907, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gry na nosie ciąg dalszy… "Wcale nie trzeba przeprowadzki, by w kwestii udostępniania archiwów IPN panował paraliż" , w którym mówiłem m. in. o „ewidentnym załamaniu procesu udostępniania dokumentów wojskowych służb PRL przez IPN pod wodzą Łukasza Kamińskiego”, kierownictwo Instytutu zobowiązało dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów dr. Rafała Leśkiewicza do przygotowania niezbędnych informacji dla rzecznika prasowego. przypomina w formie komunikat pewnego znanego prokuratora-pijarowca, który najpierw kategorycznie zaprzecza i uspakaja Polaków, aby za chwilę potwierdzić sensacyjne newsy… Podobnie postąpił Arseniuk, który wpierw odważnie ogłosił, że „myli się Sławomir Cenckiewicz”, bo przecież już od 2011 r. „materiały dotyczące Wojskowej Służby Wewnętrznej… znajdują się w systemie informacji archiwalnej Nexus, czyli bazie danych dostępnej dla każdego badacza i dziennikarza we wszystkich czytelniach Instytutu Pamięci Narodowej (syg. IPN BU 2386)”, aby w następnym akapicie dodać, że akta Zarządu II Sztabu Generalnego „w ciągu dwóch miesięcy”… „będą wprowadzone do aplikacji archiwalnej Nexus”. Wyjątkowo nielogiczne jest natomiast zdanie podsumowujące jakby powyższe tłumaczenia:

fakt, iż materiały te nie znajdują się jeszcze w bazie Nexus nie oznacza, że dostęp do nich jest niemożliwy lub w jakikolwiek sposób utrudniony. Problem funkcjonowania pionu archiwalnego IPN, zwłaszcza w aspekcie udostępniania inwentarzy i materiałów badaczom, zasługuje na głębszą analizę i nie dotyczy jedynie materiałów wytworzonych przez tajne służby LWP. Rzecz jasna powinna ona również uwzględniać nieznane szerzej postępowanie niektórych członków Rady Naukowej i kierownictwa IPN zaniepokojonych wizją upowszechnienia elektronicznych (w tym w Internecie) inwentarzy archiwalnych IPN (odrębną sprawą są niepokoje kilku członków Rady związane z lustracją oficerów Sztabu Generalnego WP). Jednak zanim takowa analiza ostatecznie ujrzy światło dzienne warto – w kontekście oświadczenia Arseniuka – zasygnalizować niektóre fakty dotyczące dostępności materiałów wojskowych w IPN:
1. Z rekonesansu bazy Nexus przeprowadzonej w dniu opublikowania optymistycznego oświadczenia Arseniuka z 19 listopada br. wynika, że dostępny spis akt wojskowych (o sygn. IPN BU 2386) jest niepełny i obejmuje zaledwie ok. 35 tys. jednostek archiwalnych z blisko 85 tys. jednostek ujętych w wewnętrznym i nieudostępnianym badaczom elektronicznym spisie akt WSW, do których miałem dostęp latem 2010 r. Na istnienie tego typu nieudostępnianych pomocy inwentarzowych zwróciła mi uwagę lektura wstępu ważnej książki Bartosza Kapuściaka pt. Instrukcje pracy kontrwywiadowczej Wojskowej Służby Wewnętrznej wraz z instrukcjami prowadzenia dokumentacji i ewidencji (1957–1990), Kraków 2010, s. 14;
2. W Excel-owskiej bazie inwentarzowej, z której na zasadach ekstraordynaryjnych, jako bodaj jedyny badacz spoza IPN korzystałem w 2010 r., różne materiały Zarządu II Sztabu Generalnego (w tym akta personalne) liczyły blisko 30 tys. opisanych już jednostek archiwalnych. Wiele z nich wykorzystałem pisząc książkę Długie ramię Moskwy… Niestety spora część wskazanych przeze mnie materiałów wciąż nie jest ujęta w bazie Nexus, na co zwracałem już wcześniej uwagę (Długie ramię Moskwy…, przypis 35, s. 27). Okazuje się, że po ponad dwóch latach od zapoznania się z bazą akt wojskowych w IPN „opisano 20 tys. jednostek archiwalnych”, a do „opisania pozostało jeszcze 8 tys.”. W tym kontekście pojawia się kolejny termin ukończenia prac nad inwentarzem Zarządu II („proces ten zakończy się w ciągu dwóch miesięcy”), mimo, że począwszy od połowy 2010 r. dyrektor BUiAD IPN dr Rafał Leśkiewicz kilkakrotnie zapewniał mnie (i nie tylko mnie), że wkrótce materiały te zostaną ujęte w bazie Nexus. Gdybym polegał wyłącznie na tego typu zapewnieniach dyrektora archiwum, to do dnia dzisiejszego nie ukończyłbym książki Długie ramię Moskwy… Zresztą niektóre z zamawianych przeze mnie w okresie pisania książki materiałów spłynęły już po jej wydaniu! (m. in. dokumentacja dot. poszukiwania ppłk. M. Kozłowskiego);
3. Co ciekawe, z bazy Nexus zniknęło wiele jednostek, a nawet całych spisów, które były wcześniej ogólnie dostępne (chociażby w bazie Czytelnia2 – poprzednik bazy Nexus). Ciekawostką może być np. usunięcie z bazy Nexus akt paszportowych Ireneusza Szeląga o sygn. IPN Ra pf 35/122349 (EARA 122349), wcześniej sygn. IPN BU 1054/122349 (stan na 19 listopada br.);
4. Baza Nexus jest wadliwa i nieprzyjazna dla poszukiwaczy materiałów. Wbrew zapewnieniom kierownictwa IPN nie działa ona wg reguł przyjętych w profesjonalnych bazach inwentarzowych czy przeszukiwarkach internetowych, do których wpisuje się słowa-klucze (Nexus ma kłopoty ze znakami interpunkcyjnymi np. z cudzysłowami);
5. Z problemem dostępności materiałów wojskowych wiąże się także kwestia nieujętych w inwentarzach (dostępnych i niedostępnych w bazie Nexus) większości pomocy ewidencyjnych (kartotek i rejestrów tajnych służb LWP). Nie jest przypadkiem, że wnioski dotyczące sprawdzeń w kartotekach wojskowych, nie mówiąc już o możliwości ich kopiowania, są w praktyce w ogóle nierealizowane, co stoi w sprzeczności z treścią art. 36, ust. 4b ustawy o IPN („Osoby, które korzystają z dokumentów…, mają prawo do uzyskiwania, na wniosek, informacji ze znajdujących się w zasobie archiwalnym Instytutu Pamięci zbiorów danych, rejestrów i kartotek organów bezpieczeństwa państwa, w tym dotyczących tożsamości tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji”);
6. Dla każdego badacza poszukującego interesujących go materiałów archiwalnych podstawą kwerendy jest dostępność inwentarza archiwalnego (kartkowego lub elektronicznego). Sytuacja, w której historyk polegać ma na kwerendzie przeprowadzanej w jego imieniu przez archiwistę, w oczywisty sposób utrudnia zarówno dostęp do poszukiwanych materiałów, jak i realizację projektów naukowych, nie mówiąc już o przybliżonym czasie ukończenia kwerendy. Powszechnie znanym jest fakt, że tzw. referenci sprawy w IPN zazwyczaj mają trudności z realizacją wniosków dotyczących zagadnień, w których się nie tylko nie specjalizują, ale i nie orientują. W szczególny sposób dotyczy to tematyki związanej z tajnymi służbami LWP, o których wiedza historyków, a więc i archiwistów, nie ma nawet charakteru podstawowego. W oczywisty sposób wpływa to na termin realizacji złożonych przez badaczy wniosków o przeprowadzenie niezbędnej kwerendy. W związku z tym niemal każdy historyk korzystający z archiwaliów przechowywanych w IPN zdaje sobie sprawę, że ustawowy termin realizacji wniosku jest najczęściej zwykła fikcją, a proces udostępniania archiwaliów przez IPN należy do najdłuższych w kraju (trwa wiele miesięcy, a nawet dłużej). Dotyczy to nawet sytuacji, w której poszukiwany materiał został wcześniej zidentyfikowany (znana jest sygnatura akt). Stoi to w oczywistej sprzeczności z treścią art. 36, ust. 4a ustawy o IPN, w którym czytamy: „Dokumenty określone w ust. 1, których sygnatury są znane i których odnalezienie nie wymaga dodatkowych kwerend, udostępnia się w terminie 7 dni od dnia złożenia wniosku”;
7. Warto nadmienić, że referenci z wydziałów udostępniania archiwum IPN nagminnie przypominają badaczom, iż udostępniają w istocie jedynie materiały opisane w elektronicznej bazie Nexus i nie prowadzą w ich imieniu poszukiwań archiwalnych w niedostępnych publicznie inwentarzach. Praktyka ta stoi w jaskrawej w sprzeczności z zapewnieniami rzecznika IPN na temat dostępności materiałów nieujętych w bazie Nexus i uzyskania „kompletnej informacji na temat zachowanych materiałów pochodzących ze zbiorów Zarządu II”;
8. Na przewlekłość procesu udostępniania akt wojskowych (dotyczy to także materiałów służb cywilnych) w IPN wpływa nie tylko niekompetencja części kadry archiwalnej, ale również wprowadzane w tym roku zmiany dotyczące udostępniania akt badaczom (zanim akta trafią w ręce badacza muszą obecnie przejść długotrwałe opracowanie techniczne, zaś dawniej decydował o tym referent), reglamentacja i niejasna uznaniowość w dostępie do akt (przetestowałem sytuację w której te same akta zamawia dwóch badaczy – jeden z nich otrzymuję odpowiedź o służbowym wykorzystaniu dokumentów, drugi otrzymuje elektroniczną wersję zamówionej teczki), strach, niedecyzyjność i opór znacznej części archiwistów przed znoszeniem klauzul, co często dotyczy właśnie akt wojskowych (obecnie akta odtajnia magazyn), biurokracja związana z nieprzejrzystą procedurą tzw. służbowego wykorzystania materiałów (trwa to często w nieskończoność) oraz skutkująca chaosem organizacyjnym, bo trwająca od dłuższego czasu tzw. reorganizacja pionu archiwalnego w centrali IPN. Szereg z tych negatywnych zjawisk, często na pograniczu absurdu, opisuje tropiony od dłuższego czasu anonimowy pracownik BUiAD IPN na swoim blogu

Tłumaczenie tego wszystkiego „zupełnym nieuporządkowaniem” przejętego zasobu „przez poprzedniego dysponenta” po blisko sześciu latach od uruchomienia procesu masowego odtajniania i porządkowania akt LWP (po likwidacji WSI w 2006 r.) wydaje się, delikatnie mówiąc, nieco zabawne. Aż strach pomyśleć jak poważnym „argumentem” na rzecz nieudostępniania jakichkolwiek materiałów stanie się przyszłoroczna przeprowadzka IPN z ulicy Towarowej na Wołowską. Mimo, że zasadnicze centralne archiwum IPN w Warszawie zlokalizowane jest przy ulicy Kłobuckiej, to już teraz najbardziej medialny reprezentant obecnego układu w Instytucie niemal jednocześnie w TV Trwam (zaniepokoił) i TVN (uspokoił) zapowiedział zbliżające się kłopoty związane z korzystaniem z tych archiwaliów. Niestety, okazuje się, że wcale nie trzeba przeprowadzki, by w kwestii udostępniania archiwów panował paraliż. Ponadto ulubioną metodą obecnego kierownictwa IPN – wzorem poprzedniego systemu – jest bezustanne posługiwanie się statystyką, wykresami i słupkami. Polemizując ze mną również rzecznik Arseniuk sięgnął po ten rozstrzygający oręż. Napisał, że „do połowy listopada” 2011 r. (nie wiadomo od kiedy) badacze wypożyczyli – aż trudno uwierzyć – „ok. 4,5 tys. jednostek archiwalnych” kontrwywiadu, zaś od września 2011 r. do teraz nieprawdopodobną ilość „2 tys. jednostek archiwalnych wywiadu wojskowego”. To niepojęte, że w latach 2011-2012 wnioski naukowo-badawcze i służbowe w całym IPN złożyła zawrotna liczba aż 48 badaczy (31 badaczy z zewnątrz, 17 z IPN) „zajmujących się problematyką komunistycznych wojskowych służb specjalnych”. Może na rzeczniku prasowym IPN statystyki przekazane mu przez dyrektora BUiAD robią wrażenie, ale nie mają one jakiegokolwiek znaczenia dla zasygnalizowanych tutaj patologii związanych z procesem udostępniania materiałów wojskowych przechowywanych w IPN. Zamiast przywoływanie kolejnych danych, które wbrew pozorom wciąż ukazują nędzę procesu udostępniania archiwaliów LWP po 12 latach istnienia IPN, warto byłoby pokusić się raczej o statystykę niezrealizowanych wniosków, średnią czasu ich realizacji i liczbę zniechęconych czekaniem w nieskończoność badaczy, by zastanowić się jak temu w końcu zaradzić. Dyrektorowi Leśkiewiczowi i jego protektorom wypada przypomnieć celne słowa Marka Twaina o trzech rodzajach kłamstwa: „kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki”.Jesteście Państwo jedynie tymczasowymi depozytariuszami narodowej pamięci i spuścizny archiwalnej totalitarnych systemów. Waszym naczelnym i ustawowym obowiązkiem jest jej udostępnianie i upowszechnianie, a nie deliberowanie jakie wywoła to konsekwencje dla waszej pozycji zawodowo-materialnej i instytucji państwowej w której jesteście przecież jedynie obecnie zatrudnieni.

Po konferencji prokuratury i ABW w sprawie "udaremnienia zamachu na organa państwa" poczułem niesmak i zażenowanie Daleki jestem od lekceważenia zagrożenia terrorystycznego. Szaleniec, zbrodniarz, może się zdarzyć i należy być na takie rzeczy wyczulonym. Służby państwowe mają obowiązek takie zagrożenia monitorować i reagować. Ale nie mają prawa wykorzystywać wyników swojej pracy w celach politycznych. Po obejrzeniu konferencji prokuratury i ABW w sprawie "udaremnienia zamachu na organa państwa" poczułem niesmak i zażenowanie. Zbyt wyraźnie wyłaziły bowiem z wypowiedzi prokuratorów intencje polityczne i propagandowe. Za bardzo przypominało to działania władz naszych wschodnich sąsiadów, które w taki właśnie sposób, strasząc zamachami, pacyfikują opozycję. Stawiam więc kilka otwartych pytań:

1. Dlaczego nie załatwiono sprawy odpowiednio do rangi, czyli najpierw informując organa państwowe, potem odpowiednie komisje sejmowe a także przedstawicieli opozycji? Zamiast tego urządzono show w którym nie zrezygnowano nawet z relacjonowania podróży jednego z prokuratorów z Krakowa do Warszawy.

2. Dlaczego konferencja prokuratury miała tak szołmeński charakter? Te prezentacje próbnych wybuchów, natychmiastowe dostarczenie materiałów, w tym zdjęć, te wyuczone frazy o "nacjonalistycznym i ksenofobicznym" motywie potencjalnego zamachowca, który nienawidzi "pana prezydenta i pana premiera" nie sprawiały wrażenia chłodnego profesjonalizmu. Podobnie jak roześmiane chwilami buzie prokuratorów. Rodzi to duży to kontrast z postawą prokuratorów w innych sprawach, choćby smoleńskiej czy zabójstwa w łódzkim biurze PiS.

3. Dlaczego od razu skorzystano z okazji by wpłynąć na ustawowe regulacje dotyczące kształtu ABW? Czy to było odpowiednie miejsce by apelować o pozostawienie Agencji w dotychczasowym kształcie? Bo jeśli to tak ważne, to rodzi się pytanie: czy ABW nie uznała iż podkręcając tę sprawę może coś ugrać? I mamy już informacje o podstawionych agentach ABW, których "werbował" potencjalny zamachowiec. Warto też pytać kto, kiedy i kogo informował o sprawie? Dlaczego rzecznik SLD pan Dariusz Joński stwierdził na antenie TVP Info iż już wczoraj "miał telefony", wiedział, że coś takiego się wydarzy? 

4. Czy są już gotowe akty prawne mające "odpowiedzieć na zagrożenie", a w rzeczywistości jeszcze ograniczyć wolności obywatelskie? Patrzmy uważnie...

5. No i na koniec: jeśli możliwe są przygotowania do zamachu w Polsce, to dlaczego mają być niemożliwe w Rosji czy gdzieś w kręgach postsowieckich służb w Posce? Jeśli ktoś może chcieć zabić Bronisława Komorowskiego, to może chciał zabić także śp. Lecha Kaczyńskiego?

Niezrozumiałe działania prokuratury. Czego ma dowieść pirotechniczne badanie tupolewa w Mińsku?

"Przesłanki, jakimi się kierował prokurator, aby badania pirotechniczne przeprowadzone na tupolewie o numerze bocznym 102 stanowiły materiał porównawczy, są dla mnie całkowicie niezrozumiałe" – mówi w rozmowie z Naszym Dziennikiem mjr. rezerwy Robert Terela, były funkcjonariusz BOR. Jak podkreśla Terela to Tu-154M o nr 101 uległ katastrofie, a 102 jest w całości. Moim zdaniem, w obu przypadkach występują całkowicie różne okoliczności. Albo dla prokuratora przesłanką jest niska wiarygodność urządzeń, jakimi dysponują biegli, albo wytworzenie w świadomości społecznej przekonania, że na wszystkich pokładach obiektów latających byłego specpułku znajdują się cząstki wysokoenergetyczne, co według prokuratora jest zjawiskiem normalnym – mówi były oficer BOR. Zdaniem Tereli wrak zarówno tupolew 102 jak i wrak tupolewa 101 powinny zostać przebadane nie tylko spektrometrem ale również przy pomocy psów, których BOR używa do rozpoznań pirotechnicznych. Psy bowiem są przeszkolone na określone materiały wybuchowe, wąchają np. namioty i ich nie zaznaczają jako źródła związków wybuchowych – tłumaczy Terela. Dodaje też, że badanie spektrometrem ma za zadanie identyfikację jonów określonych związków. Rozpoznanie z użyciem psa służbowego umożliwia stwierdzenie, czy badany element miał kontakt z materiałem wybuchowym, ale bez jego identyfikacji. Podkreśla też, że ciężko jest zająć stanowisko w kwestii informacji związanych z wykryciem cząstek wysokoenergetycznych na wrak mu u i na 102, gdyż nie ma mowy o faktach, a większość informacji jest lakoniczna i niespójna. Osobiście mam wiele wątpliwości co do zasadności zlecenia tej ekspertyzy. Spektrometry wskazują określony związek. Równie dobrze można jechać na lotnisko wojskowe i badać Jaka-40 czy Mi-8, ale czemu to ma służyć, czego ma to dowodzić? - mówi mjr. Terela.

Ansa/Nasz Dziennik

Beczka prochu, czy beczka śmiechu? Zamachowiec – narodowiec. Relacja z konferencji Podejrzanym o przygotowywanie zamachu na najważniejsze organy władzy państwa jest 45-letni doktor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie z Katedry Chemii i Fizyki, pomysłodawca i organizator grupy o charakterze zbrojnym. Wg. informacji ABW nie działał sam. Udzielał się na forach internetowych, pisał o materiałach wybuchowych, o produkcji, sile rażenia. Sam tworzył i konstruował materiały wybuchowe, które detonował na próbę. Zgromadził 4 tony materiałów wybuchowych, które miały posłużyć do wysadzenia w powietrze budynku Sejmu. Był specjalistą w tej dziedzinie. Zwerbował co najmniej 4 osoby. Te osoby nie zostały jeszcze przesłuchane. Prokurator Krasoń z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie powiedział:

- 5 listopada Prokuratura Apelacyjna w Krakowie wszczęła śledztwo dotyczące przygotowań przeprowadzenia do zamachu przy użyciu materiałów wybuchowych na organy władzy w państwie – mówi prokurator Krasoń. – 9 listopada dokonano zatrzymania podejrzanego, kilku przeszukań na terenie Polski raz przesłuchań wielu świadków. W wyniku przeprowadzonych przeszukań odnaleziono materiały wybuchowe w tym heksogen, pentryt, proch oraz zapalniki połączone z telefonem komórkowym, zapalniki radiowe i inne. Zdołano także odnaleźć 1100 sztuk amunicji i nielegalną broń. Znaleziono elementy ubioru specjalistycznego maskującego w tym hełmy kewlarowe, kamizelki kuloodporne. Znaleziono polskie i zagraniczne tablice rejestracyjne do samochodów, instrukcje pirotechniczne i inne. 7 listopada Prokuratura Apelacyjna w Krakowie wydała postanowienie o postanowieniu zarzutów o czynieniu przygotowań do usunięcia przemocą konstytucyjnych organów państwa. Celem ataku był m.in. budynek Sejmu. Podejrzany, jak wyjaśnił Krasoń, próbował organizować grupę zbrojną, wyznaczał zadania jej członkom i przyznał się do tego przed sądem. Przyznał się także do prowadzenia szkoleń i próbnych detonacji. Mówił także, że nie chciał tego robić, że został nakłoniony. Kierował się – jak sam powiedział podczas przesłuchania – wartościami narodowościowymi, nacjonalistycznym, ksenofobicznymi i antysemickimi.

- Podejrzany jest mężczyzną w wieku 45 lat – mówi Jan Bilkiewicz.

– Prowadził badania z zakresu materiałów wybuchowych i miał dostęp do laboratoriów. Ustaliliśmy, że produkował materiały wybuchowe i dzielił się wiedzą na temat produkcji takich materiałów. Zamach miał zostać przeprowadzony – wg zeznań podejrzanego – podczas obrad Sejmu na temat budżetu, czyli w czasie, kiedy w budynku Sejmu znajdować się miały wszystkie najważniejsze osoby w państwie, w tym premier i prezydent. Podejrzany nie jest członkiem żadnej partii ani organizacji. Jest pomysłodawcą całej akcji. Nie był jeszcze badany psychiatrycznie. Broń gromadził kupując ją na giełdzie w Kole i w Belgii. Nie miał pozwolenia na broń. Krasoń mówił również, że podejrzany gromadził urządzenia i inne elementy potrzebne do przeprowadzenia detonacji, obserwował budynek sejmu, rozpracowywał okolice sejmu, przeprowadzał próbne detonacje. Podczas konferencji prokuratorzy pokazali film, na którym widać detonację. Zdaniem prokuratorów, były to kontrolowane detonacje znalezionych w toku śledztwa kilku ton materiałów wybuchowych. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wpadła na trop podejrzanego pod koniec ubiegłego roku. Rozpoznanie trwało od końca ubiegłego roku. Najważniejsze osoby w państwie zostały powiadomione „wtedy kiedy można było przekazać tę informację”. Rzecznik ABW nie podał daty. Wniosek o areszt został skierowany do Sądu Rejonowego w Krakowie 10 listopada, a 11 listopada Sąd wydał postanowienie o aresztowaniu na 3 miesiące. Artur Wrona szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie powiedział:

- Chciałbym podkreślić duże zaangażowanie i profesjonalizm funkcjonariuszy ABW. W tej sprawie nie było żadnych przecieków, dopiero dziś pojawiła się pierwsza informacja. Była pełna dyskrecja wobec wszystkich czynności. Nie przypominam sobie takiej sytuacji, że źródła informacji mediów nie dowiedziały się tak długo o śledztwie. Prokuratorzy i funkcjonariusze ABW wykazali się wysokim profesjonalizmem, byli do dyspozycji przez całą dobę. Zarzuty stawiane niedoszłemu zamachowcowi dotyczą wyłącznie planowania zamachu, dlatego grozi mu 5 lat pozbawienia wolności. Zatrzymany przyznał podczas zeznań składanych w prokuraturze, że zamach miał być skierowany przeciwko prezydentowi i premierowi, ponieważ ich nienawidzi. Przy okazji miał również „pozbyć się” parlamentarzystów. Oficjalny komunikat Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie:

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie Wydział V do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji nadzoruje śledztwo przeciwko osobie podejrzanej o przestępstwo z art. 128§2 kk i art. 163§1 pkt. 3 kk w zw. z art. 168 kk w zw. z art. 11 §2 kk. Postępowanie przygotowawcze wszczęte zostało w dniu 5 listopada 2012 roku i powierzone w całości do prowadzenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Delegatura w Krakowie. Wszczęcie śledztwa poprzedzone zostało uzyskaniem przez funkcjonariuszy ABW informacji o osobie planującej przeprowadzenie zamachu przy wykorzystaniu materiałów wybuchowych. Przeprowadzone czynności operacyjno – rozpoznawcze wykazały, że ataku miał dokonać 45 letni mieszkaniec Krakowa, pracownik jednej z wyższych uczelni. Ustalono również, że może on szukać powiązań z innymi osobami. Zebrane informacje potwierdziły, iż mężczyzna przygotowywał się do przeprowadzenia zamachu na Sejm RP oraz Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, ministrów oraz posłów. Dla realizacji zamierzonego celu gromadził materiały i substancje wybuchowe, urządzenia do detonacji, specjalistyczną literaturę oraz poszukiwał innych osób do pomocy. Ponadto ustalono, że dokonywał próbnych detonacji. Zgromadzony materiał dowodowy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie. Po jego analizie zostało wszczęte śledztwo w sprawie czynienia, w okresie od co najmniej 16 lipca 2012 r. do 5 listopada 2012r. w Krakowie i innych miejscowościach na terenie Polski, przygotowań w celu usunięcia przemocą konstytucyjnych organów Rzeczypospolitej Polskiej poprzez podjęcie działalności zmierzającej bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu i dążenie do sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, mającego przybrać postać eksplozji materiałów wybuchowych w szczególności podejmowania w celu popełnienia czynu zabronionego czynności mających stworzyć warunki do przedsięwzięcia czynu zmierzającego bezpośrednio do jego dokonania poprzez wchodzenie w porozumienie z innymi osobami, organizowanie grupy zbrojnej, werbowanie osób do zrealizowania sporządzonego planu działania, wyznaczanie zadań poszczególnym werbowanym osobom, rozpracowanie okolic obiektu planowanego ataku, zakupu instrukcji pirotechnicznych oraz literatury z tym związanej prowadzenie szkolenia pirotechnicznego, gromadzenie broni i amunicji, uzyskiwanie i przysposabianie komponentów niezbędnych do wyprodukowania materiałów wybuchowych, przygotowanie materiałów wybuchowych, przeprowadzanie próbnych detonacji tj. o przestępstwo z art. 128 § 2 kk i art. 163 § 1 pkt. 3 kk w zw. z art. 168 kk w zw. z art. 11 § 2 kk. W toku prowadzonego śledztwa funkcjonariusze ABW przystąpili do ustalania miejsc, gdzie może być zgromadzona broń i materiały wybuchowe. W ramach prowadzonych czynności zebrano materiał dowodowy który potwierdził wstępne ustalenia. Na jego podstawie wydane zostało postanowienie o zatrzymaniu 45 – letniego mężczyzny oraz przeszukaniu wytypowanych miejsc i pomieszczeń, w których mogłyby znajdować się materiały wybuchowe oraz broń. W wyniku podjętych działań doszło do zatrzymania podejrzanego oraz przeszukania kilkudziesięciu miejsc na terenie kraju. W toku przeszukania odnaleziono i zabezpieczono m.in. :

- materiały wybuchowe,

- m.in.: heksogen, pentryt, trotyl, proch, dinitrotoulen nadchloran amonu – materiały mające być wykorzystane w planowanym ataku,

- urządzenia i przedmioty mogące być wykorzystane do konstrukcji ładunków wybuchowych (zapalniki własnej produkcji, w tym z telefonem komórkowym, zapalniki radiowe, piloty do zdalnego inicjowania wybuchu, lonty, przewody z główkami zapalczymi, detonatory, elektryczne zapalniki samodziałowe, heksogenowe detonatory pośrednie),

- kilkanaście sztuk nielegalnie posiadanej broni palnej, ponad 1100 sztuk amunicji,
- kamizelki kuloodporne wraz z dodatkowymi wkładami ceramicznymi,

- hełmy kevlarowe, snajperskie stroje maskujące,

- tablice rejestracyjne polskie(sfałszowane) oraz niemieckie,

- instrukcje saperskie, minerskie, publikacje o tematyce pirotechnicznej.

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie zatrzymanemu mężczyźnie zarzutu o to , że: w okresie od co najmniej 16 lipca 2012r. do 7 listopada 2012r. w Krakowie i innych miejscowościach na terenie Polski, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnych organów Rzeczypospolitej : Sejmu, Prezydenta, Rady Ministrów, czynił przygotowania do podjęcia działalności zmierzającej bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu oraz sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu, zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, mającego przybrać postać eksplozji materiałów wybuchowych, w szczególności przez podejmowanie w celu popełnienia czynu zabronionego czynności mających stworzyć warunki do przedsięwzięcia czynu zmierzającego bezpośrednio do jego dokonania poprzez wchodzenie w porozumienie z innymi osobami, organizowanie grupy zbrojnej, werbowanie osób do zrealizowania sporządzonego planu działania, wyznaczanie zadań poszczególnym werbowanym osobom, rozpracowanie okolic budynku Sejmu Rzeczypospolitej, jako obiektu planowanego ataku, zakup instrukcji pirotechnicznych oraz literatury z tym związanej, prowadzenie szkolenia pirotechnicznego, gromadzenie broni i amunicji, uzyskiwanie i przysposabianie komponentów niezbędnych do wyprodukowania materiałów wybuchowych, przygotowywanie materiałów wybuchowych, przeprowadzanie próbnych detonacji, tj. o przestępstwo z art. 128 § 2kk i art. 163 § 1 pkt. 3 kk w zw. z art. 168 kk w zw. z art. 11§ 2kk. Przesłuchany w charakterze podejrzanego zatrzymany mężczyzna skorzystał z prawa do domowy składania wyjaśnień, natomiast w trakcie posiedzenia przed Sądem stwierdził, że częściowo przyznaje się do winy i złożył szczątkowe wyjaśnienia. W dniu 11 listopada 2012 roku na wniosek Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie sąd zastosował wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Ujawniony w toku śledztwa, materiał dowodowy, w szczególności: wyniki przeprowadzonych przeszukań, oględzin, wstępnych informacji uzyskanych od biegłych i specjalistów biorących udział w poszczególnych czynnościach, zeznań przesłuchanych w sprawie świadków, opinii biegłego jednoznacznie wskazuje, iż mężczyzna dopuścił się zarzucanego mu czynu.W wyniku przeprowadzonych czynności, ujawniono i zabezpieczono materiały i substancje wybuchowe, urządzenia i elementy urządzeń mogących służyć do przeprowadzenia detonacji, skonstruowania ładunków wybuchowych, elementy broni, literaturę związaną z materiałami wybuchowymi, potwierdzono fakt dokonania rozpoznania zabezpieczeń, drogi dojazdu i okolic budynku planowanego ataku. W toku dotychczasowych czynności przeprowadzonych w sprawie ujawniono, iż motywacja podejrzanego związana była z negatywną oceną aktualnej sytuacji społeczno- gospodarczej RP, której zmiana w jego przekonaniu wymagała zastosowania radykalnych środków. W zamiarze podejrzanego efektem zamachu na organy konstytucyjne Państwa miało być uruchomienie procesu zmian. Nie ustalono, aby był on członkiem jakiejś organizacji lub partii politycznej. Małgorzata Pietkun

Kiedy i w jakich okolicznościach zostały zdetonowane ładunki wybuchowe, którymi epatowani byliśmy podczas konferencji? Z konferencji dowiedzieliśmy się, że podejrzany jest pracownikiem naukowym krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego, który w ramach pracy naukowej prowadził badania z zakresu materiałów wybuchowych.
Jest duże prawdopodobieństwo, że prezentowany "krótki film, który stanowi materiał dowodowy w tej sprawie" (jak powiedział jeden z prowadzących) oraz wybuch na nim przedstawiony, służył do pracy naukowej (dydaktycznej ?) podejrzanego. A jeżeli tak, to użycie go podczas konferencji z sugestią, że wybuchy były przeprowadzane w ramach przygotowań do zamachu, jest manipulacją. Jeżeli zaś widzowie zostali poddani manipulacji, to należy sobie postawić pytanie, dlaczego prokuratura i ABW manipulują opinią publiczną?  Komu i czemu ma to służyć, bo na pewno nie uspokojeniu opinii publicznej?

Notka ukazała się na s24, tam w komentarzach dostałam do tej informacji:
To była operacja specjalna? Pozostali zatrzymani mogą być z ABW Według naszych rozmówców związanych ze służbami specjalnymi, wskazują na to informacje przekazane przez krakowskich prokuratorów na specjalnej konferencji prasowej. Według ich oświadczenia, cała czwórka została już przesłuchana w śledztwie, jednak nie usłyszała żadnych zarzutów karnych.
- Taka prawna konstrukcja możliwa jest wyłącznie w przypadku operacji specjalnej, czyli gdy funkcjonariusze pracują pod przykryciem - uważa jeden z byłych szefów polskich służb specjalnych. Na podjęcie niemal filmowej gry operacyjnej z Brunonem K. wskazują również inne fakty przedstawione przez śledczych. Wiadomo, że ABW wpadła na
jego trop już pod koniec 2011 roku, prawdopodobnie monitorując internet. Tam zwróciły ich uwagę niepokojące wpisy 45-letniego pracownika naukowego Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Przedstawiał się jako sp...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl
  • Podstrony