919, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Polityka rządu w czasie depresji: laissez-faire Im bardziej rząd ingeruje, aby opóźnić proces dostosowawczy, tym dłuższa i bardziej dotkliwa będzie depresja, a w konsekwencji droga prowadząca do poprawy koniunktury stanie się trudniejsza. Jak powinien postępować rząd, któremu zależy na tym, aby depresja skończyła się jak najszybciej, a gospodarka znów rozwijała się normalnie? Najbardziej oczywista wskazówka to: nie ingerować w rynkowy proces dostosowawczy. Im bardziej rząd ingeruje, aby opóźnić proces dostosowawczy, tym dłuższa i bardziej dotkliwa będzie depresja, a w konsekwencji droga prowadząca do poprawy koniunktury stanie się trudniejsza. Ingerencja rządu zawsze przyczynia się do zaostrzenia i wydłużenia depresji. Mimo to rząd zawsze swoją polityką w  czasie depresji przyczyniał się (obecnie nawet w  jeszcze większym stopniu) do pomnożenia zła, które według głośnych zapewnień miał wyeliminować. Jeśli zestawimy metody, którymi rząd mógłby krępować proces dostosowawczy rynku, to otrzymamy katalog ulubionych metod stosowanych w „antykryzysowej” polityce rządu:

1.       Zapobieganie lub opóźnianie likwidacji. Pożyczanie pieniędzy niepewnym przedsiębiorstwom, zachęcanie banków do udzielania dalszych pożyczek itd.

2.       Kontynuowanie inflacji. Przedłużanie inflacji prowadzi do zahamowania koniecznego spadku cen, a w konsekwencji do opóźnienia procesu dostosowawczego i  wydłużenia depresji. Przedłużanie ekspansji kredytowej prowadzi do powstania kolejnych błędnych . Bojowy oddział Kościoła, polscy jezuici, stanowili największą w historii Kościoła siłę kontrreformacyjną. Odzyskali dla katolicyzmu w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat — w XVII i na początku XVIII wieku — wielki obszar naszych Kresów, zagrożonych protestantyzmem. Polska w czasie kontrreformacji wydała też jednego z największych świętych tej epoki, św. Andrzeja Bobolę, „Duszochwata”, męczennika za wiarę, który oddal życie na Kresach wschodnich, walcząc o wiarę ludności zagrożonej przez schizmę prawosławną. Także św. Jana Sankandra, męczennika, który zginął z rąk protestantów na Śląsku. Ale nie są to wszystkie zwycięstwa duchowe i moralne naszego narodu, który — przypomnijmy rzecz, która całkiem dziś wypadła z pamięci — w XVIII i XIX wieku składał się w 10 procentach ze szlachty. Czy można być Polakiem i katolikiem, a zarazem lojalnym poddanym cara albo cesarza niemieckiego w rozdartej przez zaborców ojczyźnie? Oto dramatyczne pytanie, które musiano zadawać sobie przez z górą wiek w katolickim społeczeństwie. Władza zaborców została narzucona przemocą. Rozbiory były permanentną wojną toczoną przez sześć pokoleń przeciwko katolickiemu narodowi przez dwa państwa niekatolickie i jedno, niestety, katolickie. Były hańbą Europy, za którą wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić, jak bezkompromisowo podsumował francuski pisarz Paul Claudel. Przyzwolenie ze strony chrześcijańskich państw na zniesienie Polski z mapy kontynentu, „ohydny rozbiór narodu chrześcijańskiego”, jest grzechem śmiertelnym Europy, który musi zostać odpokutowany. Dlatego też naród polski miał moralne prawo bronić swoich świętych praw do wolnego życia w niepodległym państwie. I to nie tylko poprzez bierny opór wobec niesprawiedliwych rozkazów uzurpatorskiej władzy i nie tylko przez wytrwałe poszukiwanie rozwiązań politycznych, co czynili m.in. konserwatyści wileńscy i krakowscy.

Chwycenie za broń przeciw zaborcom w powstaniach narodowych nie było żadną „rewolucją”, jak się dziś często uważa w posługujących się demagogią kręgach konserwatywno­‑liberalnych, nawet jeśli wśród organizatorów i  przywódców powstań można osoby znaleźć o lewicowych przekonaniach. Polaków przed rewolucją uchronił głęboko zakorzeniony w ich mentalności i całej kulturze katolicyzm. Co było celem ich walki? Czy zniesienie władzy w państwach zaborczych, anarchia i publiczne upokarzanie autorów krwawej przemocy przeciw Polsce? Dyktator powstania styczniowego Romuald Traugutt, słynący z osobistej prawości, gorliwy katolik, przykładny mąż i ojciec, którego spowiednikiem był św. abp Zygmunt Szczęsny Feliński, w swojej odezwie do powstańców pisał: „Żołnierze bracia! Nie na podbój idziemy, ale na odbiór wydzieranego nam dobra boskiego. Dobrem boskim jest wolność. Wygraną będzie ocalenie narodu. Jeżeli przegramy, rzeką krwi naszej inni popłyną ku wolności”. Traugutt słał również listy do Piusa IX z prośbami o apostolskie błogosławieństwo dla walczących Polaków. Jego błagania nie pozostały bez odpowiedzi. W mowie tronowej z 24 kwietnia 1864 r. papież wypowiedział słowa niezwykle mocne: „(…) sumienie mnie nagli, abym podniósł głos przeciwko potężnemu mocarzowi, którego kraje rozciągają się aż do bieguna. (…) Monarcha ten prześladuje z dzikim okrucieństwem naród polski i podjął dzieło bezbożne wytępienia religii katolickiej w Polsce”.

Wybitny historyk Stefan Kieniewicz, komentując wydarzenia z lat 1863–1864, przyznał, że w wyniku powstania istotnie „załamał się system trzymania Polski w niewoli rękoma Polaków”. Dusza narodu, zagrożona przez zewnętrzną przemoc i kuszona do zdrady, by uzyskać doczesne przywileje od morderców ducha, została ocalona. Święty arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, metropolita ówczesnej Warszawy, początkowo był niechętny rozlewowi krwi. Zdecydowanie zaprotestował jednak u władz rosyjskich przeciwko prześladowaniu Polaków. Zapłacił za to 20­‑letnim zesłaniem. Ale niewielu na świecie, poza nieliczną grupą duchowieństwa, rozumiało sens walki Polaków. To właśnie ów tragiczny brak zrozumienia dla naszej niemożności życia w niewoli i dla gotowości do płacenia krwią za marzenia o odzyskaniu bytu narodowego — co dla Polaków było tożsame z możliwością praktykowania wiary — jest tematem wstrząsającego wiersza Cypriana Kamila Norwida Pieśń o ziemi naszej, którego bezpośrednim motywem stał się wyrok wykonany przez Rosjan na Romualdzie Traugutcie na stokach Cytadeli Warszawskiej… Przypomnijmy, Norwid, uważany za wieszcza narodowego, nie należał do romantycznego nurtu ideologicznego, nigdy nie „wadził się z Bogiem”; był niezwykle trzeźwym analitykiem współczesności, myślicielem, którego intelekt ożywiała, pokorna, wręcz dziecięca wiara.

Tam, gdzie ostatnia świeci szubienica,
Tam jest mój środek dziś — tam ma stolica,
Tam jest mój gród.

Od wschodu: mądrość­‑kłamstwa i ciemnota,
Karności harap lub samotrzask z złota,
Trąd, jad i brud.

Na zachód: kłamstwo­‑wiedzy i błyskotność,
Formalizm prawdy — wnętrzna bez­‑istotność,
A pycha pych!

Na północ: Zachód z Wschodem w zespoleniu,
A na południe: nadzieja w zwątpieniu
O złości złych! (…)

Gdy ducha z mózgu nie wywikłasz tkanin
Wtedy cię czekam — ja, głupi Słowianin,
Zachodzie — ty!…

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony