897, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Samobójczy zamach na Okęciu i tajna misja gen. Petelickiego! To jedna z największych operacji w historii polskiego kontrwywiadu po 1989 roku. Śp. gen. Sławomir Petelicki dowodził jednostką 2305, która ochraniała Operację MOST. W czasie jej trwania udaremniono dwa zamachy bombowe planowane w Warszawie, w tym samobójczy atak na lotnisko Okęcie!

 

 

 

 

Rok 1990. W Rosji upada komunizm. Tysiące chce uciec z upadającego imperium do Izraela. Ale kanał przerzutowy przez Wiedeń jest "za wąski". Izrael szuka nowej bezpiecznej drogi. Węgry odmawiają mu jednak pomocy, bo boją się zamachów. Terrorystyczne organizacje arabskie za wszelką cenę chcą dokonać ataków na emigrantów, by wywołać panikę wśród rosyjskich Żydów i zatrzymać ich domach. W zaistniałej sytuacji, Izrael prosi o pomoc rząd Tadeusza Mazowieckiego. Rozpoczyna się Operacja MOST.

- Dnia 26 marca 1990 roku podczas spotkania z przedstawicielami Amerykańskiego Kongresu Żydów w nowojorskim hotelu „Plaza” polski premier zapowiedział udział służb specjalnych RP w planowanej operacji - czytamy na xportal.pl, który opisał te działania.

Departament I MSW, CIA i Mossad nawiązują współpracę. Informacja przedostaje się jednak do krajów arabskich. Już cztery dni po spotkaniu w Nowym Jorku dochodzi do zamachu na samochód attache handlowego ambasady polskiej w Libanie i przedstawiciela Polskiego Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego Bogdana Serkisa. Serkis i jego żona zostają ranni. Na tym nie koniec. Arabscy terroryści chcą przeprowadzić kolejne ataki. Także w Polsce. Mimo to Operacja MOST nabiera tempa. Do przejścia w Terespolu zawożeni są Żydzi, którzy następnie autobusami są przewożeni do Warszawy. Tam są kwaterowani w budynku MSW (nie mogą go opuszczać) a następnie zawożeni na lotnisko i ewakuowani do Izraela. Każdy transport jest ochraniany przez polskich komandosów. Operacja MOST zakończyła się 20 lat temu. Trwała do jesieni 1992 roku. W jej ramach przewieziono do Izraela 60 tys. rosyjskich Żydów. Polską jednostką, która zabezpieczała jej przebieg, był oddział 2305 dowodzony przez śp. gen. Sławomira Petelickiego. W operacji brał też udział ówczesny szef antyterrorystów Jerzy Dziewulski.  Arabscy terroryści co najmniej dwa razy usiłowali zakłócić jej przebieg. Chcieli zlokalizować budynek, w którym trzymano emigrantów w Warszawie lub zaatakować ich na lotnisku.

Próbowano zlokalizować budynek w którym MSW gromadziła emigrantów, oraz przeprowadzić samobójczy zamach na lotnisku Okęcie – obydwie akcje udaremnił polski kontrwywiad - czytamy na xportal.pl, który dodaje, że znaczną część operacji MOST sfinansował holding... Art-B. Jego właściciele, Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski, jeszcze w czasie trwania Operacji MOST zostali oskarżeni o poważne nadużycia finansowe związane z działalnością ich spółki. Obaj uciekli do Izraela. Bagsik został zatrzymany w 1994 roku w Szwajcarii i wydany Polsce. Na wolność wyszedł w 2004 roku. Gąsiorowskiego do tej pory nie osądzono. Izrael odmówił jego wydania polskim władzom.Xportal.pl

Rząd zrezygnował z obniżki podatku - dla dobra palaczy

Budżet zarabia na palaczach ponad 20 mld zł rocznie. Większą część ceny papierosów stanowią podatki - VAT i akcyza. Ministerstwo Finansów zamierzało wzmocnić budżet, zmieniając proporcje akcyzy zawartej w cenie wyrobów tytoniowych. Akcyza w cenie papierosów jest mieszana i wynosi 31 proc. od ceny paczki oraz 170,97 zł od 1000 sztuk papierosów. Państwo najwięcej zyskuje właśnie na akcyzie - ponad 18 mld zł. Fiskus chciał zagwarantować wpływy do budżetu zwiększając jej część kwotową do 188 zł (liczoną od sztuk, niezależnie od ceny papierosów), proponując równocześnie obniżkę drugiej części do 25 proc. Ten zabieg uniezależniłby wpływy do państwowej kasy od wahań cen papierosów. Ministerstwo Finansów wycofało się jednak z pomysłu obniżki procentowej, tłumacząc, że dla dobra społeczeństwa wszystkie papierosy powinny drożeć o podobną kwotę. - Decyzja ministra finansów jest dla nas dużym zaskoczeniem. Z punktu widzenia przewidywalności dochodów budżetu jest to decyzja cokolwiek niezrozumiała - uważa Przemysław Noworyta z Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu. Utrzymano wysoki procentowy składnik akcyzy, co jest wbrew tendencjom ogólnoeuropejskim. W ciągu ostatnich dwóch lat w 18 krajach UE znacząco obniżono tę część podatku. Jest to też niezgodne z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia. Za obniżeniem stawki procentowej (i podwyżką stawki kwotowej) opowiadają się także prozdrowotne organizacje walczące z tytoniowym nałogiem. Ich zdaniem wysoka kwotowa stawka akcyzy gwarantuje stabilne wpływy do budżetu państwa oraz powoduje równy wzrost ceny wszystkich papierosów.

- Wysokie podatki na wyroby tytoniowe, a co za tym idzie wysokie ceny na te produkty są ważnym elementem ograniczania użycia tytoniu. Podatek kwotowy jest o tyle lepszy, że zmniejsza różnice pomiędzy drogimi a tanimi markami co powoduje, że palacze zamiast, po podwyżce zmienić papierosy na tańsze, po prostu decydują się na rzucenie palenia - mówi Anna Kozieł z Biura Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce. Z wyliczeń WHO wynika, że podniesienie cen wyrobów tytoniowych średnio o 10 proc. może w Polsce powodować spadek liczby palaczy nawet o 4 proc. Z kolei podwyżka cen o 14 proc. zmniejszyłoby liczbę zgonów w obecnej populacji o 78 000, a wpływy do budżetu o ponad 2 mld.

- Wszyscy zdają sobie sprawę, że akcyza jako podatek musi wzrosnąć na przestrzeni najbliższych dwóch, trzech lat. Jest to związane z unijną dyrektywą, dążymy do poziomu 90 euro na 1000 sztuk papierosów. Mamy wysoki odsetek wyrobów tytoniowych z przemytu, szara strefa jest bardzo mocno rozwinięta, jakiekolwiek ruchy akcyzowe są bardzo ryzykowne i wpłyną na wzrost szarej strefy - ostrzega Noworyta. Utrzymując wysoką część procentową i nieznacznie podnosząc część kwotową akcyzy można spodziewać się różnych negatywnych zjawisk na rynku, bo wzrost ceny legalnych papierosów powoduje, że pieniądze palaczy - zamiast do państwowej kasy - trafiają do szarej strefy.

Stanowisko Ministerstwa Finansów Minister Finansów po analizie, właśnie ze względów społecznych, uwzględniając, że ceny papierosów tanich jak i drogich powinny wzrastać o podobną kwotę, złożył autopoprawkę do ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z realizacją ustawy budżetowej określającą stawki podatku akcyzowego od papierosów na poziomie 31,41 proc. od maksymalnej ceny detalicznej i stawki kwotowej w wysokości 188,00 zł/1000 sztuk. Zapewni to wpływy do budżetu państwa na planowanym poziomie tj. ok. 345 mln zł dodatkowych wpływów w skali roku i wprowadzi równomierny wzrost cen detalicznych dla wszystkich poziomów cenowych papierosów. Dzięki temu osiągnięty zostanie równomierny wpływ podwyżki podatku akcyzowego na poszczególne segmenty cenowe wyrobów tytoniowych i zrealizowany zostanie cel społeczny poprzez równomierne obciążenie podwyżką zarówno tanich jak i drogich papierosów. System mieszany, bez względu na przyjętą strukturę opodatkowania, polega na stosowaniu kwotowo-procentowych stawek podatku akcyzowego, określonych w jednakowej wysokości dla wszystkich rodzajów papierosów i tytoniu do palenia. Akcyza jest podatkiem pośrednim, obciążającym wyrób, a nie producenta. Jeżeli więc dla wszystkich papierosów i tytoniu do palenia obowiązują te same stawki akcyzy, to zachowana jest zasada równego traktowania wszystkich podmiotów tej samej branży. Michał Morek

Prof. Żaryn bronił prawdy u Komorowskiego Czas zerwać z używaniem sporów historycznych do bieżącej politycznej dintojry - powiedział prezydent Bronisław Komorowski podczas Forum Debaty Publicznej "Depozyt Niepodległości". Słowom prezydenta przysłuchiwali się zaproszeni historycy. Ale prof. Jan Żaryn, obecny na spotkaniu, zaprotestował.Forum Debaty Publicznej jest formą prezydenckich konsultacji społecznych.
- Czas zerwać, próbować przynajmniej odizolować się, od pokusy używania wielkich sporów historycznych do załatwiania bieżącej politycznej dintojry czy podkreślania generalnych różnic, które są normalne w demokracji – mówił prezydent Komorowski, który próbował sprowadzić debatę do ogólnych stwierdzeń i większość gości dostosowała się do życzenia gospodarza. W debacie "Depozyt Niepodległości" udział wziął jednak również prof. Jan Żaryn.
- To była debata historyczna, ale odbywająca się tu i teraz, w konkretnej sytuacji. Była więc też zaproszeniem do porównań. Większość zaproszonych gości rzeczywiście mówiła o przeszłości, ale prezydent, organizując Forum, próbuje budować swój wizerunek, a więc powinien umieć odpowiadać na wyzwania – mówi Niezależnej.pl profesor Żaryn. – Zwłaszcza że prezydent prowadzi, chociażby w odniesieniu do Marszu Niepodległości, konkretną grę polityczną.
- Podkreśliłem trzy cechy, które powinny cechować polityka w kontekście Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Suwerenność, odwaga i gotowość do sprzeciwu wobec antypolskich zachowań – tłumaczy profesor Żaryn, który zwraca uwagę, iż te cechy są konieczne zwłaszcza teraz. Wobec dwóch wyzwań. – Wobec obrony i ochrony polskości przed doprowadzeniem do stadium tubylczości. I wobec katastrofy smoleńskiej, która sprowadzana jest do prymitywnego sporu partyjnego, a przecież nim nie jest. To jest wyjaśnianie tej zbrodni albo nie-zbrodni.
- Na końcu życzyłem prezydentowi Komorowskiemu żeby dorósł do tych wyzwań, choć nie wierzę, aby tak się stało – tłumaczy nam historyk. – Jest jednak Opatrzność Boska, która czyni cuda – dodał. Nawiązując do słów Żaryna dotyczących katastrofy smoleńskiej, doradca prezydenta - były komunista Tomasz Nałęcz - powiedział, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że zarówno Józef Piłsudski, jak i Roman Dmowski... sprzeciwiliby się powoływaniu jakichkolwiek międzynarodowych komisji mających badać najważniejsze dla Polski sprawy.
Niezalezna

Gazprom słabnie i obniża ceny Zamiast grożącej nam podwyżki cen gazu, powinien wkrótce nastąpić ich spadek. Gazprom zgodził się obniżyć ceny dla Polski. W zamian Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wycofało z międzynarodowego arbitrażu wniosek o rozstrzygnięcie sprawy zawyżonych cen rosyjskiego surowca. Porozumienie w sprawie obniżki cen rosyjskiego gazu zakończyło trwające ponad rok negocjacje w sprawie aneksu do kontraktu jamalskiego. Polska płaciła dotąd za rosyjski surowiec najwięcej w UE. Było to ponad 500 dol. za 1000 m sześc., czyli o kilkadziesiąt procent więcej niż inni europejscy odbiorcy oraz wielokrotność cen obowiązujących w Ameryce. Dzięki zawartemu porozumieniu 18 mln polskich odbiorców – osób prywatnych i firm – powinno płacić od stycznia niższe rachunki za gaz. Nowej ceny dla Polski nie ujawniono. Prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa stwierdziła tylko, że obniżka jest większa niż 10 proc. Poinformowała także, że PGNiG w połowie listopada złoży wniosek do Urzędu Regulacji Energetyki w sprawie nowej, niższej taryfy gazowej.

– Porozumienie oznacza również, że strategiczna spółka skarbu państwa dzięki zaoszczędzonym miliardom złotych odzyska rentowność i będzie mogła zwiększyć znacząco inwestycje w poszukiwanie i wydobycie gazu – ocenił minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Gazprom zwróci także kwoty zawyżonych opłat, które poniosła polska strona od wszczęcia sporu. PGNiG podało, że podpisane porozumienie podwyższy w tym roku zysk grupy przed potrąceniem odsetek, podatków i amortyzacji o 2,5–3 mld zł. Według ekspertów w przyszłym roku dzięki aneksowi, wydatki PGNiG na import gazu z Rosji powinny spaść o 1,5 mld zł.Co ciekawe, pierwszy o porozumieniu z Gazpromem poinformował na Twitterze w poniedziałek po południu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef naszej dyplomacji napisał, że ceny gazu spadną. Ta deklaracja była o tyle dziwna, że Sikorski nie ma kompetencji, aby wypowiadać się w imieniu gazowej spółki giełdowej. Na dodatek jego wpis pojawił się przed godz. 16, a więc w trakcie pracy warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Na koniec poniedziałkowej sesji kurs akcji PGNiG wyniósł 3,95 zł, a następnego dnia ceny akcji skoczyły o ponad pół złotego. Wartość całej spółki po informacji o porozumieniu z Gazpromem wzrosła o blisko 3 mld zł. Prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa stwierdziła kategorycznie, że nikt ze spółki nie informował ministra Sikorskiego o zawarciu umowy z Gazpromem. Rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego Łukasz Dajnowicz na nasze pytanie, czy KNF zajmie się sprawą przecieku o porozumieniu z Gazpromem, odpowiedział, że to, co minister Sikorski napisał na Twitterze, nie było informacją poufną i że kurs PGNiG nie bez powodu zareagował dopiero następnego dnia. Tadeusz Święchowicz

Lasek feruje wyroki Nie mam pojęcia, co kieruje panem Laskiem. Jego agresywne wypowiedzi odbieram jako próbę zdyskredytowania mojej osoby oraz osoby śp. Remigiusza Musia – mówi por. Artur Wosztyl, dowódca Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował w Smoleńsku Chodzi o wypowiedź Macieja Laska, przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, członka komisji Jerzego Millera, który w obszernym wywiadzie udzielonym “Gazecie Wyborczej” podważa umiejętności pilotów specpułku. Lasek to ta sama osoba, która jeszcze nie tak dawno przekonywała, że obecność generała Andrzeja Błasika komisja Millera stwierdziła na podstawie kontekstu sytuacyjnego. Tym razem dostało się także nie tylko załodze Tu-154M, która nie może już się bronić, ale też pilotom z Jaka-40, którzy 10 kwietnia 2010 r. lądowali w Smoleńsku z dziennikarzami. Lasek twierdzi, że nie ma żadnego dowodu na to, iż załoga jaka dostała komendę o zejściu na 50 m – nie zarejestrował tego ani rejestrator dźwięku z jaka, ani z tupolewa czy z wieży. Tyle że taśma z jaka w ogóle nie zarejestrowała rozmów tupolewa z wieżą. Deszyfracją nagrań tej taśmy zajmują się jeszcze biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna. Lasek sugeruje, że komendę 50 m dla jaka potwierdził dowódca załogi por. Wosztyl. Tymczasem – jak twierdzi Wosztyl – jego słowa odnosiły się tylko do komendy, jaka padła z wieży pod adresem tupolewa. – Nie słuchałem korespondencji między iłem a wieżą, nie pamiętam, by taka komenda padła wobec jaka. A Remek [Muś - przyp. red.] odsłuchiwał te nagrania jeszcze raz, już po powrocie do Warszawy. Być może wtedy właśnie to usłyszał – twierdzi Wosztyl. Pilot jest zbulwersowany insynuacjami Laska, który feruje wyroki, jakoby załoga złamała podstawowe zasady obowiązujące przy lądowaniu, schodząc poniżej dopuszczalnej wysokości. Otóż prokuratura nie wypowiedziała się jeszcze w tej kwestii, a komisja działająca przy Dowództwie Sił Powietrznych, badająca incydenty lotnicze, już w czerwcu 2010 r. deklarowała, że nie stwierdziła żadnych uchybień ze strony pilota. Komisję – na wniosek Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów – powołał dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Analizowała ona sytuację m.in. w oparciu o zebrane materiały i zeznania świadków. – Komisja, której przewodniczył ppłk Jacek Jarmuła, stwierdziła, że warunki pogodowe w momencie lądowania pozwalały na jego wykonanie – wskazywał ppłk Robert Kupracz, ówczesny rzecznik Sił Powietrznych. Postępowanie dyscyplinarne przeprowadzone w jednostce przez rzecznika dyscyplinarnego mjr. Alberta Słowińskiego ostatecznie zakończyło się uniewinnieniem dowódcy jaka.

Podejście to nie lądowanie Lasek sugeruje też, że Wosztyl miał nakłaniać załogę tupolewa do lądowania przy widoczności 400 metrów. “To jest absolutnie niezgodne z procedurami wojskowymi, nie można próbować lądować w takich warunkach. Podejść do lądowania – owszem; podejść do minimów, ale tekst: “No, wiecie, tu jest bardzo źle, ale możecie spróbować, nam się udało”. Jak to brzmi? Później jeszcze informują załogę tupolewa, że teraz to widać 200 m. Ale lądowania też nie odradzają” – mówi “Wyborczej” Lasek. – To nieprawda. Mówiłem tylko, że jeśli zdecydują się podejść raz lub dwa razy, to jak najbardziej mogą spróbować. Mówiłem o podejściu, a nie o lądowaniu – zastrzega Wosztyl. I przytacza konkretne punkty regulaminu lotów RL 2006. Paragraf 19 ust. 24 traktuje o tym, kiedy konkretnie dowódca załogi musi przerwać zniżanie: na wyraźną sugestię służb ruchu lotniczego, w przypadku kiedy obok statku powietrznego lub drogi startowej pojawi się obiekt zagrażający lądowaniu oraz kiedy nie ma wzrokowego kontaktu z terenem lub gdy warunki pogodowe nie gwarantują bezpiecznego lądowania i zgodnie z decyzją dowódcy statku powietrznego wykonać powtórny manewr podejścia do lądowania lub odejść na lotnisko zapasowe – o tym, jak zakończy się podejście końcowe, decyduje dowódca załogi. Wosztyl polemizuje też z wypowiedzią Laska co do znajomości języka rosyjskiego. Lasek twierdzi, że lądowanie jaka i słaba znajomość języka rosyjskiego przez załogę wprowadziły “dodatkowe zdenerwowanie na wieży”. “Kontrolerzy nie mogli wykluczyć, że załoga tupolewa również nie zdoła prawidłowo prowadzić korespondencji po rosyjsku” – twierdzi Lasek. Jako dowód słabej znajomości języka Lasek podaje przykład, kiedy to załoga miała nie zrozumieć komendy z wieży i zamiast kołować prosto (po rosyjsku “rulaj priamo”), skręciła w prawo. – Ta komenda padła na głównej drodze kołowania, w momencie, kiedy zwolniliśmy już pas startowy. Poza tym pas startowy zwolniliśmy w lewo, a nie w prawo. Pan Lasek twierdzi, że załoga nie znała języka rosyjskiego. Dlaczego więc nie ustosunkuje się do 7 kwietnia? – pyta Wosztyl. Tego dnia do Smoleńska leciała ta sama załoga jaka, z wyjątkiem technika pokładowego – zamiast Musia leciał inny pilot 36. SPLT. Jak wiózł wtedy członków polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych. Również zeznania Remigiusza Musia były na tyle dokładne, że przytaczał je tekstem komendy w języku rosyjskim. Świetnie znał ten język, co potwierdzają jego koledzy. – To, co mówi pan Lasek, to kompletna bzdura. Remek świetnie znał rosyjski. Przebywał w Rosji nawet po kilka miesięcy podczas remontów samolotów. A co do lądowania jaka, było już orzeczenie komisji. Udowodniono, że Artur nie lądował poniżej minimów. Jaki cel ma więc pan Lasek, tak oczerniając naszych kolegów? – dopytują piloci, z którymi rozmawiał “Nasz Dziennik”.

- Nie mam pojęcia, co kieruje panem Laskiem. Jego agresywne wypowiedzi odbieram jako próbę zdyskredytowania mojej osoby oraz osoby śp. Remka Musia – konkluduje Wosztyl.

Multiplikacja tez raportu Millera Lasek z uporem powtarza tezy przedstawione w raporcie KBWLLP: w wywiadzie jest mowa o błędach i niedostatecznym wyszkoleniu załogi tupolewa i jaka, o zderzenia samolotu z brzozą. Wraca nawet kwestia rzekomej obecności dowódcy Sił Powietrznych w kokpicie – mimo że deszyfracja nagrań z czarnej skrzynki tupolewa nie potwierdziła tego. Lasek na tym nie poprzestaje, powołuje się na eksperyment kanału Discovery – chodzi o przyziemienie Boeinga 727 (prototypu Tu-154M) na płaskiej pustyni. Rzeczywiście – kiedy maszyna przyziemia, kokpit przetacza się pod kadłubem, zostaje przez niego wręcz przemielony. Reszta samolotu rozpada się jednak nie na drobne części, jak to miało miejsce w przypadku rządowego tupolewa, ale na zaledwie kilka dużych elementów. Manekiny, pełniące rolę pasażerów, pozostają integralne. Lasek w swych dywagacjach nie poprzestaje na powtarzaniu sloganów, które od dawna wszyscy znamy – jak to eksperci późniejszej komisji Millera sumiennie pracowali w Smoleńsku, badali wrak samolotu i pobrali nawet kilka próbek (fragmenty ubrań, parasolka, banknot, nadpalona książka). “To wszystko są materiały chłonne, które mają największe szanse na absorbowanie obcego materiału, który mógłby być naniesiony w trakcie wybuchu” – twierdzi Lasek. Warto jednak pamiętać, że żadna ekspertyza biegłych na ten temat nie powstała. A próbki pobrane z wraku tupolewa wciąż czekają na analizę. Anna Ambroziak

Gazprom wystraszył się arbitrażu Obniżenie przez Gazprom ceny o podane “więcej niż 10 proc.” nie wskazuje, by Polska – po latach przepłacania za rosyjski gaz – płaciła teraz mniej niż np. bogatsze Niemcy Od nowego roku mają zostać obniżone ceny gazu także dla odbiorców indywidualnych – obiecuje Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. To efekt porozumienia zawartego z rosyjskim Gazpromem w sprawie obniżenia ceny gazu dostarczanego do naszego kraju. PGNiG nie ujawniło dokładnej skali uzyskanej obniżki.Dzięki podpisanemu w poniedziałek porozumieniu Rosjanie uniknęli rozstrzygnięcia w sprawie żądanej przez Polskę obniżki ceny gazu przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie. PGNiG poinformowało, że polski wniosek w tej sprawie został już z trybunału wycofany. W minionych miesiącach Rosjanie, aby uniknąć tego postępowania, poszli na ustępstwa w sprawie ceny za gaz wobec Niemiec, a niektóre inne zakończone postępowania arbitrażowe okazały się dla Gazpromu przykre. Na przełomie czerwca i lipca Gazprom doszedł do porozumienia z niemieckim koncernem E.ON w sprawie obniżenia cen gazu sprzedawanego Niemcom, unikając tym samym orzeczenia w tej sprawie trybunału arbitrażowego. Choć nie podano wtedy oficjalnie, o jaką ulgę chodzi, spekulowano o obniżce ceny o blisko 10 procent. W ubiegłym miesiącu należąca do niemieckiego RWE czeska spółka wygrała z Gazpromem postępowanie arbitrażowe w sprawie odszkodowania, jakie miałaby Rosjanom zapłacić za nieodebrany gaz (klauzula “bierz lub płać”), wyliczonego przez Gazprom na pół miliarda dolarów, a na rozstrzygnięcie arbitrażu oczekuje wniosek tej spółki o obniżenie ceny za płacony gaz. Przed trzema miesiącami trybunał arbitrażowy w Sztokholmie zdecydował, że Litwa nie musi płacić Gazpromowi odszkodowania w związku z niekorzystną z punktu widzenia Rosjan zaplanowaną reformą rynku gazowego na Litwie. Na początku października litewski rząd zdecydował natomiast, iż złoży do trybunału w Sztokholmie pozew o zapłatę przez Rosjan blisko 1,5 miliarda złotych. Na tyle bowiem Litwini ocenili kwotę, jaką w latach 2004-2012 przepłacili za gaz z Rosji.

Dalej przepłacamy Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie ujawniło wczoraj, jak wysoką zniżkę udało się, bez udziału trybunału arbitrażowego, uzgodnić z Rosjanami. Prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa tłumaczyła, że jej wielkość stanowi tajemnicę handlową. – Uzyskana obniżka stawia nas w tej chwili na równi z innymi bardzo dużymi odbiorcami. Ta obniżka jest większa niż 10 procent. (…) Nasze oczekiwania pod tym względem zostały spełnione – powiedziała prezes PGNiG. Minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski, który jako reprezentant właściciela PGNiG akceptował rezultat rozmów z Gazpromem, stwierdził, że od 2013 r. Polska będzie płacić średnio do 3 miliardów złotych rocznie mniej za rosyjski gaz. Mniej mamy go z Rosji sprowadzać. Nie 10 mld m sześc., lecz 8,5 mld m sześciennych. – Do tej pory cena gazu znacząco przekraczała kwotę 550 mln dolarów za 1000 m sześciennych. Dzisiejsze porozumienie oznacza ceny znacząco poniżej tego poziomu – dodał Budzanowski. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że zostaliśmy jakoś szczególnie łaskawie potraktowani przez Rosjan. Można ocenić, że zdecydowanie przepłacając przez lata za rosyjski gaz – w porównaniu z cenami oferowanymi przez Rosjan bogatszym państwom Europy Zachodniej, do tego zlokalizowanym dalej niż Polska od źródła gazu – nadal będziemy przepłacać, lecz już mniej. W połowie września br. minister Budzanowski, odnosząc się do oczekiwanego rozstrzygnięcia polskiej sprawy przed trybunałem w Sztokholmie, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Skarbu Państwa stwierdził, że cena za rosyjski gaz “jest absolutnie nie do zaakceptowania” i “jest jedną z najwyższych cen importowych na rynki europejskie i w związku z tym powinna być znacząco zmieniona”. – Dzisiaj średnie ceny na rynkach zachodniej Europy, wynikające z kontraktów długoterminowych, są w granicach 400-420 dolarów za 1 tys. m sześciennych. U nas ta cena to ponad 500 dolarów, więc jest zdecydowanie za wysoka – mówił wtedy minister skarbu. Zaznaczył przy tym, że “by ta cena była urynkowiona, czyli zrównana z cenami, jakie są na rynkach zachodniej Europy”, trzeba by mówić o obniżce wyższej niż kilka czy kilkanaście procent.

Nowe taryfyZ obniżki ceny gazu skorzystać ma bezpośrednio nie tylko PGNiG, lecz również m.in. indywidualni odbiorcy. Prezes Piotrowska-Oliwa zapewniała, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo złoży do Urzędu Regulacji Energetyki wniosek o nowe taryfy, zakładające obniżenie od stycznia przyszłego roku ceny surowca. Nie podała jednak, jakiej obniżki rachunków za gaz możemy się spodziewać. Wiadomo jednak, że odczuwalne korzyści z obniżki będą po części skonsumowane przez odstąpienie przez PGNiG od planowanej podwyżki cen gazu. – Składaliśmy w tym roku wniosek o podwyżkę ceny do Urzędu Regulacji Energetyki. (…) Podwyżka, o którą prosiliśmy URE, miała być znacząca. Tej podwyżki nie będzie. (…) Spółka złoży w ciągu następnych kilkunastu dni, mniej więcej do połowy listopada, wniosek taryfowy – od 1 stycznia, czyli z dniem, kiedy kończy się obowiązywanie aktualnej taryfy, będą wprowadzone niższe ceny gazu. Na ile niższe, o tym poinformujemy w momencie, kiedy prezes Woszczyk [prezes Urzędu Regulacji Energetyki - red.] zatwierdzi taki wniosek – powiedziała Piotrowska-Oliwa. Jak poinformowała prezes PGNiG, obniżka cen rosyjskiego surowca spowoduje uwolnienie środków na duże inwestycje związane z poszukiwaniem i wydobyciem gazu krajowego. Artur Kowalski

Jaki hojny ten GazpromBędziemy płacili mniej za rosyjski gaz – ogłosiła wczoraj prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa Grażyna Piotrowska-Oliwa. Wtórował jej minister skarbu Mikołaj Budzanowski, który od razu poinformował, że wydał zgodę na podpisanie aneksu do kontraktu jamalskiego. Słowem – kolejny sukces obecnych władz, z którego korzyść mają odnieść też Polacy, bo PGNiG zapowiada, że jeszcze w listopadzie złoży wniosek o zmniejszenie taryfy na gaz od 1 stycznia 2013 roku. Można by więc powiedzieć: same dobre informacje, gdyby nie kilka pytań, które rodzą się po bliższej analizie słów pana ministra i pani prezes. Obniżka ma podobno wynieść “trochę więcej niż 10 procent”, jak wyraziła się prezes Piotrowska-Oliwa, ale i tak gaz sprzedawany Polsce będzie bardzo drogo. Teraz Polska płaci za rosyjski gaz najdrożej w całej Unii Europejskiej – bo ponad 500 dolarów za 1 tys. m sześc., a po obniżce będzie to niemal 450 dolarów, podczas gdy średnia unijna to blisko 380 dolarów. Zysk jest więc niezbyt okazały, a w zamian PGNiG musi odwołać pozew złożony przeciwko Gazpromowi do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie, gdzie polska spółka zabiegała o obniżenie cen na gaz. Nietrudno odnieść wrażenie, że Gazprom obawiał się porażki przed trybunałem, która mogła go kosztować znacznie więcej, dlatego przystał na obniżkę cen dla Polski. Bo przecież rosyjski gigant gazowy nie jest altruistą, godzi się na ustępstwa dopiero wtedy, gdy musi. Te podejrzenia są tym bardziej prawdopodobne, że postępowanie arbitrażowe między PGNiG a Gazpromem miało zostać zakończone w Sztokholmie najpóźniej w marcu przyszłego roku. Może więc nie było powodów do podpisywania ugody już teraz? Może należało jeszcze z tym poczekać, aby próbować uzyskać jeszcze lepsze warunki od Gazpromu? Prezes PGNiG sugeruje, że zyskaliśmy to, czego oczekiwaliśmy. Ale poza jej słowami żadnych dowodów na to nie ma.Nie wiemy też do końca, jaka będzie korzyść z tego aneksu dla odbiorców gazu. PGNiG przecież wcześniej składało w URE wniosek o znaczną podwyżkę taryf gazowych od 1 stycznia 2013 r., a teraz ma złożyć nowy wniosek z niższymi stawkami. Ale czy to oznacza, że podwyżek nie będzie, czy wręcz przeciwnie – ceny dla odbiorców w 2013 r. spadną? Czy też raczej podwyżka będzie, ale nieco niższa niż pierwotnie proponowana? Obawiam się, że ten ostatni scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, więc lepiej poczekać z biciem braw rządowi i PGNiG.Zresztą wielce prawdopodobne jest również to, że niektórzy już zarobili na obniżce cen rosyjskiego gazu, ale nie są to jego konsumenci, tylko niektórzy giełdowi inwestorzy, którzy nasłuchiwali ćwierkania ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na Twitterze. Jeszcze w poniedziałek, tuż przed zamknięciem warszawskiej giełdy, Sikorski napisał: “Intuicja podpowiada mi, że min. Budzanowski wkrótce będzie miał ważne wiadomości ws. cen gazu dla Polski”. To, że minister Sikorski ma intuicję, wiemy nie od dziś. Tylko skąd ona się bierze? Wrodzona? Raczej nie, bo Radosław Sikorski jest mężczyzną. Nabyta? Jak najbardziej. Tylko nie wiemy, w jakich okolicznościach ta “gazowa intuicja” się u ministra narodziła. Wiemy natomiast, że powinno to zostać dogłębnie wyjaśnione, bo przecież nietrudno zauważyć, że minister Sikorski ujawnił poufne dane, zanim spółka PGNiG ogłosiła oficjalny komunikat. A takich praktyk zakazuje prawo giełdowe. Tylko czy w atmosferze sukcesu negocjacji z Gazpromem komuś z władz giełdy będzie się chciało psuć tę atmosferę?Krzysztof Losz

Płacz zwycięzcy Axel Springer Ringier (RAS) jest od wczoraj właścicielem 75% akcji portalu Onet, za które zapłacił słono - prawie miliard PLN. Więc zamiast wiwatować RAS płacze. Przedstawiamy część emailu rozesłanego w zeszłym tygodniu do pracowników. Spółka Axel Springer Ringier AG zapłaciła prawie miliard PLN za 75% akcji portalu Onet i od wczoraj jest ich prawowitym właścicielem:

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ringier-axel-springer-zaplacil-za-onet

Pierwszy problem leży w tak zwanej “The Winner's Course” czyli w niebezpieczeństwie że inwestor wygrywający aukcję przepłaca za aktyw kupowany na aukcji. Drugi problem leży w inwestowaniu prawdziwych pieniędzy w wirtualny aktyw, o czym przekonali się niedawno inwestorzy giełdowi Facebooka. Atmosfera w Axel Springer Ringier AG wygląda na daleką od triumfalnej. W zeszłym tygodniu władze spółki wysłały płaczliwy email do pracowników, oto fragmenty:

“Utrzymanie rentowności, reagowanie na wyzwania przyszłości i rozwój cyfrowej oferty to cele, który możem...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony