, które można zobaczyć, lecz nie pojmuje, że owe nietrafne inwestycje pojawiły się tylko dlatego, iż nie powstały zakłady wytwarzające komplementarne czynniki produkcji oraz produkujące towary konsumpcyjne, na które istnieje popyt wymagający pilniejszego zaspokojenia. (…) Cała klasa przedsiębiorców znajduje się, można powiedzieć, w położeniu architekta. (…) Jeśli mylnie oceni ilość dostępnych materiałów, (…) przygotuje za duże wykopy (…), to w późniejszej fazie budowy zauważy, że nie ma dość materiałów, by ją ukończyć. Jest oczywiste, że błąd owego architekta nie polegał na przeinwestowaniu, lecz na nieodpowiednim [inwestowaniu].
Niektórzy krytycy teorii Misesa utrzymują, że gdyby boom trwał wystarczająco długo, to owe procesy ostatecznie zostałyby „ukończone”. Jednak zbyt dosłownie interpretują oni przytoczoną tu metaforę. Ekspansja kredytowa prowadzi do zniekształcenia inwestycji, gdyż w jej konsekwencji zbyt duża ilość dostępnego kapitału zostaje skierowana do wyższych rzędów produkcji, a zbyt mała jego ilość jest dostępna w niższych rzędach. Na nieskrępowanym rynku komplementarna struktura kapitału rozwijałaby się harmonijnie. Ekspansja kredytu bankowego zniekształca rynek i utrudnia funkcjonowanie procesów, których konsekwencją jest powstanie zrównoważonej struktury. Im dłużej będzie trwać boom, tym bardziej zniekształcony będzie rynek i tym więcej będzie chybionych inwestycji.
Banki: aktywne czy bierne? Na początku lat trzydziestych XX wieku Misesowska teoria cyklu gospodarczego cieszyła się sporym zainteresowaniem w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jednak wkrótce pojawiła się „rewolucja keynesowska” i teoria Misesa straciła na popularności. Kontrowersje wzbudzała pewna istotna kwestia w teorii Misesa, który twierdził, że przyczyny cyklu należy zawsze szukać w systemie bankowym, ingerującym w gospodarkę. Z kolei jego uczniowie uważali, że banki popełniają błąd, jeśli zachowują się biernie i nie podejmują natychmiatowej decyzji o podniesieniu naliczanych przez siebie odsetek. Uczniowie Misesa utrzymywali, że z jakiegoś powodu „naturalna stopa” procentowa może wzrosnąć, a banki, które przecież nie są wszechwiedzące, mogą nieumyślnie przyczynić się do pojawienia się cyklu, jeśli będą utrzymywać starą stopę procentową, która teraz jest niższa od stopy wolnorynkowej. Stając w obronie „antybankowego” stanowiska Misesa, musimy najpierw zaznaczyć, że naturalna stopa procentowa czy „stopa zysku” nie może nagle wzrosnąć z powodu jakiejś niezrozumiałej poprawy „możliwości inwestycyjnych”. Wzrost naturalnej stopy jest spowodowany wzrostem preferencji czasowych. W jaki sposób banki mogą jednak sprawić, by rynkowe stopy procentowe znalazły się poniżej swojego wolnorynkowego poziomu? Tylko rozpoczynając ekspansję kredytową! A więc banki wcale nie muszą być wszechwiedzące, żeby gospodarka nie doświadczała cyklów koniunkturalnych. Wystarczy, że będą się powstrzymywać od ekspansji kredytowej. Jeśli banki będą pożyczać swój własny kapitał, który wraz z pozostałymi oszczędnościami stanowi jeden z czynników wpływających na wysokość wolnorynkowej stopy procentowej, to nie spowodują przez to wzrostu podaży pieniądza. Hayek uważał, że teoria Misesa jest wadliwa z powodu swej egzogeniczności. Według Misesa cykl koniunkturalny ma źródło w interwencjonistycznych działaniach rządu, a nie w funkcjonowaniu rynku. Trudno jednak zrozumieć ten argument. Albo analiza procesów jest prawidłowa, albo nie. Jedyny sposób sprawdzenia każdej analizy polega na ustaleniu, czy prowadzi ona do prawdy, a nie czy opisywane przez nią procesy są egzogeniczne, czy też endogeniczne. Jeśli procesy te są rzeczywiście egzogeniczne, to analiza powinna to uwzględnić. To samo dotyczy procesów endogenicznych. Nie można uznać za zaletę teorii tego, że dotyczy tych, a nie innych procesów.
Powtarzanie się cykli Innym zarzutem wobec teorii Misesa jest to, że za jej pomocą można wyjaśnić każdy cykl koniunkturalny, ale nie da się wyjaśnić innej charakterystycznej cechy cykli, mianowicie tego, że nieustannie się powtarzają. Dlaczego zaraz po zakończeniu jednego cyklu zaczyna się kolejny? Okazuje się, że teoria Misesa wyjaśnia również to zjawisko, i to bez potrzeby odwoływania się do znanej, choć nieudowodnionej hipotezy, jakoby cykle powstawały „samorzutnie”, gdyż jakieś tajemnicze procesy towarzyszące cyklowi zamiast prowadzić do stanu równowagi, skutkują kolejnym cyklem. Założenie o samorzutności stoi w sprzeczności z ogólnym prawem ekonomii, że gospodarka dąży do stanu równowagi. Mises jako pierwszy z powodzeniem włączył teorię cyklu koniunkturalnego w ogólną strukturę teorii ekonomii. Powtarzalność cykli wynika z tego, że banki, o ile tylko tylko mają taką możliwość, zawsze podejmują działania w celu zwiększenia . Również rząd jest ze swej natury inflacjogenny. Banki zostają zmuszone do zatrzymania ekspansji kredytowej, kiedy zaczynają tracić złoto na rzecz podmiotów krajowych i zagranicznych. W czasie deflacji to właśnie groźba odpływu złota i strach przed bankructwem skłania je do ograniczenia kredytu. Kiedy burza ucichnie i nastanie koniunktura, banki i ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Podstrony
- Indeks
- 892. Orwig Sara - Wykorzystana szansa, harlekinum, Harlequin Gorący Romans
- 892. Wylie Trish - Zycie jak romans, 0801-0900
- 892, Big Pack Books txt, 1-5000
- 885, Prywatne, Przegląd prasy
- 887, Prywatne, Przegląd prasy
- 883, Prywatne, Przegląd prasy
- 889, Prywatne, Przegląd prasy
- 880, Prywatne, Przegląd prasy
- 886, Prywatne, Przegląd prasy
- 893, Prywatne, Przegląd prasy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl